Witam.Uważam się za szczerego pasjonata muzyki filmowej,gdyż słucham jej już ponad 12 lat.Nie znosze krytykanctwa lecz uzasadnioną krytykę i cenne uwagi,bo one budują.Mam wiele zastrzeżeń do niektórych recenzji i w skrócie chciałbym je wymienić.Po pierwsze żeby recenzować (czyli obiektywnie oceniać i zachęcać lub nie recenzją do słuchania danej płyty)trzeba ją rzeczywiście przesłuchać...wielokrotnie.Po drugie trzeba znać inne kompozycje,aby móc porównać.Po trzecie nie należy używać określeń typu " mocna sekcja basowa" czy " łagodne tony wiolonczeli",bo nie o to chodzi,nie jesteśmy gremium specjalistów żeby prześcigać się w dziwnych określaniach.Jesteśmy konsumentami,wiecznie głodnymi przeżywania wzlotów i upadków naszych doznań,a nie suchymi ,bezdusznymi krytykami!
Na koniec ,po czwarte:Nie spodziewajmy się konkretnych dźwięków czekając na kolejną płytę ulubionego kompozytora,wyrażając później nasz niedosyt "to nie w jego stylu".Najpierw musimy zrozumieć treść filmu do którego kompozytor tworzył ilustrację,potem oceńmy czy chciał zintegrować muzykę z treścią,czy też stworzył "fajną muzykę do posłuchania".Pamiętajmy,że jego zadaniem jest wspierać film,a nie tworzyć tematy filmowe.
Jest jeszcze więcej kryteriów,ale o tym napisze innym razem. |