2. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie - Warsztaty z Tan Dunem08 Czerwiec 2009, 18:12Serdecznie zapraszamy Czytelników do zapoznania się z pierwszą z cyklu naszych redakcyjnych relacji z 2. Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie. WTOREK - 19 MAJA 2009, GODZINA 16:00
WARSZTATY Z TAN DUNEM
Zanim jeszcze Festiwal rozpoczął się oficjalnie , poprzedziło go kilka muzycznych wydarzeń. Pod koniec kwietnia odbyła się konferencja prasowa, z której relację przygotowaliśmy i zamieściliśmy jakiś czas temu. We wtorek 19 maja, w auli Akademii Muzycznej w Krakowie przy ulicy Świętego Tomasza 43, odbył się z kolei otwarty dwugodzinny wykład, który poprowadził osobiście Tan Dun - chiński kompozytor, zdobywca Oscar za muzykę do filmu "Przyczajony tygrys, ukryty smok". Poniżej zamieszczamy krótkie podsumowanie tego spotkania wraz z ciekawymi cytatami z wypowiedzi kompozytora. Artysta podczas wykładu poruszył wiele ciekawych kwestii. Pojawiły się tematy technicznej wartości muzyki, jej powstawania, zasady kompozycji i źródła inspiracji. Tan Dun zaprezentował też fragmenty odrzuconej muzyki i alternatywne wersje, które skomponował do kilku scen w filmach, a które po rozmowach z reżyserem postanowiono nie zamieszczać w końcowej wersji filmu: ?Do sceny walki dwóch kobiet przy drzewach w ?Tygrysie? wykonałem dwie wersje utworu. Do pierwszej zaangażowałem pełną orkiestrę, z pełnym zespołem perkusyjnym oraz głosami. W drugiej wersji odjąłem wszystko z tego zespołu i pozostawiłem tylko samą sopranistkę. I dałem reżyserowi wybór. Wybrał jeden sopran. Muzyka naprawdę jasno ilustruje to co kryje się w tej scenie.?Najciekawiej według mnie wypadły zaprezentowane robocze fragmenty filmów ?Przyczajony tygrys, ukryty smok? (2000), ?Hero? (2002) i ?Bankiet? (2006) - te same, które Tan Dun otrzymywał od reżysera w etapie produkcji filmów. Wyświetlane były one na dużym rzutniku, a kompozytor pokazywał, jak komponował i podkładał muzykę do tych scen, rozkładając wszystko na czynniki pierwsze. I tak mogliśmy zobaczyć nieobrobione sceny z montażowni, z licznikiem sekundowym, bez efektów komputerowych (aktorzy podczepieni na linach, które potem w finalnej wersji komputer usunął) itp. Artysta prezentował też sposoby idealnego dopasowania i zgrania muzyki z obrazem, bo takiego systemu pracy, jak się okazało, jest właśnie zwolennikiem: ?Czasami jest to zupełnie oczywiste, że jeśli chcemy oddać pełną kubaturę tego, co się pojawi w kinie, musimy użyć pełnej mocy po to, by odpowiednio zilustrować akcję. Tak naprawdę, i tutaj chce coś przed wami odkryć, akcja jest czymś na miarę kwartetu smyczkowego. Pierwszy instrument, najłatwiej obsługiwany, to jest dialog. Drugim są efekty dźwiękowe. Trzecim jest muzyka, a czwartym jest zgranie w czasie dźwięku z obrazem. I tutaj właśnie muszę podjąć decyzję, gdzie jeszcze zdążę coś wsunąć, gdzie coś umieścić, a gdzie coś ścieśnić. Te cztery elementy muszą się nauczyć wspólnego działania, tak samo jak kwartet smyczkowy musi umieć dobrze się razem zgrać. Zawsze kiedy otrzymuję film czy jego fragment, spisuję sobie ilość klatek, które dostaje. Gdy dostałem dwuminutowy fragment obrazu, rozbijam go sobie na takty i tworzę sobie taką własną ścieżkę filmową, i wiem absolutnie, gdzie i co się znajduje. Raz, dwa, trzy, cztery. Raz, dwa, trzy, cztery
Wiem, że akcent muszę położyć na trzy. Dlaczego? Bo tak wynika z tej sceny
Ważne jest to, by dźwięk trafił w idealny moment w obrazie, bo inaczej go nie usłyszymy.? Tan Dun w Krakowie [zdj. Paweł Książek, źródło: www.fmf.fm] Wykład przeznaczony był stricte dla studentów akademii muzycznej i osób zawodowo związanych z tą dziedziną. Dla niezwiązanego z techniczną stroną muzyki człowieka, część wykładu mogła być trudna do przyswojenia, ponieważ Tan Dun posługiwał się czasem techniczną terminologią. Jednak pomimo tego, sporo szczegółów było łatwo przyswajalnych: ?Dla mnie największą wadą kontrapunktu jest to, że posiada swój wymiar duchowy i pytanie które się tutaj rodzi to, jak znaleźć ten duchowy kontrapunkt w technice? I tutaj z pomocą w odpowiedzi na to pytanie przychodzi opera. Opera, co jest ciekawą rzeczą, przywodzi na myśl film. Mają ze sobą wiele wspólnego - format, sposób wyrazu sztuki, cała warstwa literacka i artystyczna są w nich podobne.?Pojawiło się też miejsce na kilka ciekawostek z przebiegu pracy kompozytorskiej: ?Przy pracy nad muzyką do ?Hero? zdałem sobie sprawę, że w początkowych scenach filmu nie mogę użyć głośnych instrumentów perkusyjnych. Dlaczego? Ponieważ reżyser już mi je dał! Były tam przecież konie. Te konie stanowią cześć muzyki. Była to muzyka galopujących koni. To był ten motyw dany mi od reżysera.?Tan Dun poruszył też temat tzw. "poprawności kompozytorskiej": ?Gdy pracujemy nad ścieżką dźwiękową filmu, a przynajmniej w tym podejściu, które ja reprezentuję, musimy być bardzo dokładni technicznie. Po co? Po to, żeby być w stanie przez tę właśnie dokładność przekazać uczucia. I jest to bardzo ważne.?Pod koniec wykładu był również czas na pytanie od słuchaczy, na które kompozytor odpowiadał przez 30 minut. Na jedno z pytań o czas tworzenia muzyki do filmów Tan Dun odpowiedział: ?Zazwyczaj zajmuje mi to rok. Najpierw muszę się wczytać w scenariusz i wpaść na pomysł, jak to zrobić. Potem rozmawiam z reżyserem, proponuję mu coś, co uważam za dobre lub niedobre. Może się tutaj potem coś zmienić, reżyser może mi coś zmienić
Jeżeli będzie to dobry pomysł, to oczywiście wpłynie to na skrócenie tego czasu, ale rok namysłu zawsze się przydaje. ?Tygrysa? tworzyłem prawie dwa tygodnie, a tam jest przeszło 90 min muzyki. Był wtedy początek marca, a reżyser koniecznie chciał mieć film gotowy na festiwal w Cannes za miesiąc. On go jeszcze ciął, ja już tworzyłem muzykę. Naprawdę wtedy nic nie myślałem. Pisałem jak maszyna. Gdybym pisał tę muzykę w inny sposób, po prostu brakłoby mi czasu. Proszę sobie wyobrazić, że nagraliśmy taśmy demo. Jest początek filmu, nagrania, siadamy w montażowni
Reżyser się mnie pyta: ?Słuchaj jak to będzie brzmiało?? Na co ja mu odpowiadam: ?Nie wiem, nie było czasu jeszcze tego usłyszeć.? Przygotowałem do tego filmu 27 utworów, z czego tylko jeden nie znalazł się w obrazie. Przy ?Hero? miałem dwa miesiące. To dużo czasu w porównaniu z ?Tygrysem?. Przy ?Bankiecie? był to mniej więcej miesiąc. I to dla was taka kolejna ścieżka, którą można pójść. Wiedzcie, że jeśli będzie to droga tworzenia muzyki do filmu, to zawsze braknie wam tutaj czasu. Film jest produkcją przemysłową, a reklama rządzi się takim prawem, że jak coś ogłosiliśmy, to tego dnia to musi być gotowe. Inaczej zrobi to ktoś inny. W operze za to jest zupełnie inaczej. Tam możesz mieć powiedziane na przykład na 10 lat wcześniej, kiedy opera wejdzie na scenę... Można wtedy sobie pracować powoli, nie śpiesząc się. Widzicie, że film to naprawdę bardzo ciężki kawałek chleba, wymagający wybitnych umiejętności, zwłaszcza umiejętności pisania szybko. Jeżeli się tego nie nauczysz, to stracisz szanse. Dlatego sugeruję - już teraz w szkole wszyscy ćwiczcie pisanie, po prostu piszczcie więcej!?Dzięki odpowiedzi na kolejne pytanie poznaliśmy skąd Tan Dun czerpał inspirację do konkretnych scen w filmach, nad którymi pracował: ?Dla mnie jest to tak, jak z utworem muzyki klasycznej. Po prostu coś pojawia się i to sama muzyka prowadzi do tego, co dalej z niej wyrośnie. Oczywiście można zacząć szerzej, można się rozglądać za jakimś konkretnym kontekstem, ale w przypadku filmu będzie to ograniczone. Trudną rzeczą jest praca z nauczycielem, bo w konserwatorium cały czas nauczyciele mówili mi jak robić różne trudne rzeczy i jak poczuć trudne utwory. Jednak nikt nie mówił mi jak zrobić coś prostego. Pamiętajcie, że jak uczą was jak komponował Beethoven i gdy chcecie grać tak samo jak on, to albo nigdy nie dostaniecie pracy, albo jak ją macie, to ją stracicie. Bo jeśli tylko będzie ktoś mógł, to wynajmie Beethovena, a nie was. Inaczej mówiąc, w konserwatorium uczą, jak nie powinieneś tworzyć muzyki. Może schodzę tutaj za bardzo na filozoficzną nutę, ale trzeba jednak znaleźć tę inspiracje. Muzyka do filmu to niejako napisy do niego, stworzenie duszy... Ważny jest koloryt tej muzyki i to, jak będzie się łączyła z filmem... Ważny jest też ten fizyczny rytm muzyki, który będzie widoczny. Jest to trudna rzecz do zrobienia, bo jest to ograniczenie fizyczne. To jak je przetransponujesz na strukturę utworu, zależy od ciebie. Ja podchodzę do tego od strony muzyki klasycznej, staram się stworzyć pewien dialog, poprzez który wchodzą efekty. Coś się dzieje, coś się dzieje, efekt, efekt... Itd. Tutaj widzisz dopiero, że blokuje cię pewien konkret filmowy i musisz pracować tak, by było to zgodne z duchem i naturalne, oraz żebyś widział, że ta muzyka dobrze się układa.?Tan Dun Jako słuchacz, pierwszy raz miałem przyjemność uczestnictwa w tego typu wydarzeniu. Wykład o muzyce filmowej od strony technicznej na pewno przyda się mi w moich przyszłych recenzjach soundtracków. Można się było na nim dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Dodatkowo efekt końcowy potęgował fakt, że wykładu nie prowadził nauczyciel akademicki, tylko światowej sławy kompozytor z Oscarem na koncie. Wspaniale spisał się tłumacz - Piotr Krasnowolski. Ten właściciel firmy ?HOBBiT?, zajmującej się profesjonalnymi tłumaczeniami, lektor języka angielskiego, znany i ceniony lingwista, który na swoim koncie ma tłumaczenia podczas wizyt takich osobistości jak Książę Karol czy były wiceprezydent USA Dick Cheney, poradził sobie bezbłędnie. Krasnowolski uczestniczył we wszystkich wydarzeniach Festiwalu, profesjonalnie i rzetelnie tłumacząc wszystko dla widzów i słuchaczy. Należą się mu za to wielkie słowa uznania. Co do minusów wykładu, to raziła niestety kiepska frekwencja. Na dość dużej sali większość stanowiła grupa turystów z Chin i Japonii, kilku przedstawicieli prasy oraz dosłownie kilkoro studentów. Nie jestem pewien, czy wszystkich było w sumie więcej niż 40 osób. Liczyłem, że na tego typu otwarty wykład młodzież akademicka przyjdzie w o wiele większej liczbie, tym bardziej, że odbywał się on przecież w sali, w której przecież studenci przebywają na co dzień podczas zajęć. Cóż, widać świadomość spotkania z Tan Dunem we własnej uczelni nie była dla studentów specjalnie zachęcająca
Relację przygotował Adam Krysiński. Polecamy również: 2. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie - dzień I (relacja)2. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie - dzień II (relacja) 2. Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie - dzień III (relacja)Tomasus: | Kurcze gdybym wiedział że ten wykład jest "otwarty" to bym na pewno przyszedł. Ale byłem pewien że to było zorganizowane tylko dla studentów Akademii Muzycznej :/ Bardzo ciekawe rzeczy były na tym wykładzie, sądząc po relacji. Ehhh.. trudno...
Z tą frekwencją to rzeczywiście klapa :( Może za rok będzie lepiej :) | | zimnas: | Ogólnie strona organizatorska imprezy pozostawia wiele do życzenia i nie jest to tylko moja opinia. Miejmy nadzieję, że trzecia edycja owej "uczty" dla miłośników muzyki filmowej będzie bardziej profesjonalna. | | Elek: | nie uważam, aby organizacyjnie dali plamy. wręcz przeciewnie. pokazali jak są sprawni w obliczu niepowodzeń pogodowych. Któy informator powiadomilby wszystkie media i przeniosl koncert b. wymagajacy w godzine. pod wrazeniem bylem, jak mi pani zadzpownila mowiac o zmianach z koncertem - miala moj telefon z ticket online. ledwie skonczylem zadzownila do kumpla tuz obok stojacego. to jest organizacja.
mysle, ze bylo naprawde swiatowo/. | | Rumpi-ti-ruppa: | Akademia Muzyczna sie nie spisala! Bo bylo napisane w necie, ze "w miare wolnych miejsc"! Nam panienka przy drzwiach na Tomasza powiedziala, ze sie na pewno nie dostaniemy. No to postalismy chwile, postali i ruszyli na podboj pubow.
R-t-r | |
|