Zapraszamy drogich Czytelników do przeczytania naszej relacji z wizyty Ennio Morricone w Gdańsku, w której postaraliśmy się przybliżyć przebieg konferencji prasowej z Maestro i wreszcie koncert wieńczący obchody 29. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych.
Konferencja prasowa
Ennio Morricone przyleciał do Gdańska na zaproszenie Europejskiego Centrum Solidarności. Jego koncert miał być kulminacyjnym punktem Festiwalu Solidarności - szeregu imprez o charakterze kulturalnym, które już po raz drugi uświetniały rocznicę podpisania gdańskich Porozumień Sierpniowych z roku 1980.
Dla kompozytora była to jednocześnie trzecia wizyta w Polsce - poprzednio występował w Warszawie (2000) i w Krakowie (2007). Z uwagi na konkretną okoliczność, tegoroczny koncert został zlokalizowany na terenie Stoczni Gdańskiej w unikatowej industrialnej scenerii.
Na dzień przed tym wydarzeniem kompozytor wziął udział w konferencji prasowej zorganizowanej w siedzibie ECS-u. Otworzył ją dyrektor Centrum, o.Maciej Zięba. Wspomniał on, że jako młody kleryk oglądał pod dużym wrażeniem Misję, jeszcze na pirackich kasetach - jedynej dostępnej ówcześnie formie. Wtedy nawet nie przeszłoby mu przez myśl, że kiedyś będzie miał zaszczyt gościć kompozytora muzyki do tego filmu. Dodał, że muzyka jest czymś, co buduje wspólnotę.
Mistrz już na początku przyznał, że tak naprawdę ?do wczoraj? nie wiedział, z okazji jakiego wydarzenia przyjeżdża do Gdańska, ani że koncert ma odbyć się na terenie stoczni, jednak dodał, że bardzo jest dumny, że występować będzie w związku z tak ważna rocznicą - dla Solidarności i pokojowych ruchów wolnościowych w ogóle. Podkreślił, że pisząc muzykę do Karola, człowieka, który został Papieżem zrozumiał, co działo się w Polsce w czasie II Wojny Światowej i po niej. Wcześniej (tj. w latach 70. i 80.) - jak przekonywał - również z uwagą śledził doniesienia prasowe mówiące o wydarzeniach na naszym kraju, kibicując naszym dążeniom do wolności.
Przy okazji tematu jego kompozycji do filmów o Janie Pawle II padło pytanie o to, czy kompozytor kiedyś poznał osobiście Papieża. Morricone odpowiedział, że jedyny bezpośredni kontakt z nim miał podczas audiencji dla artystów, jednak samo spotkanie trwało ok 30 sekund, gdyż przybyło na nią bardzo dużo osób.
Zapytany o stosunkowo niedawny (w kontekście jego długoletniej kariery) zwyczaj koncertowania, Maestro przyznał, że tak naprawdę takie propozycje zaczął dostawać dość późno a wcześniej po prostu takiego zapotrzebowania na jego koncerty nie było. Ceni jednak tę możliwość kontaktu z publicznością i prezentacji swojej muzyki, gdyż prowadzenie orkiestry wyłącznie podczas sesji nagraniowej nie dostarcza takich emocji. Jak wymownie zaznaczył (wpatrując się w swój zegarek na ręku i ?zakreślając? palcem ruch wskazówki), podczas nagrania dyktatorem jest zegar, w związku z czym wykonanie jest bardzo chłodne. Natomiast podczas koncertu można sobie pozwolić na większą swobodę.
Podczas konferencji Ennio Morricone był wyraźnie w dobrym nastroju. Zagadnięty przez trębacza z Polskiej Filharmonii Bałtyckiej odnośnie jednego z jego koncertów (Czwarty koncert na organy, dwie trąbki, dwa puzony i orkiestrę, napisany w 1993 r.), wyraźnie się rozpromienił, po czym wymienił kilka uwag na temat partii dla trąbek.
Morricone odniósł się również do coraz powszechniejszego użycia komputerów w tworzeniu muzyki filmowej. Jak zaznaczył, nowoczesna technologia może być pożyteczna jeśli nie zniekształca ani nie ogranicza tego, co kompozytor chce wyrazić, ale np. dostarcza brzmień, których orkiestra nie mogłaby wygenerować. Z drugiej strony powszechne użycie komputerów może sprzyjać dyletanctwu. W branży pojawia się coraz więcej osób, których brak umiejętności jest tuszowany za pomocą możliwości nowoczesnej techniki. Co gorsze, gdzieniegdzie świadomie zastępuje się instrumenty ich imitacjami w postaci sampli, co ma rzekomo przynieść oszczędności w produkcji filmu. Według kompozytora prowadzi to do ogólnej dekadencji w muzyce filmowej.
Na pytanie naszej redakcji o to, co robi, by zachować świeżość swojej muzyki oraz czy w ogóle przejmuje się tym podczas pisania muzyki, kompozytor odpowiedział, że po zrobieniu jednej rzeczy nie zmienia stylu, nie odrzuca tego co było, ale stara się to rozwinąć, przetworzyć w nową jakość. W tym rozumieniu, nawet jeśli w nowych pracach pojawiają się jakieś pomysły zapoczątkowane już wcześniej (a pojawiają się, czego kompozytor jest w pełni świadomy), są to cały czas dzieła oryginalne.
Po konferencji prasowej kompozytor w asyście Prezydenta Miasta Gdańska, Pawła Adamowicza, złożył kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców 1970. Kompozytor otrzymał również prezent w postaci rocznicowych talarów gdańskich, co bardzo wzruszyło artystę.
Po wielu tygodniach od ogłoszenia radosnej wieści o wizycie Morricone nadszedł wreszcie oczekiwany dzień koncertu włoskiej legendy muzyki filmowej. Oczekiwaniom jednakże towarzyszyły obawy i wątpliwości - czy dopisze pogoda, czy znów nie zawiodą spece od nagłośnienia i czy w ogóle organizowanie koncertu na otwartej przestrzeni i dla wielotysięcznej publiczności ma sens. Niebiosa okazały się łaskawe, ogrzewając letnim słońcem przybywających na miejsce widzów, jeśli zaś chodzi o pozostałe kwestie, o tym na końcu.
Zgromadzoną w surowej przestrzeni gdańskiej stoczni dwudziestotysięczną publiczność przywitał Dyrektor ECS-u, o. Maciej Zięba, który następnie przekazał mikrofon legendarnemu przywódcy Solidarności - Lechowi Wałęsie. Stwierdził on m.in., że za bardzo w naszym kraju czci się klęski, a niedocenione pozostają takie wydarzenia jak Porozumienia Sierpniowe z 1980 r. Nic dodać, nic ująć. Gdy zapalone zostały już świeczki na okolicznościowym, czubatym torcie w barwach narodowych, do akcji przystąpili muzycy z Győr Philharmonic Orchestra (Győri Filharmonikus Zenekar) oraz Akademicki Chór Uniwersytetu Gdańskiego, oczywiście pod batutą Ennio Morricone.
Przed gdańskim występem pewną niewiadomą pozostawał program koncertu Maestro, wspominano ogólnikowo o filmowych hitach i muzyce z filmu Karol, człowiek, który został Papieżem. To co zaprezentował podczas koncertu Ennio Morricone mogło niejednego słuchacza zaskoczyć, gdy jednak Włoch odsłaniał kolejne karty, wszystko nabierało sensu. Tego wieczoru nie usłyszeliśmy fantastycznych tematów z La Califfy, Dawno temu w Ameryce czy Nietykalnych, a zamiast nich Maestro dał nam okazję posłuchać w pierwszej części koncertu znacznie mniej znanych kompozycji z filmów: Śledztwo w sprawie obywatela poza wszelkim podejrzeniem, Twierdzi Pereira, Klasa robotnicza idzie do raju, Dziedzictwo Ferramonti oraz Po antycznych schodach.
Po antycznych schodach [źródło: YouTube, ganark07]
To był repertuar wybrany z myślą o naszym kraju. Muzyka przywołująca w pamięci zgromadzonych widzów siermiężną, komunistyczną rzeczywistość i represje ze strony systemu. Do tego patos, męczeństwo, heroizm, tak podkreślane przez nasze władze, i wreszcie obowiązkowe utwory o charakterze religijnym i liturgicznym. Wydaje mi się, że z owego bloku utworów najbardziej pamiętane będą prezentacje szorstkich, rytmicznych kompozycji z Bitwy o Algier i Śledztwa , gdzie chyba najmocniej zaznaczyła swą obecność wspomagająca węgierską orkiestrę sekcja elektryczna, a także niezwykle spektakularne, poruszające wykonanie chóralno-symfonicznego utworu tytułowego z filmu Ofiary wojny.
Na koniec pierwszej części koncertu Włoch zaprezentował to, na co - jak myślę - czekała znakomita większość przybyłych na gdański koncert widzów, czyli blok klasycznych kompozycji Włocha z westernów Sergio Leone. O ile, moim zdaniem, Garść dynamitu i słynny temat przewodni z Dobrego, złego i brzydkiego wypadły bez rewelacji, to już fenomenalny Ecstasy of Gold z tegoż filmu swoją potęgą, nerwem, gorączkowością przyprawił o drżenie rąk (usłyszeliśmy ten utwór jeszcze raz w koncertowych bisach wraz z Il Papa Buono i Po antycznych schodach), podobnie jak odmienny w nastroju temat tytułowy z Pewnego razu na Dzikim Zachodzie, znakomicie wykonany przez hipnotyzującą zarówno swym głosem jak i wyglądem włoską sopranistkę Susannę Rigacci.
Ecstasy of Gold [źródło: YouTube, open09er]
Po piętnastominutowej przerwie główny bohater wieczoru wraz z muzykami i chórzystami powrócił, rozpoczynając drugą część koncertu serią utworów, którą można by określić mianem suity papieskiej. Usłyszeliśmy tu bowiem muzykę z filmu Karol, człowiek, który został Papieżem a także temat z produkcji poświęconej Janowi XXIII Il Papa Buono w rozbudowanej, koncertowej wersji. Dość przeciętnie wypadł kolejny punkt programu, czyli Novecento (przez realizatora koncertu nieprawidłowo podpisane jako1900:Człowiek legenda), czego na szczęście nie można powiedzieć o następującej po nim suicie z telewizyjnej produkcji Nostromo, będącej jednym z mocniejszych punktów koncertu. Szczypta egzotyki, klimat przygody i Morricone w klasycznej formule z wzniosłym kobiecym wokalem (Susanna Rigacci ponownie na scenie). Fantastycznym zwieńczeniem drugiej części koncertu okazały się być wykonania kompozycji z Cinema Paradisoi Misji.
Cinema Paradiso[źródło: YouTube, ganark07]
Nostalgiczny temat główny z filmu Giuseppe Tornatore, w cudowny sposób niesiony przez instrumentalistów, niemal doprowadził do łez. Jakże wielka moc tkwi w tej kameralnej melodii. To był moim zdaniem najwspanialszy, najbardziej emocjonujący moment programu, który przebił nawet następujące zaraz później Gabriel`s Oboe,The MissioniOn Earth As It Is In Heaven.
Misja [źródło: YouTube, open09er]
To był bardzo dobry koncert, który jednocześnie pozostawił niedosyt, ale taki niedosyt w przypadku koncertów Włocha, mającego na koncie jakże wiele wspaniałych i ważnych kompozycji będzie zawsze. Pozostaje mieć nadzieję, że to nie ostatni występ żywej legendy muzyki filmowej w naszym kraju i usłyszymy kiedyś na żywo takie kompozycje, jak: Marco Polo, Days of Heaven czy Tajemnice Sahary. Wielka liczba sprzedanych biletów powinna zachęcić włodarzy innych polskich miast do zaproszenia Ennio Morricone, który jak na swój wiek trzyma się znakomicie. Po zakończeniu koncertu w biurze prasowym nie widać było po nim oznak zmęczenia dwuipółgodzinnym występem. W porównaniu z wcześniejszym krakowskim koncertem na wysokości zadania stanęli dźwiękowcy - nie uświadczyliśmy rezonansów i opóźnień, poszczególne sekcje i instrumenty nie sklejały się w jednolitą masę. Co prawda nie wszystko wypada dobrze na otwartej przestrzeni, nie wyłapuje się tylu niuansów i smaczków co podczas koncertów w filharmonii, nie ma tak bliskiego kontaktu z wykonawcami, ale jestem zdania, że warto organizować koncerty na świeżym powietrzu dla tak wielkiego audytorium. Powtarzając za Tan Dunem - nie czyńmy z muzyki filmowej czegoś elitarnego, niech muzyka filmowa z pomocą takich imprez trafia pod strzechy.
Panowie mały błąd się tu wkradł. Ennio nie grał 1900 człowiek legenda (filmu G. Tornatore), ale Novecento (film Bertolucciego). To dwa różne filmy. Ale nasi wspaniali realizatorzy źle podpisali, stąd mógł się wziąć błąd. Błąd jest też chyba w jeszcze jednej kwestii. Otóż sądzę że poza Karolem, Ennio zagrał jeszcze temat z Papa Buono (druga cześć domniemanego Karola). Początkowo sadziłem, że jest to druga część Karola, ale po sprawdzeniu coś mi tu nie grało. Stąd podejrzenie że jest to Papa Buono (no albo temat cholernie podobny który nie znalazł się na soundtracku
Babuch:
A Damian i jeszcze jedno, mnie się wydawało że były 3 bisy (domniemany Karol - Papa Buono?) Ecstasy i Per le antiche scale... Ale może w tym ferworze podniecenia coś przeoczyłem :)
Dzięki za zwrócenie uwagi. Nie jestem jeszcze tak dobrze osłuchany z bogatą twórczością Ennio i zaufałem realizatorowi. Na temat suity papieskiej się nie wypowiem, dopiero mam zamiar sięgnąć po Papa Buono. A co do bisów - to chyba było coś w kabanosach z biura prasowego i usłyszałem potem coś czego nie było ;)
Babuch:
Nie ma sprawy. A i chyba znalazłem jeszcze jeden mały błędzik... Tytuł filmu Sostiene Pereira po polsku brzmi Twierdzi Pereira, a nie Twierdza Pereira. A co do realizatora to rzeczywiście dał d... na całej linii. Organizacyjnie całość jako impreza masowa była dobrze przygotowana, ale znów jest problem z tą oprawą merytoryczną. Czy to na prawdę tak trudno znaleźć sobie konsultanta (jestem przekonany, że każdy z nas zrobiłby im to za darmo, z samej miłości do muzyki filmowej). Może przy okazji kolejnych koncertów (niekoniecznie Ennio).
Też byłem pewien, że były 4 bisy, ale za Chiny Ludowe nie mogę sobie przypomnieć jaki był ten 4 @_@
A tak poza tym, świetna relacja! Dzięki za wyszukiwanie Misji w wersji z koncertu :) Dla mnie to największa perełka obok Ecstasy of Gold.
Więc tak, przesłuchałem sobie temat z "Il Papa Buono" (http://www.youtube.com/watch?v=jfkw2VrLceI), porównałem z kompozycją z filmiku z YT podpisaną jako "Karol" (http://www.youtube.com/watch?v=zbw4nlSwfGU&feature=related) i wydaje mi się, że podczas gdańskiego koncertu dwukrotnie zagrano po prostu rozbudowaną, wzbogaconą o brzmienia dzwonów rurowych wersję tematu z "Il Papa Buono".
DT:
Fajną macie stronkę... Zmarł Erich Kunzel, niewatpliwe bardzo zasłuzony w popularyzacji muzyki filmowej (i nie tylko) dyrygent, a u Was nawet wzmianki...
Mefisto:
Dobra, rzeczowa relacja i ładne zdjęcia :) Ale o jakich Wrotach Niebios mowa? Chyba nie Cimino?
Zaniedbywany jest dzial newsow! Zadko sie pojawiaja nowe informacje i zazwyczaj dotycza one spotkan czy koncertow. Czy nie powinniscie napisac o tym ze Hans Zimmer zajmie sie pisaniem sciezki dzwiekowej do drugiej odslony Modern Warfare? To gra, ktorej czesc pierwsze sprzedala sie w 100 mln kopii. Muzyke napisal wowczas Stephen Barton, jeden z Media Ventures, a motywem przewodnim i muzyka dodatkowa zajal sie sam Harry Gregson-Williams. Polecam nadrobic zaleglosci i zagrac w gre, ktora jest interaktywnym filmem! Przepraszam za spam, ale na meile nikt nie odpowiada a na forum mam jakis blad i nie moge pisac. Nie obraze sie jak komentarz zostanie usuniety. :P
Do kogo piszesz maile, że nikt nie odpowiada? Ja nie dostałem od Ciebie żadnego. Forum działa normalnie i wszyscy piszą sobie w nim regularnie, także błędu nie ma w nim żadnego. Co do newsa o MW2.. Co 3 dni wyskakuje informacja, że ktoś do czegoś komponuje i trudno jest ze wszystkim nadążyć. Dodatkowo w tym biznesie nierzadko nazwiska kompozytorów się zmieniają, więc danie newsa np. na pół roku przed premierą może nie rozwiązać sprawy, bo miesiąc później np. pojawi się w creditsach nowe nazwisko. I nie oszukujmy się, że MW2 nie jest jakimś arcy ważnym projektem Zimmera. Ma ważniejsze w tym i przyszłym roku.