?Moją specjalizacją jest muzyczne wspieranie uczuć i emocji
w filmie. Czy jest to strach, miłość, akcja, smutek czy radość, to ja te emocje
wspieram swoją muzyką. Uważam, że najgorszy film to taki, który nie ma emocji,
który jest pozbawiony jakiejkolwiek głębi. Dla mnie muszą pojawić się w filmie,
nawet szczątkowo, choćby najbardziej negatywne czy złe emocje, cokolwiek, ale
żeby one w nim były. To angażuje widza i słuchacza oraz daje muzyce możliwość lepszego
zadziałania na ekranie i nie tylko na ekranie?.
Maciej Zieliński
21 lutego spotkałem się w Warszawie z Maciejem Zielińskim - jednym
z moich trzech ulubionych polskich kompozytorów muzyki filmowej i jednym z
najpopularniejszych twórców tego rodzaju muzyki w naszym kraju.
Maciej
Zieliński to autor ścieżek dźwiękowych do takich hitów jak: ?Kryminalni?,
?Nigdy w życiu!?, ?Tylko mnie kochaj?, ?Gry uliczne?, ?Dlaczego nie!? czy ?Nie
kłam kochanie?. Podczas tego kilkugodzinnego spotkania udało mi się dowiedzieć
wiele ciekawych rzeczy na temat kariery i pracy Macieja Zielińskiego. Dzięki
uprzejmości kompozytora mogłem również zobaczyć ?na żywo? jak tworzy się i
podkłada muzykę pod film, ponieważ w swoim mieszkaniu artysta posiada też
własne studio nagraniowe, w którym od wielu lat powstaje część jego projektów.
Efektem naszego spotkania jest ten wywiad, podczas którego Maciej Zieliński w szczerej rozmowie odpowiadał na wiele
pytań...
Za co kompozytor ceni Prince`a? Co sądzi o plikach mp3? Czy odrzucono
kiedyś jego muzykę z filmu? Czy wciąż lubi komedie romantyczne?
Tego, między innymi, dowiecie się z poniższego obszernego wywiadu.
Zapraszam więc do lektury!
[Adam Krysiński] Zacznijmy
może od edukacji. Czy według Ciebie kompozytor powinien mieć wykształcenie
akademickie?
[Maciej Zieliński] Talent to jest coś, co się ma, albo się tego
nie ma. Jeśli chodzi o kompozycję, to talent jest niezbędnym warunkiem do
pisania muzyki. W przypadku kształcenia akademickiego można ten talent
poszerzyć o sprawy związane z warsztatem kompozytorskim. Jeśli chce się działać
w sposób artystyczny i żeby to były jakieś dzieła, tak to górnolotnie określę,
mające jakiś ciężar gatunkowy, to trudno moim zdaniem nauczyć się samemu
kompozycji, ale nie jest to niemożliwe.
Wykształcenie akademickie może bardzo pomóc w takich
elementach związanych z kompozycją jak: orkiestracja, wyczucie formy, budowanie
dramaturgii utworu czy poznania problematyki związanej z zapisem utworu, tak żeby
potem wykonawcy mogli dany utwór sensownie i łatwo wykonać, zgodnie z pomysłem
kompozytora. Te wszystkie elementy są możliwe do poznania właśnie w trakcie
kształcenia akademickiego. Jeśli kompozytor jest autorem piosenek czy prostych
form instrumentalnych, to czasami z ogromnym sukcesem może to robić bez
wykształcenia. Dobrym przykładem jest tu Prince, który nie zna w ogóle nut, a
jest geniuszem i całkiem nieźle sobie przecież radzi. Nawet lepiej niż nieźle!
[śmiech]
Jesteś wszechstronnie
wykształcony, a Twój rozwój artystyczny przebiega harmonijne. Twój styl jest
rozpoznawalny, a przynajmniej ja rozpoznaję go już po 5 czy 6 dźwiękach. Tomasz
Stańko powiedział kiedyś w jednym z wywiadów takie zdanie: ?Nie ma większego
sukcesu dla artysty, niż wypracowanie własnego stylu?. Co o tym sądzisz?
Mnie trudno to oceniać, ale oczywiście jest to bardzo miłe
dla artysty, gdy słyszy, że ma swój styl i że jest rozpoznawalny. Od razu
przychodzi jednak tutaj taka refleksja, czy czasem nie ma w takiej sytuacji
zagrożenia jakimś samo-powielaniem się? Wypracowanie swojego stylu oznacza
najczęściej używanie jakichś charakterystycznych elementów, które powodują
wrażenie posiadania przez artystę tego stylu. Ja cały czas, pomimo ram w
których się poruszam, staram się szukać nowych rzeczy, jednocześnie
umieszczając w moich utworach elementy, które lubię i chciałbym usłyszeć. Miło
mi, że jest rzeczywiście taki odbiór mojej muzyki, bo to zapewnia kompozytorowi
pewną tożsamość muzyczną. Myślę, że celem każdego artysty jest fakt, by jakiś
własny styl mieć.
Śmiało i bez
specjalnej kokieterii można powiedzieć, że sposób w jaki komponujesz jest w
naszym kraju jedyny w swoim rodzaju. Wprowadziłeś elektronikę do naszych kin na
wyższy poziom, który na takim pułapie nie był wcześniej dla nikogo u nas osiągalny.
Dlaczego właśnie elektronika?
Ja już od czasów licealnych interesowałem się elektroniką i
technologią muzyczną. W tych tematach bardzo mocno się poruszałem. Ze względu
na moją klasyczną edukację związaną z orkiestrą, postanowiłem poruszać się też
po terenie elektroniki. Dla mnie było dość naturalnym aspektem połączenie ze
sobą tych dwóch kierunków. Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się, co ja tym
robię i jak ja to robię. Robiłem to, bo lubiłem to robić. Oczywiście mają na
mnie wpływ produkcje światowe, bo chodzę do kina i oglądam filmy. Olbrzymią
przyjemność sprawia mi łączenie orkiestry z elektroniką. Zwłaszcza w scenach
akcji sprawia mi to gigantyczną radość! Gdy czuję, jak oba te kierunki dają
olbrzymią siłę, wzajemnie się wspierając i dając rezultat, który nie mógłby być
osiągnięty w inny sposób, jest to dla mnie świetne!
W jaki sposób
komponujesz muzykę? Czy zaczynasz klasycznie od ołówka i kartki papieru, czy
może wszystko tworzysz na komputerach?
W przypadku kiedy piszę muzykę poważną, a również często
taką muzykę piszę, to jest to właśnie ta klasyczna metoda kartki i ołówka. W
przypadku muzyki filmowej jest inaczej. Muszę wówczas bardzo optymalizować
czas, bo zwykle jest tego czasu bardzo mało. Często na napisanie do filmu 30
czy 40 minut muzyki mam dwa czy trzy tygodnie, czyli tyle co nic - strasznie
mało. W związku z tym robię to wtedy od razu na komputerze. Moja metoda w
pisaniu muzyki filmowej polega na pisaniu tradycyjnie pod obraz i to powoduje,
że muszę przy tym używać narzędzi elektronicznych czy komputerów, by być na
bieżąco z tym obrazem
Czy zatem zawsze
dostajesz gotowy film i do niego piszesz muzykę?
Nie zawsze tak jest. Najczęściej dostaję jakieś wstępne materiały
produkcyjne, jak na przykład scenariusz, który pozwala mi na zapoznanie się po
części z tym filmem. Producent z którym często pracuję - Tadeusz Lampka, ma
taką teorię, że kompozytor powinien pisać tematy już na podstawie scenariusza,
ponieważ jego wyobraźnia nie jest ograniczona wówczas do strony wizualnej
gotowego filmu. Wyobraźnia kompozytora powinna być pobudzona od samego
początku, czyli od zarysu scenariusza. Dzięki temu autor muzyki może w
najlepszy sposób użyć swoich zmysłów po to, że gdy dostanie gotowy obraz, mógł
te swoje gotowe tematy, które wymyślił, wprowadzać od razu do filmu. Przekłada
się to na szybszą produkcję.
Z mojego punktu widzenia taka metoda jest ciekawa, choć wiadomo,
że są wyjątki. Taka sytuacja z pisaniem muzyki zanim film będzie w ogóle
gotowy, sprawdziła mi się już w kilku produkcjach. Przykładowo, temat główny
?Kryminalnych? powstał do scenariusza czołówki. Dostałem scenariusz i napisałem
minutową muzykę do tej sceny, z której wywodzi się główny temat serialu. Nie
widziałem wówczas nakręconych zdjęć. Trzeba tutaj od razu też zaznaczyć, że nie
zawsze taka metoda pisania jest dobra i nie zawsze jest ona udana. Wiadomo, że
często scenariusz to jedno, a wrażenie i odbiór obrazu to drugie. Mogą to być
później finalnie dwie kompletnie inne rzeczy. Klimat obrazu, który powstaje na
podstawie scenariusza, jego atmosfera, jego sposób montażu i inne elementy,
może diametralnie zmienić wyobrażenie o scenariuszu i wówczas, przygotowana
wcześniej muzyka może kompletnie nie pasować do filmu.
Komponujesz muzykę
klasyczną, współczesną i filmową. Tworzysz też muzykę do reklam. Co komponuje
Ci się najłatwiej?
To jest trudne pytanie Każda ta dziedzina ma swoje
trudności. Mnie ogólnie się dość łatwo pisze. Tak jakoś mi Pan Bóg dał, że mam
ogólną łatwość pisania. [śmiech]
Czy jest coś, czego
nie lubisz w procesie powstawania muzyki na etapie jej komponowania i
nagrywania? Czy coś Cię irytuje na tych poszczególnych etapach tworzenia?
Elementem, który sprawia kłopot każdemu kompozytorowi jest
muzyka podkładana czasami pod obraz
wcześniej przed reżysera i producentów. Ta muzyka już po kilku projekcjach jest
trudna do zastąpienia, bo producent i reżyser przyzwyczajają się do niej.
Wówczas często mamy taką sytuację, że co by kompozytor nie napisał w
odpowiedzi, będzie dla nich to i tak złe i gorsze
Sugerują Ci wówczas, że masz
im napisać muzykę taką jak tamta?
Czasem tak jest, ale żaden kompozytor chyba nie lubi pisać
muzyki, tak jak ktoś ją wcześniej napisał. Na całe szczęście w moim przypadku
to bardzo rzadko się zdarzało, a jeśli tak było, to szczęśliwie dla mnie ten ?temp-track?
był zły. [śmiech] Udawało się mi go zastąpić wówczas swoim pomysłem. To jest
chyba jedyny element, który sprawia mi kłopot i którego nie lubię, bo wszystko
inne... lubię. Czasem bywa dla mnie kłopotliwe wydobywanie z reżysera,
producentów i decydentów z którymi pracuję jakichś informacji, co oni chcą
przekazać daną sceną czy wątkiem w filmie. Wbrew pozorom nie zawsze jest to tak
klarowne, jakby się wydawało. Dobre porozumienie i nadawanie na tych samych
falach z reżyserem i producentem często jest kluczowe. Nie zawsze niestety tak
jest. Szczęśliwie dla mnie część filmów, które robiłem, tworzyłem z bardzo
podobnym team`em. To było fajne i po tych kilku produkcjach się rozumiemy,
obdarzamy się zaufaniem i w wielu sytuacjach mamy podobne myślenie. Jednak, jak
mówiłem, to może być też jakiś problem, który mi się nasuwa. Cała reszta to
niełatwa droga, ale lubię ją. Są owszem i nieprzespane noce, są terminy, są godziny
przebywania w studio ale to jest taki zawód! Tak on wygląda i daje on, oprócz
zmęczenia, też satysfakcję i wiele przyjemności oraz warunki materialne do
życia.
Czy polscy producenci
są trudnym partnerem? Czy może fakt, że zgodzisz się dla nich pisać muzykę jest
dla nich wystarczający i dają Ci całkowicie wolną rękę?
Czasem tak bywało, że miałem dużo luzu. Kilka razy miałem nawet
taki luksus, że stopień ingerowania w to co robię, był ze strony producentów praktycznie
zerowy. Byłem obdarzony na tyle dużym zaufaniem, że była to stosunkowa dobra
dla mnie relacja. Jednak nie często jest tak fajnie - dziś producent z reguły płaci
i wymaga. [śmiech]
Kompozytorzy filmowi
sięgają dziś w pracy po różne instrumenty, a nawet przedmioty. Dario Marianelli
w swojej oscarowej ?Pokucie? wykorzystał odgłosy starej maszyny do pisania. Podobne
przykłady można mnożyć. Czy w dzisiejszej muzyce filmowej, w dobie tego
niesłychanego postępu technologicznego, jest jeszcze coś, co może być
nowatorstwem?
Wierzę w to, że tak. Są możliwe różne kombinacje, nawet
akustycznych instrumentów, które mogą dać nowe życie muzyce filmowej. Pojawiła
się dobre parę lat temu w kinie epoka sound-design`u. Stworzono bardzo dużo
filmów, nawet takich, gdzie aparatem wykonawczym była orkiestra, ale sposób jej
wykorzystania był bliższy z tym sound-design`em. Ta muzyka wykorzystywała pewne
efekty brzmieniowe elektroniki, akustyki czy efektów brzmieniowych. Po tej
fali, która trwa dalej i pewnie długo będzie jeszcze trwała, stało się coraz
trudniejszym zrobienie czegoś absolutnie odkrywczego i nowego. Jakieś nowości w
przyszłości mogą tkwić w specyficznym doborze instrumentów i ich kombinacji lub
w ciekawych zabiegach formalnych, czyli sposobie opowiadania muzyki.
Poruszyłeś tutaj temat
przemian w muzyce filmowej. Jak wiemy przechodzi ona wiele zmian. Czy
wyobrażasz sobie jak muzyka filmowa będzie wyglądać w przyszłości?
Szczerze powiem, że nigdy nie zastanawiałem się nad tym. Twoje
pytanie dotyczy bardziej tego, co rewolucyjnego może się w niej zdarzyć, a ja
bym takowej rewolucji raczej nie oczekiwał. Co muzyka zwykle powinna robić w
filmie? Z mojego punktu widzenia powinna opowiadać historię, czyli pomagać w
sensie emocjonalnym w odbiorze tego filmu. Muzyka buduje pewną atmosferę i
klimat. Jest jeszcze kilka innych zadań, ale te są tymi głównymi. Jakieś
rewolucyjne zmiany w muzyce filmowej musiałyby być inspirowane rewolucyjnymi
zmianami w filmach. Jeśli będziemy mieli rewolucyjny film, który zupełnie
zmieni sposób opowiadania i formę, to wtedy możemy oczekiwać, że muzyka nagle
się też zmieni. W sytuacji w której będą filmy, które są w miarę klasycznie
opowiadane, ale nie rewolucyjnie, to muzyka musi też za nimi, nazwijmy
kolokwialnie ?po staremu?, pójść. Trudno tutaj zatem oczekiwać rewolucji,
ewentualnie może jakiejś świeżości.
Ostatnimi czasy
pojawiły się filmy, w których muzyki prawie nie było. Weźmy na przykład
oscarowy ?To nie jest kraj dla starych ludzi? czy ?Zapaśnika?. Muzyki filmowej
w nich praktycznie nie uświadczymy, a mniej zaznajomieni z tematem mogą
powiedzieć nawet, że pojawia się ona właściwie po raz pierwszy dopiero w
napisach końcowych. Czy sądzisz, że tego typu filmy mogą pojawiać się częściej?
Czy branża filmowa zaczyna odchodzić od sporej ilości muzyki w filmach? Czy są
to może względy finansowe?
To na pewno nie są względy finansowe. Myślę, że jest to
koncepcja. Powiem teraz coś wbrew sobie, wbrew mojemu zawodowi, ale ja
osobiście uważam, że w filmie wcale nie jest potrzebna duża ilość muzyki. Często
jest tak, że najłatwiej, patrząc tylko na muzykę, odróżnić film telewizyjny od
kinowego.W filmie telewizyjnym w 99%
przypadków będzie dużo więcej muzyki niż w filmie kinowym. Film kinowy operuje
trochę innym językiem. To, że w niektórych filmach jest niewiele muzyki, uważam
za nic złego, bo im więcej tej muzyki jest, to tym bardziej jej rola się
dewaluuje. Jeśli mamy muzykę, która jest w każdej scenie w filmie, to tak
naprawdę nie bardzo czujemy jej rolę w całości. Jeśli natomiast muzyki nie ma i
nagle ona się pojawia, to taka scena staje się strasznie ważna, czujemy, że coś
się stało w filmie niezwykle istotnego. Wtedy też muzyka nabiera większego
znaczenia. Ja myślę, że są to decyzje i koncepcje reżyserów i producentów. Trudno
to nazwać kierunkiem. Tak się działo w przeszłości, dzieje się dziś i pewnie
będzie się działo w przyszłości.
Czy uważasz, że muzyka
legalnie kupowana w formie plików mp3, na przykład ze sklepów typu ?iTunes?,
może w przyszłości wyprzeć z rynku płytę kompaktową?
Tak, może się tak zdarzyć, bo taki jest kierunek rozwoju
tego przemysłu. Pokolenia, które w tej chwili wchodzą w okres słuchania muzyki,
coraz rzadziej stykają się z nośnikiem fizycznym. Takie są ich przyzwyczajenia,
a nabywają je nie przez obcowanie z płytą kompaktową, a właśnie z plikiem.
Myślę, że ta tendencja będzie wzrastała. Być może pojawi się jakiś inny nośnik
fizyczny, który przejmie rolę płyty kompaktowej, ale w dzisiejszych czasach
wszystko idzie przecież w kierunku rozwoju wirtualnego, w stronę internetu i
wymiany plików czy urządzeń przenośnych. Cóż, chyba taka jest zatem przyszłość.
Niestety.
Zostawmy na chwilę muzykę
filmową i przejdźmy do muzyki poważnej. Od dłuższego czasu komponujesz dla
Krakowa muzyczną pasję. Jest to gatunek trudny i wymagający, zwłaszcza jeśli
kompozytor decyduje się na wykorzystanie całego wachlarza środków
kompozytorskich różnych epok. Czy podczas komponowania natknąłeś się na jakieś
wyjątkowe przeszkody, które narzucił Ci sam ten gatunek?
W muzyce poważnej też, tak jak w muzyce filmowej o czym
mówiłem wcześniej, idę swoją drogą. W związku z tym, gdy piszę taki duży utwór
jak pasja, staram się iść moim kierunkiem. Oczywiście nie ma tam elektroniki,
ale są w niej te rzeczy, które lubię. Witold Lutosławski powiedział kiedyś, że
?pisze tylko taką muzykę, którą sam chciałby usłyszeć?. Ja się w wielu
sytuacjach tym właśnie kieruję. ?Pasja? to zamówienie z krakowskiego festiwalu ?Misteria
Paschalia?. Będzie to utwór wokalno-instrumentalny do słów Janusza Onufrowicza
i potrwa około godziny. Głównym problemem przy pisaniu pasji było to, że
powstała u mnie jakaś olbrzymia odpowiedzialności w związku z poruszanym religijnym
tematem. To powodowało pewne zblokowanie przy pisaniu. Ten utwór jeszcze do
końca nie powstał, pomimo tego, że przecież rozmawialiśmy ze sobą o nim kilka
miesięcy temu. Powody były różne. Pisałem dużo muzyki filmowej, która miała
krótkie deadline`y i w związku z tym przeszkadzało to w pisaniu tej ?Pasji?.
Prawdziwą przeszkodą była tu jednak ta bardzo duża odpowiedzialność tematyczna.
Kiedy ten utwór ma
planowo zostać zaprezentowany?
Pierwszy plan był taki, że premiera miała odbyć się dwa lata
temu na festiwalu ?Misteria Paschalia?. To się nie udało z dwóch względów. Po
pierwsze - utwór nie był gotowy, a po drugie - było wiadomo, że organizatorzy
mają problemy z budżetem. W tej chwili, ponieważ utwór jest nieskończony, nie
ma aktualnie planu, kiedy on ma być wykonany. Mam plan, by skończyć ten utwór w
tym roku, ponieważ ten rok w dużej mierze postanowiłem poświęcić właśnie na
pisanie muzyki poważnej. Do połowy marca skończę pracę przy swoim drugim
nie-filmowym projektem - ?Koncercie na klarnet i orkiestrę?, który będzie
wykonany na festiwalu za dwa miesiące - 23 kwietnia. Muszę go jak najszybciej
skończyć, by wykonawcy mieli szansę i czas się nauczyć go grać. [śmiech]
Przez ostatnie trzy lata zaniedbałem dość poważnie muzykę
poważną i źle się z tym czuję. Widzę, że czas leci, że mam sporo do powiedzenia
również w tym gatunku i chciałbym, żeby powstały utwory, które chodzą mi po
głowie. To jest oczywiście walka z moim lenistwem i ze znalezieniem czasu i
chęci na pisanie. W przypadku koncertu klarnetowego jestem wdzięczny
wykonawcom, że to zamówienie do mnie przyszło. Głównie była to inicjatywa
znakomitego polskiego klarnecisty Artura Pachlewskiego. Jestem do tego projektu
ostro stymulowany. Dyrygentem będzie angielski dyrygent, który już przebiera
nogami, by partyturę dostać i się z nią zapoznać, ale musi niestety poczekać
jeszcze kilka dni, aż wykombinuję ostatnie nuty. [śmiech]
W muzyce istnieje, jak
wiemy, kultura wyższa i kultura masowa. Jaką muzykę Ty najbardziej szanujesz,
jako dzieło artystyczne?
To jest trudne pytanie. Ja słucham bardzo dużo różnorakiej
muzyki. W każdej stylistyce potrafię dostrzec coś, co ma dla mnie wartość.
Nawet w tak dosyć prostych stylistykach, jak współczesny pop czy muzyka klubowa.
W każdej z tych dziedzin znajduję rzeczy, które są dla mnie interesujące.
Oczywiście trudno mi wartościować i stawiać na równi ze sobą, na przykład,
dzieła Lutosławskiego z utworami Erica Prydz`a. Na każdym muzycznym poletku są
jacyś wykonawcy i dzieła, które robią na mnie wrażenie i które uznaję za
wartościowe.
Którą ze swoich prac
uważasz za swoje najlepsze lub ulubione dzieło?
Generalnie rzadko mi się zdarza słuchać mojej muzyki. Jest
to trochę skomplikowane pytanie, bo ja swoją muzykę traktuję jak moje dzieci, a
je przecież trudno wartościować. Jest to w jakimś stopniu część mnie i tak
zostanie. Są projekty, które lubię i uznaję, że się udały. Za takie uważam ?Kryminalnych?,
?Tylko mnie kochaj? czy na przykład ?Dlaczego nie!?. Są też takie moje
projekty, o których, jeśli zdarza się mi przy jakieś okazji ich słuchać, mówię
sobie czasem, że: ?o nieźle, to mi się nawet też udało?. [śmiech]
Czy masz jakieś
ulubione ścieżki dźwiękowe innych kompozytorów?
Oczywiście. Bardzo cenię sobie Johna Williams`a. Lubię też muzykę
z ?K-Pax? Może to głupio zabrzmi, ale ja, tak szczerze, nie słucham dużo
muzyki filmowej. [śmiech] Ogólnie mało muzyki słucham, bo bardzo dużo muzyki
sam piszę. Tak mówiąc otwarcie, siedzę tutaj i nie mogę sobie puścić muzyki w
trakcie pracy. Z kolei jak nie siedzę w domu w studio, to nie mam ochoty
specjalnie muzyki słuchać. W zasadzie muzyki słucham głównie w samochodzie.
Przeglądając Twoją
dyskografię nie trudno zauważyć, że jedna z płyt nie jest firmowana Twoim
nazwiskiem, tylko nikomu nic nie mówiącym pseudonimem. Dopiero po otwarciu
książeczki można między wierszami wyczytać Twoje nazwisko i to nie jako
kompozytora. Skąd ten pomysł?
To była sytuacja dość prozaiczna. Był to swoisty konflikt
interesów między producentami. Ja, godząc się na współpracę z jednym
producentem, nie sądziłem, że może to być dla kogoś kłopot w kontekście innej
produkcji. Okazało się, że producent z którym bardzo chciałem zrobić inny film,
bardzo źle przyjął moją współpracę przy filmie ?Jeszcze raz?. Ustaliliśmy więc
wspólnie, że jedynym wyjściem z tej sytuacji będzie postawienie sprawy w ten
sposób, że napiszę muzykę do filmu ?Jeszcze raz? pod pseudonimem. Nie bardzo
było to dla mnie miłe rozwiązanie, bo lubię podpisywać się swoim imieniem i
nazwiskiem. Z drugiej strony myślałem wcześniej o wprowadzeniu sobie jakiegoś
pseudonimu, takiego łatwego do wymawiania nie tylko w języku polskim. Nie
miałem jednak na to czasu i okazji. Tutaj jednak pojawiła się taka możliwość, a
raczej konkretnie - konieczność. [śmiech] Stąd ten ?Greenski?. Musiałem
wymyślić ten pseudonim i dzięki temu dalszy przebieg wydarzeń przebiegł
pomyślnie. Producentowi filmu ?Jeszcze raz? bardzo zależało na tym, bym to ja
pisał muzykę, więc, dzięki temu pseudonimowi stało się to możliwe. Była to dość
typowa sytuacja natury formalno-prawnej i odmiennych oczekiwań. Mnie bardzo
podobał się, poza ?Jeszcze raz?, ten drugi film, więc pomyślałem, że warto
jednak zgiąć kark i zgodzić się na ten kompromis i ten pseudonim, by mieć możliwość
napisania muzyki do obu projektów. Z perspektywy czasu widzę, że podjąłem
wówczas dobrą decyzję.
Rozglądałem się uważnie
po ścianach i nie widziałem nigdzie wiszących tych Złotych i Platynowych Płyt,
którymi nagradzano albumy ze ścieżkami dźwiękowymi z Twoich filmów
Problem jest właśnie taki, że ja ich fizycznie nie mam.
Otrzymali je tylko wydawca i wytwórnia. Kompozytor już nie. Nie powiem, żebym
był zadowolony z tego aspektu, ale cóż Tak to teraz u nas czasem, jak widać,
bywa w tym show-biznesie. Następne pytanie proszę. [śmiech]
Jednym z problemów w
muzyce filmowej jest odrzucanie partytur. Czy spotkałeś się w swojej karierze z
sytuacją, że Twoja muzyka została odrzucona przez producentów czy reżysera?
Miałem dwie takie sytuacje, gdzie producenci ogłosili
konkurs na kompozytora. Zostałem zaproszony by zaprezentować im jakąś swoją
muzyczną wizję - takie swoje demo. Nie wybrano mnie. Nie była to sytuacja, że
ja miałem podpisany kontrakt, rozpocząłem pracę i wtedy muzyka została
odrzucona. Po prostu nie wygrałem konkursu. Miałem też trzecią, trochę inną
sytuację. To było jeszcze za czasów moich studiów - wieki temu. [śmiech] Nie
będę tutaj wchodził w szczegóły, ale powiem, że był to projekt dwóch reżyserów.
Wcześniej samemu poddał się inny, bardzo znany polski kompozytor. Miałem
wrażenie, że oni kompletnie nie wiedzą jak zrobić ten film. Początkowo wyglądało
na to, że ponieważ byliśmy wówczas w podobnym wieku, to się dogadamy. Okazało
się to jednak kompletnie niemożliwe. Oni przychodzili na spotkania ze mną,
prezentując pierwsze wersje filmu i każdy mówił do mnie co innego. To był jakiś
kosmos i też się samemu poddałem. [śmiech] Po mnie napisał do tego filmu ponad
godzinę muzyki inny znany polski kompozytor. Nagrywali ją aż w Moskwie, ale
efekt był finalnie taki, że wykorzystali z niej potem w filmie tylko trzy
minuty, a resztę zapełnili klasyką. [śmiech]
Przy pierwszych dwóch sytuacjach o których wspomniałem,
chodziło o serial i o bardzo dziwny film, można powiedzieć awangardowy,
światowego operatora. Było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Zrobiłem
dla niego tylko demo, ale sama praca nad tym była dla mnie bardzo inspirująca.
Mogłem tam skomponować sobie zupełnie coś nowego w stosunku do tego, co robiłem
dotychczas. Było to dla mnie bardzo rozwijające i pomimo, jak się potem
okazało, nie wybrania mnie do tego projektu, cenię sobie tą przygodę. Innych
tego typu sytuacji nie miałem.
Zaciekawiła i trochę
zaniepokoiła mnie ostatnio Twoja nieobecność w filmach. Od przeszło półtora
roku nie widziałem Cię w żadnym projekcie
W 2009 roku zauważyłem pewien wpływ kryzysu na branżę.
Zrobiłem tylko jeden film - ?Projekt Dziecko?. Reżyserem filmu jest Adam
Dobrzycki, który teraz jest znany ze swojego scenariusza do ?Kołysanki?
Machulskiego. Jest to świetny scenarzysta i reżyser, a przy tym człowiek bardzo
skromny. Mam nadzieję, że dzięki tym działaniom otworzą się dla niego szerokim
łukiem drzwi do polskiego rynku filmowego. W najbliższym czasie ten film będzie
premierowany. W rolach głównych występują w nim między innymi Zbyszek
Zamachowski, Dominika Ostałowska, Paweł Królikowski, Misiek Koterski, Cezary
Kosiński i Tomek Karolak. Będzie to dramatyczna historia małżeństwa w średnim
wieku, któremu do pełnego szczęścia brakuje jedynie dziecka, którego nie mogą
mieć. Rozpoczynają zatem poszukiwania dawcy nasienia... Nie chciałbym zdradzać
więcej szczegółów, ale powiem, że bardzo sobie chwalę prywatnie ten projekt.
Ostatni film jaki zrobiłem przed nim, to przeszło rok temu -
?To nie tak jak myślisz kotku?. Ten 2009 rok był rzeczywiście spokojny, ale po
części z mojego wyboru. Poprzednie lata były bardzo wyczerpujące. W 2008 roku
zrobiłem chyba ze trzy filmy fabularne i dwa duże seriale, więc tego było sporo
i w pewnych momentach byłem bardzo zmęczony. Nie powodowało to, że nie miałem
ochoty pracować dalej, bo moja praca jest pasją, ale mogło to spowodować jakiś
uszczerbek na moim zdrowiu. [śmiech] W obecnym roku, mam nadzieję, będzie się
coś działo, bo ja lubię jak coś się dzieje.
Czy mógłbyś zatem coś
powiedzieć o swoich planach filmowych na obecny rok?
Są na horyzoncie przynajmniej dwa ciekawe projekty, ale ja
mam taką sprawdzoną przez lata zasadę, że nie mówię o projektach, które jeszcze
nie nastąpiły. W świecie filmu i show-biznesu bywa różnie, dlatego też, jak
będzie wszystko finalnie ustalone, to umówimy się na kolejną rozmowę i wtedy
wszystko powiem. [śmiech]Jeden z tych
projektów będzie prawdopodobnie dość długim wyzwaniem. Podejrzewam, że prace
nad nim potrwają ponad dwa lata, bo to bardzo skomplikowana produkcja. W
najbliższych miesiącach okaże się, czy ona w ogóle jest do wykonania, z racji
trudnego tematu do udźwignięcia. Będziemy mogli się upewnić dopiero po włożeniu
w to pewnej ilości pracy i sprawdzeniu czy to ma sens.
Czy masz jakiś swój
wymarzony projekt, albo czy był taki film, do którego bardzo chciałeś napisać
muzykę, a skomponował ją finalnie ktoś inny?
Ostatnio miałem taki przypadek jak pracowałem z Adamem
Dobrzyckim nad naszym ?Projektem Dziecko?. Adam równolegle wówczas, o czym nie
bardzo wiedziałem, pracował nad scenariuszem do ?Kołysanki? Machulskiego. W
pewnym momencie Adam pokazał mi trochę zdjęć z tego filmu i opowiedział o nim.
Wtedy pomyślałem sobie, że strasznie chciałbym do takiego projektu - czarnej
komedii, napisać muzykę. Od razu miałem ją nawet w głowie! Te fotosy były tak
inspirujące i plastycznie świetne Niestety po chwili okazało się, że Michał
Lorenc jest tam już zakontraktowany. Zazdrościłem mu tego w takim pozytywnym
znaczeniu. Fajnie jest mieć tego typu nietypowy projekt w karierze. Byłem
tydzień temu na tym filmie w kinie i szczerze przyznaję, że Michał świetnie się
wywiązał ze swojego zadania.
Czasami zdarzają się też sytuacje, w których projekt bardzo
by mnie interesował w sensie zawodowego wyżycia się - zrobienia fajnej muzyki
akcji, ciekawego artystycznego projektu i pomysłu. Okazuje się jednak, że
projekt ten robi osoba kompletnie przypadkowa. Jeszcze jak taka osoba się
dobrze wywiąże z zadania, to w porządku. Gorzej jak jest inaczej i jak widzę
efekt, który jest straszny
Czyli masz czasem
takie odczucie jak oglądasz film, że ?przecież ja bym to zrobił ze trzy razy
lepiej??
Czasami tak się zdarza, to fakt. Szczęśliwie jednak moi
koledzy kompozytorzy co raz częściej po prostu dają radę i fajne rzeczy piszą.
[śmiech] A tak już serio, to mnie cieszy ten fakt, bo po tych latach, gdy ta
nasza muzyka filmowa miała przecież różną jakość, ta poprzeczka idzie od dawna do
góry. Ja teraz życzyłbym sobie filmów z prawdziwymi emocjami i prawdziwymi
postaciami - dramatów, filmów akcji czy thrillerów. Kino komercyjne w którym
zrobiłem kilka produkcji, spowodowało, że dostaję stosunkowo mało innych
propozycji. Zostałem tak trochę zaszufladkowany. Żałuję tego. Czasami słyszę od
zaprzyjaźnionych osób z naszej branży filmowej, że jestem nieraz postrzegany,
jako kompozytor, który po pierwsze - pisze muzykę tylko do kina komercyjnego i,
po drugie - w związku z tym pobiera gigantyczne honoraria i większości producentów
nie stać na moją osobę. To jest bzdura, bo w praktyce wygląda to inaczej.
Najlepszy dowód na to, że jest inaczej, to fakt, że zrobiłem ten dość kameralny
?Projekt Dziecko?. Film ten nie miał dużego budżetu. Byłem bardzo zadowolony,
że po tych wszystkich elektronicznych i orkiestrowych partyturach, mogłem
napisać do tego filmu muzykę kameralną i intymną.
Życzyłbym sobie teraz projektów mniej komercyjnych, bo mam
potrzebę realizowania się też w sposób bardziej artystyczny. Nie uważam
oczywiście, że nie można napisać do filmu komercyjnego muzyki, która ma walory
artystyczne, ale ciągnie mnie do takich bardziej psychologicznych produkcji.
Mam nadzieję, że takowe propozycje będą do mnie trafiać w przyszłości.
Maciek, czy ja mam
przez to rozumieć, że nie lubisz już komedii romantycznych?
To nie tak! [śmiech] Komedie romantyczne sprawiają mi
olbrzymią przyjemność. Jeśli jest to dobra komedia, w której bohaterowie mają
nakreślone przynajmniej odrobinę głębi psychologicznej i potrafią wykreować
uczucia na ekranie, to jest to dobra rzecz. Moją specjalizacją jest przecież muzyczne
wspieranie tych uczuć i emocji. Czy jest to strach, miłość, akcja, smutek czy
radość, to ja te emocje wspieram swoją muzyką. Uważam, że najgorszy film to
taki, który nie ma emocji, który jest pozbawiony jakiejkolwiek głębi. Dla mnie
muszą pojawić się w filmie, nawet szczątkowo, choćby najbardziej negatywne czy
złe emocje, cokolwiek, ale żeby one w nim były. To też angażuje widza i
słuchacza oraz daje muzyce możliwość lepszego zadziałania na ekranie i nie
tylko na ekranie.
Czy uważasz, że jest
możliwe kształtowanie gustów muzycznych u osób dorosłych?
Jeżeli założymy, że człowiek zmienia się przez całe życie,
to jest też możliwe u niego kształtowanie gustów muzycznych przez cały czas.
Wiele zależy od charakteru i psychiki człowieka, oraz od tego, co się zdarzyło
w naszym pierwszym okresie życia, czyli wtedy, gdy nasiąkamy doświadczeniami
muzycznymi, naukowymi, artystycznymi i życiowymi. To nas zawsze kształtuje. W
pewnym momencie życia ktoś może zetknąć się, na przykład, z muzyką Coltrane`a i
może się okazać, że to jest jego ukochana muzyka i idzie w to. Jest to chyba
właśnie to, o co zapytałeś, czyli kształtowanie pewnych gustów
Na zakończenie naszej
rozmowy wyobraźmy sobie sytuację w której rzucasz komponowanie i zaczynasz
pracę jak ?zwykły? człowiek - powiedzmy w jakimś biurze, od godziny 8 do 16.
Czy taka perspektywa jest możliwa w Twoim przypadku, czy możesz sobie wyobrazić
w ogóle taką sytuację?
Nie, to jest absolutnie niemożliwe. [śmiech] Moja partnerka
jest architektem, więc wiem jak wygląda praca za takim biurkiem, mniej więcej.
[śmiech] Ja od zawsze pisałem muzykę - już od podstawówki. To jest u mnie
integralne, po pierwsze z powodu korzeni rodzinnych, a po drugie to jest moja
pasja i integralna część mojego życia. Nie potrafię sobie wyobrazić co
musiałoby się stać, żebym miał przestać pisać muzykę.Podobnie, jeśli chodzi o sposób w jaki żyję.
Trudno mi byłoby ulec takiemu uporządkowaniu, żeby mój zawodowy dzień, jak
wspomniałeś, trwał na przykład od godziny 8 do 16. Chociaż w pewnych sytuacjach
zastanawiam się, czy nie pomogło by to w zwalczaniu tego mojego lenistwa i
braku poukładania. [śmiech]
Czyli rację miał Hans
Zimmer mówiąc, że ?gdyby stało się tak, że nie mógłbym pisać już nigdy więcej
muzyki, to by mnie zabiło??
Nie wiem czy Hansa Zimmera by to tak do końca zabiło, bo jak
wiemy, niestety wyjątkowo mało ostatnio samodzielnie komponuje, a żyje.
[śmiech] A czy mnie by to zabiło? Raczej nie, bo jestem zbyt pozytywnie
myślącym człowiekiem. Mam potrzebę kreatywnego podejścia do wielu rzeczy, więc
w takiej sytuacji pewnie potrafiłbym sobie znaleźć coś innego, co pozwalało by
mi wypełnić tą pustkę i potrzebę. Kreowałbym sobie wtedy jakieś inne ciekawe rzeczy
ale to muzyka jest tą moją najukochańszą kreacją
Bardzo Ci dziękuję za
rozmowę.
Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich miłośników
muzyki filmowej.
Składam serdeczne podziękowania dla Maćka Zielińskiego - za poświęcony mi czas, życzliwość i cenne uwagi oraz za pokazanie mi kilku tajników swojego zawodu.
Powyższy wywiad jest naturalnym uzupełnieniem rozmowy z kompozytorem, którą przeprowadził ponad trzy lata temu Łukasz Remiś. Zachęcam do przypomnienia sobie tamtego wywiadu :
Przeczytaj także nasze recenzje płyt Macieja Zielińskiego :