?Istotą twórczości artysty jest wychodzić poza przetarte
szlaki, przekraczać niemożliwe...?
Marcin Pospieszalski
21 marca spotkałem się z Marcinem Pospieszalskim - kompozytorem, muzykiem, basistą, multiinstrumentalistą,
aranżerem i producentem muzycznym.
Marcin Pospieszalski należy do słynnej muzycznej rodziny
Pospieszalskich - ambasadorów polskiej kultury i muzyki. Wszechstronnie
wykształcony. Brat Mateusza - słynnego saksofonisty, Jana - dziennikarza i
basisty oraz Karola - gitarzysty i trębacza. Kompozytor muzyki do takich filmów
jak ?Słodko gorzki?, ?Demony wojny według Goi? czy ?Prawo ojca?. Zdobywca ?Złotych Lwów? - najbardziej
prestiżowej polskiej nagrody filmowej, za swoją muzykę z filmu ?Słodko gorzki?,
z którego ścieżka dźwiękowa była jedną z najlepiej sprzedających się płyt z
polską muzyką filmową w latach 90. Od przeszło 25 lat nieprzerwanie współpracuje
z Michałem Lorencem jako
orkiestrator, instrumentalista i solista.
Producent bestsellerowych płyt Anny Marii Jopek, Michała
Urbaniaka i zespołu ?Raz, Dwa,
Trzy?. Czterokrotny laureat prestiżowych ?Fryderyków? w kategorii ?najlepszy producent muzyczny roku?. Członek
legendarnego zespołu ?Tie Break?.
Grał też w kultowym zespole ?Armia?
Innymi słowy - człowiek-orkiestra!
Od lat występuje, między innymi, wspólnie z innymi legendami
polskiej sceny muzycznej - Darkiem ?Maleo? Malejonkiem, Robertem ?Litzą?
Friedrichem i Tomaszem ?Budzy? Budzyńskim, w zespole ?2Tm2,3?. Po świetnym, przeszło dwugodzinnym koncercie właśnie tego
zespołu, udało mi się spotkać z zapracowanym artystą w krakowskiej ?Hali
Korona?...
Czy Marcin Pospieszalski woli być orkiestratorem czy
kompozytorem? Dlaczego lubi komponować muzykę do filmów animowanych? Z czym
wiąże się w naszym kraju posiadanie nazwiska Pospieszalski?
Tego, między innymi, dowiecie się z poniższego wywiadu.
Zapraszam więc do lektury!
[Adam Krysiński] Spotykamy
się po koncercie zespołu ?2Tm2,3? lub jeśli ktoś woli - ?Tymoteusz?
[Marcin Pospieszalski] ?Budzy? nie lubi jak się mówi na nas
?Tymoteusz?! [śmiech] Ma być albo ?2Tm2,3? albo ?TMK? i nic innego. [śmiech]
[śmiech] Czy liczyłeś
kiedyś z iloma wykonawcami i zespołami występowałeś w swoim życiu?
Trudno mi jest odpowiedzieć na to pytanie, bo jeśli liczyć
wszystkie grupy, wykonawcy, hasła to tego było sporo. Pierwszym, takim chyba najważniejszym
etapem był dla mnie zespół ?Tie Break?. Grałem w nim z moim
bratem Mateuszem, z
?Ziutem? Gralakiem czy z ?Yaniną? Iwańskim. W ?Tie Breaku? grał też Włodek
Kiniorski. Wszyscy się w nim rozwijaliśmy! To była ekipa, która potem się
rozeszła i każdy poszedł w swoją muzyczną stronę, choć często dalej razem
współpracujemy przy różnych projektach, mimo, że zespół nie istnieje. Później
były kolejne zespoły i inne działania, ale jest tego rzeczywiście bardzo dużo i
nie jestem w stanie, tak sądzę, wszystkiego wymienić.
Marcin, Twoja
mobilność zawodowa nie od dziś robi wrażenie. Czy Ty w ogóle bywasz w domu?
Wiesz co, muszę ci powiedzieć, że ostatnio w nim bywam i to
nawet sporo! Był czas, gdy przebywałem dużo czasu poza domem, to prawda. To był
koniec lat 80. i początek lat 90... W drugiej połowie lat 90. byłem bardzo,
bardzo mocno zajęty i w tym domu przebywałem jeszcze rzadziej. Trochę teraz
tego żałuję, bo moi synowie wówczas dorastali i, w pewnym stopniu, przegapiłem
ich dzieciństwo. Taka jest po części cena wykonywania tego zawodu. Dziś jednak sobie
to rekompensuję, bo spotykam się z nimi dodatkowo też zawodowo, tak jak choćby
dziś - z Mikołajem, który jak widziałeś, grał na koncercie na skrzypcach.
Często jeżdżę teraz z synami w trasy.
Jak przy tej
niezliczonej ilości projektów udaje Ci się znaleźć inspiracje do kolejnych?
Dobre pytanie! Sam walczę z tym, żeby nie popaść w pewnego
rodzaju rutynę i mechaniczność. Ja najbardziej w muzyce cenię świeżość i
odkrywanie za każdym razem nowych horyzontów. Nudzi mnie powielanie tego
samego, dlatego działam zawodowo na różnych płaszczyznach, bo istotą twórczości artysty jest wychodzić poza przetarte szlaki, przekraczać
niemożliwe...
Czy urodzenie się z
nazwiskiem Pospieszalski do czegoś w naszym kraju zobowiązuje?
Ja tego jeszcze nie wiem, bo nie miałem tego obciążenia.
[śmiech] Gorzej mają dzieci moje i moich braci - Mateusza, Janka i Karola. W
Anglii ostatnio sukcesy zaczyna osiągać ?Pola? - wokalistka. To pseudonim
Pauliny Pospieszalskiej - córki mojego brata Karola. Wydała płytę i pracowała tam
między innymi z takim znanym aranżerem i orkiestratorem - John`em Altman`em. Z kolei
Marek - syn Mateusza, dziś grał na koncercie i jest wschodzącą gwiazdą
saksofonu i klarnetu. Mój syn Mikołaj dobrze sobie radzi w swoim własnym zespole
?Dagadana?, a dziś też wystąpił na koncercie Nikodem jest z kolei perkusistą Lada
moment może do nich dołączyć kolejne pokolenie Pospieszalskich i za chwilę nikt
nie będzie wiedział o co chodzi i kto jest kim. [śmiech] Dla nich jest to
trudniejsze, bo poprzednie pokolenie - ja czy Mateusz, coś już w swoim życiu
osiągnęliśmy, a oni muszą znaleźć jakąś swoją kolejną, nową muzyczną działkę.
Miałem wspaniałych rodziców, którzy zajmowali się sztuką - nie muzyką, tylko konkretnie
malarstwem i architekturą, ale właśnie to młodsze pokolenie - moje dzieci i
dzieci mojego rodzeństwa, ma o wiele trudniej. Jedno nie ulega wątpliwości - nazwisko
Pospieszalski chyba zawsze musi wiązać się z muzyką i od tego nie ma ucieczki.
[śmiech]
Poza graniem zajmujesz
się też między innymi produkcją muzyczną. Trzy lata temu, poza wcześniejszymi
produkcjami bestsellerowych płyt Anny Marii Jopek czy Michała Urbaniaka,
wyprodukowałeś też solową płytę swojej żony Lidii. Czy nie uważasz, że łączenie
życia prywatnego z zawodowym, może być czasem niebezpieczne dla muzyka?
Niebezpieczne było to, że my z Lidką nic nie robiliśmy razem
przez dłuższy czas! [śmiech] Był to taki rodzaj muzycznego oddalania się i
dobrze się stało, że zrobiliśmy tę płytę razem. Oboje jesteśmy związani z
muzyką od lat i taki projekt był potrzebny To jest wspólna produkcja, bo Lidka była
współproducentką. Ona ma swoje wizje, bardzo konkretne artystyczne pomysły,
które realizuje czasami wbrew mojemu zdenerwowaniu i wbrew mojej woli. Czasami też
to ona właśnie decyduje o jakichś sprawach artystycznych, nawet bardziej niż
ja. Łączenie takich sytuacji o które pytałeś bywa niebezpieczne, ale tylko
wtedy, gdy stajemy z Lidką na swoich egoistycznych pozycjach. Gdy jest to
natomiast współpraca, kompromisy i tworzenie czegoś razem, to może to być owszem
trudne i twórcze, ale nie jest to niebezpieczne dla naszego małżeństwa.
[śmiech] Jest to wręcz często bardzo, bardzo dobre!
Grasz na wielu przeróżnych
instrumentach - gitarze basowej, fortepianie, skrzypcach, kontrabasie, klawiszach, cymbałach i innych. Granie na którym instrumencie sprawia Ci
największą radość, a na którym jest dla Ciebie największym wyzwaniem?
Zawsze i największą przyjemnością i największym wyzwaniem
była dla mnie gitara basowa i kontrabas. Szczególnie gitara basowa jest mi
bliska, bo gdy zaczynałem swoją przygodę z muzyką, było naprawdę niewielu
rasowych basistów w naszym kraju. W zasadzie z topowych nazwisk byli to wówczas
Krzysiek Ścierański, Andrzej Pluszcz i jeszcze Waldek Tkaczyk z ?Kombi?. Było
wtedy łatwiej zaistnieć na rynku i wiele się nauczyłem. W tej chwili jest masę
znakomitych i bardzo zdolnych muzyków, którzy mają nieporównywalnie większy i
lepszy dostęp do muzyki, niż my mieliśmy za swoich młodych czasów. Przez to też
ci młodzi dochodzą dziś bardzo szybko do czegoś. Najciekawsze rzeczy przeżyłem
w swoim życiu muzycznym właśnie grając na gitarze basowej. Miałem szczęście
grać z gwiazdami, które kiedyś miałem okazję kojarzyć tylko z płyt - dla mnie
byli oni legendą. Później sam stałem z nimi na scenie i mogłem z nimi grać. To
było największe wyzwanie, największe przeżycie i takie spełnienie moich
niektórych marzeń z młodości.
Zapewne też często
improwizujesz. Jak to jest z tą improwizacją, czy powstaje tak samo jak
kompozycja?
To jest świetne pytanie! Kompozycja też jest w pewnym
stopniu improwizacją, ale taką, którą możemy sobie przygotować wcześniej na
spokojnie w zaciszu i poukładać sobie, a potem ją zaprezentować gotową.
Improwizacja z kolei jest bardzo niebezpieczna, tak jak chodzenie po linie.
Można się poślizgnąć i spaść. [śmiech] To ryzyko jest jednak wkalkulowane w
improwizacje. W improwizacji cenię też to, że można na żywo coś zmienić. Gdy
jest jakiś gorszy dzień, czy ktoś z muzyków ma gorszy nastrój, to możemy
wówczas zagrać zupełnie inaczej, w zupełnie innej prezencji i innymi dźwiękami.
Improwizacja jest jeszcze bardziej twórcza na żywo, niż kompozycja.
Czy miewasz czasem
problemy z niemocą twórczą?
Cały czas! [śmiech] Rozmawiamy w okolicach muzyki filmowej,
więc muszę powiedzieć, że niesłychanym wyzwaniem dla mnie było pisanie mojej
pierwszej, w pełni autorskiej muzyki filmowej. Kiedy instrumentowałem dla
Michała Lorenca, to było bardzo przyjemne, bo Michał brał odpowiedzialność na
siebie. To była jego muzyka, jego pomysły - nie moje. Ja to tylko przekładałem
na różne instrumenty. Nawet jak ja coś źle zrobiłem, to i tak było potem zawsze
na Michała! [śmiech]W momencie, gdy sam
miałem napisać muzykę w pełni, pojawiła się u mnie wielka odpowiedzialność.
Pojawiła się odpowiedzialność za dźwięki, za to jak je się poukłada, jak ktoś
będzie je grał i słuchał oraz zestawiał z moim własnym nazwiskiem i z moją
osobą. To musiały być wówczas w pełni dźwięki moje i tylko moje. Z niemocą
twórczą miewam często taki problem, że siadam i nie słyszę tej muzyki - nic nie
słyszę. Dopiero po jakimś czasie, czasami przypadek, decyduje często, że coś
usłyszę. Muszę przyznać, że bardzo pomocna mi tutaj jest moja żona Lidka. Gdy
nie mogę wybrnąć z jakiejś muzycznej sytuacji, to proszę ją i ona mi pomaga,
podsuwa mi pomysły i wskazówki... Jestem jej za to bardzo wdzięczny!
Przejdźmy teraz właśnie
do muzyki filmowej. Czy pamiętasz swoją pierwszą zawodową przygodę z filmem,
nie jako kompozytor?
To było bardzo dawno. Nie pamiętam do jakiego filmu Michał
miał zrobić tylko dodatkową muzykę, tylko do scen z playback`ami - do takich scen,
gdzie ktoś tańczył Pamiętam jednak, że wtedy zaaranżowałem dwa utwory, ale nie
pamiętam tytułu filmu. Miałem wtedy 21 lat - był to chyba 1983 rok... To było
nasze pierwsze spotkanie. Przy późniejszym ?Łuku erosa? też było wyzwanie, bo
tam już mieliśmy muzykę na orkiestrę. Michał wymyślił tam świetną muzykę. Rozpisałem
i zaaranżowałem mu dźwięki na pełną orkiestrę smyczkową. Gdy usłyszałem na
nagraniu po raz pierwszy te dźwięki na żywo, było to dla mnie wielkie przeżycie
i byłem z tego naprawdę dumny.
Przez cały okres
kariery Twojej i Michała współpracujecie razem ze sobą. Zrobiliście wspólnie
wiele wspaniałych filmów i ścieżek dźwiękowych. Czym różni się dla Ciebie
tworzenie instrumentacji od komponowania muzyki?
To jest totalna różnica. Instrumentacja jest działalnością po
części usługową. Chodzi w niej o to, żeby jak najlepiej przełożyć myśl Michała,
jego muzyczne pomysły, melodie i jego wizje, na instrumenty, które mamy do
dyspozycji i żeby zrobić to jak najlepiej się da. Kompozycja jest natomiast
działalnością twórczą. Ja od początku do końca muszę wymyślić wszystko -
melodie, harmonię, funkcjonowanie tej muzyki w filmie... Muszę ją potem
rozpisać na instrumenty. To są spore różnice.
Osobiście jako
kompozytor muzyki filmowej zadebiutowałeś w 1990 roku ?Domem na głowie? w
reżyserii Grzegorza Kędzierskiego. Później była ?Kanalia? i Twój wielki sukces
- ?Słodko gorzki?. Po nim przyszły ?Demony Wojny według Goi? i ?Prawo ojca?... Jak
wspominasz pracę przy tych filmach, czy masz z tymi projektami jakieś
szczególne wspomnienia?
Oczywiście. Te pierwsze tytuły, które wymieniłeś, to były
pierwsze moje kroki w kinie, takie niepewne. Uczciwie przyznaję, że nie za
wszystkie dźwięki teraz po latach jestem w stanie wziąć odpowiedzialność i się
do nich przyznać. [śmiech] Moje dojrzałe pisanie zaczęło się właśnie dopiero od
?Słodko gorzkiego?, gdy Władek Pasikowski postanowił zainwestować we mnie -
nikomu wcześniej nieznanego kompozytora konkretnie muzyki filmowej, a dokładniej
jeszcze nie-kompozytora. Spotykaliśmy się razem przy okazji poprzednich projektów
Władka z Michałem Lorencem. Władek dużo ryzykował, bo był to duży film. Dał mi
do ręki olbrzymi aparat wykonawczy - dostałem duży budżet i Sinfonię Varsovię -
wspaniałą orkiestrę. Jestem bardzo zadowolony z tej muzyki i chyba Władek też z
niej był zadowolony
Krytycy też byli
zadowoleni, bo przecież dostałeś za tę pracę ?Złote Lwy?, a i płyta z muzyką
była wielkim bestsellerem
Tak, masz rację. To były dobre czasy dla polskiej muzyki
filmowej Później Władek zadzwonił do mnie przy ?Demonach wojny?, co
utwierdziło mnie w przekonaniu, że poprzednio się spodobałem. [śmiech] Dość
długo przymierzaliśmy się do tego tytułu i do tej muzyki. O ile w ?Słodko gorzkim?
Władek zostawił mi prawie że zupełną swobodę, jeśli chodzi o muzykę i wybór
środków, to przy tym projekcie siedzieliśmy długo i rozmawialiśmy razem o tej
muzyce. Przedstawialiśmy swoje wizje i doszliśmy do wniosku, że ta muzyka musi
być surowa. Postanowiliśmy zrezygnować z niektórych elementów orkiestrowych i
instrumentów. Nie użyliśmy instrumentów dętych drewnianych, była tam tylko sama
?blacha? i smyczki. Muzyka ta była dość dołująca, tak jak i film, który
przecież też nie był radosny i lekki. Pamiętam jak po sesji nagraniowej jedna
ze skrzypaczek z ?Polskiej Orkiestry Radiowej?, z którą nagrywaliśmy tę muzykę,
powiedziała: ?No panowie, teraz to przydało by się coś nagrać do jakiegoś filmu
o ptaszkach i skowronkach, bo trochę się czuję przybita.? [śmiech] Ale wszyscy
byliśmy wówczas w takich poważnych nastrojach
Tam była w filmie taka
scena spalenia wsi
Tak, dokładnie! Zilustrowałem ją taką narastającą fakturą
dźwięku Muszę powiedzieć, że w tamtych latach bardzo inspirowała mnie też
muzyka góralska i trochę to słychać w tej muzyce. Nie jest to inspiracja
wprost, bo nie przekładałem tam dosłownie muzyki góralskiej, broń Boże.
[śmiech] Gdzieś ta surowość grania jest tam jednak słyszalna - surowo, mocno i
w dole
Dlaczego sam tak
rzadko pracowałeś jako główny kompozytor przy filmach? Za ?Demony wojny? i
?Prawo ojca? przecież również zostałeś doceniony, bo obie ścieżki dźwiękowe
były nominowane do ?Orłów?. Czy jest to Twój wybór? Wolisz być aranżerem i
orkiestratorem, niż kompozytorem?
To jest wybór reżyserów, choć przyznaję, często też sam
odmawiałem propozycji, bo owe projekty zupełnie mi nie leżały. Były one tak
dalekie od moich zapatrywań na życie i na film, że odmawiałem. Jeśli jest
reżyser, który ma dobry i ciekawy film, a sam wiesz, że kiedyś w naszym kraju
mało pisało się muzyki filmowej, to takie projekty dostawali często topowi
kompozytorzy. W latach 90. prym mieli Michał Lorenc czy Zbyszek Preisner - oni
dostawali wiele projektów i pisali dużo muzyki. W przypadku moich filmów, zwróć
uwagę, że robiła je bardzo podobna ekipa - Władek Pasikowski, Paweł Edelman,
montażystka Wanda Zeman czy ci sami producenci. To były trzy duże filmy, przy
których dobrze się nam pracowało i oni postanowili we mnie inwestować. Jestem
tym zaszczycony, bo to przecież wybitne nazwiska polskiego kina. Naprawdę
wybitne
Czy w przyszłości chciałbyś
być znowu głównym kompozytorem przy jakimś filmie?
Powiem ci szczerze, że marzy mi się to! Pisanie muzyki do
filmów daje niesłychaną swobodę i poczucie takiej twórczej siły. Dostajesz do
dyspozycji materię, która z jednej strony bardzo cię inspiruje, bo dla
kompozytora bardzo ważne jest to, że będzie miał jakąś inspirację, a film jest właśnie
niesłychaną inspiracją Są w nim sceny, nastrój, klimat, gra aktorska - to
wszystko pobudza zmysły. Jest to fantastyczne wrażenie artystyczne - napisać
coś, czego jeszcze nie było... Tworzysz jakąś fakturę, która powstaje w twojej
głowie, realizujesz to, a potem słyszysz jak nagrywają to muzycy, a na końcu
widzisz i słyszysz jak to wszystko działa w filmie To jest niesamowite!
Niedawno napisałem muzykę do dużego fabularyzowanego filmu dokumentalnego -
?Historia Kowalskich?. Bardzo chciałbym znów skomponować muzykę do jakiegoś
dużego filmu fabularnego, ale to nie ode mnie zależy.. Konkretnie - nie tylko
ode mnie to zależy.
Chętnie skomponował bym znów muzykę do jakiegoś filmu
animowanego. Bardzo lubię pracę przy takich projektach, bo to mnie bardzo
inspiruje! Udało mi się zrobić muzykę do takich dwóch dużych projektów - jednym
z nich były bajki filozoficzne Leszka Kołakowskiego pod tytułem ?Czternaście
bajek z Królestwa Lailonii?. Było to 13 odcinków, a w jednym z nich kukiełki
animowały obrazy Bruegel`a. Świetna i niepowtarzalna rzecz! To była muzyka, w
której mogłem bardzo artystycznie zaszaleć i stworzyć różnorodne muzyczne
kolory. Strasznie ją sobie cenię! Drugim takim moim bajkowym projektem były
?Mordziaki?.
Fascynuje mnie również polska muzyka źródłowa, nie muzyka
ludowa - bo to takie skomercjalizowane określenie - ale właśnie muzyka
źródłowa. Za niedługo odbędzie się taki festiwal ?Wszystkie mazurki Świata? w
Warszawie, trochę związany z Rokiem Chopinowskim. Jestem w jego radzie
programowej i wymyślamy tam mnóstwo różnych rzeczy. Fascynuje mnie odkrywanie
naturalnej, rdzennej muzyki kulturowej... a to też często pomaga w pisaniu
muzyki filmowej!
Czy próbujesz walczyć o
filmy w jakiś sposób? Czy bierzesz udział w jakichś konkursach na kompozytorów?
Nie, zdecydowanie nie. W życiu wszystkie rzeczy, które mnie
spotykały, po prostu mnie spotykały i nie walczyłem o nie. Uważam, że to jest
najzdrowsza sytuacja. Jeśli komuś podoba się to co robię, to weźmie moją
muzykę, jeśli nie - to niekoniecznie.
Czy mógłbyś powiedzieć
coś o swoich najbliższych planach zawodowych, poza akustyczną trasą koncertową ?2Tm2,3?,
w której obecnie przebywasz?
Tego jest bardzo dużo, tylko nie wiem teraz od czego zacząć
Kilka tygodni temu zakończyliśmy pracę nad nową płytą zespołu ?Raz, Dwa, Trzy?,
którą też wyprodukowałem. Była to rzecz dość absorbująca mnie, tak psychicznie
i artystycznie, ale cieszę się bardzo, że ta płyta ?SkąDokąd? tak świetnie się
sprzedaje - jest teraz chyba trzecia na OLiS-ie! [w chwili publikacji wywiadu to najlepiej sprzedająca się płyta w
naszym kraju - przyp.red.] Prawdopodobnie za
niedługo do studia wejdę też z Martyną Jakubowicz i będziemy nagrywać jej nową
płytę. Myślę również cały czas nad swoim solowym projektem i drugą płytą mojej
żony. Tych projektów będzie sporo Jest tego sporo!
Na zakończenie naszej
rozmowy powiedz czym jest dla Ciebie sztuka?
To jest trudne pytanie Sztuka, a muzyka w szczególności,
dotyka sfery duchowej. Dotyka naszych emocji, uczuć ale też naszych dążeń.
Wiele razy spotkałem się w swoim życiu z sytuacją, gdy ludzie mówili, że muzyka
pomogła im w życiu. To jest niesamowite! Ostatnio słyszałem wywiad z Małgorzatą
Walewską - naszą wybitną śpiewaczką operową, i ona powiedziała w nim, że jak ma
jakiś problem czy zły humor, to puszcza sobie wtedy ?Taniec Eleny? z ?Bandyty?
Michała... i zawsze jej to pomaga! To jest świetne! Muzyka zawsze nam pomaga i
potrafi robić takie małe cuda. Dzięki temu podnoszeniu na duchu, możemy działać
i iść dalej w życiu. Wydaje mi się, że to znaczenie muzyki jest najważniejsze i
najpiękniejsze!
Ja również tak uważam!
Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.
Również Ci dziękuję i pozdrawiam wszystkich serdecznie!