35. FPFF: POLONICA - muzyczno-filmowe spotkania z Ablem Korzeniowskim i Cezarym Skubiszewskim30 Maj 2010, 13:18Wczoraj zakończył się 35. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Główną nagrodę - Złote Lwy - zdobył obraz Jana Kidawy-Błońskiego Różyczka, zaś nagrodę za muzykę otrzymał Paweł Mykietyn za soundtrack do filmu Trick. Podczas Festiwalu naszej Redakcji udało się spotkać z dwoma cenionymi w kraju i na Świecie kompozytorami. Pierwszym był Abel Korzeniowski, promujący w Gdyni dwa swoje filmy - Samotnego mężczyznę oraz Igrając z lwem, którego zapytaliśmy między innymi o projekt Rabbit Hole z Nicole Kidman w reżyserii Johna Camerona Mitchella, do którego miał pisać muzykę. Niestety, jak poinformował nas kompozytor, nie jest on już związany z tym filmem na skutek różnic artystycznych między producentami a reżyserem. Jak zapewnił nas Korzeniowski, rozstanie przebiegło w przyjaźni i było podyktowane raczej rozsądkiem niż złymi emocjami. Jeśli chodzi o następne plany zawodowe, to w tym momencie w grę wchodzi kilka dużych projektów, ale - jak to w tej branży bywa - konkurencja jest duża a czynników, które decydują o zatrudnieniu, wiele. Sukces Samotnego mężczyzny - o czym Abel doskonale zdaje sobie sprawę - jest dla niego tak naprawdę dopiero prawdziwym "debiutem" w Hollywood, a to niesie za sobą szansę, ale też nowe trudności. Kompozytor nie ukrywa, że zależy mu teraz najbardziej na projektach z tak zwanej "wyższej półki", to znaczy na tych bardziej medialnych, gdyż w dużej mierze to właśnie oglądalność filmu gwarantuje kompozytorowi kolejne angaże. Korzeniowski wrócił też na moment do swojej pracy nad Samotnym mężczyzną, zwracając uwagę na to, że jednym z czynników, który pozwolił zaistnieć jego muzyce, była tak rzadka w zachodnim kinie wysmakowana forma tego obrazu. Kompozytor również bronił ten film przed pojawiającymi się zarzutami o przerost formy nad treścią, wskazując na wyjątkową wrażliwość reżysera i wcale nie tak powszechną u innych twórców zdolność posługiwania się językiem obrazów do opowiedzenia przejmującej historii. Zapytany przez z nas o otwierające film muzyczne zapożyczenie ze ścieżki dźwiękowej z Metropolis (o utwór Drowning będący kalką Gardens of Pleasure - przyp.), przyznał, że w tym jedynym przypadku reżyser nie chciał zrezygnować z temp-tracka, więc na potrzeby Samotnego mężczyzny dokonano jedynie kosmetycznej zmiany aranżacji utworu.
Samo Metropolis i pracę przy nim Abel Korzeniowski wspomina jako bardzo dobre. Otrzymał tam do dyspozycji nie tylko olbrzymi aparat wykonawczy, ale również pełną artystyczną swobodę. Zapytany o to, czy interesował się poprzednimi ilustracjami do filmu Langa, potwierdził, że zna tylko oryginalną kompozycję Gottfrieda Huppertza. Zależało mu bowiem, by skonfrontować swoją wizję z pracą jedynej osoby, która pisała ścieżkę dźwiękową zgodnie z wytycznymi reżysera. W ramach tego samego przeglądu POLONICA, podczas którego pokazywano film z muzyką Abla Korzeniowskiego, na Festiwalu gościł również inny bardzo ciekawy kompozytor z polskim rodowodem - Cezary Skubiszewski. W Polsce prawie nie znany, w Australii, gdzie od wielu lat mieszka, traktowany jak gwiazda, przyjechał do Gdyni pokazać dwa działa ze swoją muzyką - odważny obraz Blessed w reżyserii Any Kokkinos oraz komercyjny melodramat Death Defying Acts autorstwa Gillian Armstrong, za który otrzymał najważniejsze australijskie wyróżnienia muzyczne. Podczas konferencji przed filmem, kompozytor opowiedział trochę o swojej pracy i wrażeniach z kontaktu z polskim kinem, którym zresztą od dawna jest bardzo zainteresowany. Zapytany o różnice we współpracy z reżyserami australijskimi a tymi z Hollywood, Skubiszewski zwrócił uwagę na kwestię budżetu. Przy dużych i drogich filmach więcej osób podejmuje decyzję a reżyserowi trudniej jest kontrolować produkcję. Zazwyczaj bowiem reżyser ma wolną rękę, jeśli chodzi o wybór na przykład operatora albo montażysty, natomiast jeśli chodzi o kompozytora i muzykę, każdy ma na ten temat jakieś zdanie. Jeśli ktoś zaczyna robić wysokobudżetowe filmy w Ameryce, to wszystko szybko staje się do siebie bardzo podobne. Robiąc firmy artystyczne można zachować więcej osobowości (twórczej - przyp.). Opowiadając o swoich ostatnich i przyszłych projektach, kompozytor wspomniał, że w tym roku miał już okazję zrobić muzykę do filmu Bran Nue Dae z Geoffreyem Rushem w jednej z ról, który określił jako obraz w stylu Blues Brothers i "pierwszy aborygeński musical". W planach ma również operę dla dzieci oraz film o czterech aborygeńskich dziewczynach, które czasie wojny w Wietnamie pojechały tam śpiewać muzykę soul.Zapytany o polskie kino, określił się jako jego wielbiciel, a także podkreślił swoje przywiązanie do twórczości Krzysztofa Kieślowskiego. Urodziłem się tutaj i cała moja artystyczna emocja została ukształtowana w Polsce. - zapewnił Skubiszewski. O tegorocznym Festiwalu powiedział natomiast: Uważam, że było kilka bardzo dobrych filmów - pięć czy sześć, które były zrobione w naprawdę świetnym standardzie. Uważam, że to jest dobra proporcja, bo większość filmów robionych na świecie to złe filmy. Kompozytor ujawnił, że dla niego najlepszym filmem Festiwalu była Różyczka, również ze względu na doświadczenia osobiste. W latach, kiedy dzieje się akcja filmu, kompozytor jeszcze mieszkał w Polsce (wyjechał w 1973 r. - przyp.) i sam miał okazję uczestniczyć w pokazywanych na ekranie rozruchach roku 1968. Do tego dochodzi przedstawiony w tym filmie tragiczny, wręcz Szekspirowski wątek trójkąta miłosnego, który nakreślony został na tle mocnego politycznego tła. Spośród innych obrazów, które go zainteresowały, Cezary Skubiszewski wymienił także przejmujący obraz Doroty Kędzierzawskiej, pt. Jutro będzie lepiej oraz komedię Milion dolarów w reżyserii Janusza Kondratiuka.Jako że spotkanie odbywało się przed projekcją Death Defying Acts, kompozytor opowiedział, że tworząc muzykę do tego filmu zależało mu na zaakcentowaniu szkockości (akcja dzieje się w Szkocji w I połowie XX wieku - przyp.), ale bez bezpośredniego odwoływania się do muzyki ludowej. Nie chciałem pisać muzyki szkockiej, ale chciałem, by to się czuło. (
) Nie ma nut szkockich, ale się czuje, że tam coś jest z tej Szkocji. Wspominając ten film, Skubiszewski nie ukrywał, że praca nad nim zmęczyła go na tyle, że po jej zakończeniu zrobił sobie przerwę i wyjechał na jakiś czas do Europy. Plusem tej współpracy było jednak to, że mógł napisać swoje kompozycje na dużą orkiestrę, a nagrodą za włożony wysiłek była możliwość osobistego poznania Catheriny Zeta-Jones. Relację przygotował: Krzysztof RuszkowskiZdjęcia: [ródło: Life & Last.fm] Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy!
|