AKADEMIE FESTIWALOWE - CZAS HONORU
Ostatni blok konferencji festiwalowych skupił się na rodzimym
Czasie Honoru. Ta telewizyjna produkcja, emitowana w TVP od 2008 r., należy do najchętniej oglądanych, gromadząc co tydzień przeszło dwa miliony widzów. W ramach promocji czwartej serii na Festiwalu pojawili się jej twórcy oraz gwiazdy, uchylając rąbka tajemnicy zza kulis serialu.
Na pierwszy ognień poszli producenci
Michał Kwieciński i
Małgorzata Burzańska, kompozytor
Bartosz Chajdecki, odpowiedzialna za montaż muzyki
Anna Malarowska oraz
Rafał Olbiecki z Krakowskiej Komisji Filmowej. Krótko po nich wystąpili aktorzy odgrywający główne role w serialu:
Jan Wieczorkowski, Maciej Zakościelny, Antoni Pawlicki, Magdalena Różczka i
Agnieszka Więdłocha.
Choć dyskusja dotyczyła wielu aspektów tworzenia
Czasu Honoru, w tym genezy serialu, kontrowersji związanych z wątkiem Cichociemnych, pracy na planie, roli formatów telewizyjnych i in., wyłowiliśmy najciekawsze naszym zdaniem fragmenty, bezpośrednio dotyczące tego, co na FMF-ie najważniejsze, czyli muzyki filmowej.
O niełatwych początkach:
Kwieciński: Pamiętam, jak kręciłem
Jutro idziemy do kina. Był bardzo słoneczny dzień. Jedna z aktorek powiedziała mi: - Mam taką płytę... Jest taki genialny chłopak z Krakowa. Jak będziesz chciał zrobić muzykę do tego swojego filmu, to spróbuj go. Mi się wydaje, że on jest genialny.
My dostajemy w miesiącu co najmniej 2-3 takie dema. Miałem jednak już wtedy inną koncepcję tej muzyki, głównie opartą na przedwojenne aranżacje, które zrobił Misza Hajrulin. (
) Przed
Czasem Honoru znów spojrzałem na tę płytę. Nagle usłyszałem coś tak genialnego, że stwierdziłem: - Rany Boskie, dlaczego ja wtedy tego nie przesłuchałem?! (
) Jak to zrobiłem, to wiedziałem, że to musi być Bartek. (...) Nie miałem wątpliwości, że to jest jakieś nowe odkrycie. My się ciągle poruszamy w pewnych schematach kompozytorów - jest ich 5, 6 czy 10. Ta sytuacja oczywiście dynamicznie się zmienia, bo jest już dużo nowych nazwisk. Bartek absolutnie zachwycił mnie swoja muzyką i swoim talentem.
Chajdecki (na zdj.z prawej): To nie było tak, że Ty mi od razu zaproponowałeś pracę. Do końca trzymałeś mnie w niepewności. Dostałem na dzień dobry bardzo oficjalny telefon: - Bardzo byśmy chcieli dostać od Pana materiał napisany pod konkretne sceny. Ja byłem w wielkim stresie. (...) Pamiętam, że żona mojego realizatora rodziła. On montował i miksował tę muzykę, a ja mu w tym czasie malowałem półki, by przygotować pokój na przyjście potomka. To wszystko było absolutnie zwariowane. Tak się złożyło, że po około 2 tygodniach - bo to zajęło trochę czasu - wysłałem pierwsze demo i poszedłem spać. Błyskawicznie po otrzymaniu tego dema zadzwonił Michał Kwieciński i powiedział: - Chyba mogę Panu pogratulować, bo został Pan wybrany do napisania tej muzyki. Ja odłożyłem telefon i padłem bez czucia, a jak się obudziłem byłem kompletnie głuchy. Straciłem słuch, ponieważ przez dwa tygodnie kompletnie nie spałem. Dostałem jakiejś alergii. A my mieliśmy się wtedy spotkać. Ja tylko pisałem smsy, by jakoś przesunąć spotkanie z producentem, dlatego że to chyba nie byłoby dobre, jakby na pierwsze spotkanie przyszedł głuchy kompozytor. [śmiech]
Kwieciński: Niezwykłe było to, że z reguły kompozytorzy piszą dema na syntezatorach. Zawsze mówią, że to będzie dwa razy lepsze, bo to - rozumiesz - jest na syntezatorze. A u Bartka była taka sytuacja, że on nagrywał to po kościołach z jakimiś grupami muzyków. To wszystko było na żywo. Twoje demo nie było z syntezatora, to było demo prawdziwej orkiestry.
Chajdecki: To był skład 8-osobowy, złożony z moich znajomych. (...) Spotkaliśmy się i nagraliśmy muzykę. Muzyka z czołówki to jest muzyka z nagrań próbnych. Potem zrobiłem wersję dużą, orkiestrową i się okazało - i to była dla mnie ważna nauka - że orkiestra daje bardzo fajne szerokie brzmienie, ale emocjonalność muzyki spada.
O ilustrowaniu serialu: Chajdecki: W większości seriali jest tak, że muzyka jest robiona pod scenę trwa ileś tam minut. Nie trzeba jej więcej, ponieważ (twórcy - przyp.) nie chcą, by muzyka z jednej sceny nachodziła na drugą. W
Czasie Honoru łączymy sceny muzyką.
Malarowska: Ja składałam zamówienie, że brakuje mi takich a takich tematów...
Kwieciński: ...
Pogoń, Miłość, Namiętność, Wojna...
Chajdecki: Program dzisiejszego koncertu dokładnie to obrazuje, bo tam są dokładnie te tytuły, które dostawałem w zamówieniach.
Malarowska: Poloneza jednak nie zamawiałam.
Chajdecki: No
Poloneza nie. Ja się czasami upieram, by dodać coś poza zamówieniami, na swoje wyczucie. W większości wtedy Anna dzwoni do mnie i mówi: - Słuchaj, bardzo fajne, ale za duże i w ogóle bez sensu. [śmiech] Mówi: - Delikatniej, delikatniej. Tak bardziej telewizyjnie. Ja wtedy schodzę delikatniej i robimy takie wersje utworów.
W
Czasie Honoru była dość komfortowa sytuacja, jak na seriale, bo miałem dwa pełne odcinki do dyspozycji. Część utworów była robiona do dema pod konkretne sceny, a potem rozwijałem te tematy w formę, jaka powinna być w serialu, czyli taką dość schematyczną, którą można manipulować. To jest zadanie Anny.
Malarowska: To już jest najprzyjemniejszy etap produkcji serialu. Ja w zasadzie jestem takim widzem, który ogląda bardzo często już zmontowany materiał. Przy tym projekcie mam niezwykły komfort, bo muzykę dostaję w śladach, które wykorzystuję dowolnie i które mogę składać jak klocki LEGO. Czasem mi się zdarza - co na pewno kompozytor usłyszał - składać na przykład warstwy dwóch różnych utworów. Ale podstawą i tak jest
Con legno, które dodajemy do wszystkiego. [śmiech]
Chajdecki: Zawsze dzwonię do Anny i mówię: - Anno, dostaniesz pełne wersje utworów, ale nic się nie przejmuj, bo jak sobie tam wyciągniesz wiolonczelę z fortepianem, to będzie delikatniej.
O znaczeniu muzyki filmowej:
Wieczorkowski: Muzyka jest bardzo ważnym elementem w każdym filmie czy serialu, szczególnie kostiumowym czy historycznym. Bez muzyki i obrazu nie ma filmu. Bez aktorów można by zrobić film, ale bez obrazu i muzyki nie.
Zakościelny: Czasami idziemy dograć jakieś postsynchrony do
Czasu Honoru i widzimy taki offline, czyli taki obraz bez dźwięków i bez muzyki. Takie to trochę drewniane. Muzyka tak to wzbogaca, że to wszystko płynie. To jest doskonały przykład, że bez niej jednak ten serial byłby po prostu inny.
Wieczorkowski: Wyobrażasz sobie
Gwiezdne wojny bez muzyki? Albo
Indianę Jonesa?
Zakościelny: Mamy taką możliwość, by słuchać muzyki podczas nagrywania ujęć, na co bardzo denerwuje się dźwiękowiec. Reżyser chodzi i nam ją puszcza, by nas nakręcić.
Wieczorkowski: Ja pamiętam, jak w szkole teatralnej mieliśmy ćwiczenia. Nie pamiętam, czy to był Czechow, czy coś z Szekspira. Aż się prosiło, żeby się nastroić, puszczając swoje ulubione tematy muzyczne, filmowe czy jazzowe. Nam to jednak odradzano - że to jakieś pójście na łatwiznę. Wiem, że jednak się stosuje coś takiego. Ktoś mi ostatnio mówił, że słucha się fragmentu i nawet można przy nim grać.
Pawlicki: Ja kiedyś brałem udział w takich próbach do spektaklu teatralnego, gdzie reżyser od samego początku puszczał muzykę, którą chciał w tym spektaklu. Mam wrażenie, że nas tak ta muzyka niosła, że nie musieliśmy już nic grać. Ten spektakl nie był sukcesem. [śmiech]
Wieczorkowski: Jest tyle utworów w muzyce filmowej, które wywołują emocje. Jest taki film:
Czysta formalność Giuseppe Tornatore. Tam muzykę zrobił oczywiście Ennio Morricone. Tam jest utwór, który śpiewa Depardieu. To się nazywa
Ricoradare. Pamiętam jak na koncercie Morricone 11 lat temu w Kongresowej był solista, który go wykonywał. Jest tak wzruszający, że wystarczyłoby pierwsze 15, 20, 30 sekund tego utworu w słuchawce w uchu i łatwiej by się grało wzruszenia. Dużo łatwiej. To taki chwyt. Trochę oszustwo, ale kino to jest w jakimś tam stopniu oszustwo.
Ulubiona muzyka filmowa:Zakościelny: Gladiator.
Wieczorkowski: Kino Paradiso Ennio Morricone.
Pawlicki: Black Hawk Down Hansa Zimmera.
Różczka: Magnolia.
Więdłocha: Ja lubię najbardziej muzykę z
Bandyty Michała Lorenca.
Zakościelny: I
Czas Honoru, oczywiście. [śmiech]
KONCERT - CZAS HONORU
Na wielki finał Festiwalu organizatorzy przygotowali widzom - nie bójmy się użyć tego słowa - historyczne wydarzenie. Po raz pierwszy w Polsce, na międzynarodowym festiwalu filmowym, zaprezentowano wielki symfoniczny koncert młodego, polskiego debiutanta i to z muzyką do serialu telewizyjnego. Czy w naszym kraju grywa się naszą muzykę filmową na taką skalę? Nie. To ewenement. Warto o tym pamiętać i o tym wspomnieć, bo w innych mediach, ku mojemu zdziwieniu, niespecjalnie dostrzeżono ten fakt, a szkoda.
Będąc związany emocjonalnie z tą muzyką, mając możliwość zapoznawania się z ogromem materiału, jaki Bartosz Chajdecki skomponował przez dwa lata na potrzeby tego serialu, nie ukrywam, że nerwowo wyczekiwałem koncertu. W głowie kłębiło się wiele pytań, ale bardzo dobrego muzycznego efektu końcowego tego wieczoru byłem pewien już na starcie. Choć nie obyło się - według mnie - bez drobnych minusów, które postanowiłem zostawić na koniec.
To co najbardziej cieszyło mnie od samego początku, to fakt, że widzowie będą mieli możliwość zapoznania się z tą muzyką zagraną na żywo przez bardzo duży skład. Jej wykonanie podczas koncertu, śmiem twierdzić, udowodniło niektórym krytykom, wytykającym jej momentami płaskie brzmienie na płycie, że muzyka broni się sama.
Drugim aspektem, który mnie ucieszył, był program tego koncertu. Co prawda nie udało mi się przepchnąć mojej koncepcji umieszczenia w nim pewnych dwóch utworów - musiałem tutaj ulec decyzji ich twórcy - ale z drugiej strony bardzo rozsądnym kompromisem, niwelującym ten brak, był dla mnie fakt włączenia do koncertu trzech utworów, które nie pojawiły się na płycie, w tym jednego, który nawet nie pojawił się w serialu. Decyzją kompozytora postanowiono zaprezentować je w drugiej części koncertu. I tak, zachwalany w relacjach innych mediów, ?nowy? utwór z elementami żydowskimi, z fantastycznymi wokalizami utalentowanej
Ani Witczak (na zdj. poniżej), nie był dla szanującego się fana serialu niczym nowym. Na koncercie, oczywiście, został zaprezentowany w dłuższej, rozbudowanej formie, i jego przekaz emocjonalny był przez to o wiele potężniejszy. Po jego brawurowym wykonaniu tym bardziej żałuję, że kompozytor,
/foto/upload/koncert-ch8.jpgmimo moich usilnych przekonywań podczas wspólnego wyboru materiału na płytę, zdecydował się go nie zamieszczać na krążku. Z drugiej strony wydana przez
Polskie Radio S.A. płyta nie jest typowym ?the best of-em?, co kompozytor i ja podkreślaliśmy parokrotnie. Tak więc może Bartosz Chajdecki chciał zachować ten utwór na przyszłość, choćby na okazję takiego brawurowego jego wykonania?
Koncert obfitował w wiele zaskoczeń. Warto wspomnieć tutaj o udziale naszego legendarnego gitarzysty
Jarka Śmietany (na zdj. powyżej), który brawurowo zinterpretował gitarowe partie utworu
Spotkanie, znanego już wszystkim wcześniej z płyty. Dla niewtajemniczonych wspomnę, że początkowo na próby Śmietana przyszedł z gitarą elektryczną, czym doprowadził kompozytora do białej gorączki, ale ostatecznie stanęło na klasycznej gitarze. Nową aranżację uważam za bardzo udaną. W oryginale partie gitarowe są tylko tłem do utworu, bo główny nacisk położony jest na instrumenty smyczkowe. Na koncercie jednak wszyscy mogliśmy podziwiać solowy kunszt artysty, którego instrument ?skradł? reszcie orkiestry całe wykonanie.
Kolejną ciekawostką był najdynamiczniejszy i najbardziej epicki utwór koncertu, nazwany
Czas wojny. Ten inspirowany
Gladiatorem Hansa Zimmera i
Rycerzem Króla Artura Jerry'ego Goldsmitha, symfoniczno-chóralny utwór akcji, brawurowo wykonany przez chórzystów z Polskiego Radia, niestety nie znalazł się do tej pory w serialu i od pierwszego sezonu czeka na to, by w nim zaistnieć. Obawiam się, że nie będzie to jednak możliwe. Przeszło 8-minutowy czas trwania i potężne brzmienie pasuje jedynie do wielkich i długich scen akcji, a takowych w serialu po prostu nie ma i sądzę, że nie będzie, gdyż jego budżet to niestety nie jest budżet dużego filmu wojennego.
Formuła wieczoru zakładała krótkie rozmowy konferansjerów z aktorami grającymi główne role w serialu. Przerywanie utworów wywiadami (trzeba przyznać, że ciekawymi, i należy oddać aktorom, że udało się im mówić ciekawie i z sensem, bez marketingowego PR) zostało jednak przeze mnie niezbyt dobrze odebrane. Według mnie osłabiało to emocje płynące z koncertu. Drugim zgrzytem było nagłośnienie podczas niektórych wykonań, szczególnie w partiach solowych.
Orkiestra AUKSO jest obecnie najlepszą i - warto dodać niewtajemniczonym - najdroższą orkiestrą w Polsce, lecz jest to orkiestra przede wszystkim studyjna, a nie symfoniczna. Nie wiem, ponadto, czy była to wina dyrygenta, którym był
Diego Navarro (na zdj. poniżej), czy też solistów, ale uważam, że niektóre dynamiczne elementy w utworach akcji zostały wykonywane za wolno. Czy jednak można nazwać to minusem? Trudno powiedzieć, bo być może jest to po prostu kwestia mojego przyzwyczajenia do wersji oryginalnej danych utworów.
Powyższe uwagi nie zmieniają faktu, że wielki finał Festiwalu był iście brawurowy. Uważam, że koncert udowodnił wartość muzyki z
Czasu Honoru. Był to moim zdaniem bez dwóch zdań najlepszy koncert Festiwalu, oczywiście, zaraz po inaugurującym koncercie Joe Hisaishiego. Taka też była powszechna opinia w medialnych relacjach. Zaprezentowane przez Bartosza Chajdeckiego utwory, które nie znalazły się na płycie, z pewnością okazały się miłym zaskoczeniem dla wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy serialu nie znają. Może będzie to dla nich motywacją, żeby jednak zapoznać się z nim i zacząć uważnie go śledzić, choćby tylko po to, aby przekonać się, ile muzycznych tajemnic on wciąż w sobie kryje. Naprawdę warto!
Relację przygotowali: Krzysztof Ruszkowski i Adam Krysiński (relacja z koncertu)
Zdjęcia: Damian Sołtysik i Krzysztof Ruszkowski
4. FESTIWAL MUZYKI FILMOWEJ W KRAKOWIE - DZIEŃ 1