Master Classes Transatlantyk 2013 (Marc Marder, Dominika Kotarba)
09 Wrzesień 2013, 06:44
Transatlantyk 2013 już zawinął do portu, ale wspomnienia z
wydarzeń poznańskiego festiwalu jeszcze długo będą pobrzmiewać
echem w pamięci uczestników. Szczególnymi chwilami były spotkania
z ludźmi, którzy na co dzień zajmują się muzyczną i dźwiękową
warstwą dzieła filmowego.
Marc Marder - Komponowanie muzyki do filmów niemych
Marc Marder opowiadał o tworzeniu muzyki do niemego filmuSidewalk stories (1989)
w reżyserii Charlesa Lane'a. Czarno-biała produkcja, opowiadająca historię ulicznego artysty,
który niespodziewanie musi zaopiekować się małą dziewczynką,
przez wielu traktowana jest jako nawiązanie do genialnej komedii
Charliego Chaplina pt. Brzdąc(1921). Oglądając początkowe sceny filmu bez jakiegokolwiek
dźwięku, widz czuje się zagubiony. Nie wiadomo bowiem, czy dym
unoszący się nad ulicą jest czymś naturalnym, czy sygnalizuje
niebezpieczeństwo; wątpliwości wywołuje scena bójki przy
taksówce - czy ma ona charakter komiczny, czy dramatyczny? Takie
pytania moglibyśmy mnożyć, gdyż bez muzyki obraz może być
niejednoznaczny. Dopiero melodia, jej tempo i rodzaj instrumentów
użytych przy jej wykonaniu, tworzą nastrój i głębię oglądanej
historii, wywołując u odbiorcy określone odczucia. Szczególne
znaczenie ma więc muzyka w filmie niemym. Jest ona jedynym
słyszalnym nośnikiem emocji - obraz pozbawiony dialogów i
efektów dźwiękowych bez niej staje się płaski i bez wyrazu.
Gospodarz spotkania wspomniał o
swojej pracy przy tworzeniu muzyki do oryginalnego filmu niemego z
1921 roku pt. A girl in every port(reż. Howard Hawks). Zaangażowanie
Marca Mardera w ten projekt potwierdza wzrastającą popularność
projekcji filmów sprzed ery dźwięku wraz z muzyką skomponowaną
współcześnie i nierzadko graną na żywo podczas seansów. Ostatnie takie wydarzenie w Polsce miało miejsce podczas 13. MFF
T-Mobile Nowe Horyzonty, gdy na wrocławskim Rynku zaprezentowano
zrekonstruowaną cyfrowo ekranizację Pana Tadeuszaw reżyserii Ryszarda Ordyńskiego z 1928 roku. Obrazowi towarzyszyła
muzyka Tadeusza Woźniaka, skomponowana we współpracy z Tomaszem
Szymusiem, Tomaszem Filipczakiem i Piotrem Woźniakiem. (Więcej
informacji na temat tego wydarzenia znajduje się na stronie
festiwalu.
Wśród wielu pytań, zadawanych
przez uczestników spotkania, pojawiło się oczywiście pytanie o
muzykę Ludovica Bource'a do filmu Artysta.
Marc Marder dość powściągliwie, ale jednoznacznie stwierdził, że
nie podziela zachwytów Amerykańskiej Akademii Filmowej, która
nagrodziła francuskiego kompozytora Oscarem. Marder przyznał, że
mimo iż film był całkiem dobrze nakręcony i zagrany, to sama
historia nie zrobiła na nim wrażenia, a muzyka nie zapadła mu w
pamięć.
Dominika Kotarba - "Oko
w uchu"
Dominika Kotarba, montażystka
dźwięku i muzyki oraz konsultantka muzyczna, pracująca między
innymi przy takich filmach jak Pręgi, Tajemnica
Westerplatte, Czarny czwartek, Sęp czyBaczyński, opowiadała
o realiach pracy "dźwiękowca" w Polsce. Podkreślała, że
podstawą sukcesu w realizacji filmu na wszystkich etapach produkcji
jest dobra współpraca i wzajemne zrozumienie między osobami
biorącymi udział w procesie tworzenia filmowego dzieła. Aby dojść
do pomyślnego finału, niezbędne są rozmowy, kompromisy i niekiedy
nawet częściowa rezygnacja z własnej wizji artystycznej (bądź
technicznej) na rzecz innego pomysłu. Dopiero wtedy film ma szansę
powstać w formie zadowalającej.
Mówiąc o dźwiękach, jakie
słyszymy podczas seansu, Dominika Kotarba podkreślała, że każdy
odgłos - od deszczu po kroki człowieka lub szczekanie psa -
jest w filmie zamierzony i starannie dobrany. Brak dbałości o te szczegóły może okazać się ryzykowny. Osoba
obeznana z tematem może bowiem łatwo rozpoznać, że silnik
samolotu, do którego wchodzi bohater, wydaje zupełnie inny dźwięk
niż powinien (przecież każdy typ silnika brzmi inaczej), a kroki
na piasku przypominają raczej chodzenie po żwirze. Patrząc na
zmieniające się w filmie obrazy, obejmujemy wzrokiem tylko
określony obszar ekranu, dlatego bodźców wizualnych nie odbieramy
totalnie, lecz fragmentarycznie. Inaczej wygląda kwestia percepcji
słuchowej. Podczas oglądania filmu dźwięki dochodzą do nas
nieustannie i rejestrujemy je bez naszej woli. Możemy jednocześnie
słyszeć rozmowę dwóch osób, gwar na ulicy, przejeżdżające
samochody i szelest płaszcza; nie musimy skupiać się na jednym
elemencie. Stąd tak ważne
jest, aby warstwa dźwiękowa filmu była dopracowana do perfekcji,
może nawet jeszcze lepiej niż samo ujęcie. Po
czym poznać, że
ekipa odpowiedzialna za dźwięk w filmie wykonała swoje zadanie
doskonale? Dominika Kotarba stwierdziła, że najlepszym dowodem na
dobrze opracowany dźwięk jest fakt, iż podczas projekcji widz nie
zastanawia się nad warstwą brzmieniową filmu; wszystkie dźwięki
wydają mu się tak naturalne, że odnosi wrażenie, iż zostały one
nagrane na planie i nikt w nie już więcej nie ingerował. Prawda
jest jednak taka, że większość dźwięków, które słyszymy w
filmie (poza dialogami, choć i tu są wyjątki) została podłożona
pod obraz już po zakończeniu zdjęć, na etapie postprodukcji. Pomocne przy tym okazują
się profesjonalne biblioteki dźwięków, szeroko wykorzystywane
przez specjalistów od brzmienia w filmie.
Anna Józefiak