20 września miała miejsce premiera nowej płyty jednego z najciekawszych kompozytorów muzyki współczesnej - MACIEJA ZIELIŃSKIEGO pod tytułem V SYMPHONY, wydana przez prestiżową wytwórnię DUX.
Dziś przedstawiamy Wam jej szczegóły, materiał wideo z sesji nagraniowej, wywiad z kompozytorem, oraz szczegółową analizę dzieła, autorstwa dr hab. Iwony Lindstedt z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nowa płyta Macieja Zielińskiego - V Symphony, czyli wszystkie brzmienia litery V na orkiestrę symfoniczną i telefon komórkowy!
Maciej Zieliński, wielokrotnie nagradzany twórca muzyki współczesnej, nominowany w zeszłym roku do nagrody Fryderyk w kategorii ?Kompozytor Roku?, jest znany szerszej publiczności z muzyki do filmowych hitów ostatnich lat. Tym razem proponuje kompozycje orkiestrowe z gatunku muzyki współczesnej. Dzieło V Symphony oraz Elemen T powstały w 2012 roku, w wyniku współpracy kompozytora z Polską Orkiestrą Radiową. Maciej Zieliński od lat pracuje z tym zespołem, jednak tym razem była to współpraca w ramach nowego programu prowadzonego przez Instytut Muzyki i Tańca - ?Kompozytor Rezydent?.
Maciej Zieliński to również długoletni przyjaciel portalu Soundtracks.pl. Artysta aż dwukrotnie na przestrzeni ostatnich lat udzielił nam obszernych wywiadów, jako jedynemu polskiemu medium. Nasz portal wspólnie z kompozytorem brał również udział w przygotowaniu i wydaniu dwóch płyt artysty - muzyki z filmu Projekt Dziecko oraz dwupłytowej składanki Sounds of love: Miłość muzyką pisana.
Graficzne inspiracje i ciekawe efekty dźwiękowe
V Symphony, od samego tytułu poczynając, pełna jest wieloznaczności i elementów typowego dla ponowoczesnej sztuki ?podwójnego kodowania?. W kompozycji pojawia się wiele ciekawych zjawisk dźwiękowych jak np. efekt ?delay?, czy też efekt zwalnianej taśmy, wykonywanych przez orkiestrę ?na żywo?. W postmodernistyczną atmosferę utworu wpisało się wydarzenie, które miało miejsce podczas prawykonania kompozycji. Dokładnie na ostatnim dźwięku ze strony publiczności odezwał się telefon komórkowy. Efekt ten był na tyle muzyczny i tak dobrze wpisał się w inne zjawiska dźwiękowe utworu, że kompozytor dodał partię telefonu do partytury.
V Symphony to ważny dla mnie utwór, w którym szukam mojego własnego pojęcia postmodernizmu. Staram się odnaleźć sposób na łączenie elementów tradycji muzycznej ze współczesnym językiem muzycznym. - mówi Maciej Zieliński.
Okładka i lista utworów:
V Symphony (2012) na orkiestrę symfoniczną:
01. I. Allegro [8:27] 02. II. Andante [5:31] 03. III. Allegro vigoroso [18:39] 04. IV. Andante [5:26] 05. V. Liberamente, poco rubato [8:12]
Elemen T (2012) na orkiestrę:
06. I. Melo D [5:20] 07. II. Harmo N.Y. [6:00] 08. III. Glissan D [5:06]
Muzykę wykonała Polska Orkiestra Radiowa pod batutą Łukasza Borowicza.
Wideo (Full HD) z sesji nagraniowej oraz wywiad z twórcą na temat V Symphony:
Omówienie utworów autorstwa dr hab. Iwony Lindstedt:
Pisząc moje utwory, zwykle podążam myślą za sformułowaniem Lutosławskiego - chcę pisać muzykę taką, jaką sam chciałbym usłyszeć. Innym istotnym elementem jest myśl Grażyny Bacewicz - pisać tak, aby muzycy chcieli to grać. I oczywiście, zawsze myślę o publiczności, której reakcje są dla mnie bardzo ważne - mówił Maciej Zieliński w 2000 roku [Z nadzieją patrzę w przyszłość , ?Muzyka 21? nr 3], dodając jeszcze: Myślę, że twórca zawsze powinien patrzeć do przodu i szukać nowości. Nie musi to oznaczać rozwalania skrzypiec o krzesło, ale znalezienie czegoś odmiennego, choćby były to drobne wynalazki, a nie epokowe odkrycia. Myślę, że w samym słowie twórca kryje się potrzeba robienia rzeczy nowych.
Powyższe deklaracje zdają się nie tracić na ważności także dziś, po prawie dwóch dekadach od czasu ?mocnego wejścia? kompozytora na krajową i międzynarodową scenę muzyczną, docenionego licznymi nagrodami, wykonaniami i nagraniami. Równoległa, pełna sukcesów, aktywność Zielińskiego w zakresie muzyki użytkowej (m.in. muzyka filmowa, teatralna, piosenki) sprawia, że zainteresowaniu jego twórczością poważną towarzyszą pytania nie tylko o jej cechy swoiste, lecz także o ewentualne wzajemne związki obydwu tych sfer twórczego działania.
Niewątpliwie muzyka autonomiczna Macieja Zielińskiego odpowiada na najistotniejsze wyzwania współczesności, począwszy od języka dźwiękowego, poprzez środki służące kształtowaniu formy i dramaturgii, aż po kwestie ogólnoestetyczne. Także jego najnowsze, zarejestrowane na niniejszej płycie utwory wnoszą w te zakresy wiele istotnych danych. Kompozycje te są efektem rocznej współpracy twórcy z Polską Orkiestrą Radiową kierowaną przez Łukasza Borowicza, w ramach programu ?Kompozytor Rezydent?, prowadzonego przez Instytut Muzyki i Tańca. Zarówno V Symphony jak i Elemen T są znaczącymi przykładami rozwoju stylu indywidualnego Macieja Zielińskiego, w których ukazuje on zarówno interesujące odkrycia warsztatowe i ekspresyjne, jak i dokonuje swoistego samookreślenia, jako kompozytor ponowoczesny.
V Symphony:
V Symphony z pierwszą literą czytaną, jako [vi:] to de facto zaledwie druga symfonia w katalogu Macieja Zielińskiego. Jest ona jednocześnie swoistym przeskokiem ponad katalogową numeracją, jak i próbą odniesienia do wielkiej tradycji gatunku, w której Piąta Beethovena jawi się nie tylko, jako jedno z największych osiągnięć w karierze samego jej twórcy, lecz także - wedle słów E.T.A. Hoffmana - ?esencja romantyzmu?. Czołowy motyw tego dzieła - trzy krótkie nuty G i długa nuta Es - był w czasie II wojny światowej używany w transmisjach radiowych BBC, jako naśladujący zakodowaną w alfabecie Morse`a literę ?V? jak ?Victory?. Nie ma tu miejsca na szerszą dyskusję niezwykłej mocy inspirującej, którą Beethovenowska Piąta wykazuje w całej sferze kultury, lecz można stwierdzić, że tytuł symfonii Macieja Zielińskiego nie jest przypadkowy. Kompozytor nawiązuje w nim, bowiem jednocześnie do liczby 5 oraz do rzymskiej litery kryjącej się pod graficznym znakiem V.
U podstaw dzieła leży także inspiracja graficzna, w istotnym zakresie decydująca o finalnej postaci utworu. Przywodzi ona na myśl wielkie dzieła symfoniczne Andrzeja Panufnika, także transformujące tajemnicze i piękne kształty geometryczne z poziomu idei na poziom dźwiękowej i formalnej konstrukcji. W V Symphony Zielińskiego tytułowa cyfra-litera stała się, bowiem punktem wyjścia do ukształtowania formy i syntaksy utworu (5 części, w skrajnych częściach po 5 epizodów rozdzielanych 5 akordami harfy oraz rosnącą lub malejącą z każdym epizodem liczbą krótkich akcentów tutti) oraz jego kształtu metrorytmicznego (dominujące metrum to 5/4). Ponadto do litery V nawiązuje przestrzenne ustawienie orkiestry, a w samej partyturze pojawia się wiele zwrotów zarysowujących kształty tej litery i jej geometrycznych rotacji. Są one zresztą dość łatwe do percepcyjnego postrzegania (na przykład ?falowanie? góra-dół w partii instrumentów smyczkowych w trzeciej części symfonii, czy też przebiegi rozbieżne instrumentów dętych blaszanych i drewnianych w jej pierwszej części).
Zasadniczo V Symphony Zielińskiego ma - jak litera V - kształt symetryczny, w której część IV jest odbiciem lustrzanym części II, a V - części I. Ponadto, o ile część druga operuje ruchem wznoszącym w smyczkach, o tyle czwarta ma kontur opadający, co w całości tworzy zarys odwróconej litery V. Efekt zwierciadlanej symetrii wzmacnia też fakt, iż część II kończy się gwałtownie upuszczeniem przez perkusistę na podłogę różnych metalowych przedmiotów, co wywołuje zaskakujący, głośny efekt, a analogiczny ?hałas? występuje na początku IV części.
Część III jest punktem środkowym całościowego układu symetrycznego symfonii, lecz sama w sobie nie podlega prawu lustra. Za to większość użytego materiału dźwiękowego pochodzi z serii dwunastodźwiękowej, symetrycznej w zakresie następstwa interwałów i ukształtowanej w zakresie melicznego konturu tak, by literę V przypominała.
Seria ta, wraz ze swymi przekształceniami, pojawia się tu zarówno w strukturach horyzontalnych, jak i wertykalnych, a charakterystyczne dla jej wewnętrznej budowy zwroty (trytony, sekundy) są zawsze rozpoznawalne. Co istotne, wykorzystanie techniki dodekafonicznej przez Zielińskiego nie jest w żadnym razie próbą ?reanimacji? tej historycznej techniki w jej ?zamrożonym? kształcie, lecz w pełni uświadomionym sposobem kontroli nad dystrybucją materiału dźwiękowego, kreatywną transformacją dodekafonii, niczym w dziełach Witolda Lutosławskiego.
W muzyce V Symphony Zielińskiego pojawia się zresztą wiele ciekawych, oryginalnych elementów. Jeden z nich kompozytor nazywa ?równoległymi tempami?. To warstwy brzmieniowe, które - choć zapisane w jednym tempie - wywołują wrażenie, jakby były wykonywane w różnych. Początek mają z reguły wspólny, lecz potem jedna z nich pozornie zwalnia lub przyspiesza. Gdy zwalnianiu towarzyszy obniżanie wysokości efekt przypomina operację typową dla muzyki elektroakustycznej - muzyka brzmi jak na zwolnionej taśmie (nota bene łączenie dźwięków orkiestry z elektroniką jest wysoce charakterystyczną cechą muzyki filmowej Zielińskiego). Podobnie czysto orkiestrowymi środkami realizuje kompozytor efekt delay`u, np. we fragmencie kończącym część pierwszą i otwierającym ostatnią.
V Symphony to niewątpliwie utwór, w którym szukam mojego własnego pojęcia postmodernizmu. Staram się odnaleźć sposób na łączenie elementów tradycji muzycznej ze współczesnym językiem muzycznym - pisze kompozytor w autorskim komentarzu. I rzeczywiście od samego swego tytułu poczynając, V Symphony pełna jest elementów typowego dla ponowoczesnej sztuki ?podwójnego kodowania?, którego korelatem jest wieloznaczność. Na przykład perkusyjny ?hałas? kończący II część i rozpoczynający IV to w intencji kompozytora zapewne nie tylko iście Haydnowska ?niespodzianka? dla słuchaczy, lecz także - jak tłumaczy: wstawienie [ ] w swego rodzaju postmodernistyczny cudzysłów. Dzięki temu dość tradycyjny przebieg obydwu tych części nabiera wtedy innego znaczenia, swego rodzaju echa przeszłości tradycji muzycznej. Swoistym znakiem czasu jest zakończenie dzieła, będące pamiątką zdarzenia, które miało miejsce podczas prawykonania - na ostatnim dźwięku zabrzmiał dzwonek telefonu komórkowego. Kompozytor postanowił go uwiecznić w partyturze, jako rodzaj komunikatu wpisującego się w postmodernistyczną aurę utworu.
Elemen T:
Elemen T to dzieło zbudowane z trzech części, których tytuły jawnie odwołują się do określonych zjawisk czy elementów muzycznych - Melo D, Harmo N.Y., Glissan D (zwróćmy przy tym uwagę na relację między fonetycznym efektem odczytania tych tytułów, a sposobem ich zapisania). Spójność całemu utworowi gwarantuje pojawiający się w każdej części motyw, który wywiedziony został z unikatowej serii dwunastodźwiękowej - tzw. serii wszechinterwałowej, zbudowanej ze stopniowo zwiększających się interwałów, od sekundy małej do septymy wielkiej. W pierwszej części utworu seria ta podlega różnym przekształceniom dodekafonicznym, lecz każdorazowo zachowany zostaje jej sens i znaczenie melodyczne (Melo D). Dzieje się tak dzięki bardzo wyrazistemu pod względem motywicznym i rytmicznym ukształtowaniu serii-tematu. Występuje on w bardzo różnych kontekstach fakturalnych, zawsze pozostając wyodrębnialnym słuchowo.
W części drugiej tej kompozycji - Harmo N.Y. - punkt ciężkości przesuwa się na harmonikę. Z krótkich, przekształcanych polifonicznie, dwu-, trzydźwiękowych motywów o rysunku półtonowym wyrasta charakterystyczne tło harmoniczne, w którym podstawową rolę odgrywa starannie dystrybuowany interwał septymy wielkiej. Specyficzny klimat brzmieniowy i ekspresyjny tej części wynika z zastosowania swoistych ?układów klasterowych?, w których dźwięki przylegają do siebie nie w małych sekundach, lecz w odległości wielkich septym właśnie. Wybijające się ponad tym tłem brzmienie trąbki z tłumikiem bezbłędnie przywodzi na myśl wspomniany przez kompozytora w autorskim komentarzu do utworu ?klimat Nowego Jorku?. W sferze idei Harmo N. Y. jest, bowiem hołdem kompozytora dla ofiar ataku na World Trade Center (11 września 2001 roku), gestem wyrastającym z silnej wewnętrznej potrzeby, który jednak nie został w partyturze explicite wyartykułowany i nie ma żadnego znaczenia marketingowego.
Część ostatnia ?Elementów? - Glissan D - poświęcona jest natomiast, zgodnie z tytułem, rozmaitym technikom glissandowym. Budują ją one niemal w całości, co sprawia, że ustęp ten nazwać można swoistą ?etiudą na glissanda?. Pojawiają się one w różnych grupach instrumentalnych, przebiegają w różnych kierunkach, kunsztownie się na siebie nakładają, by w końcu stać się tłem dla finalnej ekspozycji fundamentalnej serii dwunastodźwiękowej (w niskich instrumentach smyczkowych i dętych, pizzicato i staccato).
Zarejestrowana na niniejszej płycie muzyka Macieja Zielińskiego cieszy uszy słuchaczy znaczną klarownością w zakresie kształtowania formy i prowadzenia muzycznych ?akcji?.
Zależy mi na tym, żeby rys dramaturgiczny kompozycji zaangażował odbiorców i nie pozwolił im przestać słuchać - mówi kompozytor [Cieszę się każdą muzyką, którą tworzę, ?Twoja Muza? 2012 nr 4]. Zatem wszelkie środki wyrazu dozuje z wielkim wyczuciem, dając wyraz respektu dla ludzkich możliwości percepcyjnych. Jednocześnie konsekwentnie wypracowuje swój własny język muzyczny, pełen kunsztownych detali, zróżnicowanych barw i faktur, słowem - służący oryginalnej kreacji stylistycznej. Kompozytor osiąga przy tym iście klasyczną równowagę między intelektem i emocją, właściwą wielkim mistrzom muzyki XX i XXI wieku. Czy balans ten stanie się integralnym elementem estetyki Macieja Zielińskiego? Przekonamy się o tym zapewne śledząc jego dalszą drogę artystyczną.
(tekst dr hab. Iwona Lindstedt)
DUX zaprasza na spotkanie z twórcami
26 września 2013 roku o godzinie 17:00 w siedzibie Polskiego Wydawnictwa Muzycznego przy ul. A. Fredry 8 w Warszawie, odbędzie się spotkanie z Maciejem Zielińskim oraz dyrygentem Łukaszem Borowiczem, który po mistrzowsku poprowadził Polską Orkiestrę Radiową podczas prawykonania. Będzie można posłuchać fragmentów płyty, a także osobiście poznać jej Twórców, podyskutować, a także otrzymać płytę z autografami.
(materiały prasowe oraz informacje od Kompozytora)