Muzyka dwóch epok: O Gustawie Mahlerze i "Śmierci w Wenecji" L. Viscontiego
28 Grudzień 2003, 12:37O Luchino Viscontim pisano, że nie było filmowca bardziej niż on zanurzonego w świecie kultury. Jego fascynacje malarstwem, architekturą, literaturą, a przede wszystkim inspiracje muzyczne, zostały już szeroko skomentowane i drobiazgowo przeanalizowane. Jednak każdorazowa lektura filmów Viscontiego odsłania kolejne znaczenia, odsyła do coraz to nowych symboli i obszarów kultury. "Śmierć w Wenecji" jest najdoskonalszym tego przykładem.obraz pierwszy:
sztuka zjednoczona
Kim jest bohater
"Śmierci" Viscontiego? Ów stary kompozytor, którego poznajemy, gdy przybywa parowcem do Wenecji, to figura bardzo wieloznaczna, skonstruowana w odwołaniu do trzech postaci. Protoplastą filmowego Gustava Aschenbacha byli dla Viscontiego kompozytor austriacki Gustaw Mahler, kompozytor i bohater
"Doktora Faustusa" Adrian Leverkun i oczywiście Gustaw von Aschenbach, pisarz będący bohaterem Mannowskiej
"Śmierci w Wenecji". Ten ukłon w stronę literatury, a w szczególności intelektualnej prozy Tomasza Manna i muzyki, muzyki absolutnej (rozumianej dosłownie jako dorobek twórczy Mahlera i symbolicznie - z perspektywy powieści Manna) doskonale pokazuje, jak bardzo był Visconti związany ze światem kultury. Ukazuje także miłość reżysera do muzyki, którą to sztukę ukochał sobie szczególnie. Wszak bohater noweli Manna to pisarz - przekształcenie bohatera w kompozytora przesuwa więc akcenty w filmowej opowieści twórcy
"Lamparta". Znaczeniowo na plan pierwszy wysuwa się więc muzyka, chociaż struktura opowieści to wyrafinowana konstrukcja o wyraźnie literackich korzeniach. Tak oto Visconti obrazem opowiada o słowie i dźwięku, o sztuce w ogóle, którą to jednoczy pod sztandarem X muzy. Nasuwa się tu porównanie z Wagnerowskim pragnieniem syntezy sztuk, które miało się spełnić się w tetralogii
"Pierścień Nibelungów". Owo XIX wieczne marzenie, po raz pierwszy głośno wyrażone przez Schellinga w jego filozofii sztuki u Viscontiego znajduje swe specyficzne spełnienie. Z resztą operowe analogie wydają się jak najbardziej na miejscu, kiedy mówimy o twórcy, który zajmował się także inscenizacją dramatów muzycznych. Jednak muzyczne inspiracje to nie tylko cytaty, aluzje, zapożyczenia. U Viscontiego muzyka pełni także funkcję narratora, wymagającego jednak sporej erudycji.
obraz drugi:
Mahler - Aschenbach
Gustaw von Aschenbach, starzejący się kompozytor, przybywa do Wenecji w poszukiwaniu ukojenia. Osobiste tragedie, odrzucenie jego twórczości i choroba serca - wszystko to powoli odbiera mu siły. Powolna panorama, która przenosi nas do Wenecji początku XX wieku, pokazuje parowiec "Esmeralda", którym do miasta na lagunie przybywa kompozytor. Wysiada z niej mężczyzna w sile wieku, odziany w płaszcz i kapelusz. Chociaż grający Aschenbacha Derek Bogart został ucharakteryzowany na podobieństwo Mahlera, to dopiero wprowadzenia wyraźnych wątków biograficznych umacnia nas w przekonaniu o kim, przynajmniej po części, opowiada Visconti. Dwa epizody, przywołane w retrospekcjach wskazują na osobę wiedeńskiego kompozytora. Pierwszym będzie wygwizdanie dzieł Aschenbacha przez publiczność, drugim natomiast śmierć córki kompozytora. Obie tragedie, pierwsza dla Mahlera-artysty, druga dla Mahlera-ojca, zasadniczo wpłynęły na życie i twórczość kompozytora. Odrzucenie jego dzieł skazało go na artystyczną banicję i wielkie ideowe osamotnienie. Śmierć córki była zaś kolejnym ciosem, którego dopełniły problemy z żoną Almą Schindler. Jak echo odbija się więc u Viscontiego życie Mahlera. Reżyser wprowadza także postać przyjaciela Gustawa - Alfreda. Ich rozmowy nakreślają portret kompozytora-artysty, definiują jego własne rozumienie piękna i sztuki jako takiej. W jednej ze scen Alfred przygrywa na fortepianie fragment pieśni z IV Symfonie Mahlera i komentuje go z właściwym sobie sarkazmem. Wprowadzony zostaje także nieobcy Mahlerowi wątek nietzscheański (niektórzy interpretują postać Alfreda jako filmową reprezentację Nietzscheanizmu luba samego Nietzschego). O tym jednak dalej. A żona Mahlera? Obecna w retrospekcjach, tak naprawdę towarzyszy Gustawowi cały czas. To jej właśnie zadedykował Mahler swoją V Symfonię, którą przywołuje Visconti. Biografia została więc dopełniona.
Obraz trzeci:
Muzyka jako narrator
Tęskne adagio z V Symfonii, pełne smutku, piękna i typowo mahlerowskiego liryzmu powtarza się w filmie kilka razy. Wprowadza także bardzo wiele odniesień biograficzno-kulturowych. O ile łatwo zrekonstruować inspiracje Viscontiego życiem Mahlera, o wiele trudniej ogarnąć szersze konotacje, które wprowadza muzyka najwybitniejszego, jak pisze Bhodan Pociej, kompozytora XX wieku.
Z perspektywy historycznej twórczość Mahlera jest ostatnim ogniwem muzyki romantycznej, a zatem tradycji muzycznej opartej na systemie dur-moll. Mahler nie był jednak eklektykiem, który, jak pisze choćby skądinąd inny wybitny kompozytor B. Schaeffer, "
doprowadził aparat wykonawczy do ekstremum, lecz pomiędzy jego zamierzeniem a możliwościami (czytaj: dziełem) wyrosła przepaść"
1. Wprost przeciwnie - w muzyce wiedeńczyka zawarta została tradycja cała symfonizmu od Haydna przez Mozarta do Wagnera. Za życia znany przede wszystkim jako genialny dyrygent, Mahler pozostawił dzieło, które nie tylko wręcz mieści w sobie Historię muzyki, ale i wskazuje wszystkie nowe prądy, które nadejdą w XX wieku. Mahler "
ogromem inwencji, siłą wyobraźni, szerokością horyzontów twórczych, rozmaitością sposobów kształtowania muzyki, bogactwem języka brzmieniowego, zróżnicowaniem symboliczno-wyrazowej mowy dźwięków, perspektywą metafizyczną i mistyczną głębią góruje nad wszystkimi kompozytorami którzy pojawili się po nim"
2. Był jednocześnie twórcą przełomu, czasów gdy jedna epoka pogrążała się już w rozkładzie, natomiast nowa nie zdążyła jeszcze narodzić. To jemu przypadła rola tego, który zamknął pewien rozdział w historii muzyki, nie pozostając jednak ślepym na jej dalsze losy. W swoich symfoniach, wywiedzionych z wielkiej i chlubnej tradycji niemieckiej, scalił przeszłość ale i odsłonił przyszłość. Bez Mahlera nie byłoby Drugiej Szkoły Wiedeńskiej - Schonberga, Berga i Weberna, czyli pierwszej muzyki XX wieku.
Świadom tego wszystkiego był Luchino Visconti. Ten wirtuoz kina, teatru i opery, wielki esteta i wyrafinowany znawca sztuki, uznał także, iż to sylwetką Mahlera Tomasz Mann inspirował się najbardziej. Wprowadzając muzykę kompozytora nie tylko doskonale zrekonstruował jego symboliczną biografię, ale i nakreślił moment historyczno-kulturowy jakim był przełom wieków.
Wenecja czasów fin de sieclu pogrąża się w zarazie. Na naszych oczach umiera kultura będąca spadkobierczynią romantycznego przesilenia. W niepamięć odchodzi także pyszny świat mieszczański. Odchodzą artyści, którzy tę tradycję reprezentują. Takim właśnie twórcą jest Gustaw von Aschenbach. Jednak nowy świat może powstać jedynie na gruzach starego. Dlatego Aschenbach musi umrzeć. Muzyka Mahlera jest tu pomostem pomiędzy tym, co pogrąża się w agonii, a przyszłością, która jeszcze nie nadeszła. Wywiedzione z XIX wieku romantyczne frazy przeplatają się z pełnymi niepokoju motywami z
"Pieśni Zaratustry o północy" z III symfonii. Ów lęk, to strach przed nieuniknioną śmiercią. Śmiercią pewnego społeczeństwa, pewnego artysty i takowej sztuki. Tak oto rozpada się kultura, której koniec wieścił Nietzsche (a właśnie do jego tekstu śpiewa alt). U Viscontiego świat nie przemija - u Viscontiego pewien świat umiera. I jedynie muzyka Gustawa Mahlera przetrwa nadchodzącą apokalipsę. Tradycja rozumiana w duchu Mannowskich "Buddenbrooków" obróci się w pył.
* * *
Gustaw Mahler zmarł w roku 1911. Trzy lata później rozpętała się I wojna światowa. Wraz z jej wybuchem odszedł XIX wiek i jego sztuka. Ale twórczość ostatniego romantyka przetrwała. Dlaczego? Gdyż był on zarazem pierwszym ekspresjonistą. Myślę, że
"Śmierć w Wenecji" Luchino Viscontiego jest portretem artysty, który swoją wyobraźnią objął dwie epoki. Chociaż w filmie nie pada ani jedno słowo o tym, co nadejdzie, obraz Viscontiego przepełniony jest postacią Mahlera. A w końcu jego muzyka jest na wskroś współczesna. I dziś o wiele lepiej rozumiana niż przeszło sto lat temu.
Tekst przygotował:
Samuel Nowak
1 - B. Schaeffer, Dzieje muzyki, Warszawa 1989
2 - B. Pociej, Muzyka w sferze myśli (6): Mahler - wielka synteza, fragment audycji w II programie PR, esej dostępny na stronie
http://www.radio.com.pl/dwojka/articles/article2.asp?aID=359