O
filmie Ridleya Scotta oraz muzyce Hansa Zimmera i Lisy Gerrard do tego obrazu
napisano i powiedziano już chyba wszystko. Jest to dzieło ponadczasowe, które -
mimo swojej premiery w 2000 roku - wciąż zachwyca zarówno tych, którzy oglądają
je pierwszy raz, jak i fanów historii najsłynniejszego gladiatora naszych
czasów.
Przez
te wszystkie lata powstało setki recenzji, artykułów, opracowań, pojawiło się
tyle samo dłuższych lub krótszych wywiadów z twórcami, a wszystkie dostępne
media prześcigały się w publikowaniu najróżniejszych ciekawostek. Mogłoby się
wydawać, że nic już nie jest w stanie widzów zaskoczyć.
Kiedy
jednak Krakowskie Biuro Festiwalowe ogłosiło szczegóły tegorocznego festiwalu i
okazało się, że jednym z głównych punktów programu będzie projekcja
?Gladiatora? z muzyką na żywo, a dodatkowo swoją obecnością całość uświetni sam
Hans Zimmer, jasne stało się, że wszystkich szczęśliwców z biletami czekać
będzie niezapomniane i niespotykane wcześniej wydarzenie.
Kraków Arena w dniu 27.09.2014 w godzinach wieczornych
wypełniona była prawie do ostatniego miejsca. Zainteresowanie było tak duże, że
organizatorzy zmuszeni byli opóźnić rozpoczęcie projekcji, aby dać szansę
dotarcia na czas tym, których zatrzymały korki.
W końcu na scenie zaczęli pojawiać się muzycy: chór
Pro Musica Mundi, orkiestra Sinfonietta Cracovia, solistka Kaitlyn Lusk
(niestety Lisa Gerrard nie mogła przyjechać z powodu poważnych problemów
zdrowotnych) oraz dyrygent Ludwig Wicki. Bardzo miłym zaskoczeniem był fakt, że
zanim rozpoczęła się projekcja, na scenę wszedł Hans Zimmer i w kilku zdaniach powitał
zgromadzonych widzów oraz docenił kunszt artystów nazywając ich ?prawdziwymi
gladiatorami muzyki?.
Po chwili przygasły światła, olbrzymi ekran pokrył się
czernią, usłyszeliśmy pierwsze, jakże łatwo rozpoznawalne brzmienia kompozycji
?Progeny? i mogliśmy zanurzyć się w świat wykreowany przez magiczny tercet Scott-Zimmer-Gerrard.
Nie chcę w tym momencie rozpisywać się nad poszczególnymi
fragmentami filmu ( tak jak napisałem, tutaj nie ma już nic do dodania) i w tym
momencie powinienem chyba użyć stwierdzenia ?
a reszta, to już historia?, gdyż
rzeczywiście koncert będzie jeszcze długo wspominany. Byłoby to jednak nie fair
w stosunku do wspaniałych muzyków, którzy - i piszę to z pełnym przekonaniem -
wznieśli się na wyżyny swoich możliwości.
Zacznę od jakże zjawiskowej Kailtyn Lusk. Faktem jest,
że Lisy Gerrard nie da się zastąpić, jednak już po pierwszych frazach tej
młodej amerykańskiej mezzosopranistki cała widownia Kraków Areny zakochała się
w jej barwie głosu, pełnej emocji i subtelności.
Jeżeli
chodzi o orkiestrę, to o ile jeszcze w monumentalnej scenie bitwy w pierwszych
minutach filmu odczuć można było małą nerwowość (z pewnością spowodowaną skalą
widowiska) o tyle z minuty na minutę wszystko brzmiało i wyglądało znakomicie.
Punktem kulminacyjnym i jednocześnie tym, który wywarł na mnie największe
wrażenie, było wykonanie kompozycji ?Am I Not Merciful? do niezapomnianej sceny
z Joaquinem Phoenixem. Mimo, iż widziałem ją kilka razy, nie przeszkodziło to w
doświadczeniu bardzo intensywnego dreszczu emocji. Czapki z głów.
Słowa
uznania należą się organizatorom. To było wielkie przedsięwzięcie i zarówno
miejsce (Kraków Arena), jak i zespół osób pracujących nad całym widowiskiem (w
tym wielu wolontariuszy), sprawdziły się w 100%.
Pozytywnym zaskoczeniem była też
jakość nagłośnienia. Poza faktem, że zdecydowano się wybrać wersję filmu z
ograniczoną ilością efektów dźwiękowych (co można było odczuć szczególnie w
scenie walki z rydwanami w Koloseum), to potęga brzmienia pełnej orkiestry w
połączeniu z przyprawiającym o ciarki na całym ciele chórem pozwoliły mi odkryć
historię generała Maximusa na nowo.
Kiedy
ze sceny popłynęły pierwsze nuty ?Now We Are Free? byłem pewien, że w niejednym
oku pojawiła się łza wzruszenia (sam należałem do tego grona). Ilość
wspaniałych emocji jakich wszyscy doświadczyliśmy przełożyła się na długą i w
pełni zasłużoną owację na stojąco. Gladiator Live In Concert to był ?strzał w
10?, idealny wybór pokazujący niebywałą siłę magicznego połączenia muzyki i
obrazu.
?Generał, który stał się niewolnikiem.
Niewolnik, który stał się gladiatorem. Gladiator, który przeciwstawił się
cesarzowi. Uderzająca historia?. Ciekawe, jaką historię będziemy śledzić na
kolejnym FMF w przyszłym roku? :) Już nie mogę się doczekać!
Relacja i fotografie: Piotr Sikorski