Harry Gregson-Williams na FMF 2016 05 Czerwiec 2016, 23:16
Harry Gregson-Williams był jednym z najbardziej wyczekiwanych gości 9. edycji Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie. Autor muzyki do takich filmów, jak Mrówka Z (1998), Zawód: Szpieg (2001), Shrek (2001), Człowiek w ogniu (2004), Królestwo Niebieskie (2005), Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa (2005) czy Marsjanin (2015), spotkał się z publicznością w Pałacu Krzysztofory, zaskarbiając sobie sympatię wszystkich zebranych na sali. "Wulkan energii" - to chyba najlepsze określenie, opisujące charakter kompozytora. Harry Gregson-Williams opowiadał, chodził po scenie, gestykulował, nucił, grał na pianinie, prezentował nagrania, fragmenty filmów, partytury... i ani na moment nie usiadł w bezruchu.
Spotkanie przerodziło się nieoczekiwanie w profesjonalny warsztat, ukazujący metody komponowania ścieżek dźwiękowych do różnych gatunków filmowych. Kompozytor zaskoczył nas otwartością, poczuciem humoru i opowieściami o tym, jak tworzył tematy muzyczne do wybranych filmów. Proces tworzenia obserwowaliśmy na kilku etapach: poczynając od zapisu nutowego, przez prezentację motywów muzycznych na pianinie, po metody łączenia poszczególnych komponentów i w końcu pokaz ostatecznego efektu w połączeniu z obrazem w scenie filmu. Właśnie na takie spotkania czekam podczas festiwali! Historie o karierze i inspiracjach są niezwykle ciekawe, jednak jeszcze bardziej interesujące są dla mnie wypowiedzi na temat techniki tworzenia ścieżek, tłumaczące proces powstawania melodii - od momentu pojawienia się idei w umyśle kompozytora.
Harry Gregson-Williams rozpoczął spotkanie od anegdoty na temat podjęcia przez niego pracy nad muzyką do filmu Mrówka Z. Pierwotnie zadanie to zostało powierzone Hansowi Zimmerowi, jednak ten, mając zbyt wiele zajęć, zaproponował na swoje miejsce aż dwóch artystów - Gregsona-Williamsa i Johna Powella. "Zimmer był przekonany, że jeden kompozytor nie wystarczy, aby podjąć się zadania, które sam miał zrealizować" - śmiał się gość spotkania. Duet kompozytorski kontynuował swoją pracę przy filmie Shrek, później jednak Gregson-Williams i Powell rozeszli się, realizując odrębne projekty.
Właśnie sceny z animacji o wielkim zielonym ogrze posłużyły artyście do zaprezentowania różnorodnych aranżacji głównego tematu, w zależności od sceny, w której się on pojawiał. Film rozpoczyna się piękną melodią utrzymaną w baśniowej konwencji (Fairytale). Przez dłuższy czas muzyka jest jedynym elementem, który słyszymy. Musi zatem od razu wprowadzić widza w błogi nastrój, typowy dla bajek. Gdy po chwili Shrek zaczyna czytać historyjkę o księżniczce, my słyszymy beztroską harfę, flet i smyczki, grające w rytmie walca. Jak pamiętamy, sielanka ta zostaje nagle przerwana. Shrek stwierdza, że księżniczka wypatrująca księcia "jeszcze sobie poczeka" - i łamiąc zasady przypisane do gatunku, używa kartki z ilustracją w zupełnie innym celu, niż należy. W tym samym momencie muzyka cichnie, a my już wiemy, że film nie będzie kolejną słodką wersją znanej baśni. Harry Gregson-Williams tłumaczył na przykładzie tej sceny, że muzyka musiała oddawać klimat opowiadanej historii, abyśmy wczuli się w magiczną opowieść. Szczególnie istotną rolę pełniła ona właśnie na samym początku sceny, gdy żadna z postaci nie zabrała jeszcze głosu. Ten sam temat został wykorzystany przez kompozytora w filmie Shrek 2, kiedy to w scenie parodiującej oscarową galę muzyka stylizowana jest na utwory wykonywane właśnie podczas tej imprezy - głośne, rytmiczne, oparte głównie na sekcji dętej.
Aby udowodnić nam, że ten sam motyw może być nośnikiem wielu różnorodnych emocji, artysta zaprezentował kolejne sceny, w których melodia, znana nam z pierwszych minut filmu, przeobraża się raz w ilustrację dramatyczną, gdy Fiona pije magiczną herbatkę u taty-króla, raz rockową, a innym razem ma służyć wyostrzeniu parodii. Przy okazji ostatniego przykładu obejrzeliśmy scenę z części pierwszej, w której Fiona nuci melodię z tematu głównego, w czym akompaniuje jej uroczy ptaszek. Widzieliśmy to już w klasycznej animacji Disneya. Scena w Shreku jest skonstruowana niemal identycznie. Oczywiście poza finałem: ptaszek w Królewnie Śnieżce okazuje się być lepszym śpiewakiem, podczas gdy w Shreku wysokie tony stają się zabójcze dla niebieskiego stworzenia. (Nawiasem mówiąc, Harry Gregson-Williams zdradził nam, że Cameron Diaz, której głosem mówiła Fiona, nie była w stanie wykonać wokalizy, dlatego reżyser musiał zatrudnić profesjonalną wokalistkę). Każda zaprezentowana przez kompozytora wersja tematu głównego zaplanowana została specjalnie dla określonej sceny i nacechowana została odpowiednim ładunkiem emocji, dramatyzmu lub humoru.
Tych kilka przykładów pokazuje, jak ważne jest, aby kompozytor był wrażliwy na zmiany nastrojów w filmie, by właściwie odczytywał charakter poszczególnych scen, ich treść i znaczenie - i by w odpowiedni sposób ilustrował poszczególne fragmenty filmu muzyką utrzymaną w określonym tempie, brzmieniu i konwencji.
Drugim filmem, na którym skupił się artysta, był dramat sensacyjny Człowiek w ogniu. Jak wyznał kompozytor, jest to jedna z jego ulubionych ścieżek. Fragmentem filmu, który obejrzeliśmy, była scena, w której dziewczynka grana przez Dakotę Fanning ma lekcję gry na pianinie. Spokojna na początku scena przeradza się w brutalną strzelaninę, w której ranny zostaje główny bohater (Denzel Washington). Dynamika tej sekwencji wymagała, aby muzyka nadążała za akcją. Harry Gregson-Williams zwrócił również uwagę na dwa elementy tej kompozycji - wokalizę, którą włączył do sceny, nie pamiętając, skąd tak naprawdę ją posiadał na dysku (!) oraz na ciekawy zabieg, który polegał na tym, że słyszana początkowo melodia klasyczna wygrywana na pianinie przez dziewczynkę, brzmi nadal, choć bohaterka dawno już odeszła od instrumentu. Takie są prawa rządzące w filmie - żartował kompozytor.
Najbardziej fascynująca była ta część spotkania, w której artysta opowiadał o budowaniu muzyki do filmów Marsjanin i Niepowstrzymany (2010). Słowa budowaniu użyłam świadomie, ponieważ proces, który zaprezentował nam kompozytor, porównać można do układania poszczególnych warstw ściany jakiejś niesamowitej budowli, na którą składają się kolejne cegły i łączące je spoiwo. Artysta skupił się najpierw na moim ulubionym temacie ze ścieżki pt. Crossing Mars, którego fragment zagrał na pianinie. Okazuje się, że pierwotny zamysł Gregsona-Williamsa był nieco inny niż ten, którego efekt słyszymy w filmie. Owszem, rosnące dźwięki, które miały wyrażać optymizm głównego bohatera (Matt Damon), spodobały się reżyserowi Ridleyowi Scottowi. Kompozytor jednak dołączył gitarę elektryczną i perkusję, co nadało tematowi nieco rockowy charakter. Usłyszeliśmy tę wersję podczas spotkania. Reżyser nie zgodził się jednak na takie brzmienie melodii i poprosił o zmianę koncepcji. Ostateczna wersja utworu nie satysfakcjonowała kompozytora, jednak musiał on podporządkować się sugestiom Scotta. (Przyznam szczerze, że tym razem przychylam się do decyzji reżysera - bardziej podoba mi się łagodniejsze brzmienie orkiestry w scenie podróży po powierzchni Marsa niż gitarowe solo.)
Prawdziwy warsztat metodyczny zaprezentował Harry Gregson-Williams, omawiając proces tworzenia muzycznej ilustracji do sceny z filmu Niepowstrzymany. Kolejność zdarzeń wyglądała następująco: najpierw kompozytor opowiedział, co dzieje się na ekranie (rozpędzony pociąg bez hamulców zbliża się do ostrego zakrętu i istnieje realne niebezpieczeństwo, że wypadnie z torów, powodując eksplozję w potężnych zbiornikach z paliwem). Następnie wytłumaczył, jakie dźwięki i instrumenty wprowadzał kolejno do tematu. Były to: elektryczna wiolonczela, bębny, dwie powtarzające się nuty na fortepianie, elektroniczne szumy i gitara elektryczna, a wszystko utrzymane w żywym, energicznym tempie - zgodnie z nastrojem sceny. Artysta zagrał nam te dźwięki osobno (generując je na syntezatorze), następnie połączył je i w końcu pokazał scenę z filmu z oryginalną ścieżką dźwiękową. Wrażenie było potężne!
Ten miniwykład uświadomił mi, jak w rzeczywistości wygląda komponowanie muzyki. To mozolna praca, polegająca na zestawianiu ze sobą pojedynczych brzmień, nut i instrumentów, to świadomy wybór metrum, tempa i konwencji. To wręcz matematyczna precyzja, bez której utwór będzie nieharmonijny i nie będzie współgrał z obrazem.
Zachwyciła mnie w osobie Harry'ego Gregsona-Williamsa niezwykła łatwość w prezentowaniu tajników jego pracy. Dziwiło mnie to nawet, ponieważ rzadko zdarza się, by kompozytor tak ciekawie, a jednocześnie tak "metodycznie" prowadził spotkanie z publicznością. Okazuje się jednak, że zanim artysta zyskał popularność i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych kompozytorów muzyki filmowej, uczył muzyki. Teraz już wszystko stało się jasne. Świetny dydaktyk, mający wykształcenie muzyczne, musi umieć nie tylko tworzyć muzykę, ale również tłumaczyć, jak ją pisać. To piękne połączenie talentu, nauczycielskiej precyzji i humoru sprawiło, że spotkanie z Harrym Gregsonem-Williamsem było jednym z najciekawszych wydarzeń podczas tegorocznej edycji festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie.
Tekst i zdjęcie: Anna Józefiak
(Artykuł pojawił się również na stronie www.klubfilmowy.com)
Asia: | No i teraz jeszcze bardziej żałuję, że mnie tam nie było:) | |
|