Tańczący z Filmem... Tańczący z Muzyką....
02 Lipiec 2004, 14:55Z okazji 15-sto lecia premiery filmu Tańczący z Wilkami, 70-tych urodzin kompozytora Johna Barry`ego , 50-tych urodzin aktora Kevina Costner`a oraz ukazania się nowego rozszerzonego wydania muzyki z filmu "Tańczący z Wilkami" nasz redakcyjny kolega - Adam Krysiński, przygotował mały artykuł przedstawiający prace Costner`a i Barry`ego bardziej "od kuchni".Pod koniec lat 80 XX wieku pozycja westernu, jako jednego z filmowych gatunków w kinie, była mocno zachwiana. Kolejne produkcje nie dorównywały w żaden sposób tym z złotej ery lat 50 i 60. Tak było aż do 1990 roku...
Wtedy to aktor - Kevin Costner, debiutując jako reżyser i producent, triumfalnie przywrócił westernowi należne mu miejsce w kinie. Swoją historią o unijnym żołnierzu Johnie Dunbarze oraz o jego przyjaźni z Indianami i ich wspólnej walce z historią, zachwycił świat. Ta epicka opowieść wzruszyła i poruszyła miliony miłośników kina na całym świecie, którzy lawinowo zapełniali kina na projekcjach tego filmu. Tańczący z Wilkami zarobił na całym świecie ponad 425 milionów dolarów, co uplasowało go na czwartym miejscu światowego box-office`u (za Home Alone , Ghost oraz Pretty Woman) w roku 1990. Wobec filmu nie pozostali też obojętni krytycy filmowi i filmoznawcy, przyznając "Tańczącemu z Wilkami" nominacje do Oskara aż w 12 kategoriach. Ostatecznie film zdobył siedem statuetek : za najlepszy film roku, za reżyserię, za scenariusz adaptowany, za montaż, za zdjęcia, za dźwięk oraz za muzykę. Film otrzymał również Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie. Jednak to nie wszystko. Posypały się też nominacje i wyróżnienia do Złotych Globów - trzy statuetki (za najlepszy film, reżyserię i scenariusz) na 6 nominacji. Oprócz tego były nominacje do BAFTA , oraz nagrody i wyróżnienia na wielu festiwalach, czy honorowe laury wielu instytucji filmowych, historycznych czy aktorskich.
Waga tego filmu nie wynika bynajmniej tylko z dziesiątek nagród, które otrzymał. Film ten przyniósł bowiem romantyczne spojrzenie na zgoła przerażający okres amerykańskiej historii, w którym dokonał się akt zagłady życia Wielkich Równin. Jak na dzieło debiutanta, cechuje ten film niezwykła mądrość i dojrzałość, nostalgia i gorzki rozrachunek z przeszłością. Film Costnera ma wszystkie cechy ekscytującego widowiska, w którym każdy kadr przypomina dzieło sztuki. Ma ten film jeszcze jedno przesłanie ważne dla współczesnych: że warunkiem poznania samego siebie jest odrzucenie fałszywie pojmowanej cywilizacji. Film mówi o tym od pierwszej sceny aż po nieskończenie smutny finał.... Co Costner sam wielokrotnie mówił w wywiadach.
Tańczący z Wilkami stał się też źródłem wielu sensacji. Najpierw dlatego, że po wieloletniej zapaści, jaką przeżywał western jako gatunek - film Costnera wskrzesił opowieść o Dzikim Zachodzie w jej pierwotnej wspaniałości, wzbogaconej możliwościami technicznymi nowoczesnego kina. Western, jak za najlepszych lat, stał się znów nie tylko najpopularniejszym gatunkiem filmowym, lecz także cudowną krainą naszych marzeń. Tańczący z Wilkami, to wielkie zwycięstwo jego twórcy, Kevina Costnera, popularnego dotąd aktora, który uparł się, by zadebiutować w tym filmie jako reżyser, odpowiedzialny za niego od pierwszej do ostatniej sceny. A przecież wtedy mógł się domyślać, że szans na powodzenie ma małe. Z Costnerem nie chciała rozmawiać żadna z wytwórni. Nie tyle dlatego, że bały się ryzyka finansowego, że film miał trwać ponad trzy godziny, że znaczna część dialogów miała się toczyć w indiańskim narzeczu lakota. Głównie chodziło o to, że Costner podjął temat, który mimo upływu czasu uwiera amerykańskie sumienie, choć on zarzekał się, że nie chce zrobić filmu politycznego o winie Jankesów wobec ich czerwonoskórych braci. "Ten film opowiada o tym - wyjaśniał w jednym z wywiadów - jak kształtował się mój kraj. Rozgrywa się na Dalekim Zachodzie i mówi o spotkaniu i starciu się dwóch kultur, o ludziach, którzy pragną się porozumieć. Nie pokazuję, jak zdobyliśmy Dziki Zachód, ale jak go utraciliśmy."
Film zamknął się w budżecie 17 milionów dolarów, co na tamte czasy było i tak jeszcze dość skromną sumą. Kręcono go od czerwca do listopada 1989 roku w plenerach Południowej Dakoty, wokół ostatnich, nieskażonych jeszcze przez współczesną cywilizacje i przemysł równin i terenów. Ważnym elementem filmu są bohaterowie. Costner postanowił zatrudnić mało znanych aktorów oraz rodowitych Indian, którzy w filmie mówią indiańskim narzeczem lakota, do którego potem stworzono angielskie napisy na potrzebę widzów.
Costner wraz z swym długoletnim przyjacielem - Jimem Wilsonem, zaczęli szukać kompozytora, który mógłby napisać muzykę do filmu. Costner mówił wtedy : "Jestem symfonicznym gościem. Lubię czuć dużą orkiestrę". Tym samym dawał do zrozumienia że muzyka musi być potężna i współgrać z ogromem filmu. Ich wybór padł na Johna Barry`ego, Brytyjskiego kompozytora.... Kompozytora doświadczonego, szanowanego i uznanego wśród krytyków. Costner mówił : "Cały czas jestem pod wrażeniem muzyki Johna do Pożegnania Z Afryką. Chciałem mieć coś takiego w moim filmie. Nie chciałem czegoś i kogoś innego. Barry był dla nie oczywistym wyborem. Zastanawialiśmy się tylko z Jimem, czy John podoła zadaniu, bo przecież dopiero co wyszedł z tej dwuletniej ciężkiej choroby. Jednak postanowiliśmy zaryzykować".
Costner i Wilson wysłali Barry`emu skrypt scenariusza po zakończeniu zdjęć do filmu w grudniu 1989 roku - "który przeczytałem z uwagą i który bardzo mnie zainteresował", jak Barry później mówił. Pod koniec stycznia 1990 roku kompozytor przyleciał na jeden dzień do Los Angeles zobaczyć kilka demonstracyjnie zmontowanych już scen filmu. "Byłem z Costnerem bardzo zgodny że już pierwsze fragmenty filmu dadzą mi duże możliwości do komponowania. Już pod wieczór w samolocie w drodze powrotnej do Nowego Jorku zastanawiałem się nad tematami". 24 stycznia 1990 roku Barry rozpoczął w swym domu na Long Island pracę nad tematami dla wielu bohaterów, scen i sytuacji w filmie.
W momencie rozpoczęcia pracy kompozytorskiej do Tańczącego z Wilkami Barry miał już na swym koncie ponad 65 filmów do których stworzył muzykę, 4 oskary i duże pieniądze. Jednak z westernem w swej karierze miał wtedy do czynienia tylko dwa razy - przy Monte Walsch Williama Frakera z 1970 roku oraz przy Białym Bizonie Lee Thompsona z 1977 roku. Jak Barry wspominał : "Filmu Costnera nie nazwałbym westernem. Nie ma w tym obrazie nic co do westernów typowo się zalicza i co zawsze lubiłem - no może poza okresem historii. Film Costnera to stricte historia życia unijnego żołnierza... Historia której jeszcze nikt w kinie wcześniej nie zaprezentował."
Barry przedstawił Costnerowi koncepcję muzyczną, przez telefon. "Dzwoniłem do Johna często. On pracował w Nowym Jorku, a my stale składaliśmy film w Los Angeles po zakończeniu zdjęć" - wspominał Costner. Barry nagrał kilka tematów na pianinie, flecie, perkusji i skromnym chórze i wysłał taśmę demo Costnerowi "by dać obraz Kevinowi jak ja widzę tą muzykę w tym filmie i jak ona mogła by wyglądać" - wspominał... Taśma demo zawierała niecałe 20 minut muzyki - "Miała ona romantyczną nutę jak chciał Kevin, temat dla Indian, temat podróży Dunbara oraz moją muzyczną refleksje która według mnie była by dobra do ilustracji scen w których bohater wpisuje do pamiętnika kolejne przeżycia". Costner wraz z współproducentem Wilsonem taśmę przyjął i Barry mógł rozpocząć już bez przeszkód oficjalną pracę nad kompletnym już scorem do filmu. To co chciał skomponować mógł już teraz zacząć rozwijać w dłuższe, bardziej kompletne motywy do których mógł dochodzić wieloma drogami. Costner w wywiadzie wspominał o wrażeniach jakie wywarła na niego taśma demo - "Od razu spodobał mi się motyw podróży mego bohatera. Była to chyba najmocniejsza partia tej taśmy. Już przed oczami widziałem muzykę na tle kanionów i prerii przez które przejeżdżał Dunbar - to było to o czym marzyłem".
Costner postanowił dać Barryemu pełna swobodę przy komponowaniu - "Nie chciałem narzucać Johnowi swoich pomysłów. Dałem mu wolną rękę by mógł komponować według swojego punktu widzenia. Muzyka nie była stricte punktem widzenia Johna. To była raczej muzyka która obraca się wokół życia mego bohatera - przygody, końca dramatycznej wojny... To muzyka o obserwacjach właśnie Dunbara, znalezieniu przyjaźni z Siuxami, i jego opinii o otaczającym go świecie. Dunbar przecież sam powiedział w filmie - Nic co mówiono mi o tych ludziach nie było prawdą... I to jest chyba właśnie to, dlaczego ta muzyka żyje własnym życiem."
Ostatecznie kompozytor do filmu skomponował około stu minut muzyki. "To jest duży score, długi score i trudny technicznie score... Jednak jest on prosty w odbiorze. Dunbar to bardzo prosty człowiek, choć z wielkim sercem. Ta muzyka to piękna historia o nim i o jego przygodach i przeżyciach. Najtrudniejsze dla mnie było właśnie wydobyć muzycznie i uchwycić te sceny, które nie dotyczą czynów, ale bardziej umysłu. Niby proste ale..." - jak wspominał Barry. I nie mylił się...
Przez siedem dni w czerwcu oraz w październiku 1990 roku Barry nagrał score wraz z 95-cio osobową orkiestrą i 12-sto osobowym damskim chórem. "Psychiczne przesłanie tego filmu jest duże. Opowiedzenie tej historii jest niewątpliwie trudną sztuką. Score mało urozmaicony, rozpisany na drobną orkiestrę mógłby być od razu stracony przez ogrom filmu. Oczywiście jest w filmie wiele momentów intymnych i osobistych do których nie potrzebna mi była duża orkiestra. Jednak dalej brzmią one bardzo rozbudowanie" - wspominał Barry... Krytycy muzyczni, tak jak i publika przyjęli score z wielkim entuzjazmem. "The New York Times" okrzyknął muzyczną ilustrację do filmu Costnera "najbardziej ambitną kompletną i skomplikowaną ścieżką muzyczną" w karierze Barryego. Magazyn "Premiere" napisał - "wirtualna symfonia".
25 marca 1991 roku Barry otrzymał piątego w swojej karierze Oskara, właśnie za muzykę z Tańczącego z Wilkami. Wcześniej wykonał koncertową suitę w londyńskiej Royal Albert Hall, a tytułowy temat z filmu stał się obowiązkowym programem muzycznych koncertów na następne lata. Kompozytor cały score zadedykował trzem lekarzom, którzy przez dwa lata starali się przy jego szpitalnym łóżku ratować mu życie. "To dzięki nim żyję i mogę dalej komponować" - wspominał kompozytor.
Barry całkowicie zmienił standardy muzyczne jakie wcześniej występowały w tego typu filmach. Do Tańczącego z Wilkami stworzył muzyczny western z nowym brzmieniem - dobitnie romantycznym, czasami melancholijnym i bardzo dramatycznym. "To było kompletnie odmienne doświadczenie dla mnie. To wspaniałe być Anglikiem i móc usiąść i skomponować muzykę do filmu o Amerykanach i ich amerykańskiej historii" - wspominał Barry. A Costner dodał : "John jest prawdziwym artystą - w każdym tego słowa znaczeniu".
Soundtrack poza Oskarem otrzymał status multiplatynowej płyty, nagrodę Grammy, oraz nominację do Złotego Globu i BAFTA. Stał się sukcesem nie tylko artystycznym ale tez komercyjnym. Ścieżka dźwiękowa przez ponad rok była w pierwszej piątce rankingu magazynu "Billboard" najlepiej sprzedających się płyt muzycznych. Przez 7 lat był najlepiej sprzedającym się soundtrackiem w latach 90. W 1997 roku sukces muzyki z Tańczącego z Wilkami przebił Titanic Jamesa Hornera. Jednak czy aby na pewno sukces artystyczny też? To pytanie pozostawiam czytelnikom...
W artykule wykorzystałem cytaty i wiadomości z ogólnie dostępnych wywiadów, notek prasowych i dokumentów (w tym z czasopisma "Konie i Rumaki" oraz encyklopedii "Kronika Filmu")
Tekst napisał Adam Krysiński