Relacja z drugiego zjazdu redakcji portalu Soundtracks.pl
03 Wrzesień 2005, 11:02Jak widać czas leci i za nami już drugie redakcyjne
spotkanie. Tym razem dłuższe, o niebagatelnej porze i w niebagatelnym miejscu.
No bo Festiwal Filmowy w Zwierzyńcu to już poważna sprawa :) Przed Wami dość
obszerna relacja. Zapraszamy do czytania...
?6 Letnia Akademia Filmowa? we wspomnianym, przepięknym
Zwierzyńcu trwała od 6 do 15 sierpnia 2005 roku. Zjazd redakcji (jak się
okazało tym razem bez Damiana, Janusza i Olka - których pozdrawiamy!) postanowiliśmy
zorganizować w najciekawszym momencie Festiwalu - w ostatnich jego dniach.
Powód? Bardzo prosty - najlepsze i najciekawsze filmy (choć z tym to czasami
się trafić nam nie udało ;-)
Zanim nasza ekipa spotkała się w docelowym miejscu trzeba było
zebrać ekipę. I tu miłe zaskoczenie - wreszcie poznaliśmy Szymona :) Szymon i
Łukasz zwiedzili dodatkowo dwa miasta ;-) Szymon dzień wcześniej zawitał do
Rafała i Jego rodzinnej Warszawy. Natomiast mnie przypadł zaszczyt goszczenia w
moich rodzinnych, krakowskich włościach naszego kochanego pana naczelnego
Łukasza, oczywiście też dzień wcześniej hehe :D Łukasz do Krakowa, jak i Szymon
do Warszawy, co ciekawe, przywieźli ze sobą też pogodę. Cały tydzień deszcze, a
tu piękne niebo nagle ;-) Dzień przed zjazdem (wtorek, 9 sierpień) minął nam na
zwiedzaniu miast. W Warszawie podobno księgarnie (szczególnie
militarno-wojskowe) miały nalot, bo Szymon ostro buszował po półkach ;-) A w
Krakowie? No cóż, nie wyróżnialiśmy się z Łukaszem z tłumów, które zawsze namiętnie
nawiedzają krakowski rynek. Odwiedziło się parę ?branżowych sklepów? tych
oficjalnych i tajnych (co tygrysy soundtrackowe lubią najbardziej :P) no i
klasyczne zabytki. Pod wieczór ja z Łukaszem przeszliśmy odwiedzić Piotrka,
który o rzut kamieniem ode mnie mieszka. Trzeba było pozamykać sprawy
jutrzejszego, rannego wyjazdu.
Środa, 10 sierpień - Dzień pierwszy : ?Zaćmienia Drogowe i
Muzyczne? :
Dzień rozpoczął się wcześnie - około 9 rano dwie ekipy
ruszyły samochodami do Zwierzyńca. Rafał z Szymonem, wiadomo z Warszawy,
natomiast Ja z Łukaszem i Piotrkiem z Krakowa. Od razu muszę wspomnieć, że
podróż była przednia i komfortowa ;-) Z Warszawy trasa jest łatwa, także
koledzy szybko zajechali na miejsce, i zmuszeni byli na nas czekać, i to chyba
z półtorej godziny ;-) Szkoda, że z Krakowa dojazd taki trudny do tego
Zwierzyńca :P Za Stalową Wolą podróż wyglądała nam mniej więcej tak : droga
(asfalt pamiętał chyba jeszcze czasy powojenne)... 15 km las po obu stronach...
parę domów na krzyż... no i się błądziło troszkę, bo na mapach pustki - białe
plamy.. normalnie cast away :) Po przejechaniu prawie 260 km, po pięknych
nizinach i przejezdnym odwiedzeniu takich miejscowości jak Sandomierz, Pacanów
(Koziołek Matołek jest tam rzeczywiście popularny, bo go sobie nawet dali do
miejskiego herbu :P) czy Biłgoraj zajechaliśmy do Zwierzyńca. Była godzina 14.
Karczma młyn - nasz dom
Zwierzyniec to mała (nawet bardzo), piękna miejscowość.
Położony jest w zachodniej części powiatu zamojskiego, 30 km od Zamościa i
około 95 km od Lublina. Mieszkańców ma mało bo niecałe 3500. Dookoła
Roztocze... Nieprzebrane lasy, i o rzut kamieniem Roztoczański Park Narodowy.
Oaza spokoju i nieskazitelnej przyrody z charakterystycznym zabytkiem -
Kościółkiem Na Wodzie. W centralnym punkcie miasteczka - Karczma Młyn. Był to
nasz hotel, i jak się potem ku miłemu zaskoczeniu okazało, całkiem przyjemny i
bardzo przystępny. Co było jednym z pierwszych zaskoczeń? Szymon... Ale on
wielki :) Po rozlokowaniu się w
przytulnych pokoikach, przyszedł czas na jakiś obiadek. No więc nie zostało nam
nic innego, jak spróbować specjalności Karczmy - wszelkich odmian pizzy, i to
całkiem smacznej...
| |
Let the
game begin... Tak, zaczęliśmy od mocnego filmowego uderzenia... ?Kino
Salto?, mieszczące się na czas Festiwalu w Miejskiej Szkole Podstawowej na sali
gimnastycznej, o godzinie 17 zaserwowało nam film Agnieszki Holland -
?Całkowite Zaćmienie?. Obraz opowiada historię przyjaźni dwóch słynnych poetów
francuskich. Rok 1871 : siedemnastoletni Arthur Rimbaud przybywa do Paryża, odwiedza
poetę Paula Verlaine`a. Rodzi się przyjaźń, która szybko nabiera dwuznacznych
podtekstów... Co z filmu się zapamiętuje? Specyficzny klimat, świetne zdjęcia
no i ponadprzeciętną rolę boskiego Leo DiCaprio. Nie można nie wspomnieć też o
muzyce Jana A.P. Kaczmarka, dość ... hmm.. osobliwej, na pewno nie dla każdego
słuchacza do przyjęcia... Na domiar tego muzyka w filmie ma dość duże
?podbicie? głośności, więc jak ktoś nie lubi bardzo specyficznych smyczków,
może nie być zadowolony ;-) Wydaje mi się, że każdy z nas czekał w tym dniu
jednak na inny film...
Zanim się go doczekaliśmy udaliśmy się z ?wejściówkami dla
vip-ów? na próbę Rafała Rozmusa ;-) Rafał w Zwierzyńcu zaprezentował na żywo
muzykę do rosyjskiego filmu niemego z 1916 roku - ?Dama Pikowa?. Skromna
orkiestra do upadłego powtarzała wejścia w salce mieszczącej się pod centrum
prasowym Festiwalu. Sala wyłożona profesjonalnie dźwiękoszczelną makulaturą z
jajek, wiadomo, nie każdy by zniósł taką muzykę ;-) Po filmik z próby i
wieczornego występu na żywo, oraz po zdjęcia zapraszam na naszą oficjalną
stronę Rafała, tam umieściliśmy szczegóły. Natomiast opis filmu znajdziecie
tutaj - http://www.filmweb.pl/Film?id=167476.
Po próbie, która przynajmniej dla mnie była ciekawym,
pionierskim doświadczeniem, udaliśmy się do ?Kina Nocnego? (mieszczącego się w
zakładzie Browaru Zwierzynieckiego), gdzie o godzinie 22 rozpoczęła się prawie
dwu i pół godzinna westernowa epopeja Kevina Costner`a - ?Bezprawie?. Na
wstępie - piękna muzyka ś.p. Michaela Kamen`a (ostatni Jego score). Praska
Orkiestra Symfoniczna po raz kolejny pokazała klasę. Przepiękne liryczne
tematy, wtopione w piękne, plenerowe
zdjęcia Jamesa Muro... Byłem (i koledzy chyba też) zachwycony, bo na ten
film tego dnia czekaliśmy najbardziej.
Gdy czas było spać, ja z Rafałem, z którym dzieliłem pokój
na poddaszu przypomnieliśmy sobie o tej stercie niewybuchów, które w pokoju na
półkach leżały :| Granaty, łuski od pocisków, zamki od pistoletów, bagnety,
naboje do kałasza... Ehh było ciekawie i zasnąć nie było siły ;-)
Czwartek, 11 sierpień - Dzień drugi : ?Dzień Joanny? :
Taaak... Ten dzień przebił wszystko... Przyćmił chyba nawet
wieczorny koncert muzyki filmowej Rafała Rozmusa ;-)
Wszystkim zaczął się wcześnie... O 9 rano w Karczmie czekało
na nas gości śniadanie... Jajeczka, serki, kiełbaski, kawusia.. Normalnie cud,
miód i orzeszki :) Jednym z tegorocznych haseł festiwalu było kino węgierskie i
tureckie, dlatego nie omieszkaliśmy zobaczyć takowych filmów. Na początek, o godzinie 10.15 ?Kino Skarb?
(jedyne ?prawdziwe? kino w mieście) zaprezentowało węgierski film ?Nadjechał
Autobus?. Konkretnie było to pięć mini-filmów (i to bardzo zakręconych,
niezależnych i nietypowych) : ?No Comment? (Historia jak ze snu, umiejscowiona
gdzieś na przedmieściu Budapesztu, na przystanku autobusowym, w letnią
deszczową noc. Młody człowiek nie może dostać się do zatłoczonego autobusu.
Czeka więc w nieskończoność na kolejny, luźniejszy pojazd. W tym samym czasie podgląda
z ukrycia parę uprawiającą seks, która po chwili ratuje go przed epilepsją...
Fajne prawda...) , ?Buty? (Przypadek zetknął ze sobą troje ludzi - znudzoną
sprzedawczynię w sklepie obuwniczym, klientkę poszukującą nowej pary butów oraz
czyściciela szyb zawieszonego na zewnątrz biurowca. Gość spada z liny i zabija
się. Obraz ukazywany jest od stóp do kolan bohaterów - też inspirujące),
?Szaman? (najbardziej śmieszny i absurdalny z tej serii filmów - inspirowany
komiksem o Spidermanie i Supermanie, ale w gruncie rzeczy nawiązywał do mitu o
Dedalu i Ikarze. Dedal mieszka w Budapeszcie a jego Ikarami są autobusy
?Icarus?, które lecą w stronę słońca na skrzydłach by się zemścić - niezły
ubaw), ?Kwadrans? (Facet mieszka w Budapeszcie przy jednym z placów. Całe dni
spędza na podglądaniu, fotografowaniu i dokumentowaniu na papierze życia
sąsiadów. Jest tylko rejestratorem, nie ingeruje w to co oni robią. Typowy
społeczniarski film ;-) , a na koniec ?Święta Joanna? (Bohaterką jest
współczesna młoda kobieta, która nie rozumie dlaczego wszyscy nazywają ją
świętą. Film dość wulgarny, przesiąknięty ?soft-porno?, żeby
ukazać iż bohaterka jednak świętą nie jest :)...
Po projekcji, udaliśmy się na małą wycieczkę, do Zamościa...
Zamość to bardzo ładne miasto, rynek piękny, choć atmosfera taka stonowana, nie
ma takiego przepychu i tłumów jak w Krakowie na rynku czy w Warszawie na
Starówce, w ogóle miasto jakieś takie puste, opustoszałe. W Zamościu
zwiedziliśmy ogród miejski, wspomniany rynek i ratusz miejski (z zewnątrz) i
bunkry po części ;-) Na rynku skosztowaliśmy też regionalnych potraw -
naleśniki z czymś tam (podobno bardzo dobre - tak koledzy mówili) - ja nowinek
techniczno-smakowych nie lubię, więc jadłem pizze ;-)
Po prawie trzech godzinach spędzonych w Zamościu, wróciliśmy
do Zwierzyńca, na seans... Pewien seans, który był ewenementem na zjeździe,
dostarczył tony śmiechu (Łukasz to po powrocie do hotelu charczał i tarzał się
na łóżku ze śmiechu :P) i ogólnej dyskusji - dlatego też, jak widać wyżej, był
to ?Dzień Joanny?. Tak się złożyło, że rano mieliśmy mini-dokument o
współczesnej Joannie, wiec wybraliśmy się na dokument o starej Joannie :)
?Proces Joanny D`Arc? to film podobno legendarnego reżysera - Roberta Bressona,
nakręcony w 1962 roku we Francji. Jest to film obrazujący ?spektakl? procesu
Joanny D`Arc. Napisałem spektakl, ponieważ całość jest niemiłosiernie sztuczna
- aktorka grająca Joannę na pytania sędziów i księży, odpowiada po sekundzie
długimi, wierszowanymi zdaniami, wszystko ma gotowe ułożone w głowie - ?węzłowe
kwestie osaczających pytań biskupa Cauchona, i nieskalanie szczerych
odpowiedzi, wygłaszanych bez chwili zastanowienia przez czcigodną Joannę?. Przy
scenach spalenia na stosie w kadr wchodzi pies, patrzy na bohaterkę i szczeka -
normalnie padaczka ze śmiechu :D O dziwo film dostał nagrodę Jury na festiwalu
w Cannes w 62 roku... Nie wiem(y) za co. Widać kiedyś ludzie inaczej odbierali
filmy, albo my, dzisiejsza młodzież nie potrafimy odbierać takich ?dzieł? :)
Jednak nie to było najbardziej dobijające... Muzyka to popis na całej linii.
Choć użycie słowa ?muzyka? jest tu obrazą nie tyle dla wszystkich żyjących i
zmarłych kompozytorów, lecz dla wszystkiego co się z tym słowem wiąże, również
dla samego słowa :]
| |
Szymon popatrz jak czadowo się nazywa to studio filmowe - ?Buc-Film? :) | Blleee siostro... To pieczywo jest czerstwe! No wiesz co Adam, nie przesadzaj... |
?Muzyka? w tym filmie wygląda następująco - kilka uderzeń,
co przypomina parę wystrzałów z KBKs`u i cztery ?pierdnięcia? na trąbce - na
początkowych napisach mało ludziom na sali bębenki w uszach nie poszły, nie
mówiąc, że parę osób mało z krzesła nie spadło. Atak serca prawie pewny, gdyby
jakaś starsza babcia na sali była... Koszmar, horror i atak śmiechu...
Najlepsze to było jak na napisach się pojawiło ?La Musiqe? - ?warto? nazwisko
zapamiętać... Jakiś ?boski? Francis Seyrig. Zapraszamy do wysłuchania tematu z
tego filmu, ale prosimy usilnie - dopiero po przeczytaniu całej relacji :P (rekonstrukcja tematu tytułowego - mimo usilnych starań nie jest w stanie dorównac oryginałowi) Przykre jest
to, że był to chyba jedyny film na którym byliśmy, z którego ludzie dość
licznie wychodzili jeszcze przed końcem seansu, co chyba jednak świadczy, że ów
obraz dziełem nie jest, albo inaczej nie jest dziełem które wytrzymało próbę
czasu :] Oczywiście nasza dzielna ekipa do końca wytrwała :P Kłóci się to też z
wychwalającą, napisaną w samych superlatywach recenzją w katalogu Festiwalu, no
ale to już inna historia...
Co było dalej łatwo się domyślić :D Ledwo obiad mogliśmy zjeść, nie krztusząc
się... Wieczorem, czekał nas kunszt Rafała Rozmusa. Bardzo ładna i ciekawa
muzyka do ?Damy Pikowej? - na marginesie film niestety też baaardzo słaby.
Zresztą, siedząc w ostatnim rzędzie krzeseł, po swojej prawej mieliśmy
orkiestrę więc siedzieliśmy bokiem do ekranu :P Rozmus ma wielki muzyczny
potencjał, muzyka została przyjęta owacjami na stojąco, a orkiestra na bis
zagrała temat główny jeszcze raz.
Piątek, 12 sierpień - Dzień trzeci : ?Najpoważniejszy?? :
Dzień zaczął się ponownie królewskim śniadaniem o 9 rano.
Tym razem nawet gorąca czekolada z bitą śmietaną była i to z repetami ;-)
Dlaczego zatytułowałem po prostu ?Najpoważniejszy?? Ponieważ zobaczyliśmy wtedy
najpoważniejsze filmy. Na początek, o godzinie 11 w ?Kinie Dzięcioł?
(mieszczącym się w Technikum Drzewnym) uraczono nas oskarowym DZIEŁEM Clint`a
Eastwood`a - ?Za Wszelką Cenę?. Rewelacyjny film, rewelacyjne, w pełni
zasłużone oskarowe role, zdjęcia i klimat. Do tego ładunek emocji i pełnego
wzruszenia... Cudo... Jak dla mnie najlepszy film jaki widziałem od paru
miesięcy, i żałuję że widziałem go dopiero teraz... A ile osób się wzruszyło
hehe ;-)
Pochód...
Po doskonałej dawce filmowego kunsztu Eastwood`a, Freeman`a
oraz Hilary Swank, udaliśmy się na turecki film ?Obcy w Berlinie?. W przerwie
był jeszcze obiadek oczywiście - pizze, rosołki, filety, ziemniaczki itp. :)
Tureckie kino, jak już pisałem, było jednym z tematów tegorocznej akademii,
dlatego postanowiliśmy się na niego wybrać, tym bardziej, że opis był
zachęcający... Zresztą po ?Joannie? już nas nic nie mogło zaskoczyć chyba :D
?Obcy w Berlinie? to najbardziej kasowy film turecki 1993
roku, nagrodzony kilkoma ważnymi nagrodami, m.in. na festiwalu w Moskwie. Jest to
opowieść o dramacie i życiu tureckich emigrantów, pracujących, w większości na
czarno w Niemczech. Film też momentami dość zakręcony. Dramaty i problemy
emigrantów usiłujących w Niemczech rozpocząć nowe życie ukazane są jako
konfrontacja postaw bohaterów o odmiennej mentalności i tradycji. Film zaczyna
się jak sensacyjny dramat i romans, by stać się obserwacją socjologiczną i
studium psychologicznym. Fabuła jest pozornie prosta, miejsce akcji, jak łatwo
wywnioskować - Berlin. Turek Mahmet ma ładną żoną Dilber, która przynosi mu
posiłki na budowę. Inżyniera Thomasa, który nadzoruję prace Mahmeta, urzekła
uroda żony podwładnego. W wolnych chwilach Thomas z ukrycia robi zdjęcia
Dilber, na ulicy, na zakupach... Zaczął uczyć się tureckiego by móc do niej coś
powiedzieć. Dilber nie reaguje na zaloty, ale zdjęcia są przyczyna dramatu, gdy
odkrywa je Mahmet. W szarpaninie, przez przypadek ginie. Brat Mahmeta, który
też jest swoją bratową zauroczony wpada w szał gdy dowiaduje się o Thomasie.
Honorowa zemsta jest mu na rękę - pomści brata, przez przypadek zabitego przez
Thomasa i jednocześnie pozbędzie się rywala o względy Dilber. Uliczny pościg za
Thomasem kończy się w mieszkaniu zabitego Mahmeta, gdzie Thomas uciekł przed
pościgiem. Żyje siedząc cały czas w przedpokoju, i obserwując rodzinę. Babcię
która stale się modli i czyta Koran, brata Mahmeta, który za ścianą w sąsiednim
pokoju stale dość głośno zabawia się z prostytutkami, dziadka, który stale na
kanapie ogląda mecze na zepsutym telewizorze... Taka zakręcona opowieść :) Mnie
się film naprawdę podobał (osobiście zdradzę, że uważam go za najciekawsze
doświadczenie filmowe podczas zjazdu, po filmie Eastwood`a), choć momentami
dość śmieszny i niezbyt realny, pokazywał ciekawe wartości, szczególnie w
finałowych scenach... Zresztą koledzy też się o nim wypowiadali całkiem
pozytywnie :)
Na zakończenie dnia postanowiliśmy zaznajomić się co nieco z
twórczością osławionego i modnego ostatnio Pedro Almodovar`a. I tak w ?Kinie
Salto? o godzinie 17 z zainteresowaniem (większym lub mniejszym) obejrzeliśmy
jego ostatnie dzieło... ?Złe Wychowanie? jest filmem dość znanym, więc nie będę
się tu rozpisywał nad fabułą, zainteresowanych odsyłam do polskich portali
filmowych, gdzie można poczytać szczegółowe recenzje czy analizy. W skrótowej
formie fabuła przedstawia się następująco : na początku lat 60` dwaj chłopcy,
Ignacio i Enrique, odkrywają w katolickiej szkole miłość, kino i strach. Ojciec
Manolo, dyrektor szkoły i nauczyciel literatury jest świadkiem, a zarazem
częścią tych odkryć. Te trzy osoby spotkają się jeszcze dwukrotnie - pod koniec
lat 70` i w latach 80` Spotkania te zaważą nie tylko na ich życiu, ale i
śmierci. Do studia Enrique, młodego reżysera szukającego w brukowcach pomysłu
na nowy film, przychodzi mężczyzna przedstawiający jako Ignacio. Jest aktorem w
drugorzędnej trupie teatralnej, ale nie przychodzi tylko z prośbą o rolę.
Zostawia Enrique opowiadanie oparte częściowo na ich szkolnych przeżyciach.
Reżyser czyta tekst i dostrzega, że ich wspólna historia to właśnie gotowy
scenariusz, którego rozpaczliwie szukał. Postanawia nakręcić film, ale Ignacio
stawia jeden warunek: musi w nim zagrać główną, najtrudniejszą rolę. Między
oboma mężczyznami rozpoczyna się pełna zaskakujących zwrotów gra o spełnienie
własnych ambicji, zemstę i poznanie prawdy. Historia filmowana na planie
przeplata się z odkrywaniem przez Enrique kim jest i co dotychczas robił
Ignacio - a raczej człowiek, który się za niego podaje.
I tak zakończył się dzień, a ?Złe Wychowanie? było ostatnim
filmem, który widzieliśmy na Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu.
Dzieci wojny... :-)
Sobota, 13 sierpień - Dzień czwarty : ?Powrót?
Dzień ostatni, dzień wyjazdu i pożegnań. Rano jak zwykle
królewskie śniadanie, a potem mozolne przygotowanie do wyjazdu. Pakowanie,
porządki itp... Tuż przed wyjazdem natomiast udało się nam wytargować mniejszą
należność za pokoje - miłe z nich chłopy były, że się aż tak targować dali
:D O godzinie 11 dwa samochody
wyjechały ze Zwierzyńca...
|
|
...a ja przedwczoraj oglądałem DragonBalla, a wy nie. Noo to rispekt Szymon... | Stosy płyt
|
Spotkanie redakcji było bardzo ciekawe. Przede wszystkim
dało nam satysfakcję, ponieważ mogliśmy zobaczyć filmy, których prawdopodobnie
nigdzie indziej byśmy nie zobaczyli, baaa nawet nie wiedzielibyśmy pewnie że
takowe istnieją... Każdy się kulturalnie dokształcił, a to też cenne ;-)
Oczywiście muzykę filmową postanowiłem zostawić na koniec... Nie było zbyt dużo
czasu na słuchanie... I tak zarzynaliśmy bumboxa w przerwach między projekcjami
filmów, obiadem, a najwięcej wieczorami, gdzie żywo prowadziliśmy dyskusje co
fajne a co nie :) Ja z Łukaszem chcieliśmy Rafała, Piotrka i Szymona troszkę
przekabacić na twórczość Michała Lorenca, a z kolei Szymon z Piotrkiem
niepodzielnie serwowali nam Goldsmith`a... A Rafał, wiadomo, highlight`y
Williams`a nam zapodawał, ku mojej pełnej aprobacie :P Hitem był też kawałek
Krzesimira Dębskiego ze ?Starej Baśni?.. Mianowicie ?Atak Cieci?... eeee znaczy
?Kmieci? - utwór rewelacyjny, aż tak, że nawet Szymon z Rafałem się nim
zachwycili i słychać tylko było wyrazy uznania :D Niekwestionowanym królem zjazdu była jednak składanka z Star
Trekami :) Najlepsze utwory z większości filmów, wszystkich kompozytorów...
Płyt było masę, na fotkach widać, ale oczywiście nie dane było każdej
posłuchać. W międzyczasie każdy opowiadał tam jakieś historyjki z życia, co
porabia itp...Jak zwykle, trzeba napisać, że warto było jechać. Spotkanie dało
nam wszystkim dużo pozytywnej energii, no i gdzie moglibyśmy spotkać takich
świrów muzyki filmowej, jak nie tylko na redakcyjnym zjeździe ;-) Pozdrawiamy
wszystkich nieobecnych Redaktorów, naszych wiernych Czytelników... i do
następnego zjazdu!
Relację skomponował : Adam Krysiński
Fotkami uświetnili : Rafał Mrozowski i Łukasz Remiś
Podziękowania : dla Łukasza i Rafała (za zapewnienie
transportu), dla Karczmy Młyn (za suchutki i cieplutki dach nad głową) i dla
całego Zwierzyńca (za ten Wasz Festiwal). Dziękuje(my)!
Łukasz Remiś, Rafał Mrozowski, Piotr Rachwaniec, Szymon Jagodziński, Adam Krysiński