Wywiad z Maciejem Zielińskim
06 Kwiecień 2006, 11:49
Tydzień temu mieliśmy okazję porozmawiać z Maciejem Zielińskim - kompozytorem, który do filmu tworzy od kilku lat, ale ostatnio zyskał wielką popularność dzięki swoim kompozycjom do komedii romantycznych: "Nigdy w Życiu" oraz "Tylko Mnie Kochaj". Wygląda więc na to, iż coraz częściej będziemy mieli okazję posłuchać jego muzyki w polskich produkcjach filmowych.
Posiada Pan klasyczne jeśli chodzi o muzykę wykształcenie, jak to się stało, że zajął się Pan muzyką filmową ?
Mój ojciec Andrzej ?Fats? Zieliński był perkusistą jazzowym. W latach 50-60 - tych grał z takimi gwiazdami jak Komeda, Namysłowski, Urbaniak i nagrywał muzykę np.: do
"Noża w Wodzie" Polańskiego. Czyli można się gdzieś tam dopatrywać konotacji filmowych. W domu słuchałem dużo muzyki rozrywkowej, jazzowej, a potem rozpocząłem klasyczną edukację. Już pod koniec szkoły podstawowej zacząłem pisać jakieś utwory. Koledzy mówili, że mają one klimat muzyki filmowej, a mi zawsze podobała się muzyka filmowa. To połączenie obrazu z dźwiękiem było dla mnie bardzo interesujące i jak tylko mogłem to robiłem takie rzeczy. Pracę zawodową zacząłem dosyć wcześnie. Miałem 18 lat i niemal od razy była to praca z obrazem. Komponowałem muzykę do filmów reklamowych i produkcji telewizyjnych. Współpracowałem z kompozytorami takimi jak Staszek Syrewicz, Krzesimir Dębski czy też z Janem Kaczmarkiem. Te prace, które dla nich wykonywałem były najczęściej związane z instrumentami elektronicznymi, czy np. z synchronizacją orkiestry z obrazem. Dzięki temu mogłem się wiele nauczyć. Uczestniczyłem w dużych sesjach z orkiestrą, w dobrych studiach; mogłem zobaczyć jak to się robi, co, dlaczego, po co. Zwłaszcza sposób pracy Staszka Syrewicza wiele mnie nauczył, bo on zawsze pracował synchronicznie z obrazem, robiąc nagrania z "klikiem" - czyli orkiestra większość materiału grała bardzo synchronicznie pod obraz. To były metody, których w Polsce się nie używało i do dzisiaj zresztą rzadko się używa. Zazwyczaj kompozytorzy nagrywają kilka tematów w wersjach szybszych, wolniejszych, krótszych, dłuższych, a potem montażowo oprawiają cały film. Po kilku latach tego typu pracy przyszedł czas na mój pierwszy film fabularny -
?Gry uliczne? w reż. K. Krauze.
Często łączy Pan dźwięki orkiestry z elektroniką - czy sam Pan opracowuje te elektroniczne elementy ?
Na zachodzie są osoby, które się w tym specjalizują i współpracują z kompozytorem, to są tzw. "programerzy". W Polsce jest gorzej, bo nie ma tak wyspecjalizowanych zawodów, choć oczywiście są ludzie, którzy mogliby to dobrze robić. Ponieważ ja zajmuję się tym od lat, więc łatwiej jest mi zrobić to samemu. Kontrola materiału jest znacznie większa niż gdyby to zrobił ktoś inny. Podobnie zresztą jest z orkiestracją. Na zachodzie czy w Stanach kompozytor, zwłaszcza wzięty, nie orkiestruje sam, bo z jednej strony często jest to tylko praca rzemieślnicza, a z drugiej pochłania to dużo czasu. Czas, a raczej jego brak to dla mnie podstawowy problem związany z komponowaniem muzyki filmowej
Czy elementy elektroniczne projektuje pan równocześnie z partyturą, czy dodaje je pan na końcu ?
Prawie zawsze pracuję synchronicznie z obrazem, więc bardzo często jest tak, że najpierw powstaje baza elektroniczna. Tymi elementami trochę trudniej operować niż orkiestrą, jeśli chodzi o dostosowywanie tempa, dostosowywanie do obrazu pewnych akcentów czy fraz rytmicznych, więc zwykle one powstają najpierw. Potem do tego powstaje muzyka orkiestrowa. Zdarza się czasem, że obie warstwy powstają jednocześnie, ale nie łatwo jest zapanować nad jednym i drugim, i osiągnąć zgrabny efekt.
Czyli można powiedzieć, że poprzez elektronikę podkreśla pan rytm danej sceny, a potem dodaje orkiestrę jako tą ilustrację właściwą ?
Tak, często tak bywa. Czasem ta elektronika jest zupełnie szkicowa. Później dokładam orkiestrę, planuję jak to wszystko będzie wyglądało, a na koniec spędzam jeszcze trochę czasu nad elektroniką, żeby ją dopracować.
Czy pracując przy polskich filmach ma pan dużo swobody, czy otrzymuje pan konkretne wymagania ?Z polskimi filmami jest tak, że często są kameralne i nie wymagają dużego aparatu wykonawczego - nie wymagają dużej orkiestry. Czasem wystarczy bardzo skromny zestaw instrumentów, który współgra z obrazem. Ja cieszę się, że natrafiam na produkcje, gdzie ten rozmach może być trochę większy. Wielu producentów uważa, że czy to będzie "orkiestra" z sampli, elektroniczna, czy się nagra żywą, to i tak 90% ludzi w kinie tego nie zauważy. Na szczęście udaje mi się współpracować z producentami, którzy rozumieją rolę muzyki w filmie, a także potrafią zauważyć różnice jakościowe. Dla przykładu Tadeusz Lampka, z którym zrobiłem 3 ostatnie duże produkcje:
"Nigdy w Życiu", serial
"Kryminalni" i
"Tylko Mnie Kochaj", rozumie to bardzo dobrze, dzięki czemu mam odpowiednie warunki do pracy, orkiestrę, studio i budżet, który pozwala zrobić muzykę na satysfakcjonującym mnie poziomie.
Co do koncepcji muzyki w filmie to najczęściej mam dużo swobody i są to moje pomysły, które oczywiście muszą być zaakceptowane przez reżysera czy producenta, ale nie ulegają zbytnim modyfikacjom. Czasem ta swoboda jest trochę ograniczona i pomysły na muzykę wynikają ze współpracy z konsultantem muzycznym filmu, reżyserem i producentem. Tak czy inaczej w większości przypadków mam dośc dużą swobodę.
Maciej Zieliński i stale współpracujący z nim reżyser dźwięku: Tadeusz Mieczkowski Napisał pan muzykę do wielu reklam - czy tworzenie takiej muzyki różni się w jakiś znaczący sposób od pisania do filmu ?Tak, zasadniczo. W reklamach podejście do fabuły jest po pierwsze bardzo skondensowane, a po drugie muzyka najczęściej opowiada historię wprost. Czyli jak jest wesoła akcja, to muzyka też jest wesoła; jeśli dzieje się coś istotnego to trzeba to podkreślić mocnym akcentem. Natomiast w filmie jest potrzeba znacznie subtelniejszej "gry", no i jest znacznie większa rozciągłość czasowa. W filmie scena z muzyką może trwać 4-5 minut, a w reklamie 30 sekund.
Reklama uczy pewnej dyscypliny, bo w tych 30 sekundach trzeba opowiedzieć jakąś historię. W filmie jest z tym jakby troszkę łatwiej, choć z drugiej strony film najczęściej przekazuje trudniejsze emocje, trudniejsze treści
Muzyka musi opowiedzieć historię w dłuższej narracji, zbudować i utrzymać dramaturgię, a czasem wyjaśnić lub powiązać pewne zdarzenia
Zajmuje się pan także muzyką poważną. Czy określa pan co jest dla pana bardziej istotne: muzyka filmowa czy poważna ?U mnie to jest tak, że moje życie muzyczne szło wielotorowo. W domu miałem muzykę rozrywkową, w szkole - poważną, i to jakby cały czas "we mnie jest". Z tego powodu czuję się dobrze w wielu stylistykach. Nie sprawia mi problemu, żeby przeskoczyć z jednej do drugiej. Może to wygląda na taką schizofrenię twórczą [śmiech], ale jakoś tak to jest. Zawsze podchodziłem z szacunkiem do każdego zamówienia i miałem chęć robienia wszystkiego - nawet jakichś drobiazgów, króciutkich reklam - w taki sposób, żebym miał z tego przyjemność, satysfakcję i żeby to robić najlepiej jak potrafię. To oczywiście inaczej wygląda gdy piszę symfonię, a inaczej gdy komponuję muzykę do reklamy, ale zawsze wkładam w to pełną energię.
Film postrzegam jako jedną z moich głównych działalności twórczych, ale nie jest to praca ciągła, bo te propozycje pojawiają się co jakiś czas. W muzyce poważnej mam możliwość artystycznego wyżycia się bez ram i ograniczeń związanych z obrazem. Tu ja decyduję o wszystkim i mogę dać upust moim artystycznym wizjom.
Ostatnio napisał pan muzykę do filmu "Dublerzy", proszę opowiedzieć coś o tym projekcie.Nie jest to mój najnowszy film, bo ta produkcja powstaje już chyba 3 lata. Ten film jest dość skomplikowany od strony produkcyjnej. Jest tam cała masa efektów specjalnych, które są dość niecodzienne jak na polskie kino. Właściwie nigdy nie widziałem takich efektów wizualnych w polskich filmach. Reżyserem filmu jest Marcin Ziembiński, a on specjalizuje się w tego typu efektach. Cieszę się, że mogłem przy tym filmie pracować, bo napisałem ponad godzinę muzyki, którą normalnie mógłbym napisać tylko do zachodniej produkcji. Jest tam dużo elektroniki, dużo orkiestry, dużo współczesnej muzyki akcji. Ponieważ część filmu jest związana z mafią sycylijską, więc była potrzeba napisania muzyki, która brzmiałaby sycylijsko. W związku z tym miałem możliwość nagrywania na Sycylii, z tamtejszymi muzykami, z tradycyjnym instrumentarium. Napisałem też piosenkę, którą wykonała Kayah, i która będzie promowała film. Bardzo ciekawe doświadczenie, ale to wszystko odbyło się w połowie zeszłego roku, dlatego
"Tylko Mnie Kochaj" jest dla mnie świeższą produkcją, mimo, że
"Dublerzy" będą mieli premierę w połowie tego roku.
Jeden z tematów z "Dublerów" skojarzył mi się z "Ojcem Chrzestnym". To było celowe nawiązanie ?Producent chciał, żeby linia melodyczna przywodziła na myśl tego typu skojarzenie - mafijne. Napisałem więc dwa tematy, z których jeden ma subtelne odniesienie do pamiętnego tematu z
?Ojca Chrzestnego?.
Czy słucha Pan prac innych kompozytorów filmowych ?Tak. Choć ostatnio stwierdziłem, że przez to że dużo pracuję, coraz mniej słucham muzyki w ogóle, oprócz tego co sam komponuję. W innych zawodach, np. w biurach ludzie mogą przy pracy puścić sobie jakąś "muzyczkę". No a ja przy pracy nie mogę sobie puścić niczego i stwierdziłem, że brakuje mi trochę częstszego słuchania najnowszych produkcji. Najczęściej słucham muzyki w samochodzie, w kinie lub kiedy jestem w podróży.
Kompozytorem, którego bardzo cenię i uważam za mistrza muzyki filmowej jest John Williams. Myślę, że dobra muzyka filmowa powinna tworzyć spójną całość z obrazem filmowym, mając jednocześnie wystarczające walory artystyczne, żeby móc funkcjonować autonomicznie. Muzyka Williamsa jest właśnie taka i za to bardzo cenię tego kompozytora.
Czy jest planowane wydanie muzyki z Kryminalnych ?W najbliższym czasie podejmę w tej sprawie finalne rozmowy z producentem. Planował, że muzyka z Kryminalnych zostanie wydana po sesji nagraniowej z nowymi tematami. Ta sesja odbyła się 3 tygodnie temu, a więc mamy sporo materiału który jest gotowy do wydania. Jest trochę nowej muzyki oraz ta która jest już w
"Kryminalnych" od dawna. Producent bardzo lubi tę muzykę i chce ją wydać. Kłopot w tym, że producent nie jest wytwórnią płytową i ja muszę stymulować go w tej sprawie.
Czy zabiega pan o wydania swojej muzyki ?Powiem szczerze, że nie jest z tym łatwo. Ja nie mam zwykle czasu, żeby o to zabiegać. W Polsce niestety jest tak, że muzyka filmowa sprzedaje się słabo, a polska muzyka filmowa jeszcze gorzej - przynajmniej takie jest zdanie wytwórni płytowych. W związku z tym one nawet nie słuchając tej muzyki, z założenia uznają, że nie ma sensu wydawać polskiej muzyki filmowej. Wytwórnie płytowe jak widzą tytuł typu: "Temat Judyty" albo "Temat... jakiś tam" to dostają wysypki na całym ciele. Dla nich to oznacza coś tak strasznego, że nawet szkoda to umieszczać w liście tytułów, na płycie, na której np. są piosenki. Twierdzą, że to na potencjalnego nabywcę płyty działa odrzucająco. Moim zdaniem nie zawsze jest to zgodne z prawdą, a dowodem na to jest popularność moich utworów z
?Nigdy w życiu? czy
?Tylko mnie kochaj?, które nawet jeszcze przed wydaniem płyty cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem w sieci.
Nad czym aktualnie i w najbliższym czasie będzie pan pracował ?Najbliższe moje plany są nie do końca filmowe. W najbliższych tygodniach będę pracował nad musicalem
"Korporacja" autorstwa Janusza Onufrowicza. W obecnej formie przedstawienie to zawierać będzie kilkanaście piosenek. Na razie nie mam skonkretyzowanych kolejnych planów filmowych.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.Wywiad przeprowadził
Łukasz RemiśMaciej Zieliński w swoim studio Przeczytaj także: recenzja:
Tylko Mnie Kochaj
biografia: Maciej Zieliński