Immortals. Bogowie i herosi (Immortals)12 Listopad 2011, 15:28 | |
Kompozytor: Trevor Morris
Rok wydania: 2011 Wydawca: Relativity Music Group
|
| | Idąc na taki film, jak Immortals: Bogowie i herosi, nie spodziewam się rozrywki inteligentnej i frapującej. Liczę po prostu na ekscytujący seans, który olśni mnie efektami specjalnymi i oderwie od rzeczywistości prostą, ale trzymającą w napięciu akcją. Czasem jednak nie warto stawiać nawet tak niskich wymagań, bo można się srogo rozczarować. Immortals to już kolejna wysokobudżetowa produkcja fantasy, luźno związana z greckimi mitami, która okrutnie mnie wymęczyła. I nawet nie z powodu idiotycznej fabuły, niekonsekwentnie czerpiącej z mitologii, ale ze względu na piramidalną kiczowatość obrazów. Wypełniają je ociekające testosteronem postacie, ponura scenografia, gryząca się z groteskowymi kostiumami (główny antagonista nosi hełm, przypominający głowę królika, zaś bogowie złote kostiumy super-bohaterów) oraz sztampowe ujęcia i brutalne sceny walk. W niczym nie zachowano proporcji - wszystko jest tu ciężkie, wręcz przytłaczające. Również warstwa dźwiękowa.
Immortals daje mocno po uszach. Podczas seansu dudni, świszczy i łomocze. Jeśli więc miała do tego filmu powstać jakaś muzyka, to tylko taka, która by się w te wszystkie efekty dźwiękowe wpisała. I właśnie odniosłem wrażenie, że głównym celem kompozytora Trevora Morrisa było wypełnienie ścieżki dźwiękowej. W scenach niewystarczająco hałaśliwych artysta przywalił bębnami i ostrą sekcją instrumentów dętych blaszanych. Każdą sekwencję akcji uzupełnił prymitywnymi motorycznymi rytmami, tak żeby nie było wątpliwości - jest walka, jest groźnie, wszyscy się leją na śmierć i życie. Poziom patosu podniósł epickim, momentami złowieszczym chórem, a starożytną atmosferę wykreował elementami muzyki etnicznej, ale w najbardziej hollywoodzkim ujęciu. Muzyka nie ma w sobie niczego charakterystycznego, w ogóle nie zapada w pamięć, zarówno po obejrzeniu filmu, jak i wysłuchaniu soundtracku. Uderza banałem i łopatologiczną ilustracyjnością, drażni niegustownym brzmieniem. Kiedy słucham utworów Morrisa, przypomina mi się recenzja Incepcji z Gazety Wyborczej, w której Jacek Szczerba tak napisał o muzycznym temacie przewodnim Hansa Zimmera: brzmi tak, jakby był skomponowany nie na orkiestrę, tylko na zespół obrabiarek ciężkich. Opisując estetykę dźwiękową Immortals, mógłbym użyć podobnego porównania.
Szczerze odradzam oglądanie filmu Tarsema Singha, a już na pewno kupowanie płyty z muzyką Trevora Morrisa. Szkoda czasu i pieniędzy.Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
Immortal And Divine (1:30)
War In The Heavens (2:32)
Hyperion`s Siren (3:47)
Witness Hell (1:56)
To Mt. Olympus (2:54)
Enter The Oracles (2:30)
Theseus And Phaedra (1:37)
Poseidon`s Leap (1:23)
This Is Your Calling (1:31)
Theseus Fight The Minotaur (2:13)
Theseus Fires The Bow (2:16)
My Own Heart (3:03)
Zeus` Punishment (2:27)
Ride To The Gates (1:00)
In War Fathers Bury Their Sons (1:05)
The Gods Chose Well (1:18)
Fight So Your Name Survives (3:07)
Battle In The Tunnel (2:43)
Immortal Combat (3:34)
Do Not Forsake Mankind (4:33)
Apotheosis (1:44)
Sky Fight - End Credits (2:22)
Razem: 51:03 |
|
|
|