Philip Glass jest raczej kompozytorem muzyki poważnej, niż filmowej. Widać to w Godzinach, w których nie ma nic z akcji, ani nawet romantyki. Cóż więc pozostaje? XIX-wieczny kwartet z fortepianem.
Praca ta bez wątpienia bardziej przypomina muzykę klasyczna, niż tradycyjny soundtrack. Pulsująca melodia, która jest w zasadzie jedną i tą samą wariacją na zadany temat; nuży. Z pewnością kompozycja dla słuchaczy o specyficznym guście. Nie ma tu żadnych zapożyczeń, ani odwołań. Muzyka jest bardzo delikatna i spokojna, ale jak już wspomniałem, jej rytm pulsuje, co jest irytujące. Pozostaje monotonna nawet po kolejnym przesłuchaniu. Tej ścieżce nie mogę jednak odmówić jednego - w filmie brzmi rewelacyjnie... Dopiero z obrazem nabiera znaczenia i kolorytu. Żaden inny kompozytor nie stworzyłby czegoś lepszego. Filmowi, bowiem nie potrzeba było ckliwych melodyjek. Surowość i ograniczenie emocji. Jedynie w krótkich chwilach przebłyskuje liryczność. Glassowi udało się stworzyć coś nowego i odmiennego od szlagierów, które powoli jakby się powielają ( patrz prace Hornera). Ciężko określić tą ścieżkę jako minimalistyczną - w swym czasie, ilustracji filmu; od każdej technicznej strony - jest ona doskonała. Ciężka w odbiorze dla fanów Willamsa, Hornera, czy Shore`a. Powiedziałbym, że człowiek bez dygu do muzyki klasycznej nie poradzi sobie z tą pracą. Może dlatego najpierw proponuję obejrzeć film, a później zdecydować o zakupie.
W mojej kolekcji lubię mieć soundtracki z serii tych słuchanych za dnia; pobudzających do działania, jaki i tych słuchanych wieczorem- usypiających. Niewątpliwie The Hours sprawia, że będziecie przysypiać. Nie ma tu żadnego negatywnego podtekstu. Jest to spokojna muzyka, jednak na jej wysłuchanie potrzeba odpowiedniego nastroju. Pisałem o minimalizmie, ale nie doszukujcie się przy tej kompozycji Glassa żadnych odniesień do Thomasa Newmana, Gabriela Yareda, czy Michaela Nymana. Nie tędy droga do zrozumienia tej muzyki. The Hours są unikalne. Nie można tu doszukiwać się ani optymizmu, ani smutku. Emocjonalna neutralność. Dlatego też praca ta nie wszystkich usatysfakcjonuje. Mnie, owszem tak. Potrzeba dużego skupienia, by znaleźć coś ciekawego w tej kompozycji- coś dla siebie... Później muzyka sama hipnotyzuje. Oscara dostać i tak by nie dostała... Nominacja jednak w pełni zasłużona. Polecam odważnym, niebojącym się ambitnej muzyki... *aria Recenzję napisał(a): sithar (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. The Poet Acts - 3:43
2. Morning Passages - 5:33
3. Something She Has to Do - 3:12
4. For Your Own Benefit - 2:03
5. Vanessa and the Changelings - 1:48
6. I`m Going to Make a Cake - 4:04
7. Unwelcome Friend - 4:11
8. Dead Things - 4:24
9. The Kiss - 3:57
10. Why Does Someone Have to Die? - 3:56
11. Tearing Herself Away - 5:03
12. Escape! - 3:51
13. Choosing Life - 4:01
14. The Hours - 7:47 |
|