Okres największej kreatywności i najliczniejszych sukcesów Michela Legranda (gdyby żył, obchodziłby dziś dziewięćdziesiąte urodziny) jako kompozytora filmowego przypadł na lata 60-te i pierwsze kilka lat kolejnej dekady. Najbardziej pracowity dla francuskiego artysty był rok 1973, kończący ten wspaniały okres ? Legrand pracował wtedy nad dziewięcioma projektami filmowymi oraz telewizyjnymi i zdecydowanie można powiedzieć, że w tym przypadku ilość przeszła w jakość. Spod ręki Francuza wyszły wówczas niekwestionowane klasyki jak Trzej muszkieterowie i Breeze, ale także dzieła niesłusznie zapomniane, czy takie które przez lata nie mogły ujrzeć światła dziennego (odrzucony *score do The Man Who Loved Cat Dancing).
Do tej przedostatniej kategorii należy score napisany do Gliniarzy i złodziei - produkcji powstałej w szczycie popularności kina policyjnego, wyróżniającej się spośród wielu podobnych do siebie filmów portretujących bohaterskich stróżów prawa, oryginalnym i obfitującym w humorystyczne *akcenty scenariuszem. Śledzimy poczynania duetu średnio rozgarniętych nowojorskich policjantów, którzy sfrustrowani niską jakością życia, wpadają na pomysł szybkiego wzbogacenia się poprzez rabunek.
Dla Michela Legranda była to już druga w krótkim odstępie czasu przygoda z kinem policyjnym i przygoda ta zaowocowała barwną, eklektyczną pracą, która mimo niemałego komercyjnego potencjału nie wiedzieć czemu dopiero w 2009 r. została oficjalnie wydana, nakładem wytwórni Kritzerland. Dla tych fanów kompozytora, którzy w pierwszej kolejności sięgną po prezentację albumową, późniejszy kontakt z filmem może wprawić w zaskoczenie. Pewne składowe ilustracji nie zostały przez reżysera wykorzystane, inne wręcz przeciwnie, zostają przezeń mocniej eksploatowane niż można by się spodziewać, jeszcze inne zostają poszatkowane. Są wreszcie utwory których nie ma na albumie (jak bezkompromisowa, wchodząca na najwyższe rejestry free jazzowa ilustracja samochodowego pościgu).
Otwierające i wieńczące film dwa utwory wokalne pokazują Michela Legranda - piosenkopisarza w świetnej formie. Są to: wpadający w ucho, chóralny, kołysankowy The Sleep Song który w scenie końcowej przyprawia widza o szeroki uśmiech oraz pamiętna piosenka tytułowa zawierająca funkowe i country`owe elementy, wykonywana przez Grady`ego Tate (perkusistę jazzowego i wokalistę śpiewającego *barytonem), przy akompaniamencie chórków: męskiego i żeńskiego. Utwór ten na płycie pojawia się tylko raz, natomiast w filmie reżyser używa go w filmie trzykrotnie, na początku swego dzieła, w jego środku i pod koniec, jako subtelnie humorystyczny komentarz do działań wspomnianego wcześniej duetu. Ma się nieodparte wrażenie, że środkowa prezentacja piosenki pojawia się w miejscu przewidzianym przez Michela Legranda dla nabożnego, chóralnego, śpiewanego po łacinie Wall Street - kompozytor utworem tym jak mniemam chciał nieco zakpić z nowojorskiej ?świątyni pieniądza?. Bardziej oczywistym muzycznym żartem jest Papa Joe, The Padrone z nieskomplikowaną, pogodną melodią wygrywaną na mandolinie oraz nieśpiesznym tempem ? to nic innego jak parodia tematu z Ojca chrzestnego.
Kontrast dla wspomnianego we wcześniejszym akapicie materiału zamieszczonego w filmie stanowią utwory The Caper i The Chase (na albumie w dwóch wersjach), przynoszące rozwinięcie pomysłów z odrzuconej ilustracji filmu W kręgu zła. Pierwszy z utworów, z wibrafonowymi zabawami na pięciolinii, rozbieganą gitarą basową i chwilami dość dyskretną perkusją, w zapadający w pamięć sposób buduje podskórne napięcie w scenie rabunku w biurze. W drugim, Michel Legrand przeplata atonalne jazzowe i bluesowe *pasaże oraz improwizacje z posępnymi intonacjami tematu z Papa Joe, The Padrone ? utworem tym kompozytor dobrze buduje atmosferę zamętu i dezorientacji w sekwencji ucieczki przed gangsterami. Reżyser chciał w tej sekwencji wznieść emocje na wyższy poziom dokładając do pociętej na części, wspomnianej kompozycji kolejne warstwy brzmień, co jednak przyniosło odwrotny od zamierzonego rezultat.
O ile ilustracja dramatyczna Michela Legranda jest niemal w całości obecna w filmie, to stworzona przezeń muzyka źródłowa pojawia się tam w niewielkiej części. Niekoniecznie jednak taki obrót spraw wynika z braku uznania reżysera dla kompozycji Legranda; może też być wynikiem cięć dokonanych dla potrzeb wersji telewizyjnej (wydanej na VHS i DVD), która jest krótsza od wersji kinowej o kilkanaście minut. Michel Legrand był jednym z nielicznych kompozytorów filmowych, którzy zawsze bardzo dopieszczali ten element ilustracji, również i w Cops and Robbers słyszy się, że Francuz włożył w ?source cues? sporo pracy, a jednocześnie praca ta sprawiała mu frajdę. Legrand zachwyca warsztatem aranżerskim, czaruje zmysłem improwizacyjnym; na wysokości zadania stają też wykonawcy.
Albumowy odsłuch Cops and Robbers jest dość specyficznym i nie do końca satysfakcjonującym doświadczeniem. Każda z kompozycji udała się Michelowi Legrandowi mniej lub bardziej; jak wspominałem piosenki są świetne, utwory źródłowe to delicje pierwszej klasy, poważniejszy materiał dowodzi, że awangardowa ilustracja nie musi być asłuchalna oraz pokazuje solidne umiejętności Francuza w zakresie operowania chórem. Słychać tu wielość tożsamości muzycznych tego artysty. Jednocześnie doskwiera nieco brak myśli przewodniej w jego pracy. Mimo wszystko jest to bardzo solidna pozycja w dyskografii Legranda, do której często się wraca. Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1.Main Title (Cops And Robbers) - 03:06
2.The Sellers - 02:54
3.Uptown - 02:51
4.The Buyer - 02:30
5.Suburbia - 03:35
6.Downtown - 03:27
7.Wall Street - 01:54
8.Papa Joe, The Padrone - 03:17
9.The Caper - 03:08
10.The Lush Life - 02:25
11.The Chase - 07:15
12.The Sleep Song - 03:14
13.The Chase (Alternate Version) - 03:36
Razem:43:12 |
|