Gdy w 1985 roku sława amerykańskiego kina, Sidney Pollack, zabierał się za kręcenie swojego kolejnego filmu Pożegnanie z Afryką wiele osób wróżyło tej produkcji wielki sukces, wszak staromodny melodramat osadzony w egzotycznych plenerach to coś, co uwielbiają widzowie a także członkowie akademii filmowych. Przewidywania sprawdziły się, bowiem film ze znakomitymi kreacjami Meryl Streep, Roberta Redforda i Klausa Marii Brandauera został jednym z kinowych przebojów sezonu, zgarniając przy okazji wielki deszcz nagród i pochwały krytyków filmowych.
Wśród nagrodzonych twórców filmu znalazł się także kompozytor John Barry, a niewiele brakowało, aby w ogóle nie stworzył muzyki do tej słynnej produkcji. Pojawił się na planie, gdyż etatowy współpracownik Pollacka, Dave Grusin wykręcił się tym razem napiętym terminarzem. Sidney Pollack nie mający nigdy wcześniej do czynienia z twórczością angielskiego weterana zachwycił się utworami podłożonymi pod gotowe sceny za tzw. Temp-track, a były nimi przepiękne, uznane kompozycje Barry`ego z Powrotu Robin Hooda i Gdzieś w czasie, stąd zapadła decyzja o zaangażowaniu Anglika. Na planie doszło do kilku małych tarć między reżyserem a kompozytorem, usunięto z filmu pewną część skomponowanego już materiału, ale najważniejsza dyskusja toczyła się na temat instrumentarium, jakie ma zostać użyte w ścieżce dźwiękowej. Pollack zaproponował żeby w filmie znalazło się jak najwięcej elementów etnicznych i muzyki źródłowej, na co Barry odpowiedział mu zdaniami, które przeszły już do historii i stały się wskazówką dla wielu młodych kompozytorów filmowych - Film jest kręcony w Afryce, ale nie jest o Afryce. Muzyka nie powinna wskazywać widzowi, gdzie jest kręcony film, czyli mówić coś co widzowie już widzą na ekranie, tylko wejść głębiej w postacie i powiedzieć jakie interakcje tak naprawdę między nimi zachodzą. Jak się potem okazało Anglikowi udało się przekonać reżysera do swojej koncepcji.
Powstała klasyczna w brzmieniu ilustracja reprezentująca poetycki styl komponowania, który z wielką siłą eksplodował na początku lat 80. w muzyce Barry`ego do filmów Gdzieś w czasie i Podnieść Titanica. Jej powstanie poprzedziła śmierć w wypadku samochodowym brata kompozytora - Patricka (jemu dedykowany jest ten score). I tu warto zwrócić uwagę na jedną rzecz. To właśnie tragedie życiowe odegrały w późnym okresie twórczości największy wpływ na karierę Anglika oraz sposób tworzenia, wyrażania emocji przez muzykę, i zainspirowały go do napisania kilku z jego największych dzieł. Śmierć rodziców, po której napisał Gdzieś w czasie, wspomniana śmierć brata i wreszcie tragiczna choroba, która o mało nie doprowadziła Barry`ego do zejścia z ziemskiego padołu - po wyleczeniu się z niej skomponował Tańczącego z Wilkami. To pokazuje jak bardzo cierpienie potrafi wzbogacić człowieka oraz sprawić, że staje się on lepszym i dojrzalszym twórcą.
Formalna dyscyplina, elegancja kompozycji oraz charakterystyczne prowadzenie *waltorni, instrumentów drewnianych i smyczków od razu podpowiedzą niejednemu słuchaczowi, że za tą ilustracją stoi John Barry, mający jeden z najbardziej rozpoznawalnych stylów komponowania. Za pomocą wspomnianych środków wyrazu stara się on oddać chemię wielkich uczuć, jakie zachodzą między postaciami granymi przez Streep, Redforda i Brandauera oraz ukazać poczucie straty, jakiego doznają główni bohaterowie filmu - rozstanie z Afryką i ze sobą. Jest tu też zachwyt nad wspaniałymi i niezwykle inspirującymi epickimi krajobrazami czarnego lądu. Ostatecznie w ilustracji znalazły się także instrumenty etniczne i afrykańskie chórki, ale znajdują się one nieco na jej ?peryferiach?. Podstawą ilustracji Pożegnania z Afryką stały się trzy tematy główne, z których jeden (Main Title) przeszedł już do historii muzyki filmowej. Przez lata powstało wiele wokalnych i instrumentalnych coverów tej kompozycji, ale wszystkie przebija wspaniała skrzypcowa interpretacja Itzhaka Perlmana z albumu Cinema Serenade. Legendarna jest wariacja na ten temat w utworze Flying Over Africa, ilustrującym lot Meryl Streep i Roberta Redforda nad przepięknymi afrykańskimi równinami, w którym angielskiemu mistrzowi udało się uzyskać niezwykle eteryczne i piękne brzmienie smyczków. A stało się tak na życzenie Sidneya Pollacka, który wzruszony i zachwycony chóralnym utworem Barry`ego The Death of Captain (z ilustracji dramatu historycznego The Last Valley) podłożonym za temp-track, zapragnął, aby Anglik odtworzył za pomocą sekcji smyczkowej klimat tamtej kompozycji.
John Barry został hojnie nagrodzony za swoją kompozycję otrzymując Oskara, Złoty Glob i nagrodę Grammy. Złośliwcy twierdzą, że Anglik dostał te wyróżnienia niejako gratisowo, gdyż obraz otrzymał je hurtowo w większości kategorii. Gdy jednak obejrzymy dzieło Sidneya Pollacka przekonamy się, że malkontenci nie mają racji, ponieważ muzyka i obraz tworzą ze sobą fenomenalną harmonię, a właśnie za funkcjonowanie muzyki w filmie przyznaje się wyróżnienie. Poza obrazem Sidneya Pollacka kompozycja Barry`ego broni się przede wszystkim rewelacyjną tematyką, poruszającym nastrojem i grą instrumentalistów, którzy podobnie jak kompozytor włożyli wiele serca w tą muzykę. Jednakże nie będę przed nikim ukrywać, że Pożegnanie z Afryką to bardzo typowa dla Anglika ilustracja, wręcz schematyczna i nie wnosząca zbyt wiele do jego dyskografii. To obok Gdzieś w czasie, Podnieść Titanica i Frances sztandarowy przedstawiciel poetyckiego stylu komponowania Johna Barry`ego z lat 80. Pożegnanie z Afryką jest kompozycją głównie dla osób wrażliwych, o romantycznym podejściu do życia, odbierających muzykę sercem a nie rozumem i dla słuchaczy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z muzyką filmową. Będzie to dla nich porcja niezapomnianych przeżyć i wrażeń estetycznych.
P.S. Dodam jeszcze, że w 1999 roku przedstawiony *score ponownie został nagrany i opublikowany przez Varese Sarebande. Partytura została wykonana przez The Royal Scottish National Orchestra pod batutą Joela McNeely. Re-recording jest o kilka minut dłuższy i zawiera osiemnaście kompozycji. Jest jednak jedno ?ale?. Mimo, że McNeely starał się być jak najbliżej oryginału, to nie do końca udało mu się uchwycić klimat muzyki Barry`ego, poza tym score Barry`ego lepiej funkcjonuje na albumie w krótszej wersji. Tak więc z tej konfrontacji zwycięsko wychodzi pierwszy z wymienionych albumów i właśnie ten polecam kupić.
Ocena wydania Varese Sarabande: (3,5/5) *aria Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. Main Title (I Had a Farm in Africa) - 3:14
2. I`m Better at Hello (Karen`s Theme I) - 1:18
3. Have You Got a Story for Me? - 1:14
4. Concerto for Clarinet and Orchestra in A (K.622) - 2:49
5. Safari - 2:44
6. Karen`s Journey / Siyawe - 4:50
7. Flying over Africa - 3:25
8. I Had a Compass from Denys (Karen`s Theme II) - 2:31
9. Alone on the Farm - 1:56
10. Let the Rest of the World Go by - 3:17
11. If I Know a Song of Africa (Karen`s Theme III) - 2:12
12. End Title (You are Karen) - 3:54
Razem: 33:29 |
|