Strefa zrzutu to standardowe kino akcji z Wesley`em Snipes`em w roli głównej. Muzykę do tego filmu skomponował mistrz "action-scorów" Hans Zimmer. Mało pomocą Zimmerowi służył przy tej partyturze Nick Glenie-Smith. O wiele bardziej rozbudowaną kooperacje tych dwóch panów możemy podziwiać słuchając na przykład soundtracka z Twierdzy.
Album został wydany przez wytwórnię "Verase Serabande". Oprócz typowego "score" na tej płycie znajdziemy też jedną piosenkę - Hyphopera. Całośc trwa niewiele ponad 37 minut, ale to już niestety niemiły standard dla większości płyt z wytwórni "Verese".
Na początku postanowiłem zająć się opisaniem tych utworów które skomponował Hans Zimmer (utwory 1, 3, 4, 6, 7 i 8) a potem utworem Nicka Glenie-Smith`a i piosenką Randelle Stanback`a.
Tytułowa kompozycja z tego filmu (utwór pierwszy - Drop Zone) jest bardzo ciekawa. Rozpoczynają ją spokojne rytmy gitary elektrycznej oraz tamburyny i skrzypce. W połowie utworu tempo wyraźnie przyśpiesza, wraz z pojawieniem się kolejnych instrumentów - bębnów i trąbek. Utwór jest doskonale zaaranżowany i niewątpliwie pasuje na czołówkę filmu. Niewątpliwie też , brzmi znacznie odmienniej niż to do czego nas pan Zimmer przyzwyczaił - szczególnie poprzez tak wyraziste zastosowanie tej gitary elektrycznej.
Utwór trzeci (Hi Jack) to już typowy Zimmer. Elektronika i wariacje instrumentów smyczkowych w połączeniu z rozbudowana sekcją dętą. W tle cały czas słychać tamburyny. Pod koniec pojawia się solo na elektrycznej gitarze.
Utwór czwarty (Terry Dropped Out) to kopia ostatnich fragmentów trzeciego utworu. Znów mamy samą aranżację na elektryczną gitarę - przez cały czas trwania tego kawałka. Utwór wyjątkowo nastrojowy i melancholijny jak na znane nam inne kompozycje Zimmer`a. Utwór szósty (Miami Jump) to klimatyczne połączenie elektrycznej gitary i wiolonczel (w tle muzyki). Uważam że za mało uwydatnione zostały w tym utworze wojskowe werble (bębny) i perkusja, przez co kawałek ten na pewno stracił na dynamice.
Utwór siódmy (Too Many Notes Not Enough Rests) jest najdłuższym utworem na tej płycie. Niesamowicie w typowo "zimmerowski" klimat dołączono kompozycje na gitarze elektrycznej (po raz kolejny na tym albumie). Bardzo rozbudowana jest tu również sekcja dęta. W czwartej minucie muzyka wycisza się i mamy solowy popis na zwykłej gitarze. Całość dopełnia mało rozbudowana elektronika i perkusja.
Utwór ósmy (After The Dub) jest według mnie zdecydowanie najlepszy na tej płycie. Klimat i wykonanie techniczne identyczne jak w utworze siódmym ale nie ma gitary elektrycznej. Charakterystyczną cechą tego utworu jest takie zaaranżowanie symfonicznej orkiestry, że jej muzyka przypomina w niektórych momentach wybuchy bomb. Dodatkowo wyraziście podkreślone są tu uderzenia w talerze perkusji. Pojawiło mi się tu też pytanie czy aby pan Nick Glenie-Smith nie pomagał Zimmerowi również w tej kompozycji?
Teraz przejdźmy do "nie-zimmerowskich" kompozycji. Piosenka w wykonaniu pana Steinback`a to najgorszy fragment tej płyty. Słowa tej dennej "piosenki" napisał pan Ryeland Allison . To całkowicie koszmarny kawałek - nijak nie przypominający rapu. Tak rapu.... To w ogóle nie przypomina hip-hopu - na co mylnie wskazuje tytuł. Jest to jakieś nieudolne skrzyżowanie elementów czarnego rapu z muzyką Mike`a Oldfield`a :) Jak usłyszałem ten utwór to już chciałem wyciągać płytę z odtwarzacza. Nie wiem jak Zimmer mógł dopuścić coś takiego do swej partytury...
Jedyny utwór pana Nicka Glenie-Smitha na tej płycie to kawałek piąty. Zdecydowanie brzmi inaczej, niż utwory Zimmera. Jest to najspokojniejszy i jednocześnie najbardziej nastrojowy utwór na tym albumie. Wyjątkowe zastosowanie pianina którego nie słyszymy w pozostałych utworach dodaje niesamowitego klimatu tej całej płycie. W tle ledwo słyszalne są szybkie rytmy bębnów, ale to w ogóle nie przeszkadza w słuchaniu tej kompozycji.
W podsumowaniu chciałbym przedstawić przyczyny, dla jakich (z bólem serca) musiałem wystawić za tą płytę tak niską ocenę. Po pierwsze czas trwania... Album jest niekompletny. Nie zamieszczono na nim ponad połowy muzyki ilustracyjnej którą słyszymy w filmie. Po drugie ta koszmarna niby-piosenka... No i po trzecie wyraźnie słyszalna monotematyczność utworów. Zawiodłem się na tej płycie. Na dzień dzisiejszy uważam ten konkretny album za jeden z gorszych wydanych oficjalnie płyt Hansa Zimmera... Kompozytora którego tak cenię... Chciałbym też podkreślić że wystawiona przeze mnie ocena i krytyczne uwagi, które właśnie czytacie, dotyczy TYLKO TEGO wydania płyty. Muzyka w filmie jest o wiele lepsza i oceniam ją na ponad 4. Kompletny soundtrack ze Strefy zrzutu został wydany też w wersji "Expanded". Zawiera 14 utworów i trwa ponad 68 minut. Niestety nie miałem jeszcze okazji by przesłuchać tego lepszego wydania. Jednak jeśli go zdobędę to mówię uczciwie, że ocena będzie miedzy 4 a 5. To wydanie płyty które tu recenzjuję (oficjalne) to kolejny dowód na to, jak wiele traci muzyka filmowa gdy za jej wydanie bierze się wytwórnia "Verase Serabande" - słynna "obcinarka" muzyki :) Wszystkim naprawdę polecam soundtrack z tego filmu ale NIE to oficjalne wydanie, tylko nieoficjalną bootlog`owaną wersję "Expanded". Ogólnie jednak muzyka Zimmera do całości tego filmu jest ciekawą "odskocznią" od typowych rytmów kompozytora, który nigdzie tak wyraziście nie używał gitary elektrycznej, a w Strefie zrzutu istnieje ona w pełnej krasie. *aria Recenzję napisał(a): Adam Krysiński (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. Hans Zimmer - Drop Zone - 01:45
2. Randelle K. Stainback - Hyphopera - 01:41
3. Hans Zimmer - Hi Jack - 04:35
4. Hans Zimmer - Terry`s Dropped Out - 01:01
5. Nick Glennie-Smith - Flashback And Fries - 04:21
6. Hans Zimmer - Miami Jump - 05:14
7. Hans Zimmer - Too Many Notes, Not Enough Rests - 10:39
8. Hans Zimmer - After The Dub - 08:07
Razem: 37:23 |
|