Twórcą postaci Świętego był pisarz Leslie Charteris (prawdziwe nazwisko to Leslie Charles Bowyer Yin). Jego ojciec był Chińczykiem, a matka Angielką. Przygody Świętego po raz pierwszy ujrzały światło dzienne w 1928 roku. Wtedy to Charteris opublikował swoją książkę Meet The Tiger. Do końca swojego życia o Świętym napisał dokładnie czterdzieści książek oraz wiele tomów komiksów.
Zdjęcia do serialu rozpoczęły się w czerwcu 1962 roku, a już cztery miesiące później po raz pierwszy przygody Świętego zabłysnęły na małym ekranie. W rolę tytułowego Świętego wcielił się niezapomniany (35-cio letni wówczas) Roger Moore. Dzięki temu serialowi Moore zyskał ogromną popularność. Grany przez niego Simon Templer zajmował się okradaniem bogatych przestępców. Główny bohater serialu czerpał z tego procederu korzyści nie tylko dla siebie. Dzięki jego dochodzeniom do więzień trafiali najgroźniejsi przestępcy. Templer miał jednego największego wroga. Był nim inspektor "Scotland Yardu" - Claude Eustace Teal (grany przez Ivor`a Dean`a). Inspektor nigdy nie ustawał w próbach schwytania Templer`a, jednak Świętemu zawsze udawało się uciec z opresji. Serial był kręcony aż przez ponad sześć lat - do sierpnia 1968 roku. Składał się z 118 odcinków (w tym 71 było czarno-białych - lata 1962 - 1965, a pozostałe 47 nakręcone były już w kolorze - lata 1965 - 1968).
Legendarny już muzyczny temat przewodni z Świętego skomponował sam autor postaci - Leslie Charteris. Zagrał go natomiast Edwin T. Astley wraz ze swoją orkiestrą. Astley skomponował również całą pozostałą muzykę do serialu. Tytułowe 7 nut zagranych na flecie zna chyba każdy. Niewątpliwie jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych tematów przewodnich w historii muzyki filmowej. Często uważany po Różowej Panterze za najlepszą tytułową kompozycję jaka kiedykolwiek powstała do telewizyjnego serialu.
Muzykę z Świętego na płycie kompaktowej po raz pierwszy wydała mało znana firma "Razor & Tie" - głównie zajmująca się wydawaniem muzyki z starych seriali (jak Batman z lat 60, Danger Man czy Lost Horizon). Płytę rozpoczyna tytułowa kompozycja, o której więcej napisałem powyżej. Jest ona w wersji symfonicznej i rozbudowanej. Brzmi o wiele lepiej niż oryginalny temat przewodni jaki słyszymy w czołówce serialu i jest od niego dłuższa. Na początku byłem trochę zdegustowany ale najważniejsze że to nie jest żaden remiks tylko po prostu rozszerzona wersja - zagrana na większej ilości instrumentów.
Cała płyta utrzymana jest w modnym muzycznym stylu jaki królował w latach 60 . Mamy więc swing, jazz, saksofon, fortepian, flety i wszystko co królowało w epoce *Beatlesów i Elvisa :)) Słuchając płyty praktycznie nie słyszy się przejść między utworami bo każdy jest (prawie) taki sam. W zasadzie ten album mógł zostać wydany z dwoma utworami - tematem przewodni i tymi pozostałymi złączonymi w jedną długa suitę. Na płycie znajdą się jednak fragmentami elementy muzyki z Dalekiego Wschodu - w utworze Ying-Tong-Piddle-Ay-Kilt. Wyraźnie w nim słychać charakterystyczne japońskie piszczałki i flety oraz *gongi. Najbardziej nastrojowym i melancholijnym utworem na tym albumie z pewnością jest utwór Chaise-Lounge. Zagrany przepięknie na saksofonie (na pierwszym planie) a w tle słychać struny gitary i grzechotki... Po prostu typowy Louis Armstrong :) Następnym romantycznym utworem jest zaaranżowany tym razem prawie w całości na flet - Recumbent Love. Szybkimi utworami na tej płycie są Mulligatawney oraz The Saint Takes A Ride. Zdecydowanie słychać w nich rozbudowaną orkiestrę oraz perkusję.
O muzyce na tym albumie trudno jest pisać szczegółowo bo jak już powiedziałem jest to strasznie monotematyczna muzyka. Niestety wystarczy usłyszeć JEDEN utwór poza tematem przewodnim z tej płyty, i już zna się cała resztę. Wystarczy opisać jeden utwór i już czytelnik wie jakie są każde następne. Na pewno zaletą albumu jest doskonały remastering - dźwięk jest idealnie czysty, brzmi jakby był nagrywany wczoraj, a nie 40 lat temu. Ale w dzisiejszych czasach gdy wydawcy płyt biją się o klientów to zdecydowanie za mało. Oczywiście nie może ten fakt doskonałego dźwięku decydować o ewentualnym podwyższeniu oceny. Rozumiem też że to muzyka lat 60. Owszem nie darzę jej (i nigdy darzyć nie będę) sentymentem - Armstrong, Elvis, Beatlesi, jazz i swing to nie dla mnie... Jednak nie sposób tu nie wspomnieć o tym że w serialu było o wiele więcej muzyki - szczególnie w scenach bijatyk czy pościgów. I to zupełnie nie były stylizacje na ówczesne lata 60. Tego zabrakło. Oczywiście ta muzyka, która jest na płycie to oficjalna muzyka z serialu - tylko że nie jest kompletna. Tym bardziej łatwo jest mi wytknąć muzyczne braki i niekompletność ścieżki dźwiękowej, bo każdy odcinek znam prawie na pamięć (rok temu w wakacje TVP emitowało prawie wszystkie odcinki w godzinach porannych). Naprawdę szkoda. Bo rzadko się zdarza wydanie muzyki z tak... bądź co bądź... starego (choć kultowego) już serialu... Serialu który zna cały świat. Przemilczę też fakt że w ogóle na tym albumie nie usłyszymy tematu przewodniego poza utworem pierwszym - a co to za *score gdzie nie ma tematu przewodniego w zmienionych aranżacjach w innych utworach? Album ten polecam jedynie zagorzałym fanom Świętego oraz amatorom muzyki lat 60. Kto kocha Louisa Armstronga, Elvisa, Beatlesów czy jazz, to ta płyta jest dla niego i na pewno się w niej zakocha! Inni trzymać się zdala - tylko najpierw zdobyć temat przewodni ze Świętego :) Ocena 2,5 na 5, jest według mnie całkiem wystarczająca - ani zbytnio nie zaniżona, ani nie zawyżona. Ale żal mi tego albumu - kolejny raz jest to ewidentny przykład na to, jak można zepsuć ciekawy score, wydając go w okrojonej wersji... Recenzję napisał(a): Adam Krysiński (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. Main Title Theme - 1:47
2. Chaise-Lounge - 2:56
3. Recumbent Love - 1:58
4. Ying-Tong-Piddle-Ay-Kilt - 1:48
5. Staten Island Ferry - 1:48
6. Mulligatawney - 2:39
7. Olaf`s Dance - 2:20
8. Cantina - 2:55
9. Slinky - 2:25
10. Halo - 2:06
11. Swinging Simon - 2:19
12. The Saint Takes A Ride - 3:45
Razem : 28:49 |
|