Wehikuł czasu to zrealizowany na podstawie powieści H. G. Wellsa wysokobudżetowy film amerykański. Przykro to pisać, ale chociaż realizacją zajął się wnuk pisarza (Simon Wells), finalny produkt nie ma w sobie prawie nic z genialnego pierwowzoru. Zamiast rozważań nad utopią i relacjami społecznymi w przyszłym społeczeństwie, dostajemy naiwną i sentymentalną papkę, przeplataną wątpliwej widowiskowości ucieczkami, przed "przerażającymi" Morlokami. Taka jest też muzyka którą napisał Klaus Badelt, na przemian sentymentalna i bombastyczna. Jeśli dodamy, że cechą charakterystyczną soundtracku jest niebywały eklektyzm (doświadczeni koneserzy wychwycą podobieństwa do Goldsmitha, Hornera, czy nawet Barry`ego) pozostanie nam wystawienie 2,5 lub 3 i udanie się na spacer nucąc temat z Gwiezdnych Wojen. Jednak nie do końca byłaby to obiektywna ocena. Partytura Badelta ma w sobie coś co sprawia, że mimo wszystko nie można koło niej przejść zupełnie obojętnie. Kompozytor łącząc tradycję (jakże eklektyczna pierwsza cześć) z typową produkcją *MVT uzyskał ciekawy rezultat. Z pewnością nie jest to oryginalność, ale co z tego... Słucha się tego wyśmienicie i to jest prawdziwą zaletą. Dawno już nie natknąłem się na ścieżkę tak PRZYJEMNĽ, napisaną według bardzo klasycznych reguł (z rozbudowanymi tematami, które pojawiają się na płycie w odpowiedniej proporcji, bez natrętnej eksploatacji motywu przewodniego). Ten szacunek dla słuchacza jest jednym z największych plusów, który przysłania całą sentymentalność i sztampową bombastyczność rodem ze stworzonej przez Zimmera grupy.
Płytę otwiera utwór Professor Alexander Hartdegen. Tu po raz pierwszy możemy usłyszeć główny temat, który jednak bardzo szybko zmienia się w sentymentalną melodyjkę z wybijającym się fortepianem i delikatnym chórkiem w tle. Wszystko bardzo mocno przypomina sposób orkiestracji stosowany przez Hornera (choćby w jego Kacprze). Ten sentymentalizm (kontynuowany w utworach 2 i 3), który jest nie do zniesienia w filmie, na soundtracku brzmi zdecydowanie bardziej szlachetnie. Utwór The Time Machine, to bardzo patetyczny fragment (ilustrujący budowę wehikułu), w którym możemy usłyszeć motyw przewodni w wariacji opartej na doświadczeniach Hornera (The Launch - Apollo 13). Nieoryginalna prostota lecz pełna jakiejś nieco infantylnej energii. Bleeker Street to znów sentymentalizm tym razem z pełną orkiestrą i kończącym wszystko delikatnym fortepianem. Jedną z najlepszych na płycie ścieżek jest I Don`t Belong Here gdzie podziwiamy główny temat wpięty w schemat orkiestracyjny Jerry`ego Goldsmitha (vide Main Theme z The Edge), pełen patetycznej mocy, w filmie ilustruje pierwszy etap podróży w przyszłość. Zdecydowanie najlepszy moment produkcji Simona Wellsa i jeden z najjaśniejszych punktów produkcji Badelta. Ale jak wspomnieliśmy płyta ma też swoją drugą część, która o dziwo też ma dwie twarze. Jedna to typowa muzyka dramatyczna MVT (Time Travel, Morlock`s Attack) i może mniej typowa, ale ciągle bazująca na modułach Media Venturs okraszona zimmerowskimi chórami (The Master, What If). Druga twarz to muzyka, która brzmi w tej części zdecydowanie najlepiej i najbardziej oryginalnie (choć pierwowzorów można szukać choćby w Królu Lwie). Utwory takie jak Eloi i Stone Language urzekają delikatną etniczną pieśnią chóralną (w języku Eloiów) z wiodącym wokalem Katy Stephan, której towarzyszą dźwięki afrykańskich bębnów, fletów. A wszystko podane w entouragu elektroniki i symfoniki. Zdecydowanie godne polecenia. Płytę zamyka Godspeed, utwór łączący temat liryczny (bardzo ciekawa elektronika, pełna szlachetnej delikatności), ze znana już etniczną pieśnią.
Muzyka do Wehikułu czasu była pierwszą samodzielna ścieżką Badelta, skomponowaną na potrzeby produkcji pełnometrażowej (kompozytor znany był dotąd ze współpracy z Hansem Zimmerem przy takich projektach jak choćby Gladiator, Hannibal czy Pearl Harbour) No i jak na nowicjusza wykazał się zdolnościami ponadprzeciętnymi, tworząc ścieżkę prostą o genialnej wręcz słuchalności. Z pewnością wielu filmowych wyjadaczy będzie kaprysić słuchając tej nieoryginalnej i pełnej zapożyczeń przecież kompozycji. W tym miejscu wypada mi wdać się w polemikę z Christianem Clemmensenem który na łamach www.filmtracks.com nazwał Time Machine rodzajem hołdu dla wielkiej tradycji muzyki filmowej. Moim zdaniem ścieżka Badelta można określić po prostu mianem "zżynki". Jest ona jakby odbiciem przemian które obecnie zachodzą w muzyce filmowej. Ilustracja tworzona na potrzeby kina stała się przemysłem, gdzie najważniejszy jest słuchacz i to właśnie jego trzeba zadowolić. Nie ważne jakim kosztem.
Podsumowując.Pomimo swoich wszystkich wad muzyka jest ciekawa, a jej podstawowymi zaletami są silne tematy wiodące i co za tym idzie słuchalność. Daje 4 gwiazdki, bo choć "arcydziełem przełamującym schematy" partytura Badelta z pewnością nie jest to radość jaką dostarcza jej słuchanie jest naprawdę duża i z pewnością warto mieć ją w swojej kolekcji.
PS: Słuchając proszę wyłączyć alarm przeciwplagiatowy. Pomaga.
PS 2: Tekst piosenki śpiewanej w języku Eloiów można znaleźć pod tym oto adresem:
http://www.itimetraveller.com/language.html *aria *metra Recenzję napisał(a): Łukasz Wudarski (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. Professor Alexander Hartdegen - 3:25
2. Wish Me Luck - 1:21
3. Emma - 2:35
4. The Time Machine - 3:11
5. Bleeker Street - 2:26
6. I Don`t Belong Here - 3:48
7. Time Travel - 4:36
7. Eloi - 2:10
9. Good Night - 4:03
10. Stone Language - 4:53
11. Morlock`s Attack - 4:23
12. Where The Ghosts Are - 1:36
13. The Master - 7:15
14. "What If?" - 6:16
15. Godspeed - 5:20
Razem: 57:35 |
|