Dwadzieścia lat temu - w 1984 roku, Francis Ford Coppola nakręcił "muzyczny film gangsterski", opowiadający historię legendarnego klubu jazzowego lat 20. i 30. XX. wieku, w którym zaczynał swą karierę Duke Ellington. Scenariusz do niego napisał m.in. Mario Puzo - autor Ojca Chrzestnego. Fabuła stanowi równorzędny wątek w stosunku do licznych scen tanecznych i popisów wokalnych, a są one w Cotton Club-ie na najwyższym poziomie. Role główne odtwarzają Richard Gere i Diane Lane (osiemnaście lat później zagrali w Unfaithful Adriana Lyne`a, do którego przepiękną muzykę skomponował Jan A.P. Kaczmarek) i wokół tej pary osnuty jest również główny wątek miłosny filmu. Nie brakuje też takich sław jak Bob Hoskins, czy - stawiający pierwsze kroki w branży filmowej bratanek Francisa Forda Coppoli - Nicholas Coppola...czyli Nicholas Cage. Fantastyczne piosenki, które odzwierciedlają wszystkie możliwe nastroje - od smutku i nostalgii, aż po pełną radość życia - stanowią rdzeń muzyczny filmu.
Osadzony w "oparach jazzu" film został opatrzony muzyką przez Johna Barry`ego. Jego nieocenione doświadczenie z lat, gdy jeszcze grał w swoim zespole The John Barry Seven i klasyczne kompozycje jazzowe do filmów takich, jak The Knack...And How To Get It czy Body Heat oraz Hammett przesądziły o wyborze tego już uznanego ilustratora do Cotton Clubu. Barry skomponował muzykę do filmu, ale również pełnił rolę "music supervisora", czyli osoby odpowiedzialnej za kierownictwo muzyczne. Początkowo miał zostać nagrany w pełni orkiestralny score, ale w ostateczności Francis Ford Coppola zadecydował o innej niż zakładano początkowo aranżacji. I tak - John Barry ponownie nagrał swoją muzykę, tyle, że z mniejszą orkiestrą. Pozostaje tylko żałować, że nie znajdziemy na oryginalnym albumie tych pierwotnych wersji nagraniowych...
Zdecydowana większość muzyki, jaką umieszczono na soundtracku do The Cotton Clubu to oryginalne piosenki z lat 20. i 30., autorstwa Duka Ellingtona czy Caba Callowaya. Pomimo tego, że tego typu albumy są częstym zjawiskiem - szczególnie teraz, w "erze songtracków" - The Cotton Club jest wspaniałym hołdem złożonym klasykom jazzu. Choć muzyki tworzonej celowo do filmu przez Barry`ego jest jak na lekarstwo - nie oceniam tej płyty nisko. Zasługuje na uznanie dzięki Bobowi Wilberowi, który doskonale potrafił oddać ducha i tempo nieśmiertelnych utworów, stanowiących już kanon swingu.
Na album składa się w sumie piętnaście kompozycji. Pierwszy jest The Mooche - i to on właśnie wprowadza nas w świat urzekających swym pięknem standardów jazzowych. Tak w nim - jak i w następnych utworach można delektować się niepowtarzalnym brzmieniem sekcji dętej i rytmicznej. To co wyprawiają muzycy pod batutą Wilbera jest naprawdę niesamowite. Zaręczam, że po kilku minutach wpadniecie w trans, trans dobrego humoru, bo to muzyka radości życia. Ja, za każdym razem gdy słucham The Cotton Clubu żałuję, że nie urodziłem się w tamtych "złotych czasach jazzu". Nie starczyłoby miejsca i czasu aby opisać tu wszystkie te perełki muzyki rozrywkowej w najlepszej jej postaci. Ograniczę się więc do moich faworytów. Uwielbiam Cotton Club Stomp # 1 i Cotton Club Stomp # 2 , które są wesołe, skoczne i utrzymane w bardzo szybkim tempie. Odmienny w nastroju, ale równie piękny jest za to Ill Wind zaśpiewany przez urodziwą Lonette McKee. Z popisów wokalnych polecić jeszcze muszę znanego Minnie The Mocher`a autorstwa Caba Calloway`a i mojego absolutnego "ulubieńca" - Copper Colored Gal, wykonanego z brawurą przez Gregory`ego Hines`a. Spokojne Mood Indigo to kolejny z evergreenów Ellingtona, który został skomponowany w ... piętnaście minut! Daybreak Express Medley, który kończy album również należy do mocnych punktów soundtracku.
Kompozycje Barry`ego to zaledwie dwie ścieżki: 13. i 14. Dixie Kidnaps Vera, czyli pierwsza z nich jest tak naprawdę tematem głównym Cotton Clubu, a pochodzi ze sceny "porwania" Very - kochanki ekranowego Dixie, którego odtwarza Richard Gere. Rozpoczyna się klarnetem, by przejść w dystyngowany fortepian i delikatny akompaniament sekcji smyczkowej i zakończyć się duetem tylko saksofonu i fortepianu. To wyjątkowa muzyka, która zawiera w sobie grację, nostalgię za erą swingu i mafii, melancholię i - oczywiście ma jazzowe brzmienie. Absolutny klasyk muzyki filmowej. Ścieżka numer 14. to połączenie The Depression Hits i Best *Beats Sandman. The Depression Hits jest bardzo swingowy, z fantastycznym riffującym fortepianem i głośną sekcją dętą oraz wyróżniającym się kontrabasem. Przechodzi w spokojny początkowo Best Beats Sandman, który oparty jest na saksofonie, trąbce i fortepianie. Wszystkie trzy utwory stanowią klasę samą dla siebie i są kolejnym, jednym z wielu przykładów na nieprzeciętne zdolności Barry`ego również w gatunku jakim jest jazz. Choć to tylko kilka minut muzyki - Barry otrzymał za nie nagrodę Grammy `84 w kategorii - Grammy Award For Best Jazz Instrumental Performance, Big Band.
The Cotton Club to zarówno wspaniały obraz, będący połączeniem filmu muzycznego z gangsterskim jak i niepowtarzalna muzyka. Bob Wilber wykonał wierne rekonstrukcje piosenek i zapewniam, że jest to nie lada gratka dla miłośników jazzu, głównie ze względu na czystość i klarowność nagrania tych wszystkich standardów swingu. John Barry zaś skomponował jeden ze swoich najlepszych tematów do filmów i tak całość tworzy naprawdę udany album. Polecam szczerze - to muzyka najwyższej próby. Recenzję napisał(a): Janusz Pietrzykowski (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. The Mooche - 03:29
2. Cotton Club Stomp #2 - 02:40
3. Drop me off in Harlem - 03:03
4. Creole Love Call - 03:01
5. Ring Dem Bells - 02:46
6. East St. Louis Toodle-O - 03:20
7. Truckin` - 02:00
8. Ill Wind - 02:17
9. Cotton Club Stomp #1 - 02:49
10. Mood Indigo - 03:34
11. Minnie The Moocher - 03:07
12. Copper Colored Gal - 01:15
13. Dixie Kidnaps Vera - 02:37
14. The Depression Hits / Best Beats Sandman - 02:42
15. Daybreak Express Medley - 03:43
Razem: 42:23 |
|