Lata 70-te minionego stulecia przyniosły duże zmiany w formule hollywoodzkiego westernu. Prawie zanikła typowa formuła westernu ze szlachetnymi bohaterami (typ Johna Wayne`a czy Jamesa Stewarta odszedł), którzy zwalczają zdegenerowanych oprychów czy uwalniają białą ludność od dzikich i barbarzyńskich Indian. Obok taśmowo kręconych spaghetti-westernów wyraźnie zaznaczył się nurt anty-westernu za sprawą jednego z moich ulubionych reżyserów - Sama Peckinpaha (Dzika banda), kręcącego filmy zawierające dużą dawkę przemocy i przy tym niezwykle surowe i niepokojące. Powstawały westerny, w których raczej bezlitośnie obchodzono się z silnie utrwalonymi mitami i wizerunkami, wśród nich tzw. westerny zdegradowane i psychologiczne. Do tego ostatniego nurtu zalicza się Biały bizon z 1977r, wyreżyserowany przez nieżyjącego już, świetnego twórcę J. Lee Thompsona (Działa Navarony, Przylądek strachu). Ten dziwaczny, ponury western to historia legendarnego Dzikiego Billa Hickocka (w tej roli nieodżałowany Charles Bronson), w którego snach notorycznie pojawia się gigantycznych rozmiarów biały bizon. Dziki Bill opętany wizjami ze snów, postanawia wraz z Indianinem Szalonym Koniem, odnaleźć bizona i zabić go.
Producent Białego bizona, Dino de Laurentis powierzył skomponowanie muzyki do tej produkcji Johnowi Barry`emu (jak napisano w okładce do płyty - był to prezent gwiazdkowy od słynnego Włocha). Barry w tym czasie zmienił wyraźnie styl komponowania. Niemal zupełnie zrezygnował z melodyjnego, jazzowego brzmienia, za to tworzył częściej potężne, symfoniczne partytury rozpisane na dosyć dużą liczbę instrumentów. Powstawała muzykę głęboka, mało melodyjna - często atonalna i niezwykle ciężka brzmieniowo, która do dziś fascynuje niezwykłym klimatem (proszę posłuchać chociażby dusznego, apokaliptycznego King Konga, czy mrocznej, przerażającej Głębi - obydwa, podobnie jak Biały bizon traktowały o walce człowieka z naturą). Ważniejszymi wyróżnikami tego stylu komponowania było konsekwentne uzupełnianie syntezatorami symfonicznego brzmienia, zastosowanie niezwykle rozbudowanej (a wręcz monstrualnej w King Kongu) sekcji perkusyjnej czy wreszcie wyraźna rezygnacja z bogactwa tematycznego na korzyść atonalnych brzmień. Mniejszą błyskotliwość i melodyjność, ówczesna muzyka Johna Barry`ego rekompensowała bardzo charakterystyczną atmosferą. Jest ona zupełnie nie do podrobienia i ówczesne kompozycje ponownie nagrane, bardzo wiele tracą ze swojej wartości.
Muzyka do The White Buffalo to właśnie kontynuacja stylu, jaki Barry stosował od 1975 roku. Żadne jednak z wcześniejszych dzieł Anglika z tego okresu nie zagłębiało się tak bardzo w zakamarki ludzkiej psychiki. Jest to bodaj jedyne w karierze kompozytora z Yorku muzyczne studium obsesji. Obok tego od razu zwraca uwagę przy słuchaniu Białego bizona duża obecność atonalnych kompozycji. Wypełniają one blisko połowę score`u. Płytę rozpoczyna The White Buffalo z pierwszym tematem głównym. Ta zapadająca w pamięć melodia towarzyszy Dzikiemu Billowi - człowiekowi zniewolonemu przez obsesję, toczącemu fatalną wędrówkę, aby wypełnić własne przeznaczenie. Na płycie słyszymy ów temat głównie w aranżacji na dużą sekcję smyczkową i *waltornie, ale także w zupełnie odmienionej, lirycznej wersji na flet i gitarę akustyczną. Znacznie bardziej frapująco prezentuje się drugi temat główny w Main Theme. Mamy tutaj wyśmienitą, muzyczną projekcję snu Dzikiego Billa, któremu spośród zgiełku i pyłu ukazuje się biały bizon. Obecny tu drugi temat główny to ponura, majestatyczna melodia zaaranżowana na tuby, fagoty, *smyczki i dudniące w tle fortepiany. Przeplata się ona z długimi *pasażami opartymi na surowym brzmieniu sekcji puzonów, jazgoczących, *dysonujących smyczkach tworzących wraz z syntezatorami nastrój chaosu i zamętu czy wreszcie głośnych arytmicznych uderzeniach perkusji. Wszystko to razem tworzy sugestywną i wciągającą porcję muzyki. Chyba nie będę oryginalny, jeśli stwierdzę, że Main Theme oraz bardzo podobnie brzmiące Buffalo Rampage czy finałowy The Place/Buffalo Charge to bezpośredni prekursorzy słynnego utworu Pawnee Attack z Tańczącego z wilkami. Obok takich przestrzennych kompozycji, *score wypełniają mniejsze tematy napisane dla poszczególnych bohaterów filmu (w tym słodki temat miłosny w Jenny Weeds) oraz mroczne, awangardowe kompozycje oparte na brzmieniu syntezatorów i etnicznej perkusji jak Mourning Worm/Buffalo Bones, Night Visitor czy wykorzystujące smyczki i perkusję Ol Nicodemus i Up French Creek/Bein Afraid. Album uzupełniają dwa fikuśne, folkowe kawałki autorstwa Davida Shire, który prawdopodobnie napisał do tego filmu odrzucony score.
Mógłbym śmielej polecić The White Buffalo fanom muzyki filmowej, gdyby nie tępy, fatalnej jakości dźwięk. Producenci napisali w książeczce, iż oryginalne taśmy zaginęły a odnalezione przez nich kopie w formacie mono, były w opłakanym stanie. Specjaliści od remasteringu zrobili co tylko mogli, ale w niektórych przypadkach nie udało się im się całkowicie zamazać dialogów, pojawiających się na tle muzyki. Stąd dwa utwory (nr.17 i 18) zostały umieszczone jako "bonus tracks". The White Buffalo to dosyć udana ilustracja oraz charakterystyczna pozycja w filmografii Barry`ego i zasługuje na wyższą ocenę. Lecz kiepska jakość dźwięku nie pozwala rozwinąć skrzydeł tej muzyce, wychwycić słuchaczowi wielu istotnych szczegółów w brzmieniu i po prostu utrudnia odbiór. Z tego też względu wystawiam temu soundtrackowi tylko trzy gwiazdki, chociaż jak mówię ta fascynująca porcja muzyki zasługuje na więcej.
Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. The White Buffalo - 2:15
2. Main Title - 3:59
3. Mr Otis - 0:27
4. Charlie One-Eye - 1:40
5. Buffalo Rampage - 0:53
6. Mourning Worm / Buffalo Bones - 1:59
7. Dead Miners / Fetterman - 1:36
8. Up French Creek / Bein` Afraid - 2:07
9. Eatin` Crow / Snow Walk - 1:53
10. Old Nicodemus - 1:02
11. Killer Fires - 1:08
12. Hang a Wooden Suit / Capital Expansion - 2:02
13. Night Visitor - 1:17
14. Still Bein` Afraid - 2:05
15. The Place / Buffalo Charge - 2:06
16. Ohinyan / End Credits - 4:57
17. Jenny Weeds - 0:32
18. Lost my Bet - 1:19
19. Camptown Medley #1 - 1:53
20. Camptown Medley #2 - 1:37
Razem: 37:37 |
|