Looney Tunes: Back in Action to familijne kino przygodowe będące połączeniem filmu fabularnego z animowanym, a więc utrzymane w konwencji takich produkcji jak Kto wrobił Królika Rogera i Kosmicznego meczu. Spośród gwiazd animacji możemy zobaczyć tu Królika Bugsa, Kaczora Daffiego i całą resztę ferajny, zaś najważniejszymi przedstawicielami świata ludzi są Brendan Fraser (Mumia, Zakręcony), Heather Locklear, Jenna Elfman i Timothy Dalton. O oprawę muzyczną reżyser Joe Dante poprosił Jerrego Goldsmitha, z którym w przeszłości współpracował przy ośmiu produkcjach. W większości były to lekkie filmy z komediowym zabarwieniem, często z domieszką kina bajkowego czy sience fiction. Najważniejsze z nich to Gremlins 1 i 2, Small Soldiers, Innerspace i The Burbs. Nie dziwi zatem, że obaj panowie ponownie spotkali się na planie familijnego filmu akcji.
Ścieżka dźwiękowa do Looney Tunes: Back in Action została nagrana przez 103-osobową "Hollywood Studio Symphony" pod dyrekcją kompozytora. Tak duża orkiestra jest gwarancją dobrego, symfonicznego brzmienia, które dominuje na płycie. Charakter partytury często jednak odbiega od typowo symfonicznego, a to za sprawą gitar, słyszalnych w tle syntezatorów oraz dość często pojawiającej się rockowej perkusji. Bębny idealnie komponują się z orkiestrą tworząc dynamiczny, trochę zwariowany obraz muzyczny.
W partyturze Goldsmitha nie znajdziemy żadnego wyraźnego tematu przewodniego oraz (jak to zwykle bywa) rozmaitych jego wariacji. Wprawdzie przez album przewija się całkiem zgrabna melodyjka, jednak trudno uznać ją za jakiś znaczący temat wiodący. Zamiast niego dostajemy wybuchową mieszankę przeróżnych stylów i klimatów, oraz luźno ze sobą powiązanych niewielkich motywów scenicznych. Ciągle zmieniająca się muzyka podyktowana jest szybką akcją filmu, która przenosi bohaterów w najdalsze zakątki świata - Las Vegas, Afrykę, Paryż... Wraz z nimi podąża Jerry Goldsmith, który po raz kolejny pokazuje wyśmienity warsztat i świetne wyczucie sytuacji. W utworach ilustrujących wydarzenia w Paryżu słychać akordeon, a w scenerii afrykańskiej rozmaite bębny, grzechotki i piszczałki. Nie zabrakło też klimatów szpiegowskich (a la James Bond) oraz fragmentów romantycznych, lecz w swej wymowie brzmiących raczej żartobliwie niż pięknie i wzruszająco. Nie bez powodu na wstępie wymieniłem poprzednie projekty Joe Dantego i Jerrego Goldsmitha, gdyż w Looney Tunes: Back in Action wyraźnie słychać motywy z Gremlins czy stylistyczne podobieństwa do The Burbs. Użycie ich nie jest żadnym autoplagiatem lecz swoistym żartem reżysera i kompozytora. Ogółem ścieżka z Looney Tunes... to w dużej mierze muzyka o wydźwięku komicznym, infantylnym i trochę szalonym, nawiązująca nieco do ścieżek dźwiękowych z klasycznych kreskówek z Królikiem Bugsem.
Długo można by pisać jak muzyka idealnie pasuje do filmu i z jakim rozmachem napisana jest ta ilustracja. Niestety mimo bogactwa dźwięków i aranżacji, muzyka pozbawiona obrazu traci bardzo wiele. Trudno zawiesić ucho na dłużej, gdyż zmienność i tempo kolejnych fraz jest zbyt szybkie. Rzewny klimat w ułamku sekundy potrafi zmienić się w szaleńczy pościg, by po chwili przejść w mroczną atmosferę suspensu. Na szczęście utwory The Bad Guys i Car Trouble są nieco odmiennej konstrukcji. Zawierają bardzo rytmiczny i melodyjny motyw o zawrotnym tempie, gdzie kluczową rolę odgrywają gitary i napędzająca akcję perkusja. Wreszcie fragment wart zapamiętania i dłuższego posłuchania. W moim odczuciu ratuje płytę przed odłożeniem na półkę dostarczając solidną porcję rozrywki.
Ścieżce z Looney Tunes: Back in Action jako ilustracji nie można wiele zarzucić. Znakomite *orkiestracje, świetne wyczucie filmowego materiału zawsze były atutami Goldsmitha, które po raz kolejny potwierdził. Niestety brak wyrazistych tematów wiodących ogranicza atrakcyjność tej partytury, która jako autonomiczne dzieło może być odebrana jako muzyka nie dostarczająca wielkich uczuć, o co przecież w muzyce filmowej chodzi. Dlatego Looney Tunes... polecam tym fanom Goldsmitha, którzy potrafią, zapominając o treści delektować się znakomitą formą.
Na zakończenie wspomnę o bardzo dobrym wydaniu płyty przez Varese Sarabande. Zadowoleni z niego powinni być audiofile. Nagranie zrealizowano czysto i szczegółowo, a orkiestra oddana jest naturalnie i przejrzyście. Ucieszą się też "gadżetowcy", gdyż płyta zaopatrzona jest w pięknie wydaną, kolorową książeczkę, która prócz zdjęć i wypowiedzi reżysera zawiera pełną listę muzyków biorących udział w nagraniu. *aria Recenzję napisał(a): Piotr Rachwaniec (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. Life Story* - 0:18
2. What`s Up? - 1:24
3. Another Take - 0:48
4. Dead Duck Walking - 3:13
5. Out of the Bag - 3:42
6. Blue Monkey - 0:54
7. In Style - 1:09
8. The Bad Guys - 2:57
9. Car Trouble - 3:45
10. Thin Air - 1:24
11. Area 52 - 1:27
12. Hot Pursuit - 2:26
13. We`ve Got Company - 1:50
14. I`ll Take That - 1:19
15. Paris Street - 1:21
16. Free Fall - 1:15
17. Tasmanian Devil - 1:10
18. Jungle Scene - 1:40
19. Pressed Duck - 3:22
20. Re-Assembled - 0:50
21. Merry Go Round Broke Down** - 0:16
Razem: 37:18
* skomponował Carl Stalling
** skomponował Cliff Friend i Dave Franklin |
|