Ostatnimi czasy, hollywoodzkie kino wybrało sobie za jeden z celów dość częste kręcenie filmów z wątkami historycznymi, rycerskimi czy mitologicznymi. Wystarczy wspomnieć parę mniej lub bardziej głośnych tytułów jak "Pasja", "Troja", "Król Artur", "Ostatni Samuraj" czy "Wzgórze Nadziei". Miesiąc temu dołączył do tego grona film "Aleksander".
"Aleksander" to epicka opowieść o życiu jednego z najznamienitszych wodzów starożytności - Aleksandrze Macedońskim, który podbił większość ówczesnego świata. Film o bajońskim budżecie przeszło 200 milionów dolarów wydała wytwórnia Braci Warner. Reżyserem tego zrealizowanego z wielkim rozmachem, trzygodzinnego filmu jest Oliver Stone - jeden z najbardziej charakterystycznych i enigmatycznych reżyserów współczesnego kina. Stone nie nakręcił porządnego, dobrego filmu od dziesięciu lat. Był rok 1994, kiedy to swoim obrazem "Urodzeni Mordercy" starał się ukazać światu, że przemoc może brać się z telewizji i kina. Czy mu to wyszło, to już inna sprawa. I tak po 10 latach drobnego zastoju, Stone powrócił w tym roku znów na należne mu (na pewno) w współczesnym kinie miejsce, właśnie dzięki "Aleksandrowi".
Pierwsze co cechuje ten film, poza jednym z największych w dziejach kina budżetem, to doborowa obsada. Otwarcie trzeba powiedzieć, że tylu gwiazd współczesnego kina w jednym filmie już od dłuższego czasu nie mieliśmy sposobności oglądać. Wystarczy wymienić parę nazwisk : Anthony Hopkins, Christopher Plummer, Val Kilmer, Angelina Jolie, Colin Farrel czy Jared Leto. "Aleksander" jest już skazany na sukces. Fakt, że krytycy nie rozpływają się zbytnio w komentarzach, nie zmienia faktu, że film Stone`a to na pewno jedna z najważniejszych produkcji początku XXI wieku. Drugą charakterystyczną cechą tego filmu, to doskonałe zdjęcia Rodrigo Prieto oraz wizja reżysera. Natomiast trzecią... Muzyka... Muzyka greckiego kompozytora Vangelis`a.
Vangelis w ostatnich 20 latach dla muzyki filmowej zrobił bardzo dużo. Jak dziś potoczyła by się historia muzyki filmowej, gdyby nie takie genialne muzyczne ilustracje Greka jak "Łowca Androidów", "Rydwany Ognia", "Gorzkie Gody", "Bunt Na Bounty" czy "1492 - Wyprawa Do Raju"? Na pewno odmiennie... Prace nad muzyką do "Aleksandra" kompozytor rozpoczął już we wrześniu 2003 roku. Po roku komponowania, zmieniania aranżacji, dopisywania nowych tematów, możemy się już delektować finalną muzyką w domowym zaciszu.
Muzyka do filmu nagrywana była w słynnym paryskim "Studio Guillaume Tell". Album wydany przez "Sony Classical" od strony technicznej prezentuje się całkiem dobrze. Przyzwoity design i rozkładana wkładka, notka o kompozytorze, zdjęcia z filmu i zza kulis, lista płac - niby nic wielkiego, a cieszy. Płyta trwa niecałe 59 minut. Wydaje się wystarczająca, ale... ale przejdźmy do samej muzyki.
Album rozpoczyna utwór "Introduction" połączony z utworem "Young Alexander". Przepiękna *sekcja smyczkowa, w tle ledwo słyszalne chóry, harfa... Od razu wiedziałem, że na takie coś długo czekałem. Nie przypuszczałem, że dalsza część płyty może być jeszcze lepsza. Utwór "Titans" - niewątpliwie jeden z dwóch najlepszych utworów na tej płycie, garściami czerpie z poprzednich dokonań kompozytora - wiolonczele, potężne męskie chóry, fanfary, talerze i ten cały "vangelisowy" przepych... Od razu trzeba wspomnieć o doskonałej orkiestracji... Nic Raine - jeden z najlepszych współczesnych orkiestratorów, po raz kolejny udowodnił, że nie przez przypadek, przez ostatnie 20 lat współpracował etatowo z takimi gwiazdami jak John Barry, Maurice Jarre, Elmer Bernstein czy George Fenton, przyczyniając się do ogromnych sukcesów wielu znanych obecnie i cenionych ścieżek dźwiękowych. I "Aleksander" jest kolejnym takim wielkim sukcesem.
Sporą część płyty zajmuje muzyka etniczna. Flety i tamburyny uwydatniają pustynne klimaty, sceny tańca, namiętności, zachodów słońca. Ciekawymi elementami są też muzyczne efekty wiatru (utwór "Dream Of Babylon"). Instrumentów etnicznych jest tak wiele, że nie sposób wymienić i rozpoznać wszystkich. Sporą część orkiestry stanowili soliści greccy i bułgarscy więc również instrumenty folkloru tych krajów oczywiście znajdziemy w tej muzyce. Etnicznym elementom szczególnego smaku dodaje na tej płycie kunsztowna gra pewnej osoby, którą Vangelis zaprosił do projektu. Jest to nie byle kto, tylko najpopularniejsza obecnie elektro-skrzypaczka - Vanessa Mae. Jej niesamowity talent możemy podziwiać w utworze "Roxane`s Veil". Przepiękne wolne *smyczki, harfa i elektroniczny podkład Vangelis`a - jest to chyba najdostojniejszy i kojący umysł utwór tej płyty.
W filmie opowiadającym o wojnach narodów żyjących niecałe 2500 lat temu, nie mogło zabraknąć muzyki dramatycznej, ilustrującej bitwy, śmierć, smutek i łzy. Emocje takie Vangelis uwydatnił szczególnie w utworach "The Drums Of Gaugamela" (charakterystyczny afrykański kobiecy chór i niepokojący rytm instrumentów dętych), "The Charge" (dość zaskakujący męski chór momentami nasuwający skojarzenia z "Omenem" Jerry`ego Goldsmith`a, w połączeniu z kotłami). Nie jest to może nic nowatorskiego, ale cudownie się słucha.
Na koniec tej mieszaniny stylów warto wspomnieć, co zapewne nie jest zaskoczeniem, o nawiązaniach do innych ścieżek dźwiękowych. Powiem krótko - życzę każdemu by tak umiejętnie elementy swoich poprzednich dzieł wplatał w nowe brzmienia, jak Vangelis uczynił w muzyce z "Aleksandra". Wszystkie sławy, na czele z John`em Williams`em czy Hans`em Zimmer`em garściami czerpią z swoich poprzednich dokonań (nie wspominając o ich inspiracjach kompozytorami nieżyjącymi już), więc od Vangelis`a trudno było wymagać cudów. Oczywiste jest, że każdy kto spodziewał się po tej muzyce jakichś super innowacji na pewno się zawiedzie - i to trzeba od razu powiedzieć. Jednak nie oznacza to, że muzyka ta nie może być wspaniała, o czym ja się właśnie przekonałem.
Przy okazji skomponowania muzyki do "Aleksandra" Vangelis napisał też muzykę do gry komputerowej wydanej oczywiście na podstawie filmu pod tym samym tytułem. Najnowszy film Oliver`a Stone`a otworzył ponownie kompozytorowi drzwi do Hollywood. Pojawiły się nowe propozycje, o których sam zainteresowany nie chce na razie mówić. Na koniec chciałbym wspomnieć o jednym "ale", które napisałem na początku recenzji. Mianowicie 59 minut muzyki, to o wiele za mało. Vangelis otwarcie powiedział, że skomponował dwa razy więcej scoru. Początkowo był plan wydania wersji kompletnej na dwóch płytach. Czemu nie została wydana? Możemy domniemywać... Najprawdopodobniej przyczyną tego jest fakt, że soundtrack został wydany na dużo wcześniej przed premierą filmu i zadecydowały obawy marketingowe. Możemy mieć tyko nadzieję, że wersja dwu-płytowa ujrzy światło dzienne.
"Aleksander" to doskonały soundtrack - dla mnie jeden z najlepszych jakie słyszałem w tym roku. Przepiękne bogactwo muzycznych stylów, przepych, romantyzm, wpadające w ucho tematy... Przy tym *orkiestracja i doskonała jakość dźwięku. Dlaczego więc nie ocena maksymalna? Tylko z dwóch powodów - te tylko (albo aż) 59 minut muzyki oraz fakt nawiązań do innych soundtracków. Na koniec, krótko, zwięźle i na temat... Całe drobne minusy nie zmieniają faktu, że muzyka z "Aleksandra" to po prostu stary, doskonały Vangelis, jakiego chce się słuchać... Koniecznie! Recenzję napisał(a): Adam Krysiński (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. Introduction - 1:32
2. Young Alexander - 3:59
3. Titans - 3:59
4. The Drums Of Gaugamela - 5:20
5. One Morning At Pella - 2:11
6. Roxane`s Dance - 3:25
7. Eastern Path - 2:58
8. Gardens Of Delight - 5:24
9. Roxane`s Veil - 4:40
10. Bagoas` Dance - 2:29
11. The Charge - 1:41
12. Preparation - 1:42
13. Across The Mountains - 4:12
14. Chant - 1:38
15. Immortality - 3:18
16. Dream Of Babylon - 2:41
17. Eternal Alexander - 4:37
18. Tender Memories - 2:59
Razem : 56:22 |
|