Zapewne wszystkim kinomanom znany jest słynny thriller Jonathana Demme "Milczenie owiec". Ten znakomity film przeszedł już do historii i zaliczany jest do klasyki gatunku. Zachwyca nietuzinkową fabułą, inteligentną konstrukcją i przede wszystkim niezwykle intrygującymi postaciami po mistrzowsku zagranymi przez wybitnych aktorów. Słynne oscarowe kreacje Anthony Hopkinsa i Jodie Foster robią ogromne wrażenie, oboje aktorzy grają niezwykle sugestywnie. Historia policjantki tropiącej seryjnego mordercę kobiet, która szuka pomocy u przebywającego w więzieniu psychiatry - kanibala, stwarzając mu w ten sposób okazję do prowadzenia z nią psychologicznej gry, ukazana jest w sposób tak emocjonujący, że widz nie jest w stanie nawet na moment oderwać oczu od ekranu. Na sukces filmu złożyło się wiele elementów. Czy muzyka jest jednym z nich?
Reżyser zaproponował stworzenie muzycznej oprawy Howardowi Shore. Z jednej strony była to decyzja dobra, z drugiej mocno chybiona. Jest to muzyka idealnie pasująca do materii filmowej, ale bardzo ilustracyjna. Świetnie uzupełnia emocje, zwłaszcza strach, lecz pełni tylko rolę tła, nie wybijając się zanadto. Sam klimat udało się Shore`owi uzyskać głównie poprzez odpowiedni dobór instrumentarium. Jednak niczego oprócz nastroju, który i tak można odebrać wyłącznie podczas seansu, kompozytorowi nie udało się stworzyć. Brak jakiegokolwiek tematu, bardzo mała oryginalność partytury oraz straszna monotonia skłoniły mnie do wystawienia tak niskiej oceny.
Utwory na płycie ułożone są zgodnie z chronologią fabuły filmowej. I od razu muszę powiedzieć, że najlepszym z nich jest pierwszy, "Main Title". Zaaranżowany on został przede wszystkim na *smyczki (swoją drogą dominujące w całym soundtracku), ale i instrumenty dęte, z których to w pierwszych sekundach wyłania się obój. Utwór, utrzymany w dramatycznym i niepokojącym stylu, ma ciekawą nieklasyczną harmonię i dosyć atrakcyjną formę. Pozbawiony jest jednak wyraźnego tematu przewodniego, co wprawdzie nie byłoby aż tak niezbędne dla tej pozycji, ale nadałoby całemu dziełu czegoś charakterystycznego.
O ile "Main Title" jest utworem dobrym, o tyle pozostałe dwanaście to tylko czysto ilustracyjne, jednostajne "pomruki" orkiestry. Shore poszedł na łatwiznę i nie pokusił się o napisanie partytury, która odzwierciedlałaby stany emocjonalne bohaterów. Jego muzyka to jakby wierzchnia warstwa filmowego zła, bez głębi, ukazana w sposób dosłowny. Wszystko jest jednolite, denerwujące swoją przeciętnością i zwyczajnie nudne. Dosłownie żaden utwór nie zasługuje na dłuższy komentarz, niż jedno słowo: banał. Ogólnie nie mogę jednak powiedzieć, że to zła kompozycja, bo przecież jest poprawna warsztatowo i pasuje do obrazu. Ale do tak wyjątkowego filmu chciałoby się równie oryginalnej muzyki, zapadającej w pamięć na długo, jak chociażby doskonały scenariusz czy wyśmienite kreacje aktorskie. Szkoda, że Shore`owi nie udało się stworzyć właśnie takiej oprawy muzycznej, by o thrillerze Demma`a można było powiedzieć z czystym sumieniem: dzieło doskonałe.
"Silence of the Lambs" to pozycja wyłącznie dla zagorzałych miłośników kompozytora bądź dla tych, którzy szukają w jego twórczości powiązań z największym jak dotąd przedsięwzięciem tego artysty - "Władcą Pierścieni". Można tu bowiem odnaleźć podobne rozwiązania harmoniczno - melodyczne, a nawet motyw, który osobiście uznaje za szkielet jednego z tematów "Władcy...". Oczywiście opisywany przeze mnie soundtrack nie dorasta do pięt score`owi z filmu Petera Jacksona. Całe szczęście, że album jest bardzo trudno dostępny w kraju i nie kusi ze sklepowych półek mniej "zaawansowanych" melomanów. Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Lista utworów:
1. Main Title
2. The Asylum
3. Clarice
4. Return to the Asylum
5. The Abduction
6. Quid Pro Quo
7. Lecter in Memphis
8. Lambs Screaming
9. Lecter Escapes
10. Belvedere, Ohio
11. The Moth
12. The Cellar
13. Finale
Razem: 56:22
|
|