Trudno o wspanialszy przykład Goldsmitha refleksyjnego, osobistego, pławiącego się we wszechobecnej nostalgii, tak kontrastującego ze specjalistą od akcji lat 90-tych, dekady, która wykorzystaniem nieprzeciętnych zdolności kompozytora w dziedzinie muzycznej charakterologii nawet się nie zainteresowała. Czas powstania "Papillonu" to okres, w którym pozycja Goldsmitha w biznesie była już na tyle ugruntowana, a sam twórca był w formie na tyle wysokiej, że mógł wieść prym wśród kolegów po fachu - i zapewne gdyby nie wybuch talentu Johna Williamsa, muzyka Jerry`ego utkwiłaby w świadomości znacznie szerszej grupy widzów. "Star Wars", "E.T." i "Raiders of the Lost Ark" - bo taki triumwirat zapewne wybrałaby większość, wskazując na granicę epok w gatunku - były szokiem, tak wielkim, że bogactwo lat 70-tych, przede wszystkim dokonań Goldsmitha właśnie, uległo niemal całkowitemu zapomnieniu. Świat przed i po "Star Wars"... Nieświadomość istnienia "Papillonu", tak filmu jak i muzyki, staje się w obliczu rozmachu widowisk Spielberga i Lucasa zrozumiałą. Film Schaeffnera, opowiadający dramatyczne dzieje zesłanego do więzienia w Gujanie Francuskiej, niesłusznie oskarżonego o morderstwo Francuza, Henri Charriera (doskonały Steve McQueen), to obraz, który skupia się bardziej na psychologii postaci aniżeli na sensacyjnej fabule, to obraz będący swoistą pochwałą człowieka. Partytura Goldsmitha wykazuje podobną tendencję.
Przede wszystkim, uwagę warto zwrócić na znakomite rozplanowanie całości ilustracji, narastającej, zyskującej na intensywności w sferze emocji na przestrzeni dwóch godzin filmu. O ile na płycie występuje wprowadzenie w postaci koncertowej wersji tematu przewodniego, obraz zaczyna się właściwie milczeniem, a pierwsze dźwięki muzyki Goldsmitha odzywają się dopiero po przybyciu więźniów do Gujany, i pod postacią klimatycznego underscore. Kompozytor bardzo skąpo dawkuje swoją ilustrację, opisując jedynie bardziej ekspresyjne, czy też bardziej malownicze sceny pobytu w kolonii karnej, dopiero w finałowej sekwencji filmu decydując się na rozległą prezentację tematu głównego. Ów wzrost intensywności, podyktowany głównie wymową kolejnych partii obrazu (akcja ustępuje w końcu refleksji i nostalgii) jednocześnie daje rezultat równie wyrazisty co porzucona tutaj przez Goldsmitha technika lejtmotywiczna. Przez dłuższy czas trwania filmu trudno co prawda zidentyfikować się muzycznie z opowiadaną historią, jednakże niezwykle emocjonalny finał, gdzie włącza się nareszcie temat przewodni i swymi spokojnymi rytmami wycisza widza, tworzy prawdziwą, dźwiękową tożsamość obrazu Schaeffnera. Dodatkowo Goldsmith znakomicie dawkuje tutaj sam temat, po kilku jego potężnych aranżacjach, otwierając napisy końcowe, z warstwy melodycznej całkowicie rezygnuje, kończąc swą ilustrację budującym atmosferę underscore. Finał jest już zbyt ekspresyjny, by przeciągać jeszcze siłę jego oddziaływania.
Wspomniany temat przewodni to niewątpliwie jedna z najbardziej udanych, najpiękniejszych kompozycji Goldsmitha, stylowa, elegancka, czarująca swą cudowną melodią i uczuciem nostalgii za wolnością i, poprzez wykorzystany w utworze akordeon, za krajem, Francją. Fantastycznie brzmi on w końcowym ujęciu filmu, ukazującym potęgę oceanu, doskonale wpasowany w tempo całej sceny, spokojny ale i dynamiczny, personalny ale i epicki. W podobnie znakomitym stylu zsynchronizowany jest z opisywaną sekwencją główny utwór akcji, "Antonio`s Death", gdy Charriere ucieka przed żołnierzami przez obcą dżunglę; odnieść można wrażenie, jakby to sam biegnący bohater nadawał tempo muzyce. Cecha charakterystyczna i znana wszystkim miłośnikom Goldsmithowskiej wizji ilustracji. Również, zgodnie z tendencją jego twórczości lat 70-tych, zachwyca bogactwo brzmieniowe, jakie oferuje partytura. Warto zwrócić uwagę, o ile bogatsze w swej strukturze od utworów Goldsmitha ubiegłej dekady są sekwencje akcji w nie nastawionym przecież na sensację "Papillonie". Obok wykorzystania całej plejady egzotycznych instrumentów, szerokiego użycia warstwy perkusyjnej, głównie w postaci idiofonów, bardzo swobodnie wykorzystywane są tu rozmaite techniki wykonania, od urywanych fraz na sekcję dętą, po *pizzicato, zapowiadające i doprowadzone przez Goldsmitha do perfekcji w słynnym "Klingon Battle" ze "Star Treka: TMP" kilka lat później. Aerofony brzmią tutaj momentami bardzo, bardzo agresywnie, wyraźnie kontrastując ze statycznym, wyciszonym przeważnie underscore i melodyjnym tematem głównym. Pierwszą próbką owej ekspresji sekcji dętej jest scena nieudolnej próby ucieczki jednego z więźniów, zakończona jego natychmiastową śmiercią z ręki strażnika ("The Camp") - o ile początkowo kontrowersyjnym może się wydać pozornie burzący konstrukcję utworu wybuch orkiestry, to w rzeczywistości Goldsmith, w nader krótkim czasie co prawda, intensyfikuje wymowę ilustracji, po jej pozornym zakończeniu zaś, ogólnym wyciszeniu, nieoczekiwanie znów przywołuje na moment instrumenty dęte, zamykając jak gdyby całą sekwencję, paradoksalnie kolejną dawką agresji wygładzając ją. Struktura formalna zostaje zatem zachowana.
Na oddzielną uwagę zasługuje imponujący, niemal siedmiominutowy utwór "Gift from the Sea", najjaśniejsza perła zarówno płyty, jak i filmu, oraz jedno z najznakomitszych dzieł Goldsmitha w latach 70-tych. Długa sekwencja, gdzie muzyka właściwie przejmuje całą rolę narracyjną, jest popisem umiejętności tematycznych kompozytora. Z jednej strony urocza melodia, na której opiera się struktura utworu, stanowi oczywisty temat miłosny; jednocześnie jednak jej funkcja w opisie scen w indiańskiej wiosce rozszerza się poza zwykłą, jednopoziomową lirykę. Obok bowiem ilustracji samego uczucia między Charriere a członkinią plemienia, wyrażać może on zachwyt, zarówno niewinnością tubylców, jak i wyobcowaniem całej społeczności, żyjącej jak gdyby w zupełnie innym, pozornie idealnym świecie. Idealnym pozornie, bo okazuje się, że równie brutalnym, jak i ten, z którego Charriere tak usilnie starał się uciec. Gdy kamera dostrzega zamordowanego przez Indian handlarza, Goldsmith w przypływie geniuszu, nadając we wspaniałym stylu tematowi miłosnemu lekkiego niepokoju, aury tajemniczości, ale nie zmieniając ogólnej jego wymowy ani konstrukcji, wprowadza krótką, złowieszczą frazę na sekcję dętą, fantastycznie wkomponowaną we wspomniane, pełne grozy ujęcie kamery. Poziom narracji muzycznej jest tutaj zachwycający, zmiana nastroju utrzymana zostaje z pełną konsekwencją. Choć sama groza nie powraca - była tylko chwilowa - ginie gdzieś dotychczasowa, absolutna niewinność ilustracji, obok lirycznego tematu pobrzmiewać zaczyna mrok. Jakby cisza przed burzą, niesamowite.
"Papillon" to niewątpliwie kompozycja niełatwa, podobnie jak wiele czołowych dzieł Goldsmitha lat 70-tych; duża ilość underscore i agresywna akcja mogą znacząco utrudnić jej początkowy odbiór, choć po pewnym czasie odkrywa się niejedną ich zaletę, poznaje się ich funkcjonalność. Oprócz wydania Silva Screen istnieje również wersja rozszerzona, zawierająca między innymi impresjonistyczny nieco w wyrazie, uroczy utwór "Catching Butterflies" ze sceny polowania na motyle. Obecne tu 35 minut muzyki to jednakże ilość nader satysfakcjonująca, prezentująca wszystkie główne atuty tej znakomitej partytury, stanowiącej ciekawą odmianę od niezliczonych projektów akcji, z jakich w późniejszych latach swojej twórczości kompozytor zasłynął. Mądra, piękna i przejmująca ilustracja, ukazująca ogrom talentu Goldsmitha-narratora i Goldsmitha-artysty. "Gift from the Sea" bowiem to artystyczna wyżyna.
Recenzja gościnna, pochodzi z prywatnej strony autora: Dyrwin`s OSTs *score Recenzję napisał(a): Marek Łach (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Theme from Papillon - 2:15
2. The Camp - 2:57
3. Reunion - 4:33
4. New Friend - 2:02
5. Freedom - 3:53
6. Gift from the Sea - 6:42
7. Antonio`s Death - 2:25
8. Cruel Sea - 1:26
9. Hospital - 3:46
10. Survival - 5:20
Razem: 35:19 |
|