Gdy w 1986r nikomu nieznany reżyser Robert Harmon kręcił thriller Autostopowicz, zapewne chyba tylko on sam łudził się, że film odniesie wielki sukces. Miał być to zwykły film klasy B, skazany na krótki kinowy żywot i szybkie skierowanie na półki wypożyczalni. Niski budżet i skromna reklama nie dawały nadziei, jednakże Harmonowi do filmu udało się zwerbować trzy uznane postacie kina (wtedy niekoniecznie tak znane jak teraz): autora zdjęć Johna Seale, kompozytora Marka Ishama i aktora Rutgera Hauera. To głównie te trzy indywidualności sprawiły, że powstał jeden z najlepszych thrillerów w historii amerykańskiego kina. Szczególne oklaski należą się Rutgerowi Hauerowi za arcygenialną rolę psychopatycznego autostopowicza Johna Rydera, będącego prawdopodobnie ludzkim wcieleniem zła - kreację, która zaintrygowała mnie już od pierwszego pojawienia się Rydera na ekranie. Hauer był tak niesamowicie sugestywny, że C. Thomas Howell grający młodego Jima Halseya, którego Ryder prześladuje, chodził porządnie wystraszony po planie filmu. Niewątpliwie Rutger Hauer posiadał olbrzymi potencjał aktorski, który niestety roztrwonił później w żałosnych filmach w stylu Omega Doom.
Cichym bohaterem Autostopowicza jest również muzyka amerykańskiego kompozytora Marka Ishama. Była to dopiero piąta ilustracja filmowa Ishama, a już brzmiała tak dojrzale i funkcjonowała tak doskonale jakby jej twórca miał wieloletnie doświadczenie w fachu. Isham debiutował trzy lata wcześniej pisząc muzykę do disneyowskiego filmu familijnego Już nigdy nie zawyje wilk. Tą muzyką a także późniejszą o rok Mrs Soffel określił się jako twórca New Age`owy i ambientowy uzupełniający elektronikę jazzowymi środkami wyrazu. Niemal tak samo Isham prezentuje się w muzyce z Autostopowicza, z tymże jest to ilustracja bardziej udana od poprzednich i pokazująca jak zwiększyła się umiejętność kompozytora w operowaniu syntezatorami.
Mamy tu do czynienia z ilustracją wielofunkcyjną, która nie pełni w filmie wyłącznie jednej roli. W pierwszej kompozycji, czyli Headlights Mark Isham nie koncentruje się na bieżącym zdarzeniu, czyli monotonnej jeździe samochodem ku słonecznej Californii, lecz za pomocą pełnej tragizmu trąbki i syntezatorów oddaje dotkliwą samotność głównego bohatera filmu i sugeruje, że będzie on miał do strawienia potężny dylemat moralny - czy w całym tym szaleństwie dać się sprowokować Ryderowi i odebrać mu życie przechodząc na ciemną stronę. Wspomniana smutna trąbka pojawia się jeszcze tylko w retrospektywnym Dream, a gra na niej oczywiście sam kompozytor. W następnych kompozycjach Isham obszedł już się bez tradycyjnych instrumentów, co tylko dowodzi, że mocno wierzył, iż sama elektronika ma duże możliwości emocjonalne i można jej powierzyć rolę głównego środka wyrazu w najbardziej głębokich momentach, gdzie trzeba oddać wewnętrzne emocje Jima Halseya - dobrze pokazuje to m.in. Suicide, Gun i End Credits. Nie na samym Halseyu skupia się jednakże Isham w swojej muzyce. Inteligentnie używając ambientowej elektroniki skierowywuje uwagę widza na tajemniczego Johna Rydera, pogłębiając fascynację jego postacią a także nieco sugerując, iż jest on istotą transcendentną. Kolejnym elementem układanki jest muzyka akcji - pojawia się w dwóch, trzech kompozycjach znacząco zwiększając przeżycia widza podczas oglądania filmu. Szczególnie należy pochwalić Marka Ishama za znakomity kawałek Cars And Helicopters, który jest bodaj najbardziej znaną kompozycją z Hitchera obok Headlights. Świetnie wykorzystane zostały tutaj keyboardy, zsamplowana marimba i muskularnie brzmiąca sztuczna perkusja a także wiodący linię melodyczną w pierwszej połowie utworu syntezator, który ma za zadanie wzbudzić u widza współczucie wobec osaczonego przez policję Jima Halseya i jego towarzyszki. Muzyka Marka Ishama pełni również rolę tzw. soundscape designu (nie mylić z sound designem). Isham bardzo wprawnie operuje barwami i plamami dźwiękowymi w efekcie tworząc muzykę barwną i mocno działającą na wyobraźnię. Jego utwory świetnie wkomponowują się w kadry wybitnego operatora Johna Seale tworząc bliskie ideałowi scalenie obrazu z dźwiękiem.
Autostopowicz Marka Ishama jest jedną z najlepszych syntetycznych ilustracji, jakie kiedykolwiek powstały. Takie kompozycje jak ta zadecydowały, iż American Film Institute uznał Ishama jednym z trzech najlepszych amerykańskich kompozytorów lat 80-tych. Wymieniłem już zalety tej ilustracji, ale być może najważniejsza jest ta, że jak na thrillerową ilustrację bardzo dobrze funkcjonuje ona poza obrazem, co dla słuchacza jest arcyważne. Przede wszystkim jednak Hitcherem Mark Isham obalił pewne mity związane z możliwościami emocjonalnymi elektroniki i jej wykorzystaniem w ilustracji filmowej. Szkoda, że dzisiaj wielu jego kolegów po fachu idzie na łatwiznę i nie potrafi uczynić tego samego. Autostopowicz na pewno był przełomem w karierze Marka Ishama, który chyba jednak nie wyszedł na dobre kompozytorowi. Od tego czasu przez część producentów był postrzegany wyłącznie jako spec o thrillerów i otrzymywał dużo propozycji zilustrowania takich filmów. Niestety kolejne próby Ishama w thrillerach wypadały bardziej rutynowo i w zasadzie żaden nie dorównał recenzowanej tu pracy. The Hitcher moim zdaniem nie jest pracą wybitnie oryginalną. Jak już wspomniałem *score ten jest echem poprzednich dwóch elektronicznych kompozycji Ishama, czyli Never Cry Wolf i Trouble in Mind. W porównaniu z Hitcherem z kolei mało oryginalnie wypada jeden z najnowszych score`ów Ishama czyli Crash, który pokazuje że muzyka Ishama niewiele zmieniła się od lat 80-tych. Choć elektronika brzmi nowocześniej to pomysły na jej wykorzystanie Mark Isham ma wciąż te same. Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Headlights - Main Title - 04:01
2. The Chosen - 02:24
3. Keys - 04:12
4. Dust And Gasoline - 03:00
5. Dream - 01:24
6. Dogs - 03:31
7. Suicide - 01:20
8. Gun - 01:44
9. Cars And Helicopters - 05:34
10. Motel - 02:46
11. Transfer - 01:44
12. Endgame - 02:48
13. Guards And Cards - 03:45
14. The Hitcher - End Credits - 04:11
Razem: 42:24 |
|