Większość ilustracji muzycznych stworzonych przez kompozytorów wywodzących się z *Media Ventures do superprodukcji o fabule przygodowej jest dla mnie trudna do oceny. Zwykle muszę bowiem przebrnąć przez trzy etapy zapoznawania się z tego typu kompozycjami. Na początku, gdy słucham muzyki z płyty, często mnie odstrasza kiczowatość tematów, ich hollywoodzkie nadęcie i bywa, że nie wysłuchawszy dokładnie całego dzieła, odkładam zirytowany płytę na półkę. Na kilka dni przed seansem wracam jednak do niej i zaskoczony odkrywam, jak wiele emocji, ciekawych rozwiązań i swoistej kinowej magii zawiera ta muzyka. Wtedy też przymykam oko na niezbyt wysoki jej poziom artystyczny. Po obejrzeniu filmu nie mam już wątpliwości, że słucham bardzo dobrej kompozycji. Ostatnio w taki właśnie sposób poznawałem muzykę do filmu Opowieści z Narnii Harry`ego Gregsona-Williamsa, o czym zresztą napisałem w recenzji tego soundtracku. Tym razem było podobnie, ale
Najnowszą przygodowo-dramatyczną partyturę jednego z ?uczniów? Hansa Zimmera, Klausa Badelta, p.t. Przysięga w dwóch pierwszych, opisanych wyżej, etapach odebrałem podobnie. Jednak w trakcie oglądania filmu Kaige Chena jej ocena zaczęła ulegać zmianie. I bynajmniej nie chodzi mi o to, że w połączeniu z obrazem wypadła słabo, bo brzmi bardzo dobrze. Doskonale pasuje do rozgrywanych wydarzeń i ratuje wiele idiotycznych scen, przypominając zdezorientowanemu widzowi o ich baśniowej konwencji. I właśnie - problem polega na tym, że dzieło Badelta zbyt przerasta poziomem artystycznym sam film. To tak jakby muzykę z Gladiatora czy Królestwa Niebieskiego podłożyć pod Pokemony. Mogę jednak znaleźć pewien plus - gdyby nie Badelt, zapewne wyszedłbym z kina w połowie seansu, bo przyznam, iż nieraz ze opuszczoną głową słuchałem tylko dźwięków.
Ten długi wstęp napisałem jedynie po to, żeby zniechęcić Was, Drodzy Czytelnicy, do oglądania najnowszej chińskiej superprodukcji i tym samym zachęcić do słuchania samej muzyki. Przejdę więc już do soundtracku, który zdecydowanie chciałbym polecić.
Siłą Przysięgi są znakomite, łatwo wpadające w ucho tematy, na których zostały oparte niemal wszystkie utwory, niezwykle efektowne *orkiestracje Roberta Elhai`a i Jeffa Toyne`a oraz spójność formalna, dzięki której kompozycja doskonale sprawdza się jako dzieło autonomiczne. Wszystkie frazy płynnie się rozwijają i są plastycznie połączone. Nie ma tu żadnych gwałtownych, niekonsekwentnych zwrotów, tak często spotykanych w filmowych partyturach. To bardzo trudna sztuka dla artysty - sprawnie zilustrować wszystkie sceny i jednocześnie zachować formę, naturalną ciągłość. Przysięga jawi się jako swego rodzaju muzyczna opowieść, w której znalazło się miejsce na przygodę, dramat i miłość.
Jej temat przewodni znajdziemy już w drugim utworze płyty - Wuji - Main Theme. Cechuje go przede wszystkim ogromne dostojeństwo, podkreślane majestatyczną podstawą instrumentów smyczkowych i kotłów, a także spore natężenie emocjonalne wykreowane patetyczną harmoniką i melodyką. Oczywiście można w nim dostrzec kicz, lecz po kilkurazowym przesłuchaniu dajemy się mu uwieść i na to, co ociera się o kicz, przymykamy oko. Muzyka Badelta jest tak porywająca, że przestajemy zastanawiać się, czy zaliczyć ja do sztuki wysokiej, czy niskiej. W ?Przysiędze? tematów jest wiele, ale większość jest podobna do przewodniego. Łączy je ten sam królewski charakter, budowanie napięcia, podobne kulminacje. Mnie szczególnie podoba się temat w Kunlun, The Slave, ze względu na urzekającą, najbardziej wschodnią lirykę (charakterystyczne powtarzane interwały opadające) i oryginalną aranżację - wiolonczela i intymny śpiew Hang Yue w *unisonie na tle spokojnego, opanowanego kwintetu smyczkowego. Tam też słyszymy zachwycającą potężną kulminację - orkiestra zamienia się wręcz w dźwiękową fontannę. Jednak nic nie przysłoni moim zdaniem najefektowniejszego utworu - Princess Kite, gdzie nie sama melodia tematu robi wrażenie, lecz jej oryginalny akompaniament. Stanowią go ekspresywne, szybkie *biegniki smyczków, nadające muzyce wielkiego blichtru. I kolejne niesamowite kulminacje - tym razem sekcji dętej blaszanej i kotłów, przywodzące na myśl olbrzymie, majestatyczne łańcuchy górskie skąpane w promieniach słońca. Tak, utwory Przysięgi przynoszą wiele skojarzeń, na pewno piękniejszych niż tandetne obrazy z filmu Chena.
Powiem jeszcze o Snow Country, utrzymanym w klimacie podobnym do Himalaya`i Bruno Coulaisa, dającym wyobrażenie, jak sama nazwa wskazuje, jakiejś odległej, śnieżnej krainy. Ma na to wpływ przeszywający, etniczny śpiew oraz szeroko grane frazy. Muzycy pozostawiają dużo powietrza między dźwiękami, co doskonale oddaje wrażenie otwartej przestrzeni. Z kolei Guangming, The General wprowadza nas w bitwę pełną heroicznych czynów. Wojskowe rytmy, bohaterska *harmonika i przepełniona nadzieją piękna melodia sprawiają, że możemy ulec iluzji i poczuć się jak prawdziwy wojownik. Nie mogę też nie wspomnieć o intrygujących partiach solowych na skrzypce. Są bardzo ekspresyjne, ale też przystępne dla każdego słuchacza. Na przykład w The Promise zaskakują lekko rokowym sposobem frazowania (sic!).
Nie chcę zanudzać czytelników omawiając wszystkie utwory. Sami odkryjcie ich moc i nie zniechęcajcie się na początku. Nie zawiedziecie się. Przysięgam. Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Freedom of the Wa - 02:40
2. Wuji - Main Theme - 03:45
3. Love Theme - 02:13
4. Kunlun, the Slave - 01:48
5. Qingcheng, the Princess - 01:22
6. Guangming, the General - 01:07
7. Wuhuan, the Duke - 01:53
8. Princess Kite - 05:03
9. The Promise - 05:22
10. Snow Country - 04:32
11. The Robe - 08:04
12. Save the King - 04:00
13. Guilang, the Assassin - 02:24
14. Saving a Princess - 03:15
15. Feather Fight - 02:01
16. Waterfall - 02:43
17. Stampede - 04:44
18. Come Back - 04:24
19. Birdcage - 01:51
20. Wuhuan`s Plan - 10:20
Razem: 73:01 |
|