Rok 2006 stał (a jeszcze się nie skończył) w Hollywood pod znakiem *remake`ów. Do ?odświeżenia? poszły takie klasyki jak When a Stranger Calls, The Pink Panter lub The Omen. W dniu 12 maja 2006 roku na ekranach amerykańskich kin zadebiutował remake wysokobudżetowego (160 mln dolarów) thrillera katastroficznego Poseidon. Za sterami tej superprodukcji stanął weteran kina akcji i kina ?morskiego? - Wolfgang Petersen (Das Boot, Outbreak, Air Force One, The Perfect Storm i Troy. Oryginał powstał 34 lata wcześniej (dokładnie 12 grudnia 1972 roku) pod tytułem The Poseidon Adventure (tytuł polski - Tragedia Posejdona) w reżyserii Ronalda Neame`a. Wtedy muzykę napisał sam John Williams; teraz z Posejdonem zmierzyć się miał muzycznie Klaus Badelt, który oficjalnie podpisał się pod projektem w październiku 2005 roku.
Ten niemiecki kompozytor miał już w swoim dorobku bardzo interesujące partytury, takie jak The Time Machine, K-19: The Widowmaker, Equilibrium, Pirates of the Caribbean i The Promise. Miał też, niestety, projekty dużo słabsze - The Recruit, Basic, Catwoman i Constantine. Jak widać, kompozytor ma nadal problemy z ustabilizowaniem formy zawodowej, dlatego tym bardziej niepewny był efekt jego pracy nad nowym filmem Petersena, reżysera ?lubiącego? chyba odrzucać gotowe już partytury (Randy Newman lub Gabriel Yared). Dlaczego reżyser zatrudnił Badelta? Być może spodobała się Petersenowi jego partytura do The Promise. A być może w grę wchodził inny czynnik - reżyser chciał kompozytora, który podejmie się napisania bardziej ilustracyjnej muzyki, bez żadnych osobistych ?wycieczek? z charakterystyką głównych bohaterów. Brzmi to jak chęć zatrudnienia rzemieślnika, ale trzeba przyznać, że w tej roli Klaus Badelt spisał się w pełni poprawnie.
Ktoś mógłby powiedzieć, że ilustracyjny charakter partytury uzależniony był skromnymi funduszami na orkiestrę symfoniczną, która zagrała tu do spółki z drugą orkiestrą
syntezatorów, tak typową dla *Media Ventures. Nie jest to jednakże prawdą. Gdy w marcu 2006 roku odbywała się sesja nagraniowa, William Ross prowadził aż 80-osobową orkiestrę. Reżyser stwierdził widocznie, że muzyka elektroniczna bardziej oddaje klaustrofobiczny klimat tonącego superliniowca, niż popisy orkiestralne. Jeśli to prawda, to jest to trochę dziwne, biorąc pod uwagę doskonały ?suspense? orkiestrowy Jerry`ego Goldsmitha przy Air Force One. Z drugiej strony, niepotrzebnie z góry ograniczało warsztat Badelta, który świetnie radzi sobie z klasyczną orkiestrą. Zresztą w jego muzyce nieraz usłyszymy syntetyczne sample wręcz imitujące ?żywe? instrumenty, podczas gdy orkiestra
stała z boku.
W dniu 9 maja 2006 roku nakładem A&M Records ukazał się soundtrack zawierający około 30 minut muzyki ilustracyjnej Klausa Badelta i około 12 minut piosenek. Skupmy się przede wszystkim na ?original score?. Na potrzeby filmu Badelt skomponował jeden temat główny - Posejdona i dwa tematy uzupełniające - dramatyczny i liryczny. Temat główny The Poseidon to bez wątpienia najlepsza część całej partytury, pasująca i do soundtracku i do obrazu. Jest to bardzo płynna, optymistyczna i dynamiczna melodia (w stylu *MV) gdzie prym wiedzie sekcja *waltorni i smyczkowa, zaś akompaniament rytmiczny stanowi gitara, perkusja i sample elektroniczne. Pełni on zarówno rolę tematu prezentacyjnego dla statku oraz hymnu triumfalnego dla uratowanych rozbitków. Pojawi się on jeszcze w A Map and a Plan, gdzie przyjmie on postać tematu ?podróżnego? po zrujnowanych pomieszczeniach przewróconego Posejdona. Prym wiedzie w nim *sekcja smyczkowa z perkusyjnym akompaniamentem elektronicznym. Zajmie on także miejsce przy muzyce akcji, np. Fire Dive, gdzie usłyszymy rekapitulację tematu otwierającego na gitarę akustyczną połączoną z jego dynamiczną, heroiczną wariacją na orkiestrę. Nie mogło go braknąć oczywiście w finalnym Escape, drugiej obok The Poseidon najbardziej optymistycznej kompozycji na albumie.
Muzyka dramatyczna stanowi dużą część tej ilustracji. Mimo, że dominuje tutaj typowy ?underscore?, niejednokrotnie zbyt ?ciężki?, zbyt hałaśliwy i agresywny oraz mało melodyjny, kompozytor pokusił się jednak o stworzenie prostego tematu ?suspense`owego?, który miał nieco ożywić muzykę ilustracyjną. Dobrym przykładem tego stylu kompozytora niech będzie aż 7-minutowy Claustrophobia. Przez niemal cały czas z głośników zieje ciężki ?underscore? z dominującą elektroniką i perkusyjnymi samplami, zaś od czasu do czasu przebija się prosty temacik dramatyczny na *smyczki, choć trudno powiedzieć, aby wnosił on coś więcej do całości. Dwukrotnie nawet całość nabierała tempa, ale nie na długo. Mnie przypominało to nieco smyczkowe motywy ?suspense`owe? z innego thrillera Badelta - The Recruit. Jak na taki klimat, utwór jest stanowczo za długi. Następnym typem takiej muzycznej ?klaustrofobii? był Don`t Look Down. Także w dynamicznym tracku The Wave mamy jako regularny przerywnik mroczny ?suspense? z agresywną perkusją i ?ciemną? elektroniką.
W filmie katastroficznym nie mogło także braknąć muzyki akcji. Z pewnością przyspiesza ona tempo samego albumu i jest jego mocną stroną, jednak nie jest to szczytowe osiągnięcie kompozytora. Można by śmiało powiedzieć, że jest to ?auto-pilot? Media Ventures. Najlepszym, a raczej najbardziej typowym jej reprezentantem jest The Wave ilustrujący moment zderzenia gigantycznej fali z Posejdonem. Przez ponad 4 minuty dudni tu ciężka, syntetyczna perkusja oraz równie mroczna sekcja smyczkowa z przebitkami ?dęciaków?, a wszystko okraszone niezbędną elektroniką. Jest to jakby połączenie akcji i ?suspense`u?. Biorąc pod uwagę umiejętności Badelta w muzyce akcji jest to zdecydowanie słaby średniak. Brakuje w nim pomysłu i linii melodyjnej (cóż, Badelt to nie Goldsmith). Kolejnym ?bratem? The Wave jest Drowning, gdzie Badelt posłużył się podobnymi rozwiązaniami tematycznymi i orkiestrowymi, przy czym nieco większy był w nim udział sekcji dętej blaszanej.
Ostatnią częścią ilustracji będzie liryka, choć jest ona tutaj bardzo rzadkim ?gościem?. Po raz pierwszy takie spokojne klimaty, a raczej preludium do właściwego tematu słyszymy w drugiej części Drowning. Mamy tu bardzo wyciszoną melodię ze spokojnie sunącymi smyczkami, która podpowiada nam, że w dalszej części albumu usłyszymy jego pełną wersję, a ściślej w finalnym Escape. Tutaj sekcja smyczkowa brzmi naprawdę lirycznie, a przy tym smutno i nostalgicznie. Stanowi to dobry wstęp do tematu głównego kończącego album.
A jak ocenić trzy piosenki otwierające soundtrack? Obecność choćby jednej piosenki to obecnie już standard dla dużych produkcji na zakończenie filmu. Dwie pierwsze piosenki wykonuje Fergie i są one obecne na filmie w czasie balu sylwestrowego. Won`t Let You Fall to ładna romantyczna ballada, której słucha się naprawdę przyjemnie. Bailamos to zupełnie inna ?para kaloszy?. To skoczna piosenka w stylu samby, doskonała na imprezę, ale na soundtracku nieco psuje klimat. A już kompletnie go kaleczy, nieobecna nawet na filmie, Federico Aubele w nudnej i usypiającej piosence Postales. Jej wepchnięcie na soundtrack to kompletne nieporozumienie.
Ten album jest przeznaczony dla fanów Klausa Badelta i Media Ventures. Z pewnością lepiej spisuje się ta muzyka w filmie niż na soundtracku. Tak naprawdę, poza tematem głównym i ledwie zaznaczonym tematem lirycznym, partytura ta nie oferuje nam szczególnych przeżyć, chwytliwych melodii i bogatych orkiestracji. Dominuje tutaj muzyka typowo ilustracyjna, przerywana tylko wybuchami charakterystycznymi dla kina akcji, zaś przewodnią rolę w tej ilustracji odgrywa sekcja smyczkowa, perkusja i duża ilość sampli elektronicznych. Jest to o tyle ciekawe, że Badelt dostał do pomocy aż trzech orkiestratorów i 80-osobową orkiestrę, a tymczasem popisów aranżacyjnych tu raczej nie usłyszymy, zaś sama orkiestra musiała oddać połowę pola armii syntezatorów. Ogólnie rzecz biorąc, moje oczekiwania były dużo większe, liczyłem na bogatą, symfoniczną partyturę, a dostałem typowy obecnie produkt kina akcji ze szkoły Media Ventures (w tym gorszym wydaniu). *aria *original score Recenzję napisał(a): Szymon Jagodziński (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Won`t Let You Fall (Fergie) - 4:36
2. Bailamos (Fergie) - 3:10
3. Postales (Federico Aubele) - 4:09
4. The Poseidon - 3:18
5. The Wave - 4:37
6. A Map and a Plan - 2:29
7. Fire Dive - 2:48
8. Claustrophobia - 7:09
9. Drowning - 3:04
10. Don`t Look Down - 3:43
11. Escape - 2:41
Razem: 41:51 (score: 29:49)
Dyrygent: William Ross
Orkiestracje: Robert Elhai, Jeff Toyne, Brad Warnaar
Gitary: Michael Landau
Perkusja: Russ Kunkel |
|