Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Dotknięcie Meduzy (The Medusa Touch)

12 Styczeń 2007, 00:38 
Kompozytor: Michael J. Lewis

Rok wydania: 1978/2000
Wydawca: Promo

Muzyka na płycie:
Muzyka w filmie:
Dotknięcie Meduzy (The Medusa Touch)

Odtwarzaj / Zatrzymaj

Michael J. Lewis nie należał do szczęśliwców. Mimo, iż filmy, do których tworzył muzykę nieraz były wystawnymi produkcjami w gwiazdorskiej obsadzie (Juliusz Cezar z Charltonem Hestonem i Jasonem Robardsem w rolach głównych, czy Sfinks i Yes Giorgio Franklina Schaffnera), to żaden nie zdobył większych wyróżnień, ani nie cieszył się dużą popularnością, za to prawie wszystkie popadły w otchłań zapomnienia, wciągając tam również kompozytora, który nie jest dziś kojarzony z żadnym bardzo znanym filmem. Stąd też wytwórnie takie jak FSM czy Silva Screen nie wydają płyt z jego muzyką, bo podejrzewam, że z wyżej wymienionych powodów popyt na nie byłby bardzo mały. Michael J. Lewis wydał więc swoje dzieła samodzielnie w celach promocyjnych kilka lat temu. Na szczęście nie są to białe kruki trudne do ustrzelenia i można je dostać w zachodnich sklepach internetowych.

Jednym z nielicznych filmów z muzyką Walijczyka, goszczący w swoim czasie na ekranach polskich kin jest thriller Dotknięcie Meduzy ze świetną obsadą: Richard Burton, Lee Remick i Derek Jacobi. Burton gra tu tajemniczego pisarza Johna Morlara, którego głowę zaprząta żądza zabijania i niszczenia. Jednakże narzędziem destrukcji nie jest w tym przypadku piła spalinowa, osikowy kołek ani toporek strażacki, ale… wzrok pisarza. Posiadł on w darze paranormalne zdolności i wykorzystuje je w niecnym celu. Właśnie tę niesamowitość postaci Morlara starał się oddać na pierwszym miejscu kompozytor Michael J. Lewis. Świetnie do tego celu nadały się tzw. fale Martenota - elektroniczny instrument wynaleziony dawno temu przez Lwa Theremina i używany później m.in. przez Elmera Bernsteina, Georgesa Delerue i Maurice`a Jarre. Niezwykłe, hipnotyzujące dźwięki fal Martenota splecione z demonicznym, krwistym brzmieniem smyczków i wibrafonu natychmiast wywołują w wyobraźni słuchacza obraz Richarda Burtona psychokinetycznie obezwładniającego swoje ofiary. Hipnotyczny trans w niektórych kompozycjach potęguje jeszcze dodany pulsujący elektroniczny *bas w tle. Przypomina to momentami muzykę Freda Karlina ze Świata Przyszłości. Walijczyk stosuje też minimalistyczne techniki komponowania w materiale suspense, z dużym wyczuciem powtarzając kilku-nutowe motywy w coraz wyższych rejestrach aż do groźnej kulminacji. Dar, jaki posiadł pisarz grany przez Burtona jest zarazem jego przekleństwem i dramatem, co również zostaje podkreślone w muzyce za pomocą lekko żałobnych smyczków.

Trochę wątpliwości wzbudziła we mnie muzyka akcji. Jest ona bowiem bardzo typowa dla walijskiego kompozytora - akcja utrzymana w marszowych rytmach, z brzmieniem ksylofonów i napięciem precyzyjnie budowanym za pomocą rytmicznych smyczków (można się na coś podobnego natknąć słuchając zarówno muzyki Lewisa z Akcji na Morzu Północnym, Sfinksa jak i Psa Baskerwillów), dodatkowo wzbogacona brzmieniem fal Martenota i gitary elektrycznej. Rzadko kiedy Lewis wychodzi poza swoje przyzwyczajenia serwując słuchaczom złowieszczy smyczkowy action-score, dowodzący, iż mamy tu rzeczywiście do czynienia z thrillerem o złych mocach. Właśnie takiej muzyki akcji - nieco apokaliptycznej - zabrakło mi w końcowych utworach, gdy dokonuje się dzieło zniszczenia. Niestety Michael J. Lewis postawił w nich na sztampową, smyczkową akcję, o jakiej już wspomniałem, infantylizowaną przez zupełnie niepotrzebne ksylofony. Słucha się jej z odrętwieniem, bez większych emocji, ale są też świetne emocjonujące fragmenty, gdzie do symfonicznej machiny w interesujący sposób zostają wplecione dźwięki gitary elektrycznej. Drapieżne i zaskakujące, bo i nie takiego typu emocji słuchacz spodziewa się w utworze pod tytułem Destruction of Cathedra (zniszczenie katedry).

Niewątpliwie jest to bardzo osobliwy i oryginalny score, będący jedną z niewielu pamiątek po tym zapomnianym filmie. Kompozycja Walijczyka świetnie broni się poza obrazem, mimo iż nie ma tu choćby jednego tematu (pomijając zamieszczony na albumie bardzo tonalny materiał źródłowy - od melancholijnej muzyki barokowej po relaksujące jazzowe i popowe numery). Trafione pomysły aranżacyjne, przekute w niebanalny, przyciągający uwagę *score zagwarantowały Dotknięciu Meduzy bardzo wysoki współczynnik słuchalności, jak na ilustrację thrillera. Ta muzyka to smakołyk i delicja dla ludzi lubiących niepokojącą i mroczną atmosferę budowaną w nieszablonowy sposób. Choć do muzyki akcji mam trochę zastrzeżeń, to ze względu na wyjątkowość tej ilustracji i świetny klimat postanowiłem jej wystawić trochę naciągane 4 gwiazdki. Rekomendowane.

Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:
Wczytywanie ...


Lista utworów:

1. Murder and Aftermath - 02:04
2. Jet Disaster - 00:50
3. Bad Vibes - 01:46
4. Morlars Dilemma - 01:36
5. Pondering - 01:13
6. Telekinesis - 01:12
7. Grazioso - 03:34
8. Positive Reactions - 00:49
9. Nostalgic Tea Party - 01:23
10. Deliberation - 02:34
11. Dark Moments - 02:45
12. Falling Time - 03:19
13. A Little Light - 02:14
14. More Dark Moments - 01:17
15. Vibrations - 03:18
16. Pulsations - 01:23
17. Two - 01:50
18. Elevation - 03:29
19. Passing Time (Bossa Nova) - 03:30
20. More Bad Vibes - 01:47
21. Destruction of Cathedral - 05:01
22. Final Action - 02:15
23. Finale - 01:50

Razem: 50:59

Komentarze czytelników:


Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy!