Przynajmniej raz w roku Chińczycy proponują kinomanom na całym świecie jakiś monumentalny, epicki film, który zawsze jest naj. Każdy ich kolejny obraz musi mieć największy budżet, najlepsze efekty specjalne, najbardziej zapierające dech w piersiach sceny walk, najpiękniejsze kostiumy itd. Ostatnia tego typu produkcja - Cesarzowa Yimou Zhanga - tylko potwierdza tą tendencję. Wydano na nią 45 milionów dolarów (rekord w historii chińskiej kinematografii), co widać niemal w każdej scenie. Od imponujących, niezwykle misternych kostiumów można dostać oczopląsu, ogromne wrażenie robi pełna przepychu scenografia oraz dopracowane sceny bitewne. Ale podobnie jak większość superprodukcji Kraju Środka, Cesarzowa jest dość kiczowata i pusta emocjonalnie. Wprawdzie swoista sztuczność i posągowość bohaterów pełni tu pewną funkcję, to jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że dzieło Zhanga docenią głównie ci, którzy szukają w kinie przede wszystkim fajerwerków.
Muzykę do Cesarzowej skomponował Shigeru Umebayashi, który wcześniej z powodzeniem zilustrował inny obraz Yimou Zhanga, Dom Latających Sztyletów. Tym razem jego utwory odgrywają zdecydowanie mniejszą rolę w filmie - pojawiają się rzadko i ograniczają się do spotęgowania monumentalizmu scen. Chociaż słuchając najnowszej kompozycji Umebayashiego na płycie chciałoby się ją określić mianem dramatycznej, to w połączeniu z obrazem wrażenie to niknie. Widz zwróci uwagę raczej na potężny, imperialny chór, wyśpiewujący majestatyczne frazy oparte na charakterystycznej dla chińskiej muzyki skali pentatonicznej, niż na liryczny sopran.
A właśnie moim zdaniem ta bardziej stonowana część kompozycji Umebayashiego prezentuje się najciekawiej. Bo przecież pompatyczne chóry, wsparte na monotonnych rytmach mocnych bębnów i *gongu osłuchały się już chyba każdemu miłośnikowi muzyki filmowej i mało prawdopodobne, że będą dlań stanowiły większą atrakcję. Powinna jednak zwrócić uwagę liryka. Intymny śpiew kobiecego sopranu intryguje piękną barwą i obco brzmiącym (dla Europejczyka) językiem melodycznym. Często towarzyszy mu kwintet smyczkowy, wygrywający dość poruszające współbrzmienia i delikatny męski chór. Przykładem Theme of the Empress. Bardzo ładne są też utwory o smutnym nastroju i skupionym, bardzo scalonym brzmieniu chóru, kwintetu i chińskich fletów. Ich *harmonika i rozplanowanie głosów przywodzi trochę na myśl średniowieczną estetykę muzyki religijnej. Tu zwracam uwagę na znakomite utwory: Again i Mother & Jai.
Cesarzową warto posłuchać dla nietuzinkowych utworów dramatycznych, w których Umebayashi pokazuje swój nienaganny kunszt kompozytorski i wielką wrażliwość. Niestety ogólne wrażenie psuje nudna muzyka ilustracyjna i oklepana muzyka źródłowa. Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Opening - 00:55
2. Tai-He-Song - 01:17
3. Return to the palace - 01:22
4. Theme of the emperor - 01:28
5. Theme of the empress - 01:45
6. Empress`s solitude - 00:46
7. Shadow & Escape - 01:34
8. Again - 01:38
9. Mother & Jai - 03:58
10. Portrait - 00:41
11. Theme of the empress fate - 02:05
12. Fight of the sickle troops - 02:29
13. Emperor & Empress - 02:46
14. Behind Pageant - 03:09
15. Huang Jin Jia - 00:56
16. Rebellion - 02:52
17. Price Yu`s ambition - 01:25
18. Betray to the emperor - 02:40
19. Heroic battle - 03:38
20. Wan`s last moment - 01:04
21. End of the war - 01:18
22. Imperial ceremony - 01:41
23. Curse of the golden flower - 02:38
24. Ending title - 05:03
Razem: 49:08 |
|