Amerykanie mogą się poszczycić wieloma filmami sensacyjnymi, które pomimo upływu lat w ogóle się nie zestarzały i nadal potrafią trzymać w napięciu. Z taką myślą zasiadłem do oglądania Życzenia śmierci (1974) Michaela Winnera, obrazu przez wielu kinomanów mocno rekomendowanego, będąc przekonany, że czekają mnie emocje na miarę Bullitta. Niestety zawiodłem się - dzieło to moim zdaniem nie wytrzymało próby czasu i jest z dzisiejszej perspektywy bardzo przewidywalne, przez co mało zajmujące. Życzenie śmierci opowiada o pewnym wzorowym obywatelu Paulu Kersey (Charles Bronson), który pod wpływem wstrząsu wywołanego brutalnym napadem na jego żonę i córkę zupełnie zmienia zasady i postanawia sam wymierzać sprawiedliwość na nowojorskich ulicach, gdzie roi się od przestępców, wobec których policja jest bezradna. Od tego czasu przestępczość w mieście znacznie spada, a media rozgłaszają o tajemniczym ?Mścicielu?. Naszego bohatera chce się jednak pozbyć policja, gdyż utwierdza on tylko w przekonaniu mieszkańców o małej efektywności funkcjonariuszy. Mimo dość ciekawego scenariusza, film ma niestety powolne tempo oraz słabą dramaturgię i powiem szczerze, że przed ekranem trzymała mnie tylko niezła rola Bronsona i niezwykle oryginalna muzyka, skomponowana przez Herbiego Hancocka.
Życzenie śmierci było już trzecim filmem (po Powiększeniu oraz The Spook Who Sat By The Door) zilustrowanym przez tego wybitnego pianistę i kompozytora i należy powiedzieć, że kompozycja ta przyczyniła się do wzrostu jego popularności. Hancock na początku lat 70. odszedł od standardowego, akustycznego brzmienia jazzowego na rzecz elektronicznych eksperymentów, stając się współtwórcą rodzącego się wówczas jazz-funku. Po sukcesie takich genialnych albumów, jak Sextant, Headhunters czy Thrust artysta wyrósł na prawdziwą gwiazdę muzyki elektronicznej. Z kolei jego kompozycje filmowe, które trafiły do szerszego grona odbiorców, wylansowały go na idola pop. Spektakularny sukces Hancocka nie powinien dziwić, ponieważ utwory z tamtego okresu przyniosły zupełnie nową jakość a także były niezwykle atrakcyjne, zarówno dla miłośników jazzu, jak i funku.
Życzenie śmierci, skomponowane rok po przełomowych albumach Sextant oraz Headhunters i w tym samym roku, co Thrust, jest właściwie ich przedłużeniem. Zostało bowiem utrzymane w identycznej jazz-funkowej stylistyce, a nawet wykonane w tym samym składzie. U boku Hancocka, który zagrał na keyboardach i pokierował orkiestrą, wystąpili jeszcze: Bennie Maupin - znakomity saksofonista wypatrzony przez Milesa Davisa (tu na saksofonie tenorowym) - gitarzyści Wah Wah Watson i Lee Ritenour, gitarzysta *basowy Paul Jackson, oraz perkusiści Harvey Mason i Bill Summers. Podobnie jak wyżej wspomniane płyty artysty, Życzenie śmierci wypełniają soczyste, funkowe rytmy perkusji i mięsisty bass, na które nakładają się niepowtarzalne współbrzmienia Hancocka. Niepowtarzalne zarówno pod względem harmonicznym - niektóre akordy są niezwykle charakterystyczne dla tego pianisty - jak i brzmieniowym - generowane z keyboardów barwy każdy miłośnik jazzu natychmiast przypisze twórcy Chameleona.
Ponieważ każdy utwór ilustracji Hancocka ma budowę ewolucyjną, jest nieprzerwanym, logicznym ciągiem improwizacji, nasuwa się pytanie, jak wykorzystano je w filmie. Otóż utwory będące w ścieżce dźwiękowej filmu oraz te na płycie mają różną strukturę. Soundtrack wypełnia dziewięć długich, naturalnie rozwijających się kawałków, natomiast obraz, tylko ich fragmenty, często przemontowane albo nawet zupełnie inaczej nagrane. To dobre rozwiązanie, bo poszatkowanej muzyki Hancocka, nie dałoby się słuchać. Poza tym należy powiedzieć, że w filmie dominuje najbardziej ilustracyjna część kompozycji. Ma ona niepokojący charakter, kreowany przez wyciszoną, ale pełną nerwu perkusję z syczącym hi-hatem, głębokim bassem i krótkimi, zwykle dwu-nutowymi motywami fortepianu, granymi w niskim rejestrze. Często pojawia się też tajemnicza fraza smyczków o dużym pogłosie, przywodząca na myśl jakieś nocne mary (Do A Thing). Muszę powiedzieć, że takie pełne napięcia tło stanowi w Życzeniu śmierci element najsilniej budujący nastrój i emocje.
Chociaż dzieło Hanocka zbudowane jest raczej z krótkich, funkowych motywów, na które nakładają się stopniowo dodawane (z biegiem rozwoju utworu) nowe składniki harmoniczno-melodyczne a także fantazyjne improwizacje, usłyszymy w nim również wyraziste tematy. Szczególną uwagę zwraca przewodni, łączący nastroje niepokoju i beztroski oraz temat Joanny (żony głównego bohatera) o całkowicie już sielankowym charakterze (szerokie frazy smyczków, uzupełnianych przez *waltornię i ciepłe współbrzmienia keyboardów).
Życzenie śmierci jest doskonałym przykładem, jak fantastycznie może zadziałać w filmie muzyka improwizowana. Miłośnikom Herbiego Hancocka nie muszę tej płyty w ogóle polecać, natomiast pozostałym radzę najpierw zapoznać się z najsłynniejszym dziełem artysty z tego okresu - Headhunters. Szkoda tylko, że ta świetna, rasowa muzyka została wydana w tak żenujący sposób. Książeczka, oprócz listy utworów, nie zawiera żadnych informacji, nawet kto, oprócz Hancocka, wykonuje utwory (sic!). Pozostaje mieć tylko nadzieję na jakieś porządne wznowienie. Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Death Wish (Main Title) - 06:11
2. Joanna`s Theme - 04:46
3. Do A Thing - 02:13
4. Paint Her Mouth - 02:16
5. Rich Country - 03:46
6. Suite Revenge - 09:25
7. Ochoa Knose - 02:07
8. Party People - 03:32
9. Fill Your Hand - 06:15
Razem: 40:31 |
|