Tak się wszyscy z Bena Afflecka nabijali - że drewniany aktor, że gwiazdka brukowców - a już drugi raz zamknął krytykom usta, udowadniając swój niewątpliwy talent do tworzenia filmów. Najpierw w 1997 roku jako współautor świetnego scenariusza Buntownika z wyboru (razem z Mattem Damonem dostał za ten tekst Oscara), a niedawno jako reżyser i także współscenarzysta Gdzie jesteś Amando?. Muszę powiedzieć, że choć wcześniej wierzyłem w zdolności Afflecka, to jego ostatni film bardzo mnie zaskoczył. Gdzie jesteś Amando? jest bowiem znakomitym, trzymającym w napięciu kryminałem z nagłymi, ale przemyślanymi zwrotami akcji, niejednoznacznymi odpowiedziami, dziełem o mocnej i niehollywoodzkiej wymowie. Wszystkie postacie filmu o poszukiwaniach tytułowej dziewczynki i jej porywaczy zostały przekonująco nakreślone - nie są czarno-białe, lecz pełne sprzeczności - a także znakomicie zagrane. Główną rolę Affleck powierzył swojemu młodszemu bratu Caseyowi, aktorowi o wielkim potencjale i umiejętnościach, który wcześniej zachwycił krytykę i publiczność fascynującą kreacją w Zabójstwie Jessy`ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda. Satysfakcjonuje również gra Morgana Freemana - ten czarnoskóry artysta wreszcie zagrał człowieka z krwi i kości, a nie wszechwiedzącego mentora czy Boga, co mu się ostatnio najczęściej zdarzało. A rola Amy Rayan jest tak świetna, że zasługuje na osobną recenzję. W filmie została przy tym bardzo autentycznie pokazana jedna z najbardziej niebezpiecznych dzielnic Bostonu Dorchester, w której rozgrywa się większa część akcji.
Gdzie jesteś Amando?, jak na dobry kryminał przystało, ma również swój własny specyficzny klimat współtworzony przez muzykę Harry`ego Gregsona-Williamsa. Kompozytor ten, trochę jak Thomas Newman, w większości scen przyjął zasadę kontrastu, mocnym scenom przypisując na przykład delikatne motywy fortepianu czy spokojne przejścia harmoniczne kwintetu smyczkowego. Choć nie zawsze - niejednokrotnie widz usłyszy również pulsujące, ciemne w barwie tło, z typową dla Gregsona-Williamsa elektroniką (podobnie we wcześniejszym Deja Vu). Taka oszczędna ilustracja doskonale komponuje się z ujęciami Bostonu z lotu ptaka albo widokiem ulic z samochodu. Trzyma bowiem napięcie, kiedy na ekranie nie dzieje się nic kluczowego dla fabuły.
Największe wrażenie robi jednak intymny temat przewodni, grany na fortepianie z subtelnym towarzyszeniem smyczków. Ta wzruszająca melodia o ciepłym oświetleniu harmonicznym wybrzmiewa zwłaszcza w doskonale skrojonych, jakby paradokumentalnych scenach ukazujących Dorchester. Muzyka pełni wówczas bardzo istotną funkcję - pozwala spojrzeć na mieszkańców dzielnicy, należących raczej do marginesu społeczeństwa, ze zrozumieniem, a nawet sympatią. Gdyby jednak temat pojawiał się rzadziej, myślę, że miałby większą siłę oddziaływania. W drugiej części filmu niektórych może zirytować jego powtarzalność. Niemniej jednak stanowi bardzo mocny punkt Gdzie jesteś Amando?.
Kompozycja Harry`ego Gregsona Williamsa pokazuje także, że artysta ten wyrobił już sobie własny styl, czego wcześniej nie można było powiedzieć. Niektóre jego wcześniejsze bardziej kameralne utwory do filmów sensacyjnych prezentowały się dość sztampowo. Gdzie jesteś Amando? natomiast, chociaż na pewno nie jest zbyt oryginalne, to jednak posiada wyraźne cechy najbardziej znanych kompozycji Anglika - zwłaszcza charakterystyczną harmonikę i sposób budowania napięcia a także muzyczną retorykę. Wystarczy posłuchać na przykład utworu Lionel, żeby skojarzyć go z innymi dziełami twórcy Opowieści z Narnii. W ocenie muzyki filmowej nie jest to może tak istotne, ale dla miłośników artysty na pewno. Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Opening - 02:57
2. Media Circus - 02:05
3. Amanda Taken - 01:37
4. Helene & Cheese - 01:40
5. Lionel - 01:32
6. Remy Lies - 02:32
7. Ransom - 06:42
8. 3 Shots - 03:27
9. the Truth - 03:57
10. Confronting Doyle - 03:37
11. Gone Baby Gone - 04:51
12. In The Darkness - 03:53
Razem: 38:50 |
|