Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Karmazynowy przypływ (Crimson Tide)

12 Sierpień 2003, 11:39 
Kompozytor: Hans Zimmer

Rok wydania: 1995
Wydawca: Hollywood Records

Muzyka na płycie:
Karmazynowy przypływ (Crimson Tide)

SATYSFAKCJA GWARANTOWANA - nagroda Soundtracks.plZ reguły gdy słyszę opinię (popartą argumentami), że film jest "odgrzewanym kotletem" to nie idę na niego do kina. Jednak w przypadku Karmazynowego przypływu zrobiłem wyjątek... Dlaczego? Dowiecie się czytając dalej ten tekst ;-)

Cały film to według mnie mizerna "kopia" słynnego "Polowania na Czerwony Październik". Oczywiście różnice są znaczne, ale i tak przez cały czas trwania Crimson Tide czułem "duszę" filmu z Sean`em Connery`m , Alec`kiem Baldwin`em oraz Sam`em Neil`em. Karmazynowy przypływ wyreżyserował Tony Scott, którego znamy z reżyserii takich filmów jak Top Gun, Wróg publiczny czy Zawód - Szpieg. Role główne w Crimson Tide otrzymali Gene Hackman (jako kapitan Frank Ramsey) oraz Denzel Washington (jako komandor Ron Hunter). Filmem tym się zawiodłem, lecz muzyka to zupełnie inna bajka...

Album wydany został przez wytwórnię "Hollywood Records". Trwa ponad godzinę. Jak to zwykle u Zimmera bywa, na płycie znajduje się mało utworów jednak o baaardzo długim czasie trwania (nie lubie tego :)) Kompozytor po raz kolejny udowodnił mi, że zasługuje na miano mistrza w dziedzinie "action-scorów".

Płytę otwiera prawie 9 minutowa kompozycja Mutiny. Początek utworu to melancholijne, wręcz mroczne nuty. Pojawia się męski chór (stosunkowo rzadko spotykany w pracach Zimmera). W tle słyszymy odgłosy trąbki oraz doskonale wkomponowaną gitarę akustyczną. Później tempo staje się szybsze. Słychać typowo "Zimmerowskie" rytmy - szarpanie wiolonczel, bębny i pojedyńcze skrzypce. Całość dopełnia gustownie wpleciona w muzykę elektronika. Pod koniec utworu tempo zastyga a kompozycję "zamyka" nastrojowa gra na fletach.

Drugi utwór to majstersztyk tej płyty. Monumentalny nie tylko pod względem długości trwania (aż 23 minuty). Początek typowy raczej do muzyki z jakiegoś horroru, ale potem... Aż półtora minutowa, solowa partia męskiego chóru, bez jakichkolwiek instrumentów w tle - to niewątpliwie rzadko spotykany rarytas w muzyce Zimmera... Cudo... Gdy chór milknie rozpoczynają się symfoniczne wariacje. Niesamowite tempo nakreśla perkusja i bębny w połączeniu z instrumentami smyczkowymi. Muzyka raz po raz zmienia tempo. Słuchacz może tylko podziwiać geniusz orkiestry. Pod koniec utworu znów wyraźnie słychać chór. Fanom Zimmera na pewno duże fragmenty tego utworu skojarzą sie natychmiast z utworem In The Tunnels z Twierdzy. I to jest poprawne skojarzenie.

Utwór trzeci (Little Ducks) to był dla mnie cios! Szczęka mi opadła gdy usłyszałem bardzo donośne "anielskie" śpiewy ;-) Myślałem że słucham "Gregorianów" albo kościelnych chórków. Zaskoczenie niesamowite... Naprawdę rzadko się zdaża bym podczas muzycznego "seansu" filmowego został tak pozytywnie zaskoczony zmianą klimatu. O tym utworze nie ma co pisać. To dwie minuty czystego chóru w doskonałym wydaniu, przyprawione w tle ledwo słyszalną wiolonczelą.

Utwór czwarty i piąty to powrót do typowego "Zimmerowskiego" brzmienia. Ostre uderzenia orkiestry symfonicznej okraszone szczyptą elektroniki. Są to dwa najszybsze i najdynamiczniejsze utwory na tej płycie. Właściwie mogły zostać połączone w jedną całość, bo są prawie identyczne. Nawet w Twierdzy nie było takiego tempa.

Pora na podsumowanie. Ten *score wgniótł mnie w ziemię. Długo nie mogłem wstać. Na całym krążku daje się wyraźnie zauważyć duży nacisk Hansa Zimmera na rozbudowaną orkiestrę symfoniczną w połaczeniu z rozbudowaną elektroniką i syntezatorami. Muzyka podsyca atmosferę, wprowadzając u słuchacza w trans i podnosząc poziom andrenaliny. Cała ścieżka dźwiękowa to świetne przejścia z muzyki wolnej do dynamicznej i na odwrót. Momentami jest ostro, momentami wolno i nastrojowo, a wszystko doskonale zebrane w całość, nie pozwalającą słuchaczowi odczuć ani odrobiny znużenia. Partytura Hansa Zimmer`a do filmu Karmazynowy przypływ jest jedną z najlepszych kompozycji tego kompozytora, jakie miałem okazję do tej pory przesłuchać (a było ich już ponad 21 sztuk). Ścieżka dźwiękowa do tego filmu jest naprawdę wyjątkową pozycją, która zdecydowanie zasługuje na najwyższą ocenę. Muzyka stanowi idealne uzupełnienie tego niestety niezbyt dobrego filmu. Partytura również poza filmem, brzmi doskonale - gdy potraktujemy ją jak oddzielną i w ogóle niezwiązaną tematycznie z filmem kompozycję. Szkoda tylko, że sam film nie dostosował się poziomem do partytury Zimmer`a. Dla wszystkich fanów muzyki filmowej (mniejszych i większych jej miłośników) pozycja obowiązkowa! Tego soundtrack`a po prostu nie wypada nie przesłuchać chociaż raz!

P.S : istnieje też rozszerzona wersja "Expanded" tego soundtracka. Zawiera dziesięć utworów. Trwa prawie 80 minut. Nie miałem okazji żeby przesłuchać wersji rozszerzonej ale szczerzę boję się tego... Niesamowitość i kompletność tej muzyki by mnie chyba zabiła :) *aria *róg

Recenzję napisał(a): Adam Krysiński   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1. Mutiny - 08:58
2. Alabama - 23:50
3. Little Ducks - 02:03
4. 1SQ - 18:04
5. Roll Tide - 07:34

Razem: 60:29

Komentarze czytelników:

Szymon Jagodziński:

Moja ocena:

Rzeczywiście, zabieg z nadmiernie rozbudowanymi czasowo utworami mi też nie przypadł do gustu. Ale temat przewodni Zimmera do "Crimson Tide" to prawdziwa perełka. Jeden z najlepszych, jakie słyszałem. Docenił go nawet mój Mistrz - Jerry Goldsmith, który wzorował się na nim przy "The 13th Warrior". Klasyka! Akademia Filmowa była chyba ślepa.

Adam Krysiński:

Moja ocena:

No z tą "ślepą akademią" to się w tym przypadku nie zgodzę :) W 1995 roku (a z tego roku jest "Karmazynowy Przypływ") oskara otrzymali (w kategorii "Original Dramatic Score") pan Luis Enrique Bacalov za "POSTMAN" , oraz panowie Alan Menken i Stephen Schwartz za "POCAHONTAS" (kategoria "Original Musical or Comedy core"). A to są naprawdę dwa wybitne dzieła! Ale o nich za niedługo czytelnikom napiszę, jak sie uda :P

Szymon Jagodziński:

Moja ocena:

Uważam osobiście, że Zimmer i "Karmazynowy Przypływ" zapracowali na nominację.

Zimon1:

Moja ocena:

Jest to moim zdaniem jeden z 3 najlepszych soundtracków Zimmera. Jest tu niesamowity klaustrfobiczny klimat, ma się wrażenie rzeczywistego przebywania na okręcie podwodnym. Temat główny to już klasyka muzyki filmowej, kojarzą go prawie wszyscy, choć niekoniecznie wiedzą, z jakiego to filmu ;-) Doskonale wpleciona elektronika, Zimmer urzył jej z umiarem, jest tylko tłem, ale za to jakim! Jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich! Również nie rozumiem, jak Akademia mogła nie docenić tej ścieżki??? To czysty sknadal. Widać wyraźnie, że ludzie tam zasiadający nie potrafią docenić muzyki odbiegającej od kanonów wytycznonych przez Johna Williamsa. Szkoda.Chciałem się jeszcze odnieść do dwóch rzeczy w recenzji. Ten chóralny kawałek, nad którym tak się recenzent zachwycha, to hymn "Eternal Father Strong To Save" - jest to jakby odpowiednik naszego marsza żałobnego w krajach amglosaskich. I nie jest to kompozycja Zimmera. Ale on już przyzwyczail nas do wykorzystywania w swoich ścieżkach klasycznych utworów (np. w "Hannibalu"). Poza tym nie mogę się zgodzić, że "Karmazynowy Przypływ" jest słaby i że jest jedynie marną kopią "Polowania na Czerwony Październik". Dla mnie podobieństwa kończą się na wspólnym miejscu akcji, czyli okręcie podwodnym. "Karmazynowy Przypływ" posiada napięcie, doskonałe aktorstwo, zdjęcia i montaż. Choć od początku można się domyśleć jaki był ten przerwany rozkaz, to właśnie Tonny Scott potrafi tę historię opowiedzieć w sposób na tyle interesujący, że oczywistość sytuacji nam nie przeszkadza. Jak dla mnie jest to film lepszy od "Polowania...". No ale to tylko moje subiektywnie odczucie :-)

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Dzięki Zimonie za podanie pełnego tytułu tego trzeciego utworu! Chylę czoła :))


  Do tej recenzji jest jeszcze 28 komentarzy -> Pokaż wszystkie