Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Siła i honor (Men of honor)

02 Grudzień 2003, 09:36 
Kompozytor: Mark Isham

Rok wydania: 2000
Wydawca: Motown Records

Muzyka na płycie:
Siła i honor (Men of honor)

Men of Honor to dramat opowiadający o nietolerancji, przeciwnościach losu i sile charakterów. Pompatyczna, oparta na faktach historia osadzona jest w środowisku nurków amerykańskiej marynarki wojennej. Ozdobą tego przeciętnego filmu jest kreacja Roberta De Niro i oczywiście muzyka autorstwa Marka Ishama. Nominowany w 1992 r. do Oscara za Rzekę wspomnień Mark Isham, który coraz częściej podąża w stronę elektronicznej narracji, zilustrował tę opowieść dosyć ładną, symfoniczną muzyką. W moim odczuciu jednak, emocjonalnie nie schodzącą aż tak głęboko, jak bohaterowie filmu. Ale po kolei.

Pierwsze niespełna 10 min. albumu to gratka dla fanów muzyki soul. Otwierający Win to oparty o kompozycję Ishama kawałek w wykonaniu Briana McKnighta - współczesnego gwiazdora czarnego soulu - znanego również z polskich list przebojów. Następne dwa numery zaczerpnięte są z lat 60. i 70. Najpierw "The Temptations" - jedna z najlepszych grup wokalnych lat 60. goszcząca również w Sopocie. Po niej Marvin Gaye - legenda amerykańskiego soulu - w piosence przypominającej trochę rocka z domieszką jazzu.

Po popisach wokalnych czas na "oryginal score". Pierwsze dwa utwory to prezentacja tematu przewodniego w postaci ponad pięciu minut spokojnej, nastrojowej muzyki zabarwionej lekką nutką patosu. Kompozytor wykorzystał tu klasyczne instrumenty - głównie smyczkowe - z prowadzącym obojem czy fletem. Utwór pierwszy jest bardziej wybuchowy i fanfarowy z wyróżniającą się sekcją dętą, zaś drugi bardziej liryczny i spokojny. Można by rzec, że zmiany melodyczne są bardzo ładne i podczas słuchania robi się naprawdę miło. Jednak w konfrontacji z innymi partyturami o podobnym klimacie, muzyka z Men of Honor nie wypada już tak dobrze. Zabrakło odrobiny wyrazistości i emocjonalnej głębi.

Po dwóch pierwszych melodyjnych utworach następuje raptowna zmiana stylu na bardziej ekspresyjny i ilustracyjny. Dzieje się tak za sprawą Bounce Dive i Fouled! zawierających klimaty "suspense" i *"action score". Niestety przedstawiają dość przeciętny poziom zarówno w formie jak i treści, a oferowane środki wyrazu słabo bronią się jako samodzielna muzyka. Ogółem, aranżacja nie jest najmocniejszym punktem tego soundtracku. Określiłbym ją jako minimalistyczną i oszczędną w środkach.

Kolejne Gwen i The Breath Holding Contest to powrót do spokojnych klimatów, lecz nie tak ładnych i angażujących jak na początku partytury. W Gwen pojawia się fortepian z akompaniamentem sekcji smyczkowej, tworząc smutny niemniej jednak ładny nastrój. Po nim The Breath Holding Contest o konstrukcji następujących po sobie, przewlekłych, smyczkowych akordów. Orkiestra jest tu dość powściągliwa, a melodia strasznie rozciągnięta, co powodowało u mnie uczucie lekkiego znużenia.

Przedostatni Jo przynosi miłe zaskoczenie. Po łagodnym, fortepianowo-smyczkowym wstępie pojawia się cudowny żeński wokal Carmen Carter, która interpretuje temat przewodni w nowej ciepłej, kojącej formie. Ten naprawdę ładny utwór od razu przykuł moją uwagę stając się najjaśniejszym punktem ścieżki.

Finałowy Men of Honor to powrót do stylu z początku krążka ale w bardziej ekspresyjnej aranżacji. W końcu mamy więcej sekcji dętej, orkiestra bardziej się ożywia, a temat przewodni zyskuje więcej blasku i polotu. Brzmienie staje się potężniejsze i wreszcie słychać, że mamy do czynienia z dużą orkiestrą.

I tak kończy się ścieżka do Men of Honor. Miałem wrażenie, że muzyka przebrzmiała zanim w pełni rozwinęła skrzydła. W partyturze Ishama zabrakło mi przede wszystkim jakiegoś mocniejszego *akcentu. Czegoś co bardziej przykułoby uwagę i stworzyło dreszczyk emocji. Całość zabrzmiała trochę bezbarwnie, a przedstawione emocje okazały się za słabe by wystawić wyższą ocenę. Oczywiście nie oznacza to, że ścieżka z Men of Honor nie przedstawia żądnej wartości. Co to, to nie! Plusem są śliczne, liryczne utwory z ładnym tematem przewodnim oraz czarujący żeński wokal. Zważywszy wszystkie za i przeciw, soundtrack Ishama mogę polecić głównie początkującym fanom muzyki filmowej, lubiącym uczuciowe kompozycje. Płytka w sam raz na ponury jesienny weekend. Starzy wyjadacze mogą sobie ten album darować, lecz jeśli już wpadnie w ich ręce, nie powinni specjalnie wybrzydzać. *piano *action score

Recenzję napisał(a): Piotr Rachwaniec   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1. Win (Brian McKnight) - 4:11
2. I Wish It Would Rain (The Temptations) - 2:52
3. Say When (Marvin Gaye) - 2:38
4. The Navy Diver - 1:48
5. A Son Never Forgets - 3:27
6. Bounce Dive - 2:44
7. Fouled! - 4:55
8. Gwen - 2:45
9. The Breath Holding Contest - 2:57
10. Jo - 4:28
11. Men of Honor - 6:51

Razem: 39:41 (score: 30:00)

Komentarze czytelników: