Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Atlantyda - zaginiony ląd (Atlantis: The Lost Empire)

02 Styczeń 2004, 10:53 
Kompozytor: James Newton Howard

Rok wydania: 2001
Wydawca: Walt Disney Records

Muzyka na płycie:
Atlantyda - zaginiony ląd (Atlantis: The Lost Empire)

Współczesne filmy animowane to już nie tylko proste kreskówki, lecz coraz częściej tworzone z wielkim rozmachem obrazy. Szczególnie gdy pochodzą ze stajni potentatów gatunku, takich jak wytwórnia Walta Disney`a. Odznaczają się spektakularną realizacją z mnóstwem efektów, a głosu rysunkowym bohaterom użyczają największe gwiazdy kina. Naturalnie, oprawa muzyczna nie pozostaje w tyle. Do jej tworzenia zatrudniani są najlepsi z najlepszych. Niemal każdy z nich ma na swoim koncie ilustrację "bajki". Hans Zimmer Króla Lwa, Jerry Goldsmith Mulana, a James Horner Once Upon a Forest czy A Land Before Time. Niektórzy wręcz specjalizują się w muzyce do animacji jak Harry Gregson-Williams - Shrek, Sinbad. Nie dziwi zatem, że w tym zacnym gronie znalazł się także James Newton Howard - kompozytor, który prócz Dinozaura, Planety skarbów i Piotrusia Pana stworzył muzykę do opisywanej tu Atlantydy.

Album Atlantis: The Lost Empire rozpoczyna się przemiłą piosenką w wykonaniu popowo-soulowej wokalistki o imieniu Mya. Jest to lekki, pogodny kawałek skomponowany przez Jamesa Newtona Howarda we współpracy z Diane Warren - autorką wielu hitów wykonywanych przez Celine Dion, Cher, Toni Braxton czy "Aerosmith". Połączenie popowego stylu z jednym z tematów przewodnich sprawia, że piosenka łatwo wpada w ucho i może się podobać.

Po piosence pozostaje już tylko 50-minutowa symfoniczna partytura Jamesa Newtona Howarda. Do Atlantydy kompozytor skomponował pięć tematów przewodnich. Już w pierwszym The Submarine poznajemy niewielki temat "triumfalny", podany w fanfarowym stylu z instrumentami dętymi w roli głównej. Później pojawia się jeszcze w 7. i 15. utworze, lecz zawsze wybucha tylko na moment pełniąc rolę kulminacyjną w potoku żywiołowej muzyki akcji.

Drugim wątkiem jest spokojny temat liryczny. Jak zwykle u Howarda jest piękną wzruszającą melodią przedstawioną w wielu różnych aranżacjach. W przeciwieństwie do tematu "triumfalnego" jest bardziej rozbudowany i melodyjny. Możemy usłyszeć go w pięciu utworach, a jedną z najładniejszych form przybiera w Kida Returns i Bedding Down, gdzie przyozdobiony jest gitarą klasyczną.

Prócz wspomnianych tematów, przez pierwsze osiem utworów dominuje muzyka mocno ilustracyjna - głównie ekspresyjna muzyka akcji. Spośród niej najbardziej wyróżnia się The Leviathan będący potężnym najazdem orkiestry wspomaganej przez chór. Jest też sporo muzyki lżejszej, opisującej zabawne scenki filmu ciągle zmieniającymi się krótkimi frazami. Nie każdemu się to spodoba gdyż, gdy tylko zaczynamy się wsłuchiwać, fraza urywa się i wchodzi następna. Jak łatwo się domyślić taki sposób narracji jest adekwatny do zdarzeń na ekranie i nie należy winić za to kompozytora, który odwalił kawał dobrej roboty. Dlatego też ilustracyjna część Atlantis przeznaczona jest raczej dla wytrawnych scorefilów, niż początkujących entuzjastów muzyki filmowej.

Na szczególną uwagę zasługuje aranżacja całej ścieżki, która jest po prostu rewelacyjna! Do jej stworzenia, Howard zaprzągł do pracy aż pięciu orkiestratorów, sam stając na ich czele. Ogrom włożonej pracy rzeczywiście słychać. Orkiestra pompuje olbrzymią dawkę energii wykorzystując wszystkie dostępne instrumenty klasyczne, chór a także sporo brzmień nietypowych, ale o tym później. Z głośników wylewa się potok smyczków, trąb z podstawą kotłów i werbli, z przeróżnymi harfami i cymbałkami w tle. Przepych i bogactwo dźwięków, a wszystko przemyślane i uporządkowane.

Nie przypadkowo skupiłem się najpierw na pierwszej części płyty, gdyż wraz z dziewiątym utworem następuje raptowna zmiana stylu, zarówno na płaszczyźnie tematycznej jak i instrumentalnej. Muzyka zwalnia tempo, staje się bardziej tajemnicza, wręcz mistyczna. Wiodącą rolę zaczyna odgrywać wspaniały chór stając się znakiem firmowym ścieżki. Począwszy od dziesiątego utworu, towarzyszyć nam będzie w każdym kolejnym. Wraz z nim pojawia się również kolejny motyw przewodni, który jest najważniejszym wątkiem melodycznym Atlantydy.

I znowu muszę użyć epitetów - piękny, wspaniały... Choć właściwie przy tej klasie kompozytora jest to normą i można się obyć bez zbytniego wyrażania zachwytów. Dodam tylko, że jest to wątek bardzo dostojny i podniosły, zdobiony bogato w różne *orkiestracje, a najładniej brzmiący w wykonaniu chóru. Na płycie występuje w pięciu utworach.

Wątek czwarty podobny jest do poprzedniego - również bardzo wzniosły i mistyczny, lecz wykonywany jest tylko przez chór. Orkiestra pełni tym razem rolę drugorzędną, akompaniując i uzupełniając śpiew. Posłuchać go możemy dwa razy.

Wspomniałem wcześniej, że w drugiej połowie soundtracku zmienia się instrumentarium. Prócz chóru, Howard sięgnął po szereg nietypowych instrumentów, z których najważniejszym jest wibrafon - instrument o dźwięcznej, głębokiej barwie. Brzmi on bardzo tajemniczo dobrze współgrając z wszechobecnym chórem. Pojawiają się też egzotyczne bębny, a także flety woodwinds, których kompozytor użył na masową skalę rok później w Znakach.

Na deser zostawiłem dwie perełki. Są nimi dwa pięciogwiazdkowe utwory przecudnej wręcz urody! Finałowy Atlantis jest kompilacją wątku lirycznego i głównego, lecz zagrany tak ładnie i czysto jak w żadnym innym utworze. Tak naprawdę dopiero teraz słychać piękno i głębię tych melodii, których można słuchać bez końca. Perła druga lśni jeszcze jaśniej, a jest nią Just Do It. Najpierw Action-score`owy początek, potem znane już partie chóralne, lecz to co usłyszałem tuż przed drugą minutą, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Rozlega się wtedy zupełnie nowy temat śpiewany przez chór. Za nim podąża sekcja dęta przeplatająca się ze smyczkową, a mnie wypada tylko paść na kolana i podziwiać geniusz Jamesa Newtona Howarda. Tak wspaniałego motywu nie słyszałem od czasu The Orange Men z The Unbreakable.

Podsumowując, Atlantis to przede wszystkim aranżacyjno-brzmieniowy majstersztyk. Orkiestra symfoniczna została wykorzystana do granic możliwości. Kluczową rolę odegrał chór nie ograniczając się tylko do tworzenia tła, lecz wystąpił w roli głównej. Jakby tego było mało, Howard użył wielu egzotycznych i nietypowych instrumentów. Na tak potężnej podstawie powstała niesamowita epicka ilustracja. Wielbiciele pięknych melodii też nie powinni narzekać. Pięć tematów przewodnich powinno dostarczyć im wielu wrażeń, choć fragmentów stricte melodycznych jest mniej niż np. w niedawno opisywanym Wyatt Earp. Całości dopełnia masa muzyki majestatycznej, tajemniczej i chóralnej.

Wystawiając ocenę, czuję się trochę rozdarty. Z jednej strony, Howard odwalił kawał dobrej roboty perfekcyjnie ilustrując film, za co należy się najwyższa nota. Z drugiej zaś spora część soundtracku ma charakter mocno ilustracyjny, co nie każdemu przypadnie do gustu. Próbując zachować obiektywizm, oceniam go na cztery i pół. Ci zaś, którzy na muzykę typowo ilustracyjną są uczuleni, niech od mojej oceny odejmą sobie pół gwiazdki.

Recenzję napisał(a): Piotr Rachwaniec   (Inne recenzje autora)





Lista utworów:

1. Where The Dream Takes You (Mya) - 4:00
2. The Submarine - 3:20
3. Milo`s Turned Down - 1:48
4. Atlantis is Waiting - 2:41
5. The Leviathan - 3:25
6. Bedding Down - 2:33
7. The Journey - 3:22
8. Fireflies - 2:11
9. Milo Meets Kida - 1:46
10. The City of Atlantis - 2:48
11. Milo and Kida`s Questions - 2:59
12. Touring the City - 2:51
13. The Secret Swim - 2:46
14. The Crystal Chamber - 3:45
15. The King Dies / Going after Rourke - 5:12
16. Just Do It - 3:18
17. Kida Returns - 3:10
18. Atlantis - 1:59

Razem: 54:24

Komentarze czytelników:

Tomek:

Moja ocena:

Małe sprostowanie: woodwinds to nie flety, tylko sekcja instrumentów drewnianych po angielsku. Ale z recenzją się zgadzam - więcej niż solidny JNH, chociaż Dinosaur o klasę lepszy :)

Rafalski:

Moja ocena:

Sprostowanie do sprostowania - "woodwinds" to sekcja instrumentów dętych: "any wind instrument other than the brass instruments"

Damian Sołtysik:

Moja ocena:
bez oceny

Otóż nie, przecież woodwinds(jak sama nazwa wskazuje) to przecież instrumenty drewniane, brass to instrumenty dęte a strings to smyczkowe.

Rafalski:

Moja ocena:
bez oceny

definicja w słowniku brzmi: woodwind (instruments) [`wudwInd] instrumenty dęte Wordnet Dictionary: woodwind any wind instrument other than the brass instruments

Tomek:

Moja ocena:
bez oceny

"instruments any other than brass" - czyli zaprzeczenie instrumentów dętych. Brass sec.- sekcja dęta, woodwinds-sekcja drewniana, string sec. - sekcja smyczkowa. Przecież to proste jak budowa cepa :-). Damian to dokładnie napisał.


  Do tej recenzji jest jeszcze 8 komentarzy -> Pokaż wszystkie