Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Walkabout

27 Luty 2004, 13:17 
Kompozytor: John Barry

Dyrygent: Nic Raine
Wykonanie: City of Prague Philharmonic Orchestra
Chór: Crouch End Festival Chorus

Rok wydania: 1971/2000
Wydawca: Silva Screen

Muzyka na płycie:
Muzyka w filmie:
Walkabout

Wyprodukowany w 1971r Walkabout to doskonały przykład, że nie trzeba wysokiego budżetu i filmowych gwiazd, aby odnieść spektakularny sukces. Wyreżyserowany przez Nicolasa Roega obraz osiągnął swego czasu bardzo dużą popularność i został uznany za jeden z najlepszych filmów niezależnych lat 70-tych. Walkabout opowiada historię australijskiego rodzeństwa. Ich wycieczka wraz z ojcem na australijskie bezdroża kończy się samobójstwem żywiciela rodziny. Ojciec nie mogąc wytrzymać ciśnień i trudów miejskiego życia podpala samochód i strzela sobie w głowę zostawiając rodzeństwo na pastwę losu. Skazane na śmierć dzieci spotykają na pustyni młodego Aborygena. Ten staje się ich przewodnikiem i nauczycielem sztuki przetrwania. Myli się ten, kto myśli, że Walkabout to banalne kino familijne. Wybitny brytyjski reżyser Nicolas Roeg stworzył wspaniały i zmuszający do refleksji film - pełen dwuznacznych i prowokujących obrazów oraz pytający o naturę człowieka i możliwość współistnienia dwóch różnych nacji.

Od strony wizualnej obraz Roega prezentuje się perfekcyjnie. Anglik będący również znakomitym operatorem wyczarował tu malarskie, soczyste kadry. W unikalny sposób uzupełniają się one z fragmentami atonalnych kompozycji Karlheinza Stockhausena a także stworzoną dla potrzeb filmu oprawą muzyczną Johna Barry`ego, którego Roeg poznał kilka lat wcześniej na planie znakomitego dramatu psychologicznego Richarda Lestera Petulia. Los kompozycji napisanych dla niezależnego kina artystycznego bywa ciężki. Na oficjalne wydanie ilustracji muzycznej Walkabout trzeba było czekać niespełna 30 lat. W 2000r wytwórnia Silva Screen wydała na CD, nowe nagranie tego score`u, którego dokonał nie kto inny jak Nic Raine. Ponieważ Walkabout trwa niespełna pół godziny producenci zdecydowali się dorzucić na CD suity i tematy Johna Barry`ego z różnych okresów jego twórczości.

Można powiedzieć, że Walkabout nie było niczym nowym w karierze kompozytora - zarówno jeśli chodzi o stylistykę jak i brzmienie. Wyróżnia się jednak niezwykle efektywnym wykorzystaniem użytych środków wyrazu. Na szczególną uwagę zasługuje sposób wykorzystania instrumentarium - tu ujawnia się dość często wdrażana w życie przez angielskiego kompozytora filozofia muzyczna. Nie polecam Walkabout osobom, które odmawiają wartości dziełom ascetycznym w brzmieniu, w każdej ilustracji wymagają bogatego instrumentarium, twierdząc im więcej tym lepiej. Aparat wykonawczy Walkabout jest wyjątkowe skromny, bowiem niemal cała akcja filmu toczy się na pustyni, gdzie ważny jest każdy dźwięk. Natomiast częściowy brak etnicznego, australijskiego instrumentów, rzecz jasna wynika z faktu, że kompozytor starał się oddać i zaakcentować przeżycia głównych bohaterów, a nie stworzyć sztampową, epicką pocztówkę z Australii. Niemal tradycyjnie dla siebie Maestro używając bardzo kameralnego instrumentarium i chóru stworzył muzykę o dużym ładunku emocjonalnym, doskonale oddającą klimat poszczególnych scen filmu. Muzyka wydaje się prosta. W istocie jest niezwykle inteligentna i błyskotliwa, czasem przewrotna. Dostrzegą to osoby, które słuchają muzyki nie tylko dla przyjemności, ale chcą wydobyć z niej coś więcej. Walkabout niezwykle przyjemnie się słucha, ale to muzyka, która nie odsłania od razu wszystkich swoich atutów. Trzeba jej wysłuchać kilka razy, aby zrozumieć i dostrzec jej wielkość. Jednak niektóre atuty (jak i funkcje konkretnych kompozycji) nie jesteśmy w stanie odkryć bez obejrzenia filmu, tak jak chociażby niepowtarzalnej harmonii, jaką tworzy tutaj muzyka z obrazem.

Płytę rozpoczyna klasyczny już temat tytułowy. Ta bezgranicznie piękna, wspaniała melodia została zaaranżowana na *smyczki, flet, klawikord i organy - symbolizując głęboko cywilizowane pochodzenie głównych bohaterów filmu. Ten utwór bardzo intensywnie wyraża tęsknotę za utraconą prawdziwą wolnością oraz czasami dzieciństwa i niewinności, które już nidgy nie powrócą. Melodię tą znajdziemy także w The Tree of Us oraz Back to Nature. W drugim utworze The Children dziecięcy chór tajemniczo cytuje kilka wersetów z tradycyjnej, dziecięcej piosenki Who Killed Cock Robin. Ten utwór perfekcyjnie oddaje w filmie bezradność i zagubienie rodzeństwa po śmierci ojca. Maestro stosuje tego typu zabieg także w The Tree of Us. W Stranded Barry używa krzyżujących się męskich i kobiecych chórów, ostrego brzmienia trąbki, fletu i ksylofonu ukazując niebezpieczne i zabójcze piękno australijskiej pustyni oraz desperacką walkę dzieci o przetrwanie. Wspaniałe, przeszywające chóry i "chropowaty" flet w Night in the Outback towarzyszą ukazaniu się na horyzoncie Aborygena - widoku porażającego i zupełnie niezwykłego dla białych dzieci, które nie wiedzą czy owa tajemnicza postać przyniesie im śmierć czy wybawienie.

W zjawiskowym Together At Sunrise pojawia się drugi wyśmienity temat zaaranżowany na smyczki,flet i organy. Proszę posłuchać, bo jest to melodia, której nie powstydzili by się Mozart i Vivaldi. Ten utwór w niezwykle poruszający sposób przedstawia jedność człowieka i natury a kilka wiele mówiących fraz sugeruje nieuchronny koniec pewnego etapu w życiu dzieci. Jeszcze bardziej intryguje The Deserted Settlement/The Final Dance. Mamy tutaj właściwie dwa instrumenty - fortepian i bardzo nietypowo wykorzystany australijski instrument didgeridoo. Fascynujący dialog tych dwóch instrumentów symbolizuje zderzenie dwóch różnych kultur, spotkanie białego myśliwego i Aborygena (przewodnika dzieci), które temu drugiemu przynosi śmierć. Niezwykła kompozycja.

Jak już wspomniałem producent płyty James Fitzpatrick zdecydował się uzupełnić album o kilka znanych bądź nie znanych kompozycji Barry`ego. Wybór jest tyle ciekawy co zastanawiający, bo obok nigdy nie publikowanych suit z filmów Seance on a Wet Afternoon czy The Corn is Green znajdziemy tematy z kompilacji Moviola i filmu Obława.

Nr. 10 to suita z komedii kryminalnej They Might Be Giants(1972) z George C. Scottem i Joanne Woodward. John Barry był w tym czasie zajęty tworzeniem musicalu Billy, ale prośby reżysera Antony`ego Harveya nie potrafił odrzucić. Skomponował do tego filmu tematy, które zaaranżował Ken Thorne. Muzyka z tej komedii nigdy nie została wydana. Na płycie reprezentuje ją dosyć nietypowy dla Barry`ego temat główny w aranżacji na ksylofon i smyczki oraz brawurowy, wojskowy marsz The Game`s Afoot. Nr.11 to temat główny z kompilacji utwórów Barry`ego Moviola z 1992r. Jak wspomniałem w recenzji soundtracku Across The Sea of Time jest to niewykorzystany temat napisany do filmu Książe Przypływów.

Pod numerem 12 znajdziemy suitę z filmu sensacyjnego Obława(1966) Arthura Penna. Film miał bajeczną obsadę (Marlon Brando, Jane Fonda, Robert Redford, Robert Duvall) mimo to nie odniósł sukcesu jaki mu wróżono. Na CD znajdziemy suitę z wariacjami na temat główny - powolną, harmonijkową wersję i dynamiczną, rodem z westernu. Ten temat to już klasyka muzyki filmowej. Nr.13 to znakomita suita z filmu Przygody Alicji w Krainie Czarów(1972) z Fioną Fullerton i Peterem Sellersem. To jedno z bardziej niedocenianych dzieł Anglika. Krytyka miała za złe Barry`emu, że nie skomponował tu pompatycznych, przebojowych piosenek, które miały katapultować film do rangi przeboju. Kasowa klęska filmu spowodowała, że szybko zapomniano zarówno o nim jak i o muzyce. Dzisiaj, po latach gdy słucha się muzyki Barry`ego z tego filmu okazuje się, że jest znakomity *score pełen wielu zapadających w pamięć motywów i piosenek z tekstami Dona Blacka. Na CD mamy suitę z dwoma klasycznie pięknymi, czarującymi balladami (w wersji bez wokalu) Courioser and Courioser oraz The Me I Never Knew a także fragment figlarnej, skocznej piosenki You`ve Gotta Know When to Stop.

Następne dwie ścieżki reprezentują słaby i stosunkowo mało zbadany okres twórczości Anglika, tj. 1975-79. Ścieżka nr.14 zawiera suitę z dramatu Betsy(1978) Daniela Petrie. W rolach głównych wystąpili m.in. Robert Duvall, Laurence Olivier, Tommy Lee Jones, Lesley-Anne Down i Katherine Ross. Najważniejsze, co można powiedzieć o tej produkcji, to że jest to jeden z najgorszych filmów, jakie zilustrował John Barry. Suita zawiera świetny, dostojny temat tytułowy zaaranżowany na dwie sekcje smyczkowe i dwa fortepiany i równie dobry temat miłosny z saksofonem altowym wspomaganym przez fortepian. Nr.15 to kompozycja tytułowa z filmu The Corn is Green(1978) George`a Cukora z Katherine Hepburn w roli głównej. Jest to telewizyjny *remake filmu z lat pięćdziesiątych. Temat główny z tego filmu to liryczny, dobry utwór przedstawiający różne kolory życia na walijskiej prowincji. Mamy tutaj flet, trąbkę i smyczki na przemian wygrywające główną melodię. Muzyka z obu filmów nigdy nie została oficjalnie wydana.

Podobnie stylistycznie do dwóch poprzednich kompozycji prezentuje się temat z filmu Until September(1984r). Ten trochę zapomniany, współczesny melodramat to jeden z trzech filmów Richarda Marquanda (Powrót Jedi) z muzyką Anglika. John Barry napisał do tego filmu świetną muzykę, zmysłową i wysmakowaną brzmieniowo. Na płycie znajdziemy tylko temat tytułowy - bardzo atrakcyjny i wpadający w ucho, który Barry zaaranżował na fortepian, smyczki i saksofon. Album z muzyką z tego filmu wydała na początku lat 90-tych Silva Screen.

Na koniec zostaje mój faworyt - rewelacyjna suita z dramatu psychologicznego Briana Forbesa Seance On A Wet Afternoon(1964). Grająca w tym filmie Kim Stanley, była nominowana do Oscara za swoją rolę. John Barry używając bardzo skromnego instrumentarium uzyskał tu niezwykle oryginalne, hipnotyzujące brzmienie. Nic dziwnego, w końcu film opowiada o zjawiskach paranormalnych. Na CD mamy trzy wariacje na temat główny - każda z nich to doskonały przykład jak wiele Barry potrafi wydobyć z zestawu zaledwie kilkunastu instrumentów.

Kończąc, polecam album Walkabout nie tylko miłośnikom Johna Barry`ego, lecz wszystkim fanom muzyki filmowej. Rewelacyjny score z filmu Walkabout to pozycja zdecydowanie warta przerobienia, pozostałe kompozycje dosyć udanie uzupełniają ten score oraz pokazują różne etapy i strony twórczości Johna Barry`ego. Nic Raine ponownie udowodnił, że jest jedynym muzykiem i orkiestratorem, który potrafi w 100% odtworzyć klimat i brzmienie muzyki Barry`ego. Jeśli dodamy do tego perfekcję wydania i doskonałą jakość brzmienia to powstaje album, który mało kogo nie zadowoli. Gorąco polecam. *akcent *aria

Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:


Lista utworów:

1. Walkabout - 2:40
2. The Children - 2:30
3. Stranded - 1:12
4. Night in the Outback - 3:52
5. Survival Test/The Journey - 2:43
6. The Three of Us - 2:07
7. Together at Sunrise - 4:05
8. The Deserted Settlement/The Final Dance - 3:40
9. Back to Nature - 3:55
10. They Might Be Giants: Main Title/The Game`s Afoot - 4:51
11. Moviola - 4:07
12. The Chase - 5:17
13. Alice`s Adventures in Wonderland: Suite - 4:25
14. The Betsy: Main Title/Love Theme - 5:19
15. The Corn is Green - 5:18
16. Until September - 3:22
17. Seance on a Wet Afternoon: Suite - 6:03

Razem: 65:46

Komentarze czytelników:

Adam Krysiński:

Moja ocena:

Dobrze że wydano ten soundtrack (i to jak genialnie!). jednak to kolejny już Barry który mi nie leży zbytnio. MOże dla mnie za wolny? Może zbyt spokojny? Utwory są głównie oparte na tym samym motywie smyczkowym , do tego flety i chór. Przynajmniej ja tak to odbieram. Dla mnie średniak na trzy gwiazdki. Podkreślę tu też że do oceny nie wliczam suit bonusowych z innych filmów, bo ocena "Walkabout" wraz z pozostałymi suitami jest ponad 4 (tak jak dał Damian). No i dobrze że taki album nie ma astronomicznej ceny ;-)

Mefisto:

Moja ocena:

Nie jestem specjalistą czy też fanem Barryego, filmu też niestety nie widziałem, ale muzyka jest bardzo ładna. Chwilami trzeba co prawda się na serio wsłuchać, ale ogólnie jest dobrze. Także kawałki z innych filmów całkiem zgrabnie wpisują się w klimat i trzymają poziom Walkabout, a chwilami nawet go przewyższają.

CHRIS:

Moja ocena:

Film "WALKABOUT" to kultowe dzieło niezwykłego operatora i reżysera Nicholasa Roega, które ze względu na szokującą dla tamtych lat poetykę treści i formy - na Zachodzie stało się wydarzeniem. W Polsce fascynujemy się od kilku dekad "Piknikiem pod Wiszącą Skałą" i "Ostatnią falą", a "Walkabout" to właśnie bliźniacze dzieło związane z pierwszym, "metafizycznym" obrazem Australii w kinie światowym. Szerokie, symfoniczne plany, uzupełnione przez prowadzące liryczny temat piano tudzież pionierskie i jeszcze dość nieśmiałe akcenty etniczne w muzyce Johna Barryego to zapowiedź jego najbardziej charakterystycznego i rozpoznawalnego stylu, za jaki przyjdzie mu zdobywać uznanie kilkanaście lat później ("Pożegnanie z Afryką", "Frances", "Tańczący z wilkami"). Piękny temat "BETSY" to również perfekcyjna partytura z tego - lirycznego - dziedzictwa Barryego...
Pisanie, że był to jeden z najgorszych filmów o "BETSY" jest o tyle nie na miejscu [vide: recenzja], że na płycie temat z indeksu nr 14 to przede wszystkim ilustracja do filmu "GDZIEŚ W CZASIE" ("SOMEWHERE IN TIME") z 1980 roku. Spora część odbiorców kina - tzw. "wrażliwców" - uznała ten drugi obraz za wzruszający i wartościowy remake dawnych, przedwojennych melodramatów - w kostiumie fantastyki (stąd nagrody "Saturna"). A właśnie poruszająca muzyka JOHNA B. pozostaje na długo w pamięci, po obejrzeniu tej sentymentalnej historii. I chyba tu jest pies pogrzebany: większość współczesnych "oglądaczy filmów" przywykła do pogardy i cynizmu wobec tego wszystkiego co "romantyczne", "sentymentalne", liryczne.. Dla nich wzruszające piękno orkiestracji i melodyki z "Pożegnania z Afryką" czy "Tańczącego z wilkami" nie jest interesujące; lecz skoro "świat" tak wysoko punktuje tamte dzieła, póki co, "popisują" się krytyką mniej znanych tytułów. A przecież muzyka do "SOMEWHERE IN TIME" [przyp. - na CD jako "Betsy"] to JOHN BARRY w najlepszym wydaniu - w stylu oscarowych hitów! Proszę tego nie lekceważyć...
Miłośnikom artystycznego kina z Przyrodą - jako głównym bohaterem - zalecam nadrobienie ewentualnej zaległej lektury obowiązkowej, czyli "WALKABOUT". A potem trudno będzie obyć się bez płyty, mając w pamięci obrazy, za którymi świat "szalał" już prawie 40 lat temu!!!