Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Biały bizon (The White Buffalo)

15 Kwiecień 2004, 14:50 
Kompozytor: John Barry

Orkiestracje: John Neufeld
Dyrygent: John Barry
Wykonanie: Hollywood Studio Symphony

Rok wydania: 1977/2003
Wydawca: Prometheus Records

Muzyka na płycie:
Muzyka w filmie:
Biały bizon (The White Buffalo)

Odtwarzaj / Zatrzymaj

Lata 70-te minionego stulecia przyniosły duże zmiany w formule hollywoodzkiego westernu. Prawie zanikła typowa formuła westernu ze szlachetnymi bohaterami (typ Johna Wayne`a czy Jamesa Stewarta odszedł), którzy zwalczają zdegenerowanych oprychów czy uwalniają białą ludność od dzikich i barbarzyńskich Indian. Obok taśmowo kręconych spaghetti-westernów wyraźnie zaznaczył się nurt anty-westernu za sprawą jednego z moich ulubionych reżyserów - Sama Peckinpaha (Dzika banda), kręcącego filmy zawierające dużą dawkę przemocy i przy tym niezwykle surowe i niepokojące. Powstawały westerny, w których raczej bezlitośnie obchodzono się z silnie utrwalonymi mitami i wizerunkami, wśród nich tzw. westerny zdegradowane i psychologiczne. Do tego ostatniego nurtu zalicza się Biały bizon z 1977r, wyreżyserowany przez nieżyjącego już, świetnego twórcę J. Lee Thompsona (Działa Navarony, Przylądek strachu). Ten dziwaczny, ponury western to historia legendarnego Dzikiego Billa Hickocka (w tej roli nieodżałowany Charles Bronson), w którego snach notorycznie pojawia się gigantycznych rozmiarów biały bizon. Dziki Bill opętany wizjami ze snów, postanawia wraz z Indianinem Szalonym Koniem, odnaleźć bizona i zabić go.

Producent Białego bizona, Dino de Laurentis powierzył skomponowanie muzyki do tej produkcji Johnowi Barry`emu (jak napisano w okładce do płyty - był to prezent gwiazdkowy od słynnego Włocha). Barry w tym czasie zmienił wyraźnie styl komponowania. Niemal zupełnie zrezygnował z melodyjnego, jazzowego brzmienia, za to tworzył częściej potężne, symfoniczne partytury rozpisane na dosyć dużą liczbę instrumentów. Powstawała muzykę głęboka, mało melodyjna - często atonalna i niezwykle ciężka brzmieniowo, która do dziś fascynuje niezwykłym klimatem (proszę posłuchać chociażby dusznego, apokaliptycznego King Konga, czy mrocznej, przerażającej Głębi - obydwa, podobnie jak Biały bizon traktowały o walce człowieka z naturą). Ważniejszymi wyróżnikami tego stylu komponowania było konsekwentne uzupełnianie syntezatorami symfonicznego brzmienia, zastosowanie niezwykle rozbudowanej (a wręcz monstrualnej w King Kongu) sekcji perkusyjnej czy wreszcie wyraźna rezygnacja z bogactwa tematycznego na korzyść atonalnych brzmień. Mniejszą błyskotliwość i melodyjność, ówczesna muzyka Johna Barry`ego rekompensowała bardzo charakterystyczną atmosferą. Jest ona zupełnie nie do podrobienia i ówczesne kompozycje ponownie nagrane, bardzo wiele tracą ze swojej wartości.

Muzyka do The White Buffalo to właśnie kontynuacja stylu, jaki Barry stosował od 1975 roku. Żadne jednak z wcześniejszych dzieł Anglika z tego okresu nie zagłębiało się tak bardzo w zakamarki ludzkiej psychiki. Jest to bodaj jedyne w karierze kompozytora z Yorku muzyczne studium obsesji. Obok tego od razu zwraca uwagę przy słuchaniu Białego bizona duża obecność atonalnych kompozycji. Wypełniają one blisko połowę score`u. Płytę rozpoczyna The White Buffalo z pierwszym tematem głównym. Ta zapadająca w pamięć melodia towarzyszy Dzikiemu Billowi - człowiekowi zniewolonemu przez obsesję, toczącemu fatalną wędrówkę, aby wypełnić własne przeznaczenie. Na płycie słyszymy ów temat głównie w aranżacji na dużą sekcję smyczkową i *waltornie, ale także w zupełnie odmienionej, lirycznej wersji na flet i gitarę akustyczną. Znacznie bardziej frapująco prezentuje się drugi temat główny w Main Theme. Mamy tutaj wyśmienitą, muzyczną projekcję snu Dzikiego Billa, któremu spośród zgiełku i pyłu ukazuje się biały bizon. Obecny tu drugi temat główny to ponura, majestatyczna melodia zaaranżowana na tuby, fagoty, *smyczki i dudniące w tle fortepiany. Przeplata się ona z długimi *pasażami opartymi na surowym brzmieniu sekcji puzonów, jazgoczących, *dysonujących smyczkach tworzących wraz z syntezatorami nastrój chaosu i zamętu czy wreszcie głośnych arytmicznych uderzeniach perkusji. Wszystko to razem tworzy sugestywną i wciągającą porcję muzyki. Chyba nie będę oryginalny, jeśli stwierdzę, że Main Theme oraz bardzo podobnie brzmiące Buffalo Rampage czy finałowy The Place/Buffalo Charge to bezpośredni prekursorzy słynnego utworu Pawnee Attack z Tańczącego z wilkami. Obok takich przestrzennych kompozycji, *score wypełniają mniejsze tematy napisane dla poszczególnych bohaterów filmu (w tym słodki temat miłosny w Jenny Weeds) oraz mroczne, awangardowe kompozycje oparte na brzmieniu syntezatorów i etnicznej perkusji jak Mourning Worm/Buffalo Bones, Night Visitor czy wykorzystujące smyczki i perkusję Ol Nicodemus i Up French Creek/Bein Afraid. Album uzupełniają dwa fikuśne, folkowe kawałki autorstwa Davida Shire, który prawdopodobnie napisał do tego filmu odrzucony score.

Mógłbym śmielej polecić The White Buffalo fanom muzyki filmowej, gdyby nie tępy, fatalnej jakości dźwięk. Producenci napisali w książeczce, iż oryginalne taśmy zaginęły a odnalezione przez nich kopie w formacie mono, były w opłakanym stanie. Specjaliści od remasteringu zrobili co tylko mogli, ale w niektórych przypadkach nie udało się im się całkowicie zamazać dialogów, pojawiających się na tle muzyki. Stąd dwa utwory (nr.17 i 18) zostały umieszczone jako "bonus tracks". The White Buffalo to dosyć udana ilustracja oraz charakterystyczna pozycja w filmografii Barry`ego i zasługuje na wyższą ocenę. Lecz kiepska jakość dźwięku nie pozwala rozwinąć skrzydeł tej muzyce, wychwycić słuchaczowi wielu istotnych szczegółów w brzmieniu i po prostu utrudnia odbiór. Z tego też względu wystawiam temu soundtrackowi tylko trzy gwiazdki, chociaż jak mówię ta fascynująca porcja muzyki zasługuje na więcej.

Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:
Wczytywanie ...


Lista utworów:

1. The White Buffalo - 2:15
2. Main Title - 3:59
3. Mr Otis - 0:27
4. Charlie One-Eye - 1:40
5. Buffalo Rampage - 0:53
6. Mourning Worm / Buffalo Bones - 1:59
7. Dead Miners / Fetterman - 1:36
8. Up French Creek / Bein` Afraid - 2:07
9. Eatin` Crow / Snow Walk - 1:53
10. Old Nicodemus - 1:02
11. Killer Fires - 1:08
12. Hang a Wooden Suit / Capital Expansion - 2:02
13. Night Visitor - 1:17
14. Still Bein` Afraid - 2:05
15. The Place / Buffalo Charge - 2:06
16. Ohinyan / End Credits - 4:57
17. Jenny Weeds - 0:32
18. Lost my Bet - 1:19
19. Camptown Medley #1 - 1:53
20. Camptown Medley #2 - 1:37

Razem: 37:37

Komentarze czytelników:

Adam Krysiński:

Moja ocena:

No chyba pierwszy raz sie troszkę z Damianem nie zgodzę ;-) Ostatnio moja miłość do Barry`ego znacznie dojrzała (i od razu mówie dla zdziwionych NIE osłabła - wręcz przeciwnie) wraz z pojawianiem się na mojej półce kolejnych wymarzonych oryginalnych scorów mego Mistrza (który nim pozostanie dalej jesszcze długo, długo...). Zacząłem bardziej krytycznie patrzyć na muzykę mojego Maestro - a ściślej staram się teraz zamknąc te klapki fanatyzmu na moich oczach które napewno w każdym z nas są niezależnie od tego kogo się lubi. Spowodował to też poczęści fakt ostatnich zażartych i burzliwych różnego typu dyskusji. I tak zacząłem analizować bardziej krytycznie (a może profesjonalnie) partytury mojego mistrza. Starałem się zapomnieć o uwielbieniu do Niego i z zimna krwią rozkłądać na czynniki pierwsze Jego partytury. I tak "Biały Bizon" uważam osobiście za jedną z wiekszych Jego chał. Nigdy mi się ta ścieżka dźwiękowa nie podobała i w tym konkretnym wypadku moje ostatnio bardziej krytyczne podejście nie wpłynęło na ocenę. Dodatkową szalę goryczy dopełnia fakt dźwięku - toż niektóre nieoficjalne bootleg`i mają lepszy dźwięk! Płyta kolekcjonerska, trudna do nabycia i droga powinna miec dźwięk idealny, albo nie powinna sie ukazać jako takowa. Uważam że nie jest to zbyt uczciwy gest producentów - tym bardziej że wzmianka o złej jakości nagrania jest tylko w książeczce. Jak ktoś nie miał wcześniej np. mp3 z tym albumem albo nie był zorientowny to po kupnie napewno będzie się czuł lekko zdegustowany i może oszukany. "Biały Bizon" nie jest jedyną partyturą która mi nie leży w dyskografii mego Mistrza - tak samo moge powiedzieć np. o "Monte Walsch" i "Midnight Cowboy". NIe wiem czemu, ale jakoś WEDŁUG MNIE mnie Barry nie ma zdoloności do westernów (poza oczywiście "Dances With Wolves"). Nie przemawia do mnie "Barry - Western" tak jak np. "Bernstein - Western" czy "Morricone - Western". Wiem że "Midnight Cowboy" to dzieło z którego tematu przewodniego korzysta się w szkołach muzycznych, ale mnie to po prostu nie leży. No ale mam taki gust i nic na to nie poradze więc Damian i Janusz mi wybaczyc muszą :) A na końcu ponownie - świetna recenzja Damian! Pozdrawiam i licze na zrozumienie :)

Mefisto:

Moja ocena:

Mocno średnia praca jak na Barryego. Solidna, lecz nie ma tu nic, czego nie znajdziemy w lepszych tytułach mistrza. Raczej dla fanów.