Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Co za tupet (An Everlasting Piece)

19 Maj 2006, 19:48 
Kompozytor: Hans Zimmer

Rok wydania: 2000
Wydawca: Varese Sarabande

Muzyka na płycie:
Co za tupet (An Everlasting Piece)

Odtwarzaj / Zatrzymaj

Hans Zimmer należy zdecydowanie do kompozytorów, którzy w obecnym świecie twórców filmowych dźwięków mają najwięcej do powiedzenia. Intratne propozycje, współpraca z cenionymi reżyserami (Ridley Scott, Barry Levinson, Peter Weir, Terrence Malick czy John Boorman), liczne nagrody, łączenie elementów syntetycznych z prawdziwą orkiestrą , charakterystyczne, melodyjno-tematyczne podejście do partytury, a przede wszystkim wyrazisty styl pisania muzyki do kina akcji sprawiły, że jest on jednym z najbardziej rozpoznawanych twórców muzyki filmowej. Co ciekawe jednak, w oczach wielu zaszufladkowany został jako twórca piszący ścieżki efekciarskich blockbusterów i to w stylu, którzy jedni uwielbiają, zaś inni nie znoszą. Zimmer jednak od czasu do czasu angażuje się w produkcje, które całkowicie zaprzeczają owemu zaszufladkowaniu i udowadniają wszechstronność uzdolnionego Niemca. Jednym z przykładów może być napisana w 2000 roku partytura do skromnej komedii "An Everlasting Piece" w Polsce znanej pod tytułem "Co za tupet!".

Interesujące jest to, że w roku, w którym powstało najgłośniejsze dzieło Zimmera - "Gladiator" - kompozytor napisał ścieżkę do filmu tak wybitnie niekomercyjnego i to w dodatku za darmo. Dokładnie zaś za jednego dolara bowiem studio Dreamworks, które film produkowało nie zgodziło się go zatrudnić. Zimmer wybrnął z tego problemu, godząc się pracować dla Barrego Levinsona za symboliczną sumę, a następnie zebrał 10-o osobową grupę muzyków nazwaną The Jigs (w której składzie znalazł się również reżyser filmu!) i stworzył ścieżkę, która byłaby absolutnie nie do rozpoznania nawet dla fanów kompozytora bez podania jego nazwiska.

Jako, że film rozgrywa się w Irlandii, muzyka przepełniona jest dynamiką, rytmiką, melodyką i charakterem tego miejsca. Jednym z wyraźnych atutów tego albumu jest fakt, iż w wielu miejscach partytura brzmi tak jakby grupa muzyków wygrywała ją w pubie lub na irlandzkiej zabawie. Kolejnym jest niemal całkowita rezygnacja z syntezatorów na rzecz prawdziwych instrumentów, a w szczególności tych "irlandzkich". Mamy więc charakterystyczne dudy czy kobzy. Najbardziej jednak wyróżnia się dynamiczna i bogata aranżacja perkusyjna. Zimmer również w tym aspekcie zupełnie zrezygnował z charakteryzujących twórczość *Media Ventures syntetycznych perkusyjnych sampli, zastępując je prawdziwymi muzykami. Nie zrezygnował jednak z napisania niezwykle melodyjnego i wpadającego w ucho tematu przewodniego.

Album rozpoczyna dynamiczny i pobudzający "Repo Man". Mocno zaakcentowana perkusja wybija niezwykle szybki rytm, następnie dołączają pozostałe instrumenty i pojawia się motyw jakby prosto z irlandzkiej zabawy. Po tak dynamicznym wprowadzeniu otrzymujemy spokojną i wyciszającą nastrój sielankową melodię na skrzypce i gitarę w krótkim "The Demon Barber of Dublin". Następnie po raz pierwszy możemy usłyszeć melancholijny, subtelny i niezwykle melodyjny temat przewodni, zagrany na gitarze przez Heitora Pereirę. Melodia nie jest skomplikowana ale stanowi doskonały przykład umiejętności kompozytora w znajdowaniu "tych właściwych" dźwięków przy tworzeniu swych najbardziej charakterystycznych i poruszających tematów. W "Day Job" znów wracamy na imprezę do pubu. Perkusja już się uspokoiła i delikatnie towarzyszy rytmicznej irlandzkiej melodyce. Niby nic specjalnego, ale utwór ten działa bardzo kojąco i odstresowujaco. "You Gotta Lose To Win" powoli nabiera tempa wprowadzając prosty, dynamiczny temat, po którym przechodzimy do "Toupee". Jest to jedyny utwór na płycie, który nie do końca mnie przekonuje. Stylizowany na pop-rock lat 80-tych z natrętnymi uderzeniami perkusji i ponownie wygrywający motyw z utworu pierwszego trochę nie pasuje mi do reszty. Po dwóch krótkich utworach ("Rant" z nucącym sobie gardłowo panem oraz "Glass Slipper") następuje kameralna i najbardziej delikatna prezentacja tematu przewodniego, po którym kolejny raz wracamy w sam środek irlandzkiej zabawy w "It Takes a Woman". Perkusja jest tu znów niezwykle wyrazista zaś cały utwór świetnie i dynamicznie zaaranżowany.

Klimat zmienia się w "The Piece Maker" (czyżby aluzja do stworzonej 3 lata wcześniej ścieżce do Peacemakera:) która nastrojowo przypomina napisaną wspólnie z Klausem Badeltem "The Pledge". Najbardziej melancholijnym i smutnym utworem na płycie jest "Piece on Earth", w którym dudy podbijają nastrój budując niezwykle dostojny klimat. Z zadumy wyrywa nas lekkostrawnie podany temat główny w "The Piece People", do którego później dołącza dynamiczna perkusja. Atmosfera z "The Pledge" razem z dudami (chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać ten niesamowicie brzmiący instrument) powraca w interesująco nazwanym "F**kin` Genius", po którym następuje "danie główne" tego albumu czyli "Piece People". Ten najdłuższy na płycie utwór to tak naprawdę w różny sposób zaaranżowany motyw główny. Na początku bardzo spokojnie, jakby rozpoczynał budowanie napięcia. Przez chwilę słyszymy nawet wokal w stylu Lisy Gerrard (właściwie to bardziej dostojny, subtelny pomruk), a następnie zaaranżowany na dudy (o tak!) motyw główny, który narasta by wreszcie eksplodować w najbardziej wyróżniającej się na płycie prezentacji.

Skoro album zaczął się dynamicznie, tak też musi się zakończyć, a muzycy z "The Jigs" starają się pokazać jak szybko i nieprzewidywalnie potrafią zagrać w "Jiggy`s Last Jam". Czego tu niema - znana nam już dynamiczna perkusja, gitara elektryczna, szalony pianista wygrywający na fortepianie chaos dźwięków czy wykrzykujący (być może w twórczym amoku) muzyk.

Płyta się kończy, a ja zostaję ze świadomością, że dawno nie słyszałem tak dynamicznej, świeżej i nietypowo brzmiącej muzyki Hansa Zimmera. Nie jest to może kolejny Hannibal czy Cienka Czerwona Linia, gdyż prezentuje zupełnie inny styl. To dzieło zdecydowanie lekkostrawne, pełne prostej, ale świetnie zaaranżowanej melodyki w irlandzkim stylu. To również dowód dla tych, którzy zepchnęli Zimmera do szuflady z napisem "action-score" - dowód na to, że Zimmer jest w stanie pisać muzykę, która z Hollywood ma niewiele wspólnego, że jeszcze niejeden raz może nas zaskoczyć. *akcent

Recenzję napisał(a): Krzysiek Osiński   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:
Wczytywanie ...


Lista utworów:

1. Repo Man - 03:56
2. The Demon Barber Of Dublin - 00:55
3. One Hundren And Ninety - 03:52
4. Day Job - 02:08
5. You Gotta Lose To Win - 02:23
6. Toupee Or Not Toupee - 02:18
7. The Rant - 01:08
8. Glass Slipper - 00:46
9. I`m A Dick - 02:12
10. It Takes A Woman - 02:05
11. The Piecemaker - 01:25
12. Piece On Earth - 01:54
13. The Piece People - 01:31
14. F**kin` Genius - 04:59
15. Piece Offering - 06:05
16. Jiggy`s Last Jam - 04:09

Razem: 41:46

Wykonanie muzyki: Hans Zimmer i The Jiggs: Patrick Cassidy‚ Richard Cook‚ Craig Eastman‚ Max Hoetzel‚ Davey Johnstone‚ Barry Levinson‚ Heitor Pereira‚ Dave Raven‚ Jeff Rona‚ Martin Tillmann

Komentarze czytelników:

Marco:

Moja ocena:

Fajnie, że zamieściliście recenzję mało znanego dzieła Zimmera. Osobiście oceniam go na 3.5, ale to tylko moje zdanie. Pozdro

Marco:

Moja ocena:

Sorry. Pomyliły mi się gwiazdki :]

mask__zorro:

Moja ocena:

nieciekawy soundtrack

zimm44:

Moja ocena:

co kto lubi...