Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Babel

24 Styczeń 2007, 23:03 
Kompozytor: Gustavo Santaolalla

Różni wykonawcy

Rok wydania: 2006
Wydawca: Universal Music

Muzyka na płycie:
Muzyka w filmie:
Babel

Ta muzyka otrzymała nagrodę Oscara
Święcący triumfy Babel Alejandro Gonzaleza Inarritu składa się z trzech dramatycznych historii, dziejących się w Maroku, Japonii i na granicy amerykańsko-meksykańskiej. Na początku sprawiają one wrażenie zupełnie ze sobą nie związanych, choć mimo to wszystkie jednakowo mocno poruszają. Z biegiem akcji płynnie zespalają się jednak w logiczną całość, klarując niebanalne przesłanie, że językiem całego świata są nie słowa, lecz uczucia. Babel zrobił na mnie spore wrażenie, na co niemały wpływ miała interesująca forma, wiarygodne ukazanie trzech odmiennych kultur oraz sugestywna gra, zarówno hollywoodzkich gwiazd (Cate Blanchett, Brad Pitt), jak i mniej znanych aktorów (nominowane do Oscara Adriana Barraza i Rinko Kikuchi). Film ma poza tym intrygujący klimat, wykreowany przez odpowiednie zdjęcia a także muzykę.

Choć Gustavo Santaolalla na napisach figuruje jako jedyny autor oprawy dźwiękowej Babelu i wyróżniany jest za nią w niemal wszystkich tegorocznych nominacjach do prestiżowych nagród filmowych (z Oscarem na czele), należy powiedzieć, że skomponował on zaledwie kilkanaście minut oryginalnego score`u. Podobna sytuacja miała miejsce rok temu, kiedy ten argentyński kompozytor zbierał laury za trzynasto-minutową, bardzo skromną partyturę do Tajemnicy Brokeback Mountain. O ile jednak jego muzyka w filmie Anga Lee nie odgrywała wielkiej roli - ilustrowała tylko malownicze ujęcia gór i wcale nie wpływała znacząco na emocje - to w Babelu pełni już istotniejszą funkcję. Potęguje jego warstwę emocjonalną i, jak już powiedziałem, buduje klimat a także nastroje: niepewności, smutku, rozczarowania. Kompozytorowi udało się to wszystko wykreować ascetycznymi, jednostajnymi motywami gitary akustycznej, brzmiącej niezwykle naturalnie - słychać zaangażowanie wykonawcy, jego silny kontakt z dźwiękiem. Utwory Santaolalli są bardzo jednostajne, mało melodyjne i monotonne, ale - owszem - doskonale spisują się w połączeniu z obrazem. Dziwi jednak, że krytycy i jurorzy konkursów nie zauważyli jak mało zostało w nie włożone pracy. Sprawiają wrażenie jakby powstały na zasadzie improwizacji utalentowanego gitarzysty, który usiadł przed ekranem i na poczekaniu wygrał coś do dramatycznych historii Inarritu. A ponieważ jest zdolny i inteligentny, jego dźwięki nie tylko wpasowały się w obraz, ale również go wzbogaciły.

Kuriozum stanowi jednak to, że najmocniej oddziałujący utwór Santaolalli - Iguazu - nie został specjalnie skomponowany do Babelu. Pochodzi bowiem z filmu Informator. Dramatyczne, przepełnione żalem szybkie *figuracje gitary robią ogromne wrażenie w scenie startu helikoptera, ale nie powinno się tego brać pod uwagę w ocenie całej pracy Argentyńczyka. Na dodatek należy zaznaczyć, że wszystkie sceny rozgrywane w Japonii zostały zilustrowane klimatyczną muzyką Ryuichi Sakamoto. Poruszające współbrzmienia fortepianu i pulsujące *smyczki w gęstej otoczce ciepłej elektroniki pięknie uzupełniają dramatyczną sytuację jednej z bohaterek. Utwory japońskiego artysty przywodzą na myśl ścieżkę dźwiękową z Między słowami. Przykładem: Bibo no Aozora/Endless Fight/Babel i Only Love Can Conquer Hate. I właśnie ze względu na niewielki wkład Santaollali w zilustrowanie filmu Inarritu, wyróżnienie go nominacjami do Oscara, Złotego Globu i BAFTA uważam za bezsensowne.

Muzyka z Babelu została wydana na dwu-płytowym albumie, wyprodukowanym przez samego reżysera. Oczywiste jest, że nie został on wypełniony jedynie mało pokaźnym *scorem Argentyńczyka i kilkoma utworami Sakamoto. Złożyły się na niego także utwory reprezentujące różne kultury. Usłyszymy zatem mocny rock, hiszpańską lirykę, hip-hop, pop, muzykę klubową, etnikę. Wielka różnorodność, trzeba przyznać, ale jak się tego wszystkiego słucha? W całości, wszystkich kawałków po kolei - moim zdaniem słabo. Takie skakanie z jednego gatunku na drugi (zgoła odmienny) jest irytujące i męczące. Jednak poszczególne utwory mogą okazać się atrakcyjne, a które - to zależy od preferencji słuchacza. Myślę, że w tym bogactwie każdy znajdzie coś dla siebie.

Moja ocena, zarówno muzyki w filmie, jak i na płycie, dotyczy wszystkich utworów, a nie tylko score`u Santaolalli. Słuchaczom, którzy nie widzieli filmu Inarritu, szczególnie radzę rozważyć zakup albumu. Można się rozczarować.

Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:


Lista utworów:

CD 1:

1. Tazarine - 01:46
2. Tu Me Acostumbraste (Chavela Vargas) - 02:42
3. September/The Joker (Earth Wind & Fire/Fatboy Slim) - 06:29
4. Deportation/Iguazu - 04:49
5. World Citizen- i won`t be dissapointed/looped piano (David Sylvian, Ryuichi Sakamoto, Amadeo Pace, Keigo Oyamada & Sketch Show) - 05:48
6. Cumbia Sobre El Rio (Blanquito Man, Control Machete & Carlos Peńa Y Su Ronda Bogota) - 04:42
7. Hiding It - 02:07
8. Materpiece (Rip Slyme) - 04:19
9. Desert Bus Ride - 01:55
10. Bibo no Aozora/Endless Flight/Babel - 11:25
11. Tribal - 02:29
12. Para Que Regreses (El Chapo) - 03:17
13. Babel (Nortec Collective) - 03:20
14. Amelia Desert Morning - 01:22
15. Jugo A La Vida (Los Tucanes de Tijuana) - 03:50
16. Breathing Soul - 01:19
17. The Blinding Sun - 01:57

CD 2:

1. Only Love Can Conquer Hate (Ryuichi Sakamoto) - 09:43
2. El Panchangon (Los Incomparables) - 04:05
3. Two Worlds, One Heart - 02:11
4. The Phone Call - 00:24
5. Gekkoh - 04:52
6. The Catch - 00:54
7. Mujer Hermosa (Los Incomparables) - 03:36
8. Into The Wild - 02:55
9. Look Inside - 00:47
10. The Master - 06:13
11. Oh My Juliet! (Takashi Fujii) - 04:35
12. Prayer - 00:54
13. El Besito Cachicurris (Daniel Luna) - 03:38
14. Walking In Tokyo - 01:31
15. The Visitors (Hamza El Din) - 04:58
16. Morning Pray - 02:05
17. Mi Adoracion (Agua Caliente) - 03:33
18. The Skin Of The Earth - 02:50
19. Bibo no Aozora/04 (Ryuichi Sakamoto, Jaques Morelenbaum & Yuichiro Gotoh) - 07:15

Czas trwania: 130:35

Komentarze czytelników:

Babuch:

Moja ocena:

Ja w kwestii formalnej. Iguazu choć został zamieszcony na ścieżce do Informatora oryginalnie nie został skomponowany na potrzeby tego filmu, ale jest rónież utworem źródłowym pochodzących z całkiem fajnej płyty Santaolalli pt. Ronroco. NIe twierdzę że to co Olek napisał jest błędem, ale może wprowadzić pewne niejasności. A sama płyta chyba troche za wysoko oceniona. Ani Sakamoto ani Santaoladża ani piosenki nie są godne tego deszczu nagród. Hm podobnie chyba jak film który jest nierówny (słabe sekwencje japońskie) i diablo wtóny w porównaniu z Amores Perros czy nawet z 21 gramami. Czas na zmiany panie Inaritu

Olek Dębicz:

Moja ocena:

Choć moja ocena płyty nie jest rzeczywiście niska, to wyraźnie zaznaczyłem w tekście, że nagradzanie tej muzyki jest bardzo niesprawiedliwe. A film Inarritu chyba też przereklamowano. Wprawdzie zrobił na mnie wrażenie, podobał mi się, ale tak duża ilość nominacji dla niego wydaje się przesadzona.

Rafał:

Moja ocena:
bez oceny

Dlaczego słabe sekwencje japońskie? Jaka wtórność do 21 gram, czy Amores Perros? Dla mnie to zupełnie nowy film, charakterystyczny dla twórcy, ale nowy. Wszystkie wątki znakomicie połączone i prowadzone z niesamowitym wyczuciem. Oglądał Pan ten film Panie Babuch? Czy może powtarzacie zasłyszane opinie?

Olek Dębicz:

Moja ocena:

Panie Rafale, każdy ma prawo do swojej opinii. Jeśli nie jest ona zbieżna z Pana, nie oznacza to, że filmu nie widzieliśmy. Wątpię, żeby Babuch udawał jego znajomość, a co do mnie, chyba wynika z tekstu, że Babel obejrzałem. Pozdrawiam.

Babuch:

Moja ocena:

Oczywiście, że oglądałem, inaczej bym nie napisał tego com napisał i raczej bym dopiero wtedy powtórzył zasłyszane opinie, które są skrajnie pozytywne z tego co wiem. Dlaczego więc słabe są sekwencje japońskie? Bo nie wykorzystują możliwości. Każda z historyjek ma jakiś "spajacz" z USA. Każda poza japońską sekwencją. Czy nie bardziej konsekwentniej byłoby pokazać ten wątek bardziej w stylu Między Słowami??? Bardziej podkreślić ów miks kulturowy, który w Japonii jest przecież tak widoczny (blask neonów wyglądających jak NY nie przekonuje mnie). Poza tym sądzę (sorry za spojler) że łącznik w postaci tej broni tez jest jakiś taki naciągnięty i przez to mało przekonywujący. Brak tu tej płynności co w Amores Perros. No i wreszcie ostatnia kwestia. Wtórność. Innaritu odrywa kolejny raz kupony od sposobu opowiadania, który wraz z Arriagą stworzyli. Nie sądzicie, że to już przestaje być ciekawe i oryginalne? Trzeci film zrobiony na podobnej zasadzie? Nie twierdzę, że Babel to kino słabe. Są tu świetne momenty (kwestie marokańskie) i ciekawe bez dwóch zdań prawdziwe aktorstwo. Ale chyba to troszkę za mało, aby tak gloryfikować to kino jak czynią to krytycy amerykańscy. Ale cóż oni zawsze są opieszali…Aha nie jestem żadnym filmowym krytykiem tylko zwykłym widzem, więc moja opinia nie powinna być wiążąca…


  Do tej recenzji są jeszcze 4 komentarze -> Pokaż wszystkie