WŁODEK PAWLIK - WYWIAD Z KOMPOZYTOREM
17 Luty 2010, 18:53"Dobra ścieżka dźwiękowa ma przede wszystkim wpływać na wyobraźnię i emocje widza, szczególnie wtedy, gdy sam obraz, fabuła i dialogi nie mogą ich do końca wyrazić. Tworzenie muzyki do kina jest sferą umiejętności wnikania w to, co dla nas niewymierne i niewidzialne."
Włodek Pawlik
W dniu koncertu muzyki Włodka Pawlika z filmu "Rewers" w krakowskim Kino-Teatrze "Uciecha" - 7 lutego 2010 roku - udało mi się porozmawiać również z samym autorem muzyki do tego filmu. Efektem tej rozmowy jest poniższy wywiad. Zapraszam do lektury.
[Adam Krysiński] Czy pamięta Pan swój pierwszy fortepian?
[Włodek Pawlik] Moim pierwszym, takim prawdziwym fortepianem był na pewno ten na scenie, gdy grałem swój pierwszy publiczny koncert w wieku 6 lat. Nie miałem swojego fortepianu w domu. Instrument, na którym grałem od dzieciństwa, to było piękne, inkrustowane, stare, niemieckie pianino. Od 30 lat jestem posiadaczem bardzo dobrego fortepianu marki ?Bluethner?. To jest instrument, który jest dla mnie narzędziem pracy, inspiracją i przyjemnością
Skoro już jesteśmy przy inspiracji, to jak Pan rozumie to pojęcie - ?inspiracja??
W moim przypadku inspiracja to właśnie kontakt z instrumentem i ciągle żywa fascynacja wynikająca z przetwarzania emocji, wyobraźni i wrażliwości w muzykę. To, że niejako instynktownie posługuję się fortepianem, wynika z tego, że jest to instrument, któremu poświęciłem prawie całe moje życie. Jest moim towarzyszem od dzieciństwa. Próbowałem grać na wielu instrumentach, łącznie ze skrzypcami, gitarą, fletem i saksofonem oraz perkusją. Jednak to fortepian był zawsze instrumentem dla mnie najważniejszym. Uważam, że fortepian jest taką orkiestrą symfoniczną w pigułce. Posiada on niebywałe możliwości wykonawcze, akustyczne. Dowodem na to jest olbrzymia literatura fortepianowa. Jako kompozytor, mogę przy swoim doświadczeniu pianistycznym posługiwać się w jednym czasie melodią, harmonią i rytmem. To jest również duże ułatwienie, które przyspiesza kompozytorskie rozwiązania.
Kto na początku Pana kariery był dla Pana największą inspiracją?
Trudno powiedzieć. Muzykiem chciałem być od zawsze, a muzyka jest dla mnie takim światem, który odzwierciedla moje wnętrze i moją wrażliwość. Fascynuje mnie wiele zjawisk muzycznych, od Bacha do Coltrane'a.
Czy przebywając wiele lat na emigracji odczuwał Pan różnicę między tym jazzem na zachodzie, a naszym w Polsce, i co w ogóle dał Panu ten długoletni pobyt w Niemczech?
To były bardzo trudne lata stanu wojennego. Wówczas załamał się mój świat. Ten potężny cios, jaki otrzymało w tamtym czasie nasze pokolenie ówczesnych 20-latków, to było jakby rozbicie dzbana. Obraz rzeczywistości, jaki wtedy zafundowano Polsce był wizją świata opresji, manipulacji, zdławienia resztek nadziei na wyrwanie się z komunistycznego koszmaru. To wzmogło moją determinacje, aby wyrwać się z tej skundlonej i upokorzonej Polski, w której nie widziałem sensu dalszej egzystencji .To doświadczenie było wspólne dla setek tysięcy młodych ludzi w tamtym czasie, dla których emigracja była jedynym, jakże bolesnym wyborem.
Świat, który tam poznałem, był dla mnie nowym doświadczeniem, ale nie powiem, że bajkowym. [śmiech] Poznałem go od strony człowieka z zewnątrz, czyli osoby, która została wychowana w innej kulturze i systemie politycznym. Niemniej jednak moje muzyczne umiejętności i aktywność na tym polu sprawiły, że bardzo szybko zacząłem funkcjonować na europejskim rynku muzycznym z dobrym skutkiem. Współpracowałem z wieloma fantastycznymi muzykami, w tym również amerykańskimi i to dawało mi możliwość odreagowania polskiej traumy. Trudno w ogóle mówić o różnicach między polskim jazzem w tamtym okresie, a jazzem na zachodzie. W moim przekonaniu jazz był wtedy w Polsce jednym z narzędzi utrwalania władzy ludowej. Przypominam sobie programy telewizyjne z okresu stanu wojennego, gdzie polscy szanowani jazzmani grali na żywo ?Ballady jazzowe na dobranoc?, a w tym czasie ZOMO strzelało do górników.
Jak to się stało, że trafił Pan do przemysłu filmowego?
Po powrocie do Polski miałem epizod współpracy ze śpiewającymi aktorami. Podczas realizacji jednego z koncertów telewizyjnych poznałem Dorotę Kędzierzawską. Był rok 1992, a Dorota parę miesięcy później zaproponowała mi napisanie ścieżki dźwiękowej do filmu ?Wrony? i tak to się wszystko zaczęło
Czytałem kilka dni temu wywiad z Pana kolegą po fachu - Michałem Urbaniakiem. Powiedział on w nim takie ciekawe stwierdzenie - ?Jazz to improwizacja. Jest w nim rytm, dusza i serce, czyli tak samo jak w życiu. Sprawa z jazzem jest prosta, bo albo daje kopa, albo nie.? Co Pan o tym sądzi i jak Pan sam postrzega jazz?
Dla mnie jazz to gatunek, który pojawił się w moim życiu tak samo naturalnie jak muzyka klasyczna, Rolling Stones czy Jimmy Hendrix. Był on blisko w zasięgu mojej percepcji muzycznej, ponieważ dosyć wcześnie odkryłem w sobie predyspozycje do improwizacji. Można powiedzieć, że jazz jest takim przyjaznym domem dla muzyków, którzy zatracają się w improwizowaniu, jest też dominującym zjawiskiem w muzyce XX wieku, który wydobył z niebytu ten zapomniany aspekt muzycznej kreatywności. Warto przypomnieć, że improwizacja nie jest jazzowym wynalazkiem. W okresie renesansu czy baroku umiejętność improwizowania była miernikiem kunsztu muzyków, oczywiście ograniczona konwencją i manierą wykonawczą tamtych epok. Również jazz jest ograniczony ramami, które określają jego oryginalność i odróżniają od innych gatunków. Na pewno nowym i decydującym elementem, który wpływa na atrakcyjność jazzu jest pulsujący, często ekstatyczny rytm, zwany swingiem. Być może to miał na myśli Urbaniak mówiąc o ?kopie??
W latach 60. i 70. jazz często pojawiał się w polskich filmach. Jak Pan myśli, czy obecnie przeżywamy jakiś spadek intelektualnej formy odbiorców, bo coraz rzadziej pojawia się taki rodzaj muzyki w kinie, żeby nie powiedzieć nawet iż nie ma go wcale?
To jest pytanie o pewien fenomen ruchów społecznych i intelektualnych w Stanach i w Europie Zachodniej w latach 50. i 60. W Ameryce w tamtym czasie coraz mocniej artykułowane były idee zniesienia rasizmu wobec Czarnych. Jazz był bardzo ważnym elementem kontestacji nie tylko w sferze kultury, ale także polityki. Czarni poprzez jazz dawali sygnał światu, że zasługują na takie same prawa do egzystencji jak Biali. Jazz był uważany - szczególnie w Europie - za muzykę buntu i kontestacji, uwiarygodniając nowe, rewolucyjne prądy intelektualne, które zaczęły dominować na salonach, uniwersytetach Paryża czy Rzymu. Lewicująca filozofia Sartra, ?Nowa Fala? w francuskim filmie, we Włoszech tworzą tak wybitni artyści jak Antonioni czy Passolini, w Szwecji Bergman
W Polsce pojawiają się Wajda, Kawalerowicz, Polański
Wszystkich wymienionych twórców łączył wtedy duch nonkonformizmu i potrzeba zmierzenia się za pomocą sztuki z nowymi społecznymi wyzwaniami. Jazz idealnie wkomponował się w ten nurt, dlatego tak dużo muzyki jazzowej w filmach francuskich, choćby ?Windą na szafot? Milesa Daviesa, a także polskich. Mam na myśli choćby Komedę czy Kurylewicza. Jednak od około 20 lat obserwujemy w światowej kulturze zanik twórczego fermentu na rzecz filozofii konsumpcji i taniej rozrywki. Z tego powodu muzyka jazzowa, mająca jednak elitarny rys, została wypchnięta poza nawias mainstreamu wraz z kinem autorskim, artystycznym. Kino w naszych czasach spełnia w dużej mierze funkcję dodatku do popcornu. Niestety również muzyka. Działalność ?macherów? od zysku w sferze kultury, doprowadziła do spłycenia potrzeb jej odbiorców, być może dlatego mamy wrażenie życia w świecie tandetnych i banalnych idei, sprowadzających twórczość do plebejskiej, coraz częściej wulgarnej oferty, obliczonej na szybki zysk.
Obsypywany nagrodami ?Rewers? to swoisty powrót do tamtych złotych lat jazzu w polskiej i nie tylko polskiej, muzyce filmowej. Jak doszło do tego, że to właśnie Pan został kompozytorem muzyki do debiutu Borysa Lankosza?
To jest właśnie film, który odpowiada nam na pytanie, gdzie są te prawdziwe źródła sztuki nie tylko filmowej. ?Rewers? operuje językiem narracji, który wywodzi się z tradycji i wielkości Polskiej Szkoły Filmowej lat 50.-60. I jak się okazuje, są na tyle uniwersalne, aktualne i atrakcyjne dla dzisiejszego widza, że wywołują paradoksalnie wrażenie kontaktu z dziełem na wskroś nowoczesnym. Borys Lankosz zadaje nam w tym filmie pytanie, które nie pada wprost, ale jego wymowa jest dla mnie oczywista: Jak bardzo odeszliśmy dziś od języka sztuki, na rzecz produkowanych na masową skalę filmowych ?pigułek szczęścia?, działających doraźnie, o których zapomina się po paru dniach? Życzyłbym sobie, aby takich kontestatorów dzisiejszej rzeczywistości pojawiało się w filmie, muzyce coraz więcej. Bo nie ma nic bardziej obraźliwego i niebezpiecznego dla wolności sztuki, jak jej nachalna komercjalizacja.
Jeżeli zaś chodzi o to, jak zostałem kompozytorem muzyki do "Rewersu?, była to inicjatywa producenta filmu, Jerzego Kapuścińskiego, który poznał mnie z Borysem i Andrzejem Bartem (scenarzysta), czego efektem była decyzja, że zaangażuję się w ten projekt. Muzykę zacząłem pisać już na etapie pierwszych wersji montażowych filmu. Ten film ma w sobie urok kina ?noir? z akcją umiejscowioną w socrealistycznym krajobrazie Warszawy lat pięćdziesiątych. I już tylko ten czysto stylistyczny zabieg czyni z niego propozycję niecodzienną, dopracowaną w najdrobniejszym szczególe oraz bezkompromisowo śmiałą na tle innych rodzimych produkcji. I chociaż rozgrywa się on w miarę dalekim okresie, niesie w sobie świeże, wyraziste i przede wszystkim współczesne spojrzenie na czasy spowite ponurą aurą komunistycznej dyktatury, unikając patosu i siermiężnej dokumentalistyki, na rzecz dowcipnej i inteligentnej zabawy konwencjami stylistycznymi obrazu, scenariusza, jak również muzyki.
Solowe partie na trąbce wykonuje w ?Rewersie? światowej sławy, wybitny solista - Gary Guthman. Czy wybór do tego projektu właśnie tego solisty był Pana pomysłem od samego początku?
Szczerze powiem, że nie. Pierwszym moim pomysłem na trębacza był Randy Brecker, z którym się przyjaźnię od lat i z którym nagrałem kilka płyt. Randy niestety nie mógł w czasie sesji nagraniowej do filmu być obecny w Warszawie, bo miał inne zobowiązania za granicą. Zadzwoniłem więc do Gary`ego, a resztę to już słychać na płycie. [śmiech]
Jazzmanowi takiemu jak Pan skomponowanie akurat takiej właśnie stylistycznie ścieżki dźwiękowej, jaką jest ?Rewers?, przyszło chyba z łatwością?
Z łatwością moje komponowanie do tego filmu przyszło o tyle, że miałem świadomość, czego się ode mnie oczekuje, że wchodzę z muzyką w bardzo precyzyjny, perfekcyjnie dopracowany projekt i że kluczem do ścieżki dźwiękowej ma być jazz nawiązujący do brzmienia tej muzyki z lat 50. i 60.
Komponuje Pan poza jazzem również muzykę klasyczną, współczesną, teatralną i filmową.To dość szeroki wachlarz. Co komponuje się Panu najłatwiej?
Nie mam na to prostej odpowiedzi. Za każdym razem jest to nowe wyzwanie, które pochłania mnie bez reszty. W takim kompozytorskim napięciu jest raczej więcej radości niż udręki, niezależnie od tego nad czym w danej chwili pracuję.
Przejdźmy teraz do Pana pozamuzycznej pasji, a jest nią literatura. Jaką rolę odgrywa ona w Pana życiu artystycznym? Czy wnikanie w literaturę pomaga w pisaniu muzyki?
Człowiek nie żyje na pustyni. Muzyk to nie jest tylko maszyna, która rano wstaje, zje śniadanie, siada do instrumentu i gra do nocy. Nie wyobrażam sobie życia bez szukania inspiracji poza sferą czysto muzycznych przyjemności, bez wgłębiania się w inne aspekty sztuki czy kultury. Tworzenie muzyki to połączenie wysiłku artystycznego z jego potencjałem intelektualnym. Tak to jest przynajmniej w moim przypadku. Muzyka jest często dopełnieniem tego, co się dzieje wewnątrz mnie, wewnątrz mojego postrzegania różnych zjawisk wpływających na moje artystyczne wybory i decyzje. Literatura bardzo w tym pomaga, to fakt.
Jest Pan wykładowcą na Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie. Czy jest coś nowego, czego mógł się Pan nauczyć przez te lata w obcowaniu z młodymi studentami?
Ja nie czuję zderzenia pokoleń. Muzyka, według mnie, nie jest sferą pokoleniowych sporów. Dla mnie to absurd. Ja nie stosuję takiej zasady, że muzyka jest stara i nowa. Gdyby tak było, to dzisiaj nie słuchalibyśmy Purcella, Monteverdiego, Mozarta itd.. Muzyka może być wartościowa bądź banalna, niezależnie od czasu w którym powstała. Mam wrażenie, że właśnie w dzisiejszych, współczesnych nam czasach odczuwamy coraz wyraźniej brak wielkich, wartościowych zjawisk muzycznych, których znaczenie można byłoby porównać do bogactwa twórczości baroku, klasycyzmu czy romantyzmu. Jesteśmy trochę jak zagubione dzieci w lesie, którym popkultura zdemolowała świat wartości i nie bardzo wiemy, jak się w tym globalnym chaosie odnaleźć. Bo,czy nie jest despektem dla ludzi myślących świadomość manipulacji w sferze kultury, której jesteśmy świadkami? Profanacja w mediach świata wielkich idei, zastępując je kategoriami zysku, doprowadza nas nieuchronnie do jakiejś formy neobarbaryzmu, również w sztuce. Gdy czasem włączę jakąś tzw. stację muzyczną, wszystko jedno czy w Polsce, czy tez poza nią, to mam wrażenie kontaktu z pierwotną formą wyrażania się człowieka za pomocą dźwięków, tj. notorycznego walenia w bęben ?bum bum?. A potem te komentarze, że to muzyka house, r'nb itp. I jeżeli mogę moim studentom coś przekazać, to przekonanie, że sztuką jest oprzeć się popkulturowym stereotypom. Staram się im uświadomić, jak wiele można czerpać z dziedzictwa przeszłości i przenieść na grunt dzisiejszej muzycznej działalności. Muzyka jest takim oceanem, w którym to co było, łączy się fantastycznie z tym co jest i co będzie.
Proszę powiedzieć, czy ma Pan jakiś ulubionych kompozytorów filmowych lub ulubione ścieżki dźwiękowe?
Ja zawsze myślę tymi kategoriami, że dobra ścieżka dźwiękowa ma przede wszystkim wpływać na wyobraźnię i emocje widza, szczególnie wtedy, gdy sam obraz, fabuła i dialogi nie mogą ich do końca wyrazić. Może się Pan zdziwi, ale bardzo podoba mi się styl Johna Williamsa z jego bardzo pragmatycznym i prostym podejściem do budowania nastroju, ale jakże uzasadnionym. Tworzenie muzyki do kina jest sferą umiejętności wnikania w to, co dla nas niewymierne i niewidzialne. Wymaga się przecież od niej tworzenia świata, którego nie widać. Przykładem tworzenia ciekawych ścieżek dźwiękowych jest dla mnie choćby Lalo Schifrin, Morricone czy trochę zapomniany Michel Legrand. Jestem pod wielkim wrażeniem muzyki Alexandra Desplata do filmu ?Dziewczyna z perłą?. Bardzo nowatorskim w swoim czasie był dla mnie związek muzyki Philipa Grassa z odkrywczym filmem ?Koyaanisquatsi? Godfreya Reggio. Świadomie wymieniłem tych kompozytorów, ponieważ łączy ich bardzo istotna cecha - rys oryginalności. Również w polskim kinie jest wiele przykładów rozumienia istoty muzyki filmowej. Inna sprawa, że żywot ścieżek dźwiękowych zależy przede wszystkim od sukcesu filmu lub jego braku.
Którą ze swoich prac uważa Pan za swoje najlepsze lub ulubione dzieło? Czy jest taka?
Na dzień dzisiejszy ze ścieżek filmowych jest to na pewno ?Rewers?. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. [śmiech] Z moich płyt solowych jest to, tak mi się wydaje, ?Grand Piano?, ponieważ przekroczyłem przy nagraniu tej muzyki barierę przewidywalności, która wynika z praktyki i doświadczenia tworzenia muzyki, zanim ją się wykona. Te 2 godziny zarejestrowanych, spontanicznych improwizacji utwierdziło mnie w przekonaniu, że swobodna narracja muzyczna, bez ustalania wcześniej założeń, ma walor świeżości i - tak mi się wydaje - niepowtarzalności.
Czy mógłby Pan powiedzieć coś o swoich najbliższych projektach, filmowych i solowych?
Na początku marca odbędzie się premiera filmu ?Mistyfikacja?, do którego napisałem muzykę. Przygotowuje się obecnie do nagrania kolejnej płyty z moim trio. Od ostatniego naszego wspólnego albumu ?Anhelli? z 2006 roku minęło już trochę czasu. Czuję potrzebę powrotu do tej koncepcji.
Co do moich planów filmowych na przyszłość, to nie chciałbym teraz specjalnie zapeszać i o nich mówić. Mam kilka propozycji i jak dojdą one do skutku to umówimy się na drugą rozmowę i wszystko Panu opowiem. [śmiech]
Trzymam zatem za słowo. Na zakończenie naszej rozmowy proszę powiedzieć, czy ma Pan jakąś osobistą dewizę towarzyszącą pańskiej artystycznej karierze?
Mam, oczywiście, że mam. [śmiech] ?Głodno, chłodno, ale swobodno?. [śmiech]
[śmiech] Rozwijać tej myśli nie trzeba, czyli wybrnął Pan z mojego pytania. Bardzo dziękuję zatem za rozmowę i życzę wielu udanych kolejnych projektów.
Ja również serdecznie dziękuję i pozdrawiam.
Wywiad przeprowadził: Adam Krysiński
Wywiad autoryzowany.
(Moje pamiątkowe zdjęcie z Włodkiem Pawlikiem i Borysem Lankoszem. Po bokach kierownictwo "Uciechy")
Składam serdeczne podziękowania dla Włodka Pawlika i Pani Jolanty Pszczółkowskiej-Pawlik - za poświęcony mi czas i umożliwienie przeprowadzenia wywiadu.
Przeczytaj także: Recenzja płyty z muzyką z filmu "Rewers"
Relacja z koncertu muzyki z filmu "Rewers"