Tak. Jestem zdania, że
orkiestracja stanowi część osobowości
kompozytora w muzyce. Orkiestracja stanowi finalnie znaczą część tego,
jak
faktycznie brzmi ta muzyka. Melodie są melodiami, a ja zawsze mówię, że
melodyjki może sobie każdy po prostu zagwizdać. Jednak tak naprawdę to,
jak się
opracuje te melodie, świadczy po pierwsze o klasie kompozytora, a po
drugie o
jego stylu. W muzyce filmowej operuje się dość prostymi skalami. Tych
współbrzmień tak naprawdę nie ma zbyt wiele. Jest ich jakaś ograniczona
ilość,
i tak naprawdę cała ciężkość tego, jak konkretnie dana muzyka brzmi,
jest
położona właśnie na orkiestrację i na aranże. Polscy kompozytorzy
nagminnie
używają aranżerów i często sobie poprawiają humor tym, że mówią, iż
najwięksi
amerykańscy kompozytorzy przecież też tak robią. Zgoda, ale nie w ten
sposób, w
jaki używa ich wielu polskich kompozytorów. Wielu z nich korzysta z
takiej
pomocy już od swojej pierwszej produkcji, czyli tak naprawdę ci
aranżerzy
narzucają swój styl brzmienia muzyce danego kompozytora. I to jest
dziwna i
niedobra sytuacja. Ci wielcy kompozytorzy zagraniczni najpierw pisali
swoje
partytury sami i dopiero, gdy osiągnęli jakąś renomę, to wówczas w grę
zaczęli
wchodzić aranżerzy. Potem taki aranżer, studiując na przykład partyturę
Johna
Williamsa, który też czasem korzysta z tego typu pomocy, nie pisze
swoich
aranży. On ucząc się i studiując wcześniejsze partytury kompozytora,
uczy się i
robi tą pracę tak, jakby to zrobił ten kompozytor. To jest już zupełnie
coś
innego. W Polsce odejmując paru polskim kompozytorom aranżera, okazało
by się,
że nie wiele zostanie, bo tak właściwie to nie wiadomo, co ten
kompozytor
zrobił, skąd pochodzi jego styl oraz kto ustalił tą instrumentację.
Wielcy kompozytorzy
zagraniczni najpierw sobie swój styl wypracowali, a później, gdy
dostawali
olbrzymie ilości zamówień, zaczęli zatrudniać ludzi, których zadaniem
było
studiowanie poprzednich partytur i robienie nowych dokładnie tak samo. I
tu
jest ta wielka różnica.
Twoja muzyka w serialu
jest oparta głównie na instrumentach smyczkowych i fortepianie. Często brzmi
kameralnie i intymnie. Czy to była tylko Twoja decyzja artystyczna, czy też
producenci mieli odnośnie tego jakieś wskazówki?
Michał Kwieciński dał mi kredyt zaufania i pozwolił mi
komponować tak, jak chcę, po ówczesnych małych wskazówkach. Z tą kameralnością
nie jest tak do końca. Moje ostateczne wersje często wcale kameralnymi nie
były. Ta kameralność w serialu, o której mówisz, jest efektem tego, że
przykładowo w danej scenie wyciągnięty został z muzyki tylko sam fortepian, bez
smyczków. W serialu, w takiej formie i w tym sposobie kręcenia lepiej się
mieści muzyka bardziej kameralna. Jeśli chodzi o samo użycie instrumentów
dętych, to tutaj akurat miałem dość duże ograniczenie budżetowe. Praktycznie do
serialu nagrywało w sumie muzykę siedem instrumentów dętych. Całość nagrałem z ?B.A.Ch Film Ensamble" i "B.A.Ch Film Voices". Nie było możliwości rozbudowania tego składu o
więcej, więc nie mamy tu do czynienia z nagraniami na dużą orkiestrę
symfoniczną, tylko bardziej na orkiestrę kameralną. Z tych siedmiu instrumentów
dętych trudno jest stworzyć jakieś duże brzmienie, no bo duże brzmienie dużej
orkiestry bierze się z tego, że trzeba mieć, powiedzmy, trzy puzony, cztery
waltornie, trzy trąbki i tubę. Bez tego właściwie nie da się osiągnąć rozmachu,
tylko trzeba starać się to jakoś podrabiać. Nie ukrywam, że wydaje mi się, iż
na warunki w jakich ta muzyka była nagrywana, to ten zespół instrumentalny zagrał
całość dość szeroko i dość pełnie. Ja dostaję teraz często informacje od innych
reżyserów, prezentując im tę muzykę, że ona jest według nich trochę za duża,
trochę za pełna i trochę za symfoniczna. Miałem ostatnio taką rozmowę w sprawie
pewnego projektu z jednym reżyserem, który mi powiedział wprost, że on się boi
tej muzyki, bo uważa, że w filmie muzyka powinna być zdecydowanie mniejsza i on
sobie nie życzy tak dużej muzyki.
Wśród solistów do
?Czasu honoru? pojawia się osoba uznanego polskiego pianisty - Konrada Mastyło,
który jest, między innymi, bliskim współpracownikiem Zbigniewa Preisnera. Czy
fakt Twojej znajomości z tym kompozytorem miał jakiś wpływ na wybór do Twojego
projektu akurat tego solisty?
Nagrania muzyki do serialu robiłem u nas w Krakowie.
Pochodzę z Krakowa i mam dobre rozeznanie w tym muzycznym rynku. Konrad, jak
przecież wiesz, też mieszka w Krakowie Wszyscy, jak widać, mieszkamy w
Krakowie. [śmiech] Fakt, że Konrad od 20 lat pracuje z Preisnerem, nie miał dla
mnie żadnego znaczenia. Ważny dla mnie był fakt, że go bardzo dobrze znam i że
wiedziałem, iż będzie on w stanie zrobić dla mnie bardzo dobrze to, czego ja
będę potrzebował, bo jest bardzo dobrym pianistą. Jak już wspomniałem, muzykę
komponowałem i nagrywałem na wariackich papierach, i Konrad też nie miał lekko
w tym temacie. Wszystkie swoje partie nagrał tak naprawdę w cztery godziny, co
jest dużym osiągnięciem, bo to nie jest łatwe. Wymaga to naprawdę dużej
perfekcji wykonania i dużej sprawności, żeby opanować wszystkie nuty, bo trochę
do grania na tym fortepianie jednak było
Czy Konrad Mastyło
miał za zadanie zagrać tylko dokładnie Twoje nuty, czy pozwoliłeś mu też na
jakiś fortepianowy ?freestyle??
Było i tak, i tak. Ja zawsze rozpisuję przede wszystkim
prawą rękę w fortepianie, bo wiadomo, że to jest ręka tematyczna. Nie zawsze
zapisuję rękę lewą, bo jeżeli chodzi mi o rozłożone akordy, to wtedy nie ma
sensu tego rozpisywać nuta po nucie. Dlaczego? Zakładam, że jeżeli pianista
jest dobry, to będzie wiedział, jak mu jest najwygodniej to zagrać. Jeżeli po
prostu potrzebuje jakiegoś ruchu, to wtedy faktycznie czekam na propozycje
odnośnie tego i opisuję pianiście o co mi chodzi. Zazwyczaj nie ma z tym
problemów, bo -jak mówię - możliwości
dużo nie ma. Chodzi tu o to, co jest najwygodniejsze dla pianisty. Z pianistami
jest jak z perkusistami - perkusistom też często zostawiam wolną rękę. Perkusję
nagrywał mi Wojtek Fedkowicz i zostawiłem mu pewną dozę swobody, bo uważam, że
są takie instrumenty, że aby świetnie pisać na nie muzykę, to trzeba na nich po
prostu umieć grać. Opanowanie całego zestawu perkusyjnego i w związku z tym
dokładne rozpisywanie muzyki na ten instrument jest moim zdaniem niepotrzebne.
Perkusista i tak zawsze będzie wiedział lepiej, jak się mu zada zadanie, jak to
zrobić tak, żeby to brzmiało naprawdę świetnie. O ile oczywiście jest dobrym
perkusistą.
W drugim sezonie
serialu, z tego co teraz pamiętam, pojawiło się trochę nowej muzyki, w stosunku
do sezonu pierwszego. Czy rzeczywiście tak jest? Czy nagrywałeś do niego jakieś
nowe partie muzyki?
Tak, to było bardzo proste, nowe zlecenie. Producenci
powiedzieli mi, że brakuje im kilku motywów muzycznych i w związku z tym
chcieli, żebym dograł i skomponował kilka minut nowej muzyki. Ania Malarowska
powiedziała mi, że w pierwszej serii serialu brakowało jej trochę motywu
zagrożenia. Były dwie wersje, ale było to trochę za mało, jak na drugą serię,
dlatego musiałem zrobić kilka dogrywek. Potrzebne były też nowe tematy miłosne
czy takie bardziej spokojne, bo w drugiej serii serialu pojawia się o wiele
więcej wątków romantycznych niż w pierwszej. Mamy też całkowicie nowych
bohaterów, granych przez Daniela Olbrychskiego i Piotra Adamczyka, i dla nich
też trzeba było skomponować coś nowego, czego nie było w pierwszej serii.
Obecnie trwają prace
produkcyjne nad trzecim sezonem serialu, a oglądać go będziemy mogli już we
wrześniu. Czy w związku z tym też będziesz komponował nowe partie muzyki, czy
producenci wykorzystają w całości to, co już napisałeś wcześniej?
Dochodzą mnie słuchy, że będę miał pisać nowe motywy, ale
nie ukrywam, że na razie oficjalnie bym wolał jeszcze o tym nie mówić, ponieważ
jeszcze nic nie jest do końca potwierdzone. Jak już będę miał wszystko
ustalone, to umówimy się na kolejne spotkania i wtedy wszystko powiem. [śmiech]
W połowie lutego wstępnie będę się widział z producentami, by porozmawiać o
kilku kwestiach, i sądzę, że poruszymy również właśnie ten aspekt.
Na forach
internetowych i w mediach oraz w recenzjach prasowych nie spotkałem się jeszcze
z sytuacją, by ludzie nie chwalili i nie zwrócili uwagi na Twoją piękną muzykę.
Czy spodziewałeś się takiej pozytywnej reakcji?
Jest to pytanie dość problematyczne, bo jak się pisze
muzykę, jak się jest w trakcie całego procesu produkcyjnego, to nie myśli się w
ogóle o tym, co będzie później. Myśli się wówczas tylko o tym, żeby tak zrobić
tą muzykę, by była ona jak najlepsza. Pamiętam taką fajną sytuację, gdy na
próbę przed samymi nagraniami przyjechała Ania Malarowska. To było tak w ogóle
pierwsze wykonanie tej muzyki na żywo, bo nuty powstawały do ostatniej chwili.
Próba trwała cztery godziny, a Ania siedziała i słuchała. Później poszliśmy do
restauracji na obiad, a ona otrzymała telefon. Z daleka, nastawiając nieładnie
uszy usłyszałem, że rozmawiała z producentami o próbie, zdając im relację.
[śmiech] Michała Kwiecińskiego na niej nie było. Usłyszałem tylko jak mówiła, że
jest bardzo dobrze, że muzyka jest super. To był taki pierwszy miły moment, gdy
sobie pomyślałem, że to faktycznie chyba dobrze wyszło i że mogę być spokojny
co do nagrań i do tego, jak to zabrzmi. Zawsze jest taki moment podczas pisania
muzyki, że choćby nie wiem jak człowiek był pewny tego co pisze i tego co
słyszy w głowie, to zawsze istnieje element niepewności, strachu. Pierwszy
kontakt z muzykami i orkiestrą jest zawsze taką próbą, czy się udało, czy też
nie, bo nigdy nie można być absolutnie pewnym, czy to faktycznie dobrze
wyjdzie. Ten lęk i obawa jest w kompozytorze zawsze.
Późniejszych reakcji w Internecie i prasie się raczej nie
spodziewałem. Dostaję bardzo dużo listów i telefonów. Przychodzą nawet prośby o moje zdjęcie z autografem, co jest już jakimś totalnym
kosmosem. [śmiech] To jest niesamowite, bo nigdy nie wiedziałem, że zawód
kompozytora może się wiązać z takimi historiami, a przecież muzykę piszę nie od
dziś. To są rzeczy, szczerze mówiąc, brzmiące dla mnie dość abstrakcyjnie.
[śmiech] Nie spodziewałem się takiego odzewu od ludzi. Szczególnie od zwykłych
ludzi spoza środowiska, spoza branży, którzy po prostu oglądają ten serial i
którym ta muzyka się podoba. Nie ukrywam, że to jest chyba moja największa
satysfakcja. Zawsze zależało mi na tym, żeby pisać taką muzykę, która obudzi
zainteresowanie ludzi muzyką symfoniczną, bo to jest prawdziwa wartość moim
zdaniem. Tworzyć tak, by ta muzyka przyciągnęła i aby pokazać, że jest fajna i
że warto jej słuchać. Trzeba pracować tak, by pokazać ludziom, że muzyka ma
siłę, energię, że nie jest nudna, nie jest nieciekawa. To mi sprawia
satysfakcję, że w przypadku muzyki do ?Czasu
honoru? to się udało i ludzie na to zareagowali. Fakt faktem, dziwi mnie ta
skala, z jakimi zachowaniami czasem się spotykam, ale to jest bardzo miłe.
Dla Ciebie, jako
filmowego debiutanta, to chyba jeszcze dodatkowy, warty odnotowania do całości,
sukces?
To fakt. Powiem szczerze, że to się jakoś z moimi marzeniami
zeszło. To się, być może, będzie zmieniać, a w dzisiejszych czasach nawet
trzeba, by się to zmieniało, ale zawsze miałem takie marzenie, żeby to moja
muzyka była znana, a nie koniecznie moja osoba. Zawsze uważałem, że najfajniej
będzie, jak moja muzyka będzie ciekawsza i będzie budzić większe
zainteresowanie niż ja sam. Nie wierzę w takie kariery, że trzeba robić wokół
siebie mnóstwo medialnych i dziwnych rzeczy, po to by zaistnieć. Rodzaj
sukcesu, który polega na tym, że się robi dobrze to co się robi i ludzie to
właśnie zauważają, a nie osobę, jest dla mnie znacznie bardziej wartościowy.
To, że tutaj się to udało, jest rzeczą fajną, bo rzeczywistość dziś wygląda
tak, że jednak trzeba robić coś, by to też sama osoba była rozpoznawalna.
Trochę szkoda, bo ja bym wolał, żeby nie trzeba było nad tym spędzać czasu.
[śmiech] W ostatecznym rozrachunku zawsze najważniejsza będzie i tak muzyka, to
się liczy i to powinno tak naprawdę wszystkich interesować.
Pomimo naszych
prywatnych rozmów, to pytanie i tak musi paść tutaj z mojej strony Powiedz
zatem, dlaczego do tej pory ta muzyka nie została wydana i kiedy słuchacze mogą
liczyć na jej wydanie?
Rozmowy w tym temacie cały czas trwają, choć ja ponoć je
czasami utrudniam. [śmiech] Mam całkowite prawa do tej muzyki, również jeśli
chodzi o jej wykonywanie czy wydanie. Chcę doprowadzić do sytuacji takiej, w
której ta muzyka pojawi się na płycie jako insert do jednego z ogólnopolskich, największych
dzienników. Faktycznie dużo ludzi pyta o tą muzykę i bardzo dużo ludzi chce ją
mieć. Miałem już kilka propozycji jej wydania. Powiem może teraz trochę brzydką
rzecz, ale ja się boję w pewnym stopniu internetu, bo jest on zabójczy dla
wydawania muzyki i tego typu inicjatyw. Tutaj można zaapelować do wszystkich
ludzi, którym zależy, żeby muzyka się rozwijała. Także muzyka nie będąca
najlepiej sprzedającą się, a po części będąca muzyką dość niszową, bo
niewątpliwie muzyka filmowa taką właśnie jest. Muzyka filmowa nie ma statusu
muzyki pop, jeśli chodzi o jej sprzedawalność i pewnie nigdy nie będzie miała,
ale to bardzo dobrze według mnie. Generalnie boję się sytuacji, w której płytę
kupi, na przykład, sto osób, ktoś puści ją w internet i wtedy skończy się
praktycznie już jej dalsza sprzedaż. To jest bardzo istotne, żeby tak się nie
działo, wbrew pozorom nie z powodu chciwości twórców, ale z powodu dalszego
zainteresowania producentów wydawaniem muzyki filmowej, większego inwestowania
w nią i w jej produkcję. To tylko o to chodzi. Wszyscy myślą, że to jest walka,
by dać ludziom tylko możliwość nabijania kasy. To wcale tak nie jest. Chodzi
tutaj o to, żeby później mieć przy następnej swojej produkcji możliwość
stworzenia i nagrania muzyki, na przykład, z 2 razy większą orkiestrą
symfoniczną. Sprzedaż tej muzyki, realna jej sprzedaż, a nie rozchodzenie się
mp3 po internecie, jest ważnym sygnałem dla producentów, że warto coś takiego
robić i że warto w tą muzykę jednak inwestować. Na tym polega mój apel do
ludzi. Jeśli chcecie mieć możliwość słuchania muzyki, jeśli słuchacze i chętni
słuchania tej muzyki filmowej, chcą stworzyć możliwość, by taka muzyka się w
Polsce tworzyła i była wydawana, powinniśmy nad tym się zastanowić, bo to jest
bardzo ważne.
W przypadku mojej muzyki do ?Czasu honoru?, z powodu dużego nią zainteresowania, pomyślałem
sobie, że fajnie by było, jeśli każdy tak naprawdę miałby możliwość dostania
tej muzyki. Żeby ta muzyka nie była strasznie droga, żeby nie była ciężko
dostępna, czy bardzo ekskluzywnie lub limitowanie wydana. Niestety wydawanie
takiej muzyki jest strasznie drogie w sensie jednostkowym. Wiadomo, że na czym
mniejszy rynek się produkuje daną rzecz, to tym więcej kosztuje jeden
egzemplarz takiej produkcji. Do tego dochodzą prawa filmu, producentów,
telewizji czy grafików. To jest muzyka, której nie tworzyło pięć osób na krzyż,
ale około pięćdziesięciu osób w całym procesie produkcyjnym. Stąd był mój
pomysł, by przy pomocy sponsoringu jakiegoś dużego banku czy instytucji, wydać
tą muzykę na płycie tak, by była ona dostępna za niewielką opłatą w
ogólnopolskiej gazecie. Wtedy mielibyśmy gotowe kilka pieczeni na jednym ogniu.
Przede wszystkim wszyscy ci, którzy by chcieli, dostali by to w najlepszej
jakości na płycie, za powiedzmy symboliczne 5 zł, bo tyle kosztują mniej więcej
takie gazety z insertami. Dostali by to więc po cenie o wiele tańszej, bo nie
ma szans, by taką płytę wydać oddzielnie i puścić do sklepów muzycznych w tak
niskiej cenie. Trzeba by było za to zapłacić wówczas przynajmniej 5 razy tyle.
Drugim aspektem takiego insertu jest fakt, że wyprodukowanie pojedynczej płyty
bardzo obniża całkowity koszt produkcji, i nakład jest wówczas o wiele, wiele
większy, co dla kompozytora ma też znacznie. Z punktu widzenia produkcji
wiadomym jest, że im więcej sztuk, tym rabaty są większe. Ja sobie to
obmyśliłem w ten sposób, że każdy mógłby dostać tą płytę, bo kupiłby ją w
każdym, czy prawie każdym kiosku za parę złotych.
Nie jestem zwolennikiem mp3, bo uważam, że zwłaszcza przy
muzyce symfonicznej, strasznie ten format obcina pasmo. Ja to bardzo dobrze
słyszę, i dostaję dreszczy, gdy myślę o tym, że ktoś miałby słuchać mojej
muzyki z mp3. Mam z tym trochę problem, bo reżyserzy czy producenci, z którymi
pracuję, pracowałem lub rozmawiam czy rozmawiałem o projektach, najczęściej mi
mówią: ?A to weź prześlij mi to mailem w
mp3?. Ja wtedy mówię: ?Nie. Nie ma
takiej możliwości. Jak chcesz posłuchać mojej muzyki tak jak ona ma brzmieć i
jak brzmi naprawdę, to ja ci wyślę płytę z tą muzyką. Ja wolę wydać swoje
pieniądze na to, by przygotować sobie master i nagrać to na płytę, ale ty wtedy
dostaniesz ode mnie faktycznie tę jakość muzyki, którą powinno się dostać.?Na tym mi też zależy, żeby ta muzyka nie rozchodziła się w mp3 po internecie, i
żeby każdy kto chce, a zakładam, że nakład takiego dziennika wyczerpie liczbę
zainteresowanych, mógł mieć moją muzykę w swoim domu w najwyższej jakości w
jakiej można ją dostać. Każdy, zamiast rozpuszczać czy szukać tego w internecie,
pójdzie do kiosku koło domu i kupi tę płytę, wyjdzie to go taniej i szybciej.
Taki jest więc mój pomysł. W zeszłym roku nie udało się go, mimo rozmów,
sfinalizować, ponieważ w związku z kryzysem, wszelkie sponsoringi były bardzo
trudne do załatwienia, ale w tym roku banki i różne inne instytucje będą się
budzić na nowo i wrócimy do tych rozmów. Przed nami trzecia seria serialu i jej
kampania reklamowa. Nie mogę się specjalnie tutaj wypowiadać za firmę ?Akson?, ale to jest jeden z tych
seriali, który się rozwija, a nie zwija. To serial, który jest coraz lepszy,
który ma coraz większy zakres rażenia i, tak mi się wydaje, coraz większy
budżet, pomimo, że ostatnio TVP, jak wiemy, nie miała dobrej passy, jeśli
chodzi o finanse. To też może mieć wpływ na wydanie tej muzyki w takiej formie,
w jakiej ja to widzę.
Poruszyłeś tutaj temat
plików mp3, które ja również uważam w pewnym stopniu za zagrożenie dla
przyszłości wydawniczej muzyki, ale zdaję sobie sprawę, że ich popularność jest
coraz większa. Jeden z moich ulubionych i wybitnych artystów - Jean-Michel
Jarre - poszedł w tym myśleniu o wydawaniu muzyki jeszcze dalej. Powiedział
dawno temu takie stwierdzenie: ?Wymyślenie
płyty kompaktowej to był krok do tyłu. Sprzedaje się ją w supermarketach,
między sprzętem AGD, a majonezem. Wciska się to ludziom, a publiczność
przestała szanować muzykę. Płyta kompaktowa niszczy muzykę?. Co myślisz sam
o przyszłości wydawniczej muzyki?
Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że Jean-Michel Jarre
pisze muzykę elektroniczną i to też zmienia trochę postać rzeczy oraz podejście
do muzyki. Siłą rzeczy jest to bardziej przedstawiciel takiego typu artysty,
który bardziej w swojej twórczości idzie w sample, komputery i cuda elektroniki
niż w żywych muzyków. Stawia go to na innym krańcu w stosunku do mnie. Ja mam
do tego inne podejście. Generalnie uważam, że świat się rozdzieli na dwie
rzeczy. Z jednej strony mamy Petera Jacksona, który będzie starał się
udoskonalić taśmę filmową. Z drugiej jest George Lucas czy James Cameron,
którzy będą się starać wprowadzić jak najdoskonalsze techniki cyfrowe 3D do
kina, więc zawsze będziemy już skazani na taką swoistą wojnę analogu z cyfrą.
Tak samo jest w studiach nagraniowych. Na nagraniach z najwyższymi budżetami
nagrywa się muzykę na platynowych taśmach analogowych, które są potwornie
drogie, ale dają specyficzny rodzaj ciepłego brzmienia i nie obcinają
praktycznie w ogóle pasma, tak jak robi to cyfrowe nagranie na komputerze.
Cyfrowe nagranie na komputerze już jest przecież cyfrówką i wielu audiofilów
już ma pretensje, że to w ogóle zmienia brzmienie tej muzyki. Ja obawiam się
tego, że tak naprawdę wygra w przyszłości to, co będzie tańsze, a niekoniecznie
najlepsze, i na tym prawdopodobnie skończy się ta - powiedzmy - wojna formatów.
Muzyka filmowa jest tutaj akurat w dobrym towarzystwie, bo myślę, że słucha jej
specyficzna grupa odbiorców. Jakbym wydawał, na przykład, muzykę rap, to
zdawałbym sobie od razu sprawę, że jest to skazane na mp3 i na dystrybucję
internetową. Jednak ludzie, którzy słuchają muzyki symfonicznej czy muzyki
filmowej, są ludźmi mającymi potrzebę jakości. Mają to gdzieś zakodowane i są w
stanie wydać większe pieniądze dla tej jakości i dla własnej satysfakcji, a
przede wszystkim dla tego, by dostać to coś w najlepszej wersji, na jaką sobie
można pozwolić i jaka jest w zasięgu. Tutaj, wydaje mi się, może dojść do
sytuacji, że muzyki tego typu się będzie rozchodziło oficjalnie więcej niż
każdej innej muzyki, bo słuchacze innej muzyki stanowią też inną kategorię. W
tym tkwi więc moja iskierka nadziei na przyszłość.
Czy zgadzasz się zatem
ze stwierdzeniem, które często się dziś pojawia, że płyta kompaktowa zostanie w
końcu wyparta z rynku przez format mp3, czy przez takie sklepy jak ?iTunes??
Prędzej czy później takie coś się na pewno, w jakiś sposób,
wydarzy. Jest to ciekawy temat. Wiele rozmawiałem przez te wszystkie lata moich
pobytów w Stanach z moimi znajomymi, czy ludźmi, którzy zajmują się tam tym
tematem i tym rynkiem. Dlaczego została przegrana walka o prawa autorskie w internecie
i o ochronę tych praw autorskich? W pewnym momencie wielkie koncerny i wielkie
firmy zarabiały więcej na sprzedaży hardware`u związanego z pirackimi wersjami,
niż na samej sprzedaży praw autorskich. Teraz się jednak okazało, że te wielkie
koncerny trochę same sobie strzeliły w kolano, bo 90% rynku światowego opanował
?iPod? i te koncerny, które zdradziły prawa autorskie na rzecz sprzedaży
sprzętu, zaczęły bardzo tracić. Na świecie sprzedaje się przecież głównie
właśnie tylko ?iPod?, a te inne koncerny z tego nic nie mają. Druga wersja
może, według mnie, wyglądać tak, że te wszystkie firmy, które nie sprzedają
sprzętu, a które mają jeszcze w swoich rękach sporą część praw autorskich,
jeśli chodzi o wszelkie produkcje muzyczne czy filmowe, w końcu się obudzą i
coś zostanie z tym zrobione. Jeśli się tak stanie i faktycznie ludziom
utrudnione zostanie piractwo, to odbiorcy zmuszeni do płacenia wówczas za coś,
będą oczekiwać jakości. Jak już za coś będą musieli zapłacić, to będą się
zastanawiać, czy koniecznie muszą kupować za 10$ ściągnięty album w mp3, z
poobcinanym z każdej strony pasmem, czy dołożyć do tego 5$ i kupić płytę audio.
Tak mi się przynajmniej na logikę wydaje. ?iTunes? jest dość specyficznym
miejscem, bo wygodniej jest przecież kupić sobie fizycznie płytę, którą na
własny użytek można wrzucić do komputera, na ?iPoda?, czy na sto innych swoich
odtwarzaczy. Kupienie natomiast czegoś na ?iTunes?i wrzucenie tego na ?iPoda?, a potem próba odtworzenia tego na
jakimś innym sprzęcie jest jakiś koszmarem. Oczywiście mówię o legalnych
praktykach. Sam jestem użytkownikiem ?iPoda? i mnie to denerwuje. Kupując
jednak oryginalną płytę kompaktową, mogę sobie z nią na własny użytek zrobić
wszystko, co uważam, że mam prawo zrobić. Kupując na ?iTunes?, tak realnie nie
jestem z tym w stanie zrobić nic, bo to jest poblokowane i frustrujące.
Ostatnio, o mały włos, mój ?iPod? nie wylądował w koszu z tego powodu. [śmiech]
Oczywiście są urządzenia, które mogę w tym celu podłączyć do niego, ale ja
niekoniecznie muszę mięć ochotę na taki zakup czy na wydanie pieniędzy na takie
sprzęty. Dlatego dla mnie jest po prostu łatwiej wejść do sklepu i kupić płytę
kompaktową, zrobić sobie z nią wszystko co chce, niż korzystanie z ?iTunes?.
Jeżeli więc chodzi o mnie, to płyta kompaktowa może spać spokojnie.
Masz za sobą bardzo
udany debiut w tym dużym polskim przemyśle filmowo-telewizyjnym. Jesteś doświadczonym
muzykiem i kompozytorem, więc czy masz może jakieś uniwersalne rady dla młodych
kompozytorów, które mogłyby im pomóc w tej dżungli przemysłu filmowego?
Powiem szczerze, że ja kompletnie nie poczuwam się to tego,
żeby udzielać komukolwiek rad. Nie czuję się do tego władny, bo mimo tego, że
coś tam już osiągnąłem, to mam poczucie, że jestem na początku swojej drogi. To
jest sam początek i mam jeszcze samemu tak dużo rzeczy do nauczenia, że czułbym
się głupio, gdybym miał postawić się teraz w pozycji takiej, by coś komuś
radzić, czy wypowiadać się z punktu widzenia jakiegoś wyższego szczebla, niż
ten zupełnie początkujący. Jedną z rad, która nie wynika z tego co osiągnąłem,
tylko którą bym powiedział też 10 czy 15 lat temu, jest taka, że po prostu
trzeba pisać muzykę i starać się, by ta muzyka była wykonywana. To jest
najważniejsze. Korelacja między ręką, uchem, głową i wyobraźnią powstaje
dopiero w tym momencie, gdy się weryfikuje coś, co powstało na papierze. To
jest początek tego, by pracować w tym biznesie. Drugą radą, ale też taką, którą
bym dał od samego początku każdemu i która jest związana z tym, w jaki sposób
ja patrzę na pracę takich kompozytorów jak Zbigniew Preisner, lub innych
doświadczonych twórców, z którymi miałem kontakt, jest taka, żeby wystrzegać
się komputerów przy pisaniu muzyki. Komputery nie są dobre dla rozwijania
wyobraźni
Czyli komponujesz
używając tylko ołówka i kartki papieru?
Tak, lubię tak pisać. Nie zawsze jest jednak budżet na to,
by mógł się znaleźć kopista, który to rozpisze. Dziś jest standardem to, że dla
muzyka musi być to przygotowane jako wydruk komputerowy i nie ma innej
możliwości. Samo pisanie na komputerze nie jest złe. Złe jest to, że używa się
programów, które jednocześnie potrafią to grać i odtwarzać w jakichkolwiek
wersjach. Ja tego nigdy nie robię i absolutnie tego unikam. To jest moja rada
dla wszystkich, którzy chcą rozwijać swoją wyobraźnię muzyczną. Bardziej
powinniśmy szukać sobie w głowie, jeśli chodzi o barwę i o brzmienie, niż bawić
się w szukanie komputerami. Nawet kosztem tego, że coś się będzie dłużej na
początku tworzyło, niż iść na łatwiznę pod tytułem, że napiszę sobie trzy nuty,
a potem nacisnę przycisk ?play? i je sobie usłyszę. Mi to zupełnie burzy odbiór
takiego utworu, choć może komuś innemu nie. Ja, dopóki nie zamknę danego
utworu, to w żaden sposób nie jestem w stanie go przesłuchać czy odtworzyć, bo
to psuje moje wyobrażenie. Należy unikać sampli, syntezatorów i komputerów pod
tym względem.
Czy mógłbyś, na
zakończenie, powiedzieć coś o swoich planach zawodowych? Czy pojawią się jakieś
ciekawe projekty?
Powiem szczerze, że jeśli chodzi o seriale, to po ?Czasie honoru?jest z nimi problem. Trudno jest wyszukać
coś, co by miało wyższe wartości produkcyjne w naszym kraju. Mam takie
przekonanie, że zawsze powinno się iść do przodu, a niekoniecznie się cofać,
czy iść na kompromis, jeśli chodzi o jakość tego co się robi. Tak więc pracę z
serialami niekoniecznie, aczkolwiek nie wykluczam. Nigdy nic nie wiadomo.
Prowadzę kilka rozmów odnośnie filmów, jednak jest teraz za wcześnie, by
cokolwiek o tym mówić. Skupiam się też na rozmowach dotyczących wykonywania
mojej muzyki na żywo. Dostałem kilka takich propozycji. Chciałbym zorganizować
jak najwięcej wykonań koncertowych muzyki z ?Czasu
honoru?i z innych moich projektów,
które chciałbym pokazać. To jest bardzo dobra forma przekazu i promocji mojej
twórczości. Mam też zamówienia w teatrach. Moją najbliższą produkcją tego typu
będzie praca w Toruniu z Piotrem Kruszczyńskim. Za tydzień wyjeżdżam na parę
dni do Niemiec na rozmowy w sprawie muzyki do filmu, ale też za wcześnie, by o
tym mówić. Pewnie za niedługo będzie trzeba pojechać znów do Stanów. Mam też
zamówioną przez księdza Ossowskiego w Gdańsku mszę. To będzie spora produkcja,
która pojawi się w sierpniu i to realnie da mi możliwość napisania muzyki na
duży skład, razem z chórem. Jak duże to będzie, jeszcze nie wiem, ponieważ nie
mam informacji na ile sprawy budżetowe będą pozwalały zrobić to w wielkiej
skali, ale już sama możliwość użycia orkiestry, powiedzmy 55-osobowej, i chóru
bardzo mnie cieszy, bo to nie jest coś, co się na co dzień zdarza młodym
kompozytorom w naszym kraju. We wrześniu w TVP będzie premiera trzeciego sezonu?Czasu honoru?, do którego też pewnie
będzie trzeba coś skomponować. Nie ukrywam, że jak to wszystko się uda, jak
odbędą się koncerty mojej muzyki z ?Czasu
Honoru?, na które będę musiał przygotować nowe, koncertowe wersje, to będę
miał pełne ręce roboty. Ten rok będzie więc bardzo pracowity!
W takim razie życzę Ci
jak najwięcej projektów i żeby były one jak najlepsze. Dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich miłośników
muzyki filmowej.
Składam serdeczne podziękowania dla Bartka Chajdeckiego - za
poświęcone mi tak wiele czasu, gościnność, życzliwość, muzykę i cenne dla mnie
uwagi.
Zdjęcia kompozytora pochodzą z jego własnego archiwum.
Wszystkie zdjęcia z serialu ?Czas honoru? zostały
wykorzystane tutaj jedynie w celach informacyjnych, a wszystkie prawa do tych zdjęć
posiada TVP oraz producenci serialu.
Fajny, rzeczowy wywiad. W wielu kwestiach się zgadzam z rozmówcą, w szczególności, gdy poruszył temat reżyserów i ich podejścia do muzyki. Cieszę się, że prawda wychodzi na wierzch.
Wojtek:
Wywiad jest niesamowity, czyta sie jak wciagajaca ksiazke! Kopalnia wiedzy, czy to o branzy czy o ksztalceniu... Sporo ciekawych smaczkow i czasem nawet troche humoru... Widac ze kompozytor zna swoja wartosc ale jednoczesnie tez miejsce w szeregu. Sporo prawdy w tekstach o sytuacji u nas w kraju.. O swietnej muzie z tego serialu nie wspominam juz nawet, bo zaskoczyla chyba wszystkich! wielkie gratulacje i dzieki! kiedy kolejne wywiady? :)
Okazuje się, że młodzi ludzie potrafią nie tylko pisać dobrą muzykę ale i mówić do rzeczy. Przeczytałem jednym tchem. Czekam na płytę. Powodzenia panie Bartoszu. Tak trzymać.
fakt:
to genialny gosc ,po tym wywiadzie widac to co po jego muzyce jest obezwladniajaca i i wielka!
Cudowna muzyka, genialny kompozytor, niepowtarzalna atmosfera. Więcej takiej muzyki w polskich filmach!!!!! A "Czas Honoru" ktos wie kiedy wyjdzie na plycie??????
witek:
swietna muzyka !!!
KlezmerMan:
Genialny wywiad, genialna muzyka i genialny kompozytor... Uważam, że muzyka do "Czasu honoru" to wielkie wydarzenie na scenie muzyki filmowej w Polsce i Europie, a Chajdecki pokazał w tej produkcji (co potwierdziło się w powyższym wywiadzie), że nie jest diamentem polskiej muzyki, ale stanowi w niej oszlifowany, wyróżniający się brylant. Człowiek o głębokim, pięknym umyśle i nieskończonych pokładach artystycznej wrażliwości to dla mnie obok Yanna Tiersena najbardziej interesująca postać współczesnej muzyki europejskiej, a my - polacy musimy pamiętać, by takiego narodowgo skarbu nie zmarnować, a może kiedyś przyjdzie nam cieszyć się Oscarem za muzykę Chajdeckiego - czego i sobie i wszystkim fanom oraz samemu kompozytorowi z całego serca życzę.
Na codzień oglądając seriale czy filmy w telewizji nie myśli się o muzyce, którą słychać w tle, nie często przykuwa uwagę czy zachwyca. Przy "Czasie Honoru" to była pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę, już na etapie zajawek pierwszej części. Fajna, duża muzyka, nie jakieś elektroniczne pitu pitu tylko normalnie Hans Zimmer w polskiej telewizji:) Z przyjemnością przeczytałam wywiad z panem Chajdeckim i dowiedziałam się kto stoi za tym osiągnięciem.