Zimmer przygodę z symfonicznymi scorami zakończył parę lat temu wkraczając w nowy etap kariery eksplorując z uśmiechem na ustach pewien swój specyficzny styl z ostatnich lat, który daje mu radość tworzenia i eksploracji. Film jest kompletnie zbyteczny. A score? Jakbyśmy nie mieli dziś na półkach z płytami nolanowskich Batmanów, FrostNixona czy Incepcji, napisałbym, że czekam na muzę (nawet pomimo wyjątkowo nędznych poziomów Szerloków, Rangów i ostatnich POTSów). Ale, ponieważ takie scory już mamy, to na hansową wersję Supermena nie czekam - powtórka z rozrywki nie jest mi potrzebna. Nieskromnie wydaje mi się, że nie tylko mi nie jest ona potrzebna, ale również i samemu Zimmerowi... oraz przede wszystkim fanom. |