Gdy piszę ten tekst John Barry ma 75 lat, negocjuje kontrakt z Universal Music France na dwa concept albumy - oficjalnie nie jest więc na muzycznej emeryturze a wielu jego fanów wciąż marzy i ma nadzieję, że Anglik wróci jeszcze do komponowania dla kina. Patrząc na ostatnie lata kariery przez pryzmat całkiem udanych albumów The Beyondness of Things i Eternal Echoes starają się wykreślić z pamięci jego ostatnie dramatyczne kompozycje filmowe, czyli Enigmę i Kod Merkury. A pokazują one niestety, że już niemal wszystkie umiejętności, za które Barry był przez lata ceniony zostały nieodwracalnie chyba zatracone i że dzisiejsza hollywoodzka kinematografia nie potrafi go dostatecznie zainspirować a może bardziej to Anglik nie ma już motywacji do komponowania. Prace te pokazują wreszcie, że poważnie już niedomagający na zdrowiu kompozytor nie nadążą za szalonym tempem, w jakim tworzy się dziś produkty filmowe w fabryce snów.
Po kontakcie z owymi kompozycjami ma się ochotę o nich jak najszybciej zapomnieć i instynktownie sięga się po starego, klasycznego (a może właściwie młodego) Johna Barry`ego, który dawał swoim fanom dokładnie to czego zabrakło jego ostatnim ilustracjom dramatycznym, a więc wigor, atrakcyjność narracji oraz melodyczny geniusz. Myślę jednak, że w przypadku Kodu Merkury nikt nie miał wobec Anglika zbyt dużych oczekiwań, bo choć to thriller a więc gatunek, w którym Barry święcił kiedyś spore sukcesy (Żar ciała!) to dochodzące z planu plotki o kłótniach kompozytora z producentami a zwłaszcza jego omdlenie podczas sesji nagraniowej nikogo nie nastrajały optymizmem. Nie dawał też nadziei krótki czas, jaki Anglik otrzymał na oprawienie muzyką filmu Harolda Beckera, bowiem zwykle współpracujący z tym reżyserem Jerry Goldsmith w ostatniej chwili wykręcił się z projektu.
Nastepstwem tych wszystkich czynników jest najsłabsza od czasu okropnego Star Crash z 1978r ilustracja dramatyczna Johna Barry`ego. Anglik przyznał, że jedynym powodem, dla jakiego zdecydował się zilustrować kiepściutki Kod Merkury była postać Simona, osieroconego autystycznego chłopaka, który przypadkowo łamie ściśle tajny kod wojskowy Merkury ściągając na siebie uwagę amerykańskich służb. Będą one dążyć do eliminacji niewygodnego dla nich chłopca. I choć właśnie temu aspektowi filmu Barry poświęcił najwięcej trudu i czasu, to niestety poniósł klęskę. Już nie chodzi o to, że *progresje akordowe w melodii Simona zostały skopiowane z melancholijnego tematu ze Swept From The Sea, ale o "słynny ?szósty zmysł? Johna Barry`ego - do czasu Kodu Merkury niezawodny. Anglik miał bowiem zdolność pisania bardzo mocnych tematów muzycznych i perfekcyjnego dopasowania ich do postaci, zdarzeń i zjawisk, tworząc niejednokrotnie imponujące muzyczne portrety. Tutaj jednakże zmysł mocno zawiódł, bo czyż można inaczej określić napisanie dla odciętego od świata zewnętrznego autystycznego dziecka, którego umysł kryje niespotykane, zdumiewające umiejętności melodii tak słodkiej i przemilusiej, że słuchając jej zastanawiamy się czy to przypadkiem nie muzyka z filmu o sarence Bambi.
Zapewne niejeden fan Anglika podczas oglądania filmu Harolda Beckera w momencie zetknięcia się z ów nieszczęsnym tematem Simona mając świadomość, że był to element najbardziej przez Anglika dopracowany, zacznie mieć zasadne obawy o funkcjonalność kolejnych kompozycji. I rzeczywiście pokazują one Barry`ego dalekiego od ilustratorskiej maestrii, który ma problemy z efektywnym budowaniem napięcia a jego muzyka nie daje należytego wsparcia dramatycznym scenom filmu. Ale sumując plusy i minusy tak tragicznie nie jest jak można by przypuszczać, bowiem zdynamizowanie akcji, poprawne wykreowanie z pomocą orkiestrowej palety posępnego tła dla scen z udziałem wrednych agentów NSA oraz muzyczna refleksja nad postacią osamotnionego, szlachetnego funkcjonariusza FBI granego przez Bruce`a Willisa mogą budzić w odbiorcy uczucie ulgi - że choć to się udało. Chociaż to nie do końca zasługa Anglika, gdyż muzyka akcji, którą słyszymy w filmie została stworzona przez Cartera Burwella, który pojawił się na planie w ostatniej chwili, aby napisać adekwatny do tempa zdarzeń action-score. Jak mogę przypuszczać muzyka Barry`ego nie wywiązała się z funkcji powierzonych przez reżysera jak i przez samego kompozytora. Zwłaszcza młodzi miłośnicy muzyki filmowej ciskają gromy w angielskiego weterana zarzucając mu, iż nie umie on pisać muzyki akcji a jego powolne symfoniczne kompozycje są kompletnie nierealistyczne psychologicznie i za grosz nie są w stanie podnieść im poziomu adrenaliny podczas oglądania efektownych scen. Warto w tym miejscu podkreślić jedną rzecz - Barry nie jest typowym kompozytorem akcji. Zwłaszcza w projektach z ostatnich lat kariery starał się on przede wszystkim podkreślać dramaturgię sytuacji, a to czy jego muzyka odpowiada scenie swym tempem było już dlań sprawą drugorzędną.
O ile we wcześniejszym o cztery lata Specjaliście krytycy Anglika mieliby problemy z zakwestionowaniem faktu, iż Barry założone przez siebie cele wypełnia to już jego odrzucone kompozycje z Kodu Merkury nie potrafią się obronić. Rażą bądź to anemicznością bądź przesadną pompatycznością zaś archaiczne *orkiestracje i budowa kompozycji wskazują, iż Barry zatrzymał się w czasie, a co gorsza jego kompozytorski warsztat drastycznie się skurczył. Nie dziwi więc fakt wyrzucenia jego muzyki do kosza.
Cóż więc począć z tak daleką od doskonałości kompozycją? Jeśli chodzi o funkcjonowanie w obrazie w związku z jej wadliwością kwalifikuje się ona głównie do tego, aby wybijać z głowy fanom Anglika marzenia o powrocie swego ulubieńca do Hollywood. Co zaś się tyczy albumu - mimo, iż poszczególne składniki ilustracji potrafią satysfakcjonować, jak chociażby całkiem ciekawa narracyjnie mroczna muzyka ze środka albumu czy nawet wspomniany temat Simona (mimo widocznego kopiowania nutek) to w ostatecznym rozrachunku dobijająca sztampowość tej pracy a także wyraźnie się nad nią unoszący duch zmęczonego, zblazowanego twórcy odpychają i każą mi polecić Kod Merkury jedynie najwierniejszym fanom Anglika, którzy będą potrafili przymknąć oko na jej liczne wady.
Recenzję napisał(a): Damian Sołtysik (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. The Story Begins... - 3:01
2. Simon`s Theme - 3:07
3. The Puzzle - 1:34
4. Barrell Kills Parent - 1:59
5. Looking for Simon - 2:20
6. Meeting with Kudrow - 3:39
7. The Train Search/Art & Simon - 3:09
8. Simon is Going Home - 1:56
9. Rooftop Arrival - 2:07
10. Simon on the Edge/Death of Kudrow - 3:33
11. I`m a Friend of Simon`s - 2:08
12. The Story Ends... - 5:12
Razem: 34:07 |
|