Dziesięć lat po ogromnym sukcesie ekranizacji powieści Thomasa Harrisa Milczenie Owiec Hollywood postanowiło przenieść na ekran kolejną, trzecią już książkę o doktorze Hannibalu Lecterze p.t. Hannibal. Zaadaptował ją słynny scenarzysta David Mamet, ale ponieważ w jego wersji znalazło się zbyt dużo przemocy, zamieniono ją na łagodniejszą - Stevena Zailliana. Spośród wszystkich dotychczasowych obrazów o słynnym kanibalu film Ridley`a Scotta wyróżnia uwypuklenie zamiłowania do sztuki głównego bohatera. Dlatego miejscem akcji jest pełna najwspanialszych dzieł sztuki Florencja, gdzie zbiegły z więzienia Lecter, ukrywa się jako kustosz jednego z muzeów. Pasja Lectera może więc znaleźć ujście wśród zapierających dech w piersiach zabytków stolicy włoskiego renesansu, których długie ujęcia stanowią specjalną atrakcję filmu. Wszystkie sceny zrealizowano z dbałością o najmniejszy szczegół - zasługa wysmakowanych zdjęć Johna Mathiesona oraz perfekcyjnej scenografii Norrica Spencera. Dość przeciętną fabułę - nieporównywalnie słabszą od inteligentnego Milczenia Owiec - rekompensują nam więc doznania estetyczne. Dzięki nim, pomijając obrzydliwy finał i kilka niesmacznych scen, obrazem Scotta jestem raczej usatysfakcjonowany, tym bardziej, że go oglądam przy dźwiękach muzyki Hansa Zimmera.
Muzyka jest jednym z atutów filmu. Przede wszystkim wymyka się typowej dla thrillerów konwencji, polegającej na całkowitym podporządkowaniu dźwięków filmowej akcji. Tutaj kompozytor nie buduje napięcia poprzez surowe brzmienie orkiestry, wygrywającej czysto ilustracyjne motywy w skrajnych tempach i dynamice, nie wnoszące nic poza sprawnym potęgowaniem emocji. Taka muzyka nie nadaje się do odbioru wyłącznie z płyty, bez obrazu. Dzieło Niemca, oprócz ogromnego napięcia, wnosi do Hannibala niezwykły klimat tajemniczości i grozy oraz jednocześnie znakomicie oddaje wrażliwość tytułowego bohatera na piękno. Artysta wykazał się tu kompozytorską elokwencją, łącząc w niezwykle oryginalny sposób nowoczesne rozwiązania muzyczne z klasyczną techniką i stylem.
Zanim przejdę do opisu oryginalnej partytury Hansa Zimmera, przedstawię trzy wykorzystane przez niego utwory mistrzów epoki baroku, klasycyzmu i XX wieku, które odegrały dużą rolę w filmie. Pierwszym z nich jest *Aria ze słynnych Wariacji Goldbergowskich Jana Sebastiana Bacha w wybitnej interpretacji Glenna Goulda (drugie nagranie z 1981r.). Z filmów o dr. Lecterze możemy wywnioskować, że dzieło to należy do ulubionych kompozycji bohatera. Słuchał go już w Milczeniu Owiec (pamiętna scena morderstwa w więziennej klatce). Drugim utworem jest chyba wszystkim znany walc Johana Straussa (syna) Nad Pięknym Modrym Dunajem. Pierwsze sekundy makabrycznej sceny jaką ilustruje skojarzyły mi się z głośnym filmem Stanley`a Kubricka Mechaniczna Pomarańcza, w którym równie brutalne wydarzenia oprawiono muzyką takich kompozytorów jak Beethoven, Rossini czy Purcell. Szybko jednak porzuciłem naiwne próby doszukiwania się w Hannibalu kubrickowskiej symboliki, gdyż walc w pewnym momencie zmienia swój charakter na demoniczny, a to za sprawą aranżacji Klausa Badelta. Zrozumiałem, że zastosowanie słynnego klasycznego dzieła jest w tym wypadku pastiszem. Diabelska wersja walca jest niezwykle ciekawa. Badelt wykazał się fantazją oraz sporym kunsztem kompozytorskim, sprawnie operując motywami straussowskiego utworu i poddając je licznym wariacjom. Ciężkie brzmienie uzyskał poprzez zagęszczenie faktury i użycie elektroniki. Uważam, że to oryginalny pomysł, choć oczywiście może niektórych miłośników muzyki klasycznej zniesmaczyć. Zimmer wykorzystał jeszcze Adagietto z V Symfonii Gustawa Mahlera (The Every Captive Soul), które w dość ciekawy, ale już nie tak oryginalny sposób prze-aranżował - właściwie tylko pogłębił jego brzmienie.
Ale przejdźmy już do ?właściwej? muzyki Hansa Zimmera. Jak już wcześniej powiedziałem, artysta połączył w niej różne style, dzięki czemu jest niezwykle oryginalna i posiada ogromny poziom ekspresji oraz głębie, jakiej próżno szukać w większości innych ilustracji thrillerów czy horrorów. Napięcie kompozytor zbudował w oparciu o bardzo oryginalną elektronikę, za pomocą której wygenerował całą paletę dźwięków, między innymi o nieokreślonej wysokości (przeróżne szumy, szmery, stukot itp.). Ów ambient nadał całości nastrój grozy, niepokoju i niepewności. Na taką brzmieniową podstawę zostały nałożone tematy i motywy w bardzo charakterystycznym dla Zimmera stylu, który szczególnie wyraźnie słychać w takich kompozycjach jak Dom Dusz albo Cienka Czerwona Linia. Stosuje on kształtowanie ewolucyjne, a będąc bardziej precyzyjnym - tzw. ewolucjonizm motywiczny figuracyjny, polegający na powtarzaniu jednego motywu rytmicznego przy ciągłym rozwijaniu harmonii. Taki typ kształtowania jest charakterystyczny dla muzyki baroku, lecz dzięki zastosowaniu nowoczesnych środków ekspresji, do Hannibala wnosi dużo świeżości. Zwykle bowiem ilustracje oparte na ewolucjonizmie zwracają większą uwagę, gdyż żyją własnym życiem, są w twórczym konflikcie z rozgrywanymi scenami, a nie tylko bezpośrednio je komentują. Tak działa między innymi znakomity temat przewodni Hannibala.
Możemy go usłyszeć już w końcowych minutach pierwszego utworu albumu - Dear Clarice. Temat został oparty na prostym motywie rytmicznym, przechodzącym przez dźwięki kolejnych akordów, który z niezwykłą siłą ekspresji wykonuje sekcja instrumentów smyczkowych. W tle słyszymy delikatny akompaniament fortepianu i czelesty. Temat z wielką siłą oddziałuje na słuchaczu, gdyż ma w sobie dużo emocji oraz bardzo wysoki poziom artystyczny. Słuchałem go już wiele razy i zawsze przechodziły mi po plecach ciarki. Pojawia się on jeszcze w kilku innych utworach, ale chyba największe wrażenie zrobił na mnie w emocjonalnym Avarice. Mocną część taktu podbija tam potężny *bas w postaci kontrabasów o pogłębionym elektronicznie dźwięku, nadający całości dostojeństwa. Co jakiś czas na pierwszy plan wychodzi wiolonczelista Martin Tillman z przeszywającymi *figuracjami, napięcie potęgują też dodatkowe motywy skrzypiec o jakby nerwowym charakterze. Ekstaza!
Wymieniony przeze mnie Dear Clarice to nie tylko wspaniały temat. Utwór otwiera seria złowrogich, ambientowych dźwięków, które po kilkunastu sekundach wyciszają się, by dać miejsce pięknej, czystej melodii chóru chłopięcego wspartej delikatnym *tremolem skrzypiec i pojedynczymi dźwiękami fortepianu. Wprowadza to do długiego monologu Hannibala Lectera, czyli Anthony`ego Hopkinsa, a nastrój muzyki natychmiast zmienia się na tajemniczy i groźny. Co ciekawe Hans Zimmer skomponował muzykę właśnie pod elektryzujący głos słynnego aktora i zadecydował, aby monolog znalazł się na płycie. Dźwięki fantastycznie uzupełniają się z tekstem, tworząc trzymającą w olbrzymim napięciu całość. Największe wrażenie zrobiły na mnie ostre wejścia trąbki w momencie kiedy Walijczyk mówi bardziej zdecydowanym tonem oraz drapieżne interwały wiolonczel.
Monologi Hopkinsa możemy usłyszeć jeszcze w utworach Let My Home Be My Gallows oraz The Burning Heart. Ten pierwszy należy do najciekawszych na albumie i w ogóle w karierze Zimmera. Rozpoczyna go tajemniczy wstęp kwintetu smyczkowego, który wprowadza do niesamowitego, zachwycającego pochodu dźwięków. Jego piękno polega na fascynującym nakładaniu się na siebie rozmaitych płaszczyzn muzycznych: pięknej melodii chóru chłopięcego o lekko sakralnym charakterze, pulsującym niczym bicie serca elektronicznym dźwiękom imitującym wielki bęben i gitarę basową, delikatnym, hipnotyzującym syntezatorom oraz porywającym, rwanym interwałom instrumentów smyczkowych. Poezja! Dźwięki schodzą do niskich rejestrów i zostaje sama motoryczna elektronika, na którą zaraz nakłada się cudowny chór o wręcz religijnej wymowie. Pojawiają się też kolejne motywy smyczków grających zróżnicowaną artykulacją dźwięku. I właśnie w tym momencie wchodzi głęboki głos Hopkinsa. Szczególnie niesamowicie brzmi w połączeniu z chórem i dzwonami rurowymi, gdyż nabiera wtedy mistycznego charakteru. Z kolei utrzymany w klasycznej formie i stylu poruszający The Burning Heart ma bardziej optymistyczny, podniosły nastrój, a kojący głos walijskiego aktora napawa słuchacza nadzieją. Utwór jest bardzo zróżnicowany - pierwsza część wykonywana przez kwintet wzrusza do łez, druga podnosi na duchu, a ostatnia znów niepokoi.
Płytę kończy genialna *aria współczesnego kompozytora muzyki poważnej, Patricka Cassidy, Vide Cor Meum z tekstem wziętym z libretta Dantego La Vita Nuova. To piękno w najczystszej postaci! Absolutny kompozytorski majstersztyk, chwytający za serce swą cudowną liryką. Myślę, że duża w tym zasługa również wybitnych wykonawców - sopranistki Danielle de Niese i tenora Bruno Lazzaretti`ego, których perfekcyjny śpiew tchnął w muzykę jeszcze więcej emocji. Tego trzeba posłuchać!
Dlaczego więc nie 5 gwiazdek? Otóż ogólny efekt psują utwory The Capponi Library, For A Small Stipend, Firenze Di Notte (ten autorstwa Martina Tillmana i Mela Wessona), będące czysto ilustracyjnym underscorem o bardzo nierównym poziomie. Czasem zachwyca oryginalnością sposobów budowania napięcia, a czasem nudzi. Może to dziwne, ale te zaledwie trzy kawałki mocno wpływają na ogólny odbiór płyty, a przecież oceniamy właśnie album. Bo w filmie wypadają znakomicie.
Nie zmienia to jednak faktu, że Hannibal jest jedną z najwspanialszych kompozycji Hansa Zimmera, która znacząco przyczyniła się do sukcesu filmu. Zaliczam ją do najważniejszych osiągnięć muzyki filmowej XXIw. Gorąco polecam! *scorem Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. Dear Clarice - 6:02
2. Aria Da Capo - J.S.Bach - 1:48
3. The Capponi Library - 1:14
4. Gourmet Valse Tartare - K.Badelt - 6:50
5. Avarice - 3:54
6. For A Small Stipend - 0:55
7. Firenze Di Notte - M.Tillman i M.Wesson - 3:09
8. Virtue - 4:37
9. Let My Home Be My Gallows - 10:00
10. The Burning Heart - 4:24
11. To Every Captive Soul - 6:54
12. Vide Cor Meum - P.Cassidy - 4:20
Razem: 54:13
Dyrygent: Gavin Greenaway,
Rupert Gregson-Williams
Orkiestracje: Bruce Fowler |
|