Trzecia część opowieści o mutantach - X-Man: Ostatni Bastion Bretta Ratnera - może być klasycznym przykładem zmarnowanego pomysłu. Wynaleziono lek, dzięki któremu mutanci będą mogli zamienić się w ludzi i co za tym idzie, przystosować do społeczeństwa, ale za cenę utraty swych nadprzyrodzonych mocy. Twórcy filmu zadają więc pytanie: czy lekarstwo może powstrzymać uprzedzenie i czy jego zażycie jest równoznaczne z odrzuceniem osobowości, rezygnacją z indywidualizmu na rzecz konformizmu. Niestety jak się szybko okazuje ta poważna refleksja jest tylko ideologicznym pretekstem do bezsensownej, zbyt szybkiej i w efekcie nudnej akcji. Widzowi zachęconemu obiecującą fabułą pozostawiono jedynie imponujące efekty specjalne, które razem z ciekawą scenografią wykreowały specyficzny klimat tej futurystycznej historii.
Muzykę do X-Mana 3 skomponował John Powell - utalentowany kompozytor wywodzący się z *Media Ventures, do niedawna znany zwłaszcza ze współpracy z Harry`m Gregsonem Williamsem, z którym zilustrował takie filmy jak Mrówka Z, Uciekające Kurczaki czy Shrek. W latach 2003, 2004 dał się poznać jako wszechstronny samodzielny twórca. Powstały wtedy takie kompozycje jak brawurowa Zapłata czy oryginalne Roboty. To wszystko spowodowało, że zaczął on otrzymywać coraz poważniejsze propozycje współtworzenia wysoko-budżetowych produkcji. I tak w przeciągu ostatnich miesięcy napisał muzykę do Pana i Pani Smith, *sequela animowanego hitu Epoka Lodowcowa i w końcu do X-Mana 3.
Jak prezentuje się najnowsze dzieło Powella? Muszę powiedzieć, że jestem trochę rozczarowany. Spodziewałem się oryginalnej, efektownej partytury, która znacząco wpłynie na klimat filmu, a otrzymałem dość sztampową ilustracje, która jedynie dobrze współgra z obrazem i nic poza tym. Wprawdzie ma ona kilka jasnych punktów - ładny temat przewodni, perfekcyjna *orkiestracja i ciekawe pomysły aranżacyjne - ale giną one w bezładnych, czysto ilustracyjnych utworach, pozbawionych jakiejkolwiek spójności formalnej.
X-Man: Ostatni Bastion jest kompozycją epicką i bardzo dynamiczną, na co wpłynęła odpowiednia aranżacja. Mamy tu potężną orkiestrę symfoniczną z rozbudowaną sekcją perkusji i wyeksponowanymi instrumentami dętymi blaszanymi oraz chór. Ten uważam za zupełnie niepotrzebny, bowiem jego hollywoodzkie użycie banalizuje całość i czyni ją przeładowaną. Chór nie dodaje muzyce ani dramatyzmu, ani mocy. Sprawia wrażenie wymęczonego. *Score w dużej mierze opiera się na dynamicznym temacie przewodnim, który możemy usłyszeć w drugim utworze płyty - Bathroom Titles. Główną linię melodyczną prowadzą w nim ofensywne trąbki, przy akompaniamencie szybkich smyczków i motorycznym rytmie sekcji dętej i perkusyjnej. Temat choć efektowny, jest według mnie za mało wyrazisty. Filmy o super-bohaterach wymagają bardziej charakterystycznej melodii, od razu nasuwającej słuchaczowi odpowiednie skojarzenia z obrazem. Niestety w przypadku ?X-Mana 3? mała wyrazistość nie dotyczy tylko tematu. Partytura Powella pozbawiona jest wyraźnego stylu. W dużej mierze opiera się na tradycyjnych, hollywoodzkich metodach ilustracji wypracowanych przez Johna Williamsa. Szkoda, że artysta postawił na oklepane rozwiązania, zostawiając na boku swój własny język. Efekt jest taki, że muzyka ma niewiele emocji i mimo użycia wielu środków - pokaźny zespół, kunsztowna orkiestracja - spływa po nas jak woda. Wyjątkiem jest utwór Meet Leech, Then off to the Lake z bardzo efektownym, motorycznym tematem opartym na melodii *waltorni i mocnej elektronice w stylu Zapłaty. Prosta, ale biorąca harmonia oprawiona fantazyjnymi, futurystycznymi samplami robi spore wrażenie i szkoda, że całość nie została utrzymana w takim stylu. Nie dość, że doskonale pasowałaby do filmu, to wniosłaby do niego znacznie więcej. A tak mamy kolejną, orkiestrową sieczkę ?z momentami?, która najpóźniej po miesiącu odejdzie w zapomnienie.
Ogólne wrażenie płyty psuje jeszcze jej fatalna produkcja. Muzyka jest tak zmontowana, że często utwory kończą się w połowie kulminacji i od razu przechodzą do kolejnych. To bardzo utrudnia orientację w soundtracku i znalezienie ulubionych fragmentów (a podkreślam, że całych ścieżek słucha się bardzo ciężko).
Najnowszą kompozycję Johna Powella mogę polecić jedynie zagorzałym miłośnikom filmu a także wielbicielom tradycyjnej, hollywoodzkiej muzyki filmowej. Reszta może ją sobie spokojnie darować. Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
01. 20 Years Ago - 1:10
02. Bathroom Titles - 1:09
03. The Church of Magneto/Raven Is My Slave Name - 2:40
04. Meet Leech, Then Off To the Lake - 2:37
05. Whirlpool of Love - 2:04
06. Examining Jean - 1:12
07. Dark Phoenix - 1:28
08. Angel:s Cure - 2:34
09. Jean and Logan - 1:39
10. Dark Phoenix Awakes - 1:45
11. Rejection Is Never Easy - 1:09
12. Magneto Plots - 2:05
13. Entering the House - 1:18
14. Dark Phoenix`s Tragedy - 3:18
15. Farewell to X - 0:30
16. The Funeral - 2:52
17. Skating On the Pond - 1:12
18. Cure Wars - 2:57
19. Fight in the Woods - 3:06
20. St Lupus Day - 3:03
21. Building Bridges - 1:16
22. Shock and No Oars - 1:15
23. Attack on Alcatraz - 4:36
24. Massacre - 0:31
25. The Battle of the Cure - 4:20
26. Phoenix Rises - 4:21
27. The Last Stand - 5:29
Razem: 61:40
Dyrygent: Pete Anthony
Orkiestracje: Brad Dechter, Rick Giovinazzo, Kevin Kliesch |
|