Soundtracks.pl - Muzyka Filmowa

Szukaj w:  Jak szukać?  



Aby otrzymywać świeże informacje o muzyce filmowej, podaj swój adres e-mail:



Zapisz

Superman: Powrót (Superman Returns)

09 Sierpień 2006, 17:19 
Kompozytor: John Ottman

Główne Tematy: John Williams
Dyrygent: Damon Intrabartolo
Orkiestracje Damon Intrabartolo, Frank Macchia, Kevin Kliesch, John Ashton Thomas, Rick Giovinazzo, Jeff Schindler

Rok wydania: 2006
Wydawca: Rihno / Warner

Muzyka na płycie:
Muzyka w filmie:
Superman: Powrót (Superman Returns)

Odtwarzaj / Zatrzymaj

 Płytę dostarczyła firma:
Warner Music
SATYSFAKCJA GWARANTOWANA - nagroda Soundtracks.plFani człowieka ze stali, noszącego rozkoszne niebieskie rajtuzy i czerwoną pelerynkę musieli długo czekać na kolejną ekranizację przygód ich ulubieńca - prawie 20 lat. Ostatnia produkcja spod znaku Superman została zrealizowana w 1987 roku (Superman IV), oczywiście nie licząc tych telewizyjnych. Podczas gdy pierwsza i druga część jest ,,do obejrzenia", to pozostałe twory chyba lepiej sobie odpuścić. Nigdy nie byłem specjalnym fanem Supermana. Być może nie przekonywała mnie sama postać, czy może raczej osoba Chrisophera Reeve`a, za którym nie przepadam, ale bzdury fabularne, jakie zobaczyć można w dalszych odcinkach wołają o pomstę, krwawą pomstę. Odnowić i odkurzyć wizerunek Clarka Kenta postanowił młody reżyser Byan Singer, przedstawiając nam produkcję, p.t.: Superman Returns (choć równie dobrze mógłby się zwać Superman 5).

Cóż można napisać o filmie. Po pierwsze to bajka, bajka i... no własnie - bajka. Pamiętajcie o tym gdy będziecie kupować bilety. Przy takim nastawieniu film obejrzycie z rozkoszą. Technicznie bez zarzutu, rewelacyjne efekty, sprawny montaż, cudowny dźwięk. Aktorsko... no cóż, Routh grający Supermana, mimo że łudząco przypomina Reeva, to pozostanie dla mnie plastikową laleczką `Ken`. Postać Lois - głupiutka brunetka, próbująca grać inteligentną dziennikarkę. W oryginale oglądaliśmy fikuśną i pełną pasji kobietę, a ta nowa jest co najwyżej bezczelna. Znalazłoby się wiele dużo ciekawszych aktorek do tej roli, z pamiętną Teri Hatcher z wersji serialowej (1993-1997) na czele. W miarę broni się Spacey (Lex Luthor), który z najbardziej debilnej roli potrafi wykrzesać jakieś iskierki. Fabuła czasem "błyska" czymś pomysłowym, czasem kuleje, lecz jako całokształt ciekawie łączy się z poprzednimi odcinkami (pierwszym w szczególności). Widowiskowe kino przygodowe w sam raz na wakacje - zobaczyć warto.

Legendarną ścieżkę dźwiękową do oryginału z 1978 roku, jak wszyscy zapewne wiedzą, skomponował John Williams. Kompozytor będący wtedy w szczytowej formie po prostu ?rzucił? na słuchaczy całą paradę niezapomnianych tematów i aranżacji. W *sequelu z 1980 roku Williams udziału już nie wziął, choć nowy kompozytor - Ken Thorne przy komponowaniu tej odtwórczej ścieżki wykorzystał, oprócz oczywistego marszu tytułowego, również motyw miłosny Can You Read My Mind. Wspomniany kompozytor napisał także *score do części trzeciej (1983), lecz choć trudno to sobie wyobrazić, jego poziom stoi na jeszcze niższym pułapie. Znany wszystkim fanom Goldsmitha oraz Williamsa orkiestrator i kompozytor, Alexander Courage, stworzył w 1987 roku oprawę do czwartej już części, ale nie będę się o niej wypowiadał, ponieważ jej nie słyszałem (podobno jest równie niedorzeczna i
żenująca jak film).

Z muzyczną interpretacją najnowszej ekranizacji przygód Supermana musiał się zmierzyć John Ottman. Prywatnie nazywam tego pana "Człowiek Orkiestra". Jest on nie tylko zdolnym kompozytorem, ale także reżyserem (już może mniej zdolnym), aktorem, montażystą, producentem i sound designerem. Właściwie mógłby sam zagrać w swoim własnym filmie, samemu go potem zmontować i skomponować score. W przypadku Superman Returns jest on także jednym z montażystów. Według mnie w znaczącym stopniu pomogło to kompozytorowi przy muzycznych scenach akcji, które nie ,,błądzą" i zawsze zmierzają w określoną stronę, przy czym wraz z dopasowanym montażem ich wartość narracyjnego dostosowania wzrasta. W filmie wszystko brzmi fenomenalnie, także na płycie muzyki słucha się z przyjemnością. Jednakże poprzez średnio trafiony wybór utworów, zmarnowano
szansę na wydanie zjawiskowej płyty.

Przymykając oko na całe multum świetnego materiału, jaki słyszymy w kinie, a który nie znalazł się na albumie, opisywaną pracę Ottmana można określić w kategoriach sukcesu, spektakularnego nawet. Zadanie jakie postawił reżyser przed Johnem nie było łatwe. Od początku oczywisty był fakt, że będzie on musiał zaaranżować słynny "Marsz" Williamsa, jednak kompozytor postanowił zaryzykować i wykorzystać jeszcze kilka motywów z legendarnego soundtracku. Zmierzenie się z legendą nigdy nie jest proste, szczególnie jeśli jest nią muzyka tak silnie zadomowiona w panteonie najwspanialszych soundtracków wszech czasów, jednak Ottman stawił czoło temu wyzwaniu. W rezultacie pojawiają się łącznie cztery główne tematy kompozycji Johna Williamsa, bardzo inteligentnie połączone z nowymi pobocznymi wątkami Ottmana. Całość epicko zaaranżowana z bardzo wyraźnymi nawiązaniami do stylu poprzednika. Słychać tu nawet trochę Goldsmitha.

Album otwiera oczywiście Main Titles, czyli temat Supermana, częściej zwany "tematem heroicznym". Chyba 90% ludzi na tej planecie już podczas początkowego wejścia krótko artykułowanych motywów wiolonczeli, rozpozna jaką melodię za chwilę usłyszy, a ostre uderzenie trąbek zjeży im włos na plecach. Nie ma co się rozpisywać nad majestatem tego przepięknego marszu, bardziej istotne chyba będzie w tym wypadku jego wykonanie. Aranż Ottmana prawie idealnie odpowiada oryginałowi (skrócona jest pierwsza część, a drugi temat wchodzi wcześniej). Utwór został doskonale zorkiestrowany. Jeśli słyszeliście re-recording partytury z 1978 roku pod kierunkiem Johna Debney`a (wydanie Varese, 2 CD, 1998r) i myśleliście, że jest to najlepsze, nieoryginalne wykonanie tego motywu, to jesteście w błędzie. Co prawda moim zdaniem Ottman narzucił odrobinę za szybkie tempo, lecz to mały drobiazg i właściwie nie powinno razić. Zarówno czołówka w filmie (stylizowana na oryginalną z `78), jak i wykonanie ,,Marszu" wciska w fotel, poraża energią i "soczystością".

Kolejny utwór przynosi następną aranżację motywu Williamsa - pierwsze sekundy na oboju to znany temat "rodzinny". Chwilę później fenomenalnie uderza sekcja dęta, wprowadzając nowy energiczny temat, aby później przy udziale pięknego chóru powrócić z "Family Theme" (przepiękna wersja pod koniec I Wanted You To Know). Dumny i majestatyczny motyw planety Krypton delikatnie pojawia się na początku How Could You Leave Us?, jest też on ukryty w Tell Me Everything. Czwarty i ostatni adaptowany przez Ottmana temat to wspaniała melodia miłosna, zwana przeze mnie Can You Read My Mind (tytuł piosenki, jaka została stworzona na podstawie tej melodii w oryginalnym filmie z tekstem Bricussego). Także i w tym obrazie miłosne perypetie pomiędzy Supermanem a Lois Lane ilustrowane są tym przepięknym, romantycznym tematem. Przeplata się on z nową melodią skomponowaną przez Ottmana. Little Secrets/Power of the Sun prezentuje na początku "Love theme", następnie po krótkim cztero-nutowym wstępie *waltorni wchodzi nowy temat. Bardziej rozbudowaną wersję, z pięknym wejściem elektronicznego basu w tle usłyszymy w How Could You Leave Us?. Najczęściej ten miłosny motyw kompozytor łączy z kolejnym świeżym tematem - zwanym "osobistym tematem Supermna", pociągnięty romantycznie przez *smyczki przy akompaniamencie fortepianu, potem potężnej orkiestry i pięknego chóru. Wspomniany motyw, przez pierwsze kilka taktów przypomina do złudzenia jeden z głównych tematów Williamsa z Empire Of The Sun (obecny np. w Toy Planes, Home And Hearth na wspomnianym soundtracku). Ogólnie ten epicki lecz delikatny zarazem sposób używania dziecięcego chóru, bardzo zbliża kompozycję Ottmana do Imperium Słońca.

Nie usłyszymy tutaj natomiast oryginalnego motywu, reprezentującego w oryginalnym filmie Lexa Luthora, ale prawdę mówiąc cieszy mnie to. Uważam go bowiem za najsłabszy punkt tamtej partytury. John Ottman zastąpił go prostą złowrogą melodią, jaka usłyszymy na początku Tell Me Everything. Na jej podstawie bazuje też ilustracja zaczątków zagłady kontynentu amerykańskiego w Not Like a Train Set, gdzie sekcja dęta gra w konwencji zwanej przeze mnie: "piłka spada po schodach" (rozwiązanie denerwująco często używane przez Davida Arnolda).

Znakomicie pomyślany został utwór Bank Job, który jest ewidentnym nawiązaniem do konwencji w jakiej Williams napisał motyw Lexa 30 lat temu. Niesamowicie agresywny, ze skomplikowanym *synkopowanym rytmem wybijanym przez całą sekcję perkusyjną. Przywodzi to na myśl Main Titles z Planet of the Apes Elfmana. Specyficzny syntezator w tle to wykapany Goldsmith, choć wg mnie Ottmanowi chodziło o pastisz oryginału, w którym momentami słychać drobne elektroniczne eksperymenty (choć całość przypomina w znacznym stopniu Main Titles z Capricorn One Jerry`ego Goldsmitha)

Imponujące majstersztyki action score (Saving the World, Rough Flight) brzmią wręcz kolosalnie, oparte często na specyficznym rytmie wyjętym z Main Titles, wybijanym przez werble (znów nawiązanie do Williamsa). W ogóle konstrukcja i styl całej partytury bardziej sugeruje porównania z dziełami Johna Williamsa, niż dotychczasowymi osiągnięciami Ottmana, i o to z pewnością chodziło.

John Ottman, którego karierze zacząłem się przyglądać trochę dokładniej po bardzo dobrym
X-Men 2 dokonał trudnej rzeczy, jakiej nie zdołali osiągnąć jego sequelowi poprzednicy. Połączył bardzo sprytnie tematy Williamsa z własnymi pomysłami, i brawurowo zaaranżował to w specyficznym stylu Johna z przełomu lat 70 i 80. Jestem pod wielkim wrażeniem zwinności z jaką opanował muzycznie te zwariowane i szalone sceny w filmie. Szkoda jedynie, że na albumie brakuje kilku interesujących momentów partytury (szczególnie sceny ,,miejskie" w Metropolis, lub w redakcji Daily Planet). Wystarczyło dopasować 10 - 15 dodatkowych minut i mielibyśmy do czynienia z najlepszym soudtrackiem lata, a tak potencjał tego epickiego materiału został trochę zmarnowany. Lecz nie załamujmy rąk, album oferuje wystarczającą ilość super-energicznej muzyki, aby pozwolić słuchaczowi po prostu odlecieć. Polecam.

Recenzję napisał(a): Rafał Mrozowski   (Inne recenzje autora)




Zobacz także:
Wczytywanie ...


Lista utworów:

1. Main Titles - 3:47
2. Memories - 3:05
3. Rough Flight - 5:11
4. Little Secrets/Power of the Sun - 2:47
5. Bank Job - 2:19
6. How Could You Leave Us? - 5:47
7. Tell Me Everything - 3:11
8. You`re Not One of Them - 2:20
9. Not Like the Train Set - 5:10
10. So Long Superman - 5:29
11. The People You Care For - 3:25
12. I Wanted You to Know - 2:54
13. Saving the World - 3:10
14. In The Hands of Mortals - 2:09
15. Reprise/Fly Away - 4:17

Razem: 55:08

Komentarze czytelników:

MaciekG.:

Moja ocena:

świetna recenzja ;) a co do płyty, to jest po prostu genialna, słucham jej na okrągło już od kilku dni. Polecam.

Mefisto:

Moja ocena:

To prawda - świetny album. Co do recki to jedna uwaga: Teri Hatcher :)

MaciekG.:

Moja ocena:
bez oceny

Teri Hatcher - całkiem niezła aktorka ;) pewnie lepiej wypadłaby w tym filmie niż ta Kate Bosworth.

Rafalski:

Moja ocena:

Aktorka fajna i kobieta całkiem całkiem ;), z pewnością wypałaby lepiej.

MISZA:

Moja ocena:

Muzyka hm... prócz głównego kawałka... poporstu nudna! nie ma tam niczego przyjemnego, zaskakujacego, niczego co moze rownac sie z Dziełem Johna Williamsa, ani do innych soaundtrackow z tego roku! Posłuchac i zapomnieć!


  Do tej recenzji jest jeszcze 5 komentarzy -> Pokaż wszystkie