Mijający rok 2006. był dla Johna Powella niezwykle pracowity. W tym czasie zilustrował on bowiem aż cztery filmy: X-Men III: Ostatni bastion, Epoka lodowcowa 2: Odwilż, Lot 93 i Happy Feet: Tupot małych stóp. Wszystkie wymagały od kompozytora sporego wysiłku - dwa pierwsze wiązały się ze stworzeniem dużych, bogatych i różnorodnych partytur, Lot 93 natomiast, stawiał bardzo trudne zadanie umiejętnego budowania emocji dźwiękami (istotnego, ale jednocześnie nienachalnego) w paradokumentalnej rekonstrukcji wydarzeń z 11. września 2001 roku. Jednak chyba najwięcej pracy kosztował Powella ostatni tegoroczny projekt, czyli animacja George`a Millera - Happy Feet. Nie dość, że napisał do niej oryginalną muzykę ilustracyjną, to jeszcze wybrał i zaaranżował piosenki. Wprawdzie praca nad umuzycznieniem tego filmu trwała cztery lata, zatem nie można mówić o spektakularnej szybkości i płodności twórczej amerykańskiego artysty, ale mimo wszystko takie zaangażowanie i mnogość projektów imponuje i budzi szacunek.
O znakomitym dziele Millera napisałem już w recenzji albumu z piosenkami, dlatego od razu przejdę do samej muzyki ilustracyjnej. Jej rola w filmie jest znacznie mniejsza niż piosenki - pełni funkcję tła akcji, opisuje dźwiękami niemal każde wydarzenie - ale trzeba powiedzieć, że dzięki niej wiele scen zyskało odpowiedni dynamizm i emocjonalność. Trzeba też powiedzieć, że słaba dostrzegalność partytury Powella w kilku fragmentach filmu wynika raczej z nienajlepszego montażu dźwięku - odgłosy przygłuszają muzykę. Biorąc pod uwagę ilość czasu, jaki poświęcono na warstwę muzyczną Happy Feet, taka niedoróbka dziwi.
Omawiana kompozycja została rozpisana na bardzo duży aparat wykonawczy (potężna orkiestra symfoniczna, rozbudowana sekcja perkusji, chór oraz elektronika) i charakteryzuje się różnorodnością a także bogactwem tematycznym i motywicznym. Tematy zyskały mocną wyrazistość, czego brakowało mi w poprzednich dziełach Powella. Najciekawszy z nich usłyszymy już w pierwszym utworze płyty - The Huddle - ilustrującym poruszającą scenę wędrówki pingwinów. Temat został utrzymany w podniosłym, czy wręcz epickim charakterze, który przejawia się dostojną melodyką i harmoniką a także skupionym brzmieniem orkiestry. Melodie prowadzą tu majestatyczne męskie głosy tenorowe i *basowe, często w *unisonie ze spokojną sekcją instrumentów dętych blaszanych i towarzyszeniem smyczków. Dużą rolę odgrywają tu również rytmiczne, jakby plemienne okrzyki, wzmacniane głębokimi uderzeniami kotłów i tomów. W ostatniej kulminacji usłyszymy nawet kilka taktów etnicznej kobiecej wokalizy, dodającej całości jeszcze więcej emocji. Ten znakomity temat przewinie się jeszcze przez kilka utworów.
Rzecz jasna Happy Feet jest filmem dla dzieci, więc ścieżka dźwiękowa nie mogła składać się tylko z utworów o poważnej treści. Właściwie większość stanowi w niej muzyka akcji a także niezobowiązujące lekkie i dowcipne kawałki. Przykładem tych drugich mogą być: Birth of Mumble z figlarnymi motywami fletów, obojów, klarnetów i skrzypiec oraz delikatnym tematem harfy na tle pulsującego sampla, czy niezwykle zabawny w połączeniu z obrazem Lovelace`s Pile, w którym usłyszymy lekką, wprowadzającą w trans perkusję, organy Hammonda i chiloutowe chórki. Z kolei kubański klimat przyniesie nam Adelieland przepełniony charakterystycznymi, gorącymi rytmami. Nie mogę też zapomnieć o liryce. Powell skomponował bowiem bardzo piękny temat do bardziej wylewnych scen. Pojawia się on między innymi pod koniec Singing Lessons. Jest bezpretensjonalny, pełen swoistej wolności i swobody (szerokie frazy smyczków). Przypomina temat przewodni ze Shreka.
Wspomniana już muzyka akcji to kopalnia brzmień, pomysłów aranżacyjnych, dlatego jej opis zająłby bardzo dużo miejsca i zapewne znudził czytelników. Powiem tylko, że charakteryzuje się niesamowitym dynamizmem, nadawanym przez krótkie, repetowane motywy i mocną perkusję, wspomaganą elektroniką. Słychać w niej wyraźne podobieństwa do poprzednich dzieł Powella, a miejscami nawet ewidentne kopie. Na przykład Leopard Seal jest niemal identyczny, jak jeden z utworów X-Mana III. Muszę jednak powiedzieć, że muzyka akcji w Happy Feet poza filmem prezentuje się zdecydowanie lepiej niż właśnie partytura do ostatniej ekranizacji komiksu o mutantach.
Happy Feet jest bardzo interesującą pozycją w prężnie rozwijającej się karierze Johna Powella, a moim zdaniem najlepszą ilustracją filmu dla dzieci spośród wszystkich stworzonych przez tego kompozytora oraz jego duetu z Harrym Gregsonem-Williamsem. Ogrom włożonej pracy słyszalny jest zarówno na albumie z piosenkami, jak i płycie z muzyką oryginalną. Wprawdzie *score ma dość sporo dłużyzn i utworów czysto ilustracyjnych, jednak mimo to, może stanowić bardzo przyjemną rozrywkę. Polecam. Recenzję napisał(a): Aleksander Dębicz (Inne recenzje autora)
Wczytywanie ...
Lista utworów:
1. The Huddle - 02:22
2. The Eggs Hatch - 00:39
3. Birth of Mumble - 01:43
4. Wives Ho! - 04:07
5. Singing Lessons - 02:18
6. The Skua Birds - 02:30
7. In My Room - 01:22
8. Graduation - 01:30
9. Fish - 01:42
10. Leopard Seal - 03:01
11. Adelieland - 03:02
12. Bob`s Led - 01:33
13. Finding Aliens - 01:47
14. Lovelace`s Pile - 03:03
15. If I Could Sing - 00:45
16. Exile - 02:18
17. The Leader of the Pack - 01:25
18. Finding Lovelace - 02:39
19. Gloria Joins - 03:04
20. The Hill - 01:21
21. Fun Food Storm - 05:19
22. Killer Whales - 02:52
23. The Alien Ships - 04:46
24. In the Zoo - 03:20
25. First Contact - 01:46
26. Mumble Returns - 01:34
27. Tap Versus Chant - 02:56
28. The Helicopter - 00:53
29. Communication - 01:58
Razem: 67:40 |
|